W DRUGĄ ROCZNICĘ ŚMIERCI STANISŁAWA ŻEMISA

Jaki był?

gdy raz coś postanowił, musiał doprowadzić to do końca.

Odważny nigdy nie bał się wyrażać swoich myśli, przekonań, poglądów, nawet wtedy, gdy wiedział, że konsekwencje tego mogą być groźne.

aCzłowiek niezwykłego entuzjazmu i optymizmu, choć nieobce mu były silne okresy depresji, zwłaszcza że nie brakowało w jego życiu ku temu powodów.

D Wybitny pedagog, rozmiłowany w swej pracy. Stosował nowoczesne metody nauczania, osiągając znakomite efekty.

aD Silna indywidualność, nie poddająca się żadnym dyscyplinom.

*

l grudnia mija druga rocznica śmierci wybitnego działacza ruchu niewidomych D Stanisława

Żemisa. Ponieważ artykuł biograficzny o jego życiu i działalności drukowaliśmy swego czasu w "Pochodni" (lipiec 1977 rok), dziś opowiemy o nim nieco inaczej.

Jaki był? D W życiu, na co dzień, jaki miał stosunek do ludzi, pracy, spraw, którymi się zajmował... Niech ta wspaniała postać jeszcze raz ożyje we wspomnieniach bliskich mu ludzi. Mówi przyjaciel Jan Kaniowski:

a„Spotkaliśmy się w Kole Spa-sowiaków, którego założycielem i pierwszym prezesem był wła-

śnie Stanisław Żemis, a było to w roku 1927. Ja byłem człon-kiem zarządu koła i stąd nasza znajomość, która z czasem przerodziła sią w przyjaźń. Mój zwierzchnik był wtedy nauczycielem w Łomiankach i cieszył sią ogromnym autorytetem. Nie raz w czasie naszej wspólnej pracy wprawiał mnie w podziw swoją śmiałą, nieugiętą postawą w stawianiu różnych spraw. A trzeba wspomnieć, iż były to czasy kryzysu gospodarczego w Polsce. Dotknął on również oświatę D znacznie pogorszyły sią warunki pracy nauczycieli, obniżano im pensje, ponad milion dzieci było poza szkołą. I właśnie Koło Spasowiaków (Żemis był swego czasu uczniem wybitnego pedagoga Władysława Spasowskiego) walczyło z tymi niekorzystnymi skutkami sytuacji gospodarczej, dlatego też nasza działalność w tym okresie uważana była za komunistyczną, wywrotową, co bardzo nie podobało się władzom. Rozpoczęła się więc nagonka w

prasie, zwłaszcza endeckiej, na Koło Spasowiaków i w jej efekcie w 1932 roku rozwiązano je. Byliśmy w tym czasie jednocześnie członkami Związku Nauczycielstwa Polskiego, więc po rozwiązaniu Koła Spasowiaków rozwinęliśmy i na tym polu aktywną działalność. Walczyliśmy o szkołą świecką, powszechność oświaty, podniesienie rangi zawodu nauczyciela.

Jednak nasze lewicowe przekonania nie spodobały się również ówczesnym władzom ZNP, więc usunięto nas ze Związku, a Żemisa zwolniono z posady nauczyciela. Ponieważ jednak przepracował w tym zawodzie już 6 lat i był tzw. nauczycielem stałym, nie można go było zwolnić bez ważnych powodów. Aby umotywować swą decyzją, powołano go na komisją lekarską, która stwierdziła, że ma słaby wzrok i nie nadaje sią do wykonywania tego zawodu. Otrzymał wtedy niewielką rentą.

Wkrótce jednak został kierownikiem pierwszej w Polsce szkoły świeckiej Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci na Żoliborzu. Lecz po kilku latach i z tej szkoły został zwolniony i musiał ponownie szukać pracy. Zdobył więckwalifikacje pracownika kulturalno-oświato-wego i rozpoczął pracą w nowo powstałym na Kole Towarzystwie Osiedli Robotniczych. Ale i to nie trwało długo D znów nie spodobały sią jego przekonania. Przeniósł sią do Radomia, gdzie pracował jako kierownik wydziału oświaty w Zarządzie Miejskim. Potem jeszcze był Łuków, Skierniewice, Siedlce.

I tak nasze kontakty urwały sią. Spotkaliśmy sią dopiero po wojnie, znów jako organizatorzy i działacze tym razem Towarzystwa Pedagogicznego im. W. Spasowskiego. Należało do niego wiele wybitnych osobistości o lewicowych przekonaniach, a Zemis został jego prezesem. Towarzystwo miało na czlu utrwalenie w świadomości nauczycieli Zdobyczy powojennej rewolucji, w wyniku której ukształtował sią w naszym kraju ustrój socjalistyczny. W 1950 roku, kiedy nowy ustrój okrzepł, Towarzystwo straciło rację bytu i przestało istnieć.

W dziewiąć lat później Stanisław Zemis znów organizuje Koło Uczniów Spasowskiego, które istnieje do dziś. Po raz trzeci też zostaje jego prezesem. Miało ono na celu spopularyzowanie postaci i idei tego wybitnego pedagoga i cel ten osiągnęło D wydano kilka książek Spasowskiego, mnóstwo artykułów, organizowano różne spotkania. Animatorem tej działalności był właśnie Stanisław Żemis. To on potrafił mobilizować nas wszystkich do pracy, zachęcać do coraz to nowych akcji i poszukiwań. Pracą Koła zresztą interesował się do ostatnich dni życia. Jeszcze W przeddzień śmierci, gdy odwiedziłem go w szpitalu, pytał o Spasowiaków...

I tak rozstaliśmy się. Jednak mój wierny przyjaciel pozostanie na zawsze w mej pamięci, gdyż nigdy nie sprzeniewierzył się naszej przyjaźni, bowiem jak rzadko kto potrafił cenić bliskich mu ludzi".

Inny jego przyjaciel, Stanisław Madej., zetknął się z nim bliżej już jako z ociemniałym, kiedy to wspólnie tworzyli zręby dzisiejszej organizacji niewidomych:

"Pierwszy raz spotkałem rodziną Żemisów w 1945 roku w Łodzi, w szkole TPD, do której uczęszczali moi synowie, a której dyrektorem była żona Stanisława Źemisa. Drugie nasze spotkanie miało miejsce w 1952 roku, już w Warszawie, w Polskim Związku Niewidomych. Był świeżo po utracie wzroku i dużo opowiadał mi o swej tragedii. Ponieważ byłem wtedy wiceprezesem Zarządu Głównego PZN, więc i jego wciągnąłem do pracy społecznej, by szybciej mógł zapomnieć o tym, co przeżył.

Najważniejszym problemem w początkowym okresie działalności Związku była produktywi-zacja niewidomych. Słowa "rehabilitacja" jeszcze wówczas nie znano. Niektórzy sądzili, że porywamy się z motyką na słońce D jak to, niewidomy i może pracować? Źemis był pedagogiem, więc jego rady i doświadczenie często były pomocne w ustalaniu kierunków pracy ówczesnego Zarządu Głównego. Miał ostry język i potrafił odważnie mówić to, co myśli, był więc negocjatorem w rozmowach z przedstawicielami władz, zwłaszcza gdy chodziło o sprawy trudne.

Ceniono go na każdym stanowisku pracy D tworzył Centralną Bibliotekę PZN oraz sieć jej placówek w terenie. Dużo pisał D artykułów, książek i często konsultował się ze mną w różnych sprawach. Nasza przyjaźń przetrwała do ostatnich dni jego życia".

Mówi Stanisława Żemisowa: "Zanim zostałam żoną, byłam najpierw jego uczennicą. Mój mąż nie był przeciętnym nauczycielem, Cieszył się wśród uczniów ogromnym autorytetem. Stosował, jak na ówczesne czasy, nowoczesne metody nauczania, metody poglądowe, które działały na wyobraźnię. Nigdy też nie robił klasówek, a wyniki nauczania sprawdzał poprzez sposób wykonania przydzielanych uczniom zadań. Brał czynny udział w życiu młodzieży organizował to życie, wciągając do pracy innych nauczycieli.. . Jego mieszkanie było zawsze otwarte dla uczniów. Pedagog i przyrodnik z zamiłowania. Cała jego osobowość wyrażała się w pracy społecznej, w -niej się sprawdzał i ona była treścią jego życia. Umiał pozyskiwać dla niej wielu współpracowników i entuzjastów".

Panie Stanisławie, pozostał Pan także i w moich wspomnieniach jako troskliwy szef (w la-

tach 1965D68 był społecznym redaktorem naczelnym wydawnictw brajlowskich), dobry, życzliwy człowiek, pamiętający o tych, których lubił. Ośmielam się cząstkę Pana sympatii przypisać i swojej osobie. Zawsze wzruszały mnie Pana życzenia imieninowe, składane co roku i fakt, że pamiętał Pan, mimo tylu spraw, przyjaciół i znajomych nawet o tak drobnych

faktach,    jak    czyjeś    osobiste święto.

Pisząc te wspomnienia na chwilę zapomniałam, że Stanisław Żemis odszedł od nas na zawsze. Nie wiem, czy zdołałam w tym artykule oddać choć częściową prawdę o tej skomplikowanej osobowości. Tajniki natury ludzkiej nie dadzą się jednak poznać do końca nawet najbliższym. Proszę mi więc wybaczyć niedoskonałość pióra w kreśleniu postaci tego nieprzeciętnego człowieka.

GRAŻYNA WOJTKIEWICZ     

 Pochodnia grudzień 1980