Bolesław Leśmian

 

  Urszula Kochanowska

 

  Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie,

  Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie.

 

  "Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz jak żywa...

  Zrobię dla Cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa".

 

  "Zrób tak, Boże - szepnęłam - by w nieb Twoich krasie

  wszystko było tak samo, jak tam w Czarnolasie!" -

 

  I umilkłam zlękniona i oczy unoszę,

  by zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę?

 

  Uśmiechnął się i skinął - i wnet z Bożej łaski

  powstał dom kubek w kubek, jak nasz - Czarnolaski.

 

  I sprzęty i donice rozkwitłego ziela

  tak podobne, aż oczom straszno od wesela!

 

  I rzekł: "Oto są - sprzęty, a oto donice.

  Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!

 

  I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie,

  nieraz do drzwi zastukam, by odwiedzić ciebie!"

 

  I odszedł, a ja zaraz krzątam się, jak mogę -

  więc nakrywam do stołu, omiatam podłogę -

 

  Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie,

  gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie...

 

  Więc zrywam się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni!

  Serce w piersi zamiera... Nie!... To - Bóg, nie oni!...

 

  Julian Tuwim

 

  Szczęście

 

  Nie ciekaw jestem świata

  ogromnych pięknych miast.

  nie więcej one powiedzą

  jak ten przydrożny chwast.

 

  Nie ciekaw jestem ludzi

  Co nauk zgłębili sto,

  wystarczy mi pierwszy lepszy,

  wystarczy mi byle kto.

 

  I ksiąg nie jestem ciekaw -

  możecie ze mnie drwić

  wiem ja bez ksiąg niemało

  i wiem co znaczy żyć.

 

  Usiadłem sobie pod drzewem

  spokojny jestem i sam

  o Boże, o szczęście moje,

  jakże dziękować Ci mam.

 

  Sitowie

 

  Wonna mięta nad wodą pachniała,

  kołysały się kępki sitowia,

  brzask różowiał i woda wiała,

  wiew sitowie i miętę owiał.

 

  Nie wiedziałem wtedy, że te zioła

  będą w wierszach słowami po latach

  i że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,

  zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.

 

  Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,

  słów szukając dla żywego świata,

  nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,

  to potem trzeba cierpieć długie lata.

 

  Wiedziałem tylko, że w sitowiu

  są prężne, wiotkie i długie włókienka,

  że z nich splotę siatkę leciutką i cienką,

  którą nic nie będę łowił.

 

  Boże dobry moich lat chłopięcych,

  moich jasnych świtów, Boże Święty!

  Czy już w życiu nie będzie więcej

  pachnącej nad stawem mięty?

 

  Czy to już tak zawsze ze wszystkiego

  będę słowa wyrywał w rozpaczy

  i sitowia, sitowia zwyczajnego

  nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?

 

  Kornel Makuszyński

 

  Na drodze do Emaus

 

  Gromadą wielką wyszliśmy na drogi

  Chrystusa czekać - kiedy zmartwychwstanie,

  oleje mając na zranione nogi,

  hymny i harfy i umiłowanie.

 

  I apostołów spotkawszy dwunastu:

  "czyli nie idzie Rabbi tu, Syn Boży?"

  Tędy wędrować ma ku Emaus miastu,

  gdy Józefowy w skale grób otworzy.

 

  Odrzekli: "Rzecz jest tajna i nieznana" -

  Pytalim przeto: "Niewiasty płaczące,

  czyliście kędy nie widziały Pana,

  czyli nie idzie, kwiaty gnąc na łące?"

 

  Aż krzyknął jeden: "Idzie"... A nam oto

  oczy się darły pełne krwi spod powiek,

  i przyszła ku nam rozpacz ze zgryzotą

  szaleniec krzyknął tak i ślepy człowiek!...

 

  Antoni Słonimski

 

  Lampa

 

  Zgasnąć chciałbym po prostu jak ta świeca nikła,

  co przed ołtarzem spala się do końca

  niechaj śmierć przyjdzie prosta jako zachód słońca,

  do nieba prowadząca, a z życia wynikła.

 

  Jako tarcza księżyca do ruchu przywykła,

  błądząca po błękitach, nocą wracająca,

  lub jak róża w ogrodzie jesienią więdnąca,

  tak niech płynie me życie, a śmierć będzie zwykła.

 

  Alem jest jako lampa zapalona nocą,

  gdy ktoś puka do okna, gdy do drzwi łomocą,

  gdy w pobliżu ktoś krzyknie cierpiący lub chory -

  zapalam się i gaszę, nim przyjdzie świt skory.

 

  I tylko czasem - w letnie, pachnące wieczory -

  blade ćmy o me serce skrzydłami łopocą.

 

  Rozmowa z rodakiem

 

  Stary Żyd mnie zapytał koło Jaffskiej bramy:

  Ogród Saski jest jeszcze? Ciągle taki samy?

  Jest fontanna? Przy wejściu od Czystej ulicy -

  Tam sklep z wodą trzymali dawniej cukiernicy.

 

  - Wszystko stoi tak jak dawniej fontanna i kioski,

  tylko stoi tam jeszcze książę Poniatowski.

  - Poniatowski! Polskie wojsko, jak to się mówiło...

  nie wiem jak tam teraz: - dawniej dobrze było.

 

  Ja jestem trochę słaby. Jak ja się poprawię,

  ja chcę jechać ja pragnę zamieszkać w Warszawie.

  Nawet mam tutaj kupca jak się wszystko sprzeda,

  to może będzie dosyć... Tylko syn mi nie da.

 

  On bardzo wykształcony też nazwisko Lewi.

  Jak ja mówię o Polsce, on nic z tego nie wie!

  Ja mu mówię, tłumaczę sam jak tylko umiem:

  "Przecież tam jest Warszawa." To on nie rozumie.

 

  Aleksander Błok

 

  Snem cichym uśnijcie przybysze zza morza, uśnijcie

  zapomnieć musicie, że klatka mrocznieje po cichu,

  że gwiazdy się sypią, motając nić srebrną w zenicie,

  że wyże złociste pląsają w szampana kielichu.

 

  Gdy nić ta nareszcie w błyszczącą zamieni się siatkę,

  bezkresem zaś jednym kłąb wężów z kielicha się stanie,

  ktoś wzniesie i rzuci z rozmachem zbyteczną już klatkę,

  w głąb wieczną błękitu, w bezdennych przepaści otchłanie.

 

  Tłumaczenie: Józef Czechowicz

 

  [Złowrogi jest wieczorny chłód]

 

  złowrogi jest wieczorny chłód,

  ten wiatr wyjący jakby w trwodze,

  i tajemniczy słychać chód

  jak trwożny tupot nóg na drodze.

 

  Dogasający zorzy pas

  jak przypomnienie bólów życia,

  widomy znak, że zamknął nas

  fatalny krąg nie do rozbicia.

 

  Tłumaczenie: Jan Lechoń

 

  Jan Lechoń

 

  Modlitwa

 

  Gwiazd siewco i księżyców co w eterze wiszą,

  O! Panie nad deszczami i Panie nad skwarem!

 Porównaj nas zmęczonych z milczącym obszarem,

  niebiosa ku nam nachyl i napój nas ciszą.

 

  O! utop nas w Twych światów bezmiernej głębinie,

  posrebrzaj nas jak gwiazdy, rozpuszczaj jak morze,

  nalewaj nas powietrzem w błękitne przestworze,

  nastrajaj nas jak echo i słuchaj jak ginie.

 

  Bladym uczyń nas rankiem, wschodzącym na niebie,

  obłokiem co w południe leniwo przepływa,

  woalem czarnej nocy co ziemię nakrywa -

  oswobódź nas od duszy i wybaw od siebie.

 

  (przypisane Karolowi Hubertowi Rostworowskiemu)

 

  [Co noc, gdy już nas nuda bezbrzeżna ogarnia...]

 

  Co noc, gdy już nas nuda bezbrzeżna ogarnia,

  gdy czczość jałową myśli, w sercu pustkę mamy.

  Wypluwa nas na miasto knajpa lub kawiarnia

  i błądzimy bez celu po zamknięciu bramy.

 

  A potem: łomotanie czasem półgodzinne,

  nim wreszcie stróż zaspany obudzić się raczy,

  i myśl: zabłądzić w końcu przed drzwi jakieś inne

  co prowadzą do "Lepiej" lub choćby "Inaczej."

 

  [W złotych strzępach liści drzewa nocą stoją...]

 

  W złotych strzępach liści drzewa nocą stoją,

  księżyc srebrne smugi po ziemi rozwłóczy,

  nic mi nie pomoże na tęsknotę moją,

  już mnie żadne szczęście od niej nie oduczy.

 

  Pobielały domy od srebrnej poświaty,

  jesienny przymrozek słabe ciało krzepi

  tylko zeschłe liście, tylko zwiędłe kwiaty!

  Może być jak było, może nie być lepiej.

 

  Legenda

 

  Wszystkie słowa podniosłe, któreś znał ze szkoły,

  muzyka starych pieśni, wolności anioły,

  książę Józef na koniu, wiszący nad biurkiem,

  i olbrzymi Batory w małej czapce z piórkiem,

  i młodzieniec z Grottgera, co żegna swą miłą,

  pocztówka z Białym Orłem - wszystko to ożyło!

 

  I oto między nimi jako brylant krwawy

  świeci mur zburzonego katedry ołtarza,

  leży kamień zwyczajny z ulicy Warszawy,

  stara chustka służącej, czapka gazeciarza.

  Wśród stalowych husarzy skrzydlatego szyku

  widzisz pana niskiego w czarnym meloniku.

 

  A dalej, gdzie więzienia gruby mur i wieże,

  generała Kleeberga podniesiona głowa

  i słyszysz - (czyś mógł myśleć?) - równie piękne słowa

  jak tamte, które kiedyś umilkły w Elsterze.

 

  Rozmowa z aniołem

 

  Dziś we śnie mnie nawiedził anioł polskiej doli

  i płakał, szumiąc w mroku skrzydłami srebrnemi,

  jak gdyby chciał powiedzieć: "Umierasz powoli,

  samotny, tak daleko od rodzinnej ziemi".

 

  - "Daleko? Co ty mówisz? Mnie wszystkie zapachy

  ogrodów i pól naszych co dzień niosą wiatry,

  we mnie, we mnie jest wszystko: mazowieckie piachy,

  i jeziora litewskie i Wisła i Tatry".

 

  Monte Cassino

 

  Turyści przyjechali zwiedzać Samo-Sierra,

  pytają czy nie można kupić polskich kości,

  i szybko obejrzawszy, chcą nowej wzniosłości

  i nowego oglądać jadą bohatera.

 

  Jeszcze widzą jak czako płynie z prądem rzeki,

  i słyszą okrzyk "Honor!" stłumiony przez fale,

  więc, stanąwszy na brzegu, wołają: "Wspaniale!

  jakże zginął wspaniale! Pokój mu na wieki!"

 

  I teraz do Włoch jadą, zakupili kwiaty,

  chcąc na groby je rzucić poetyczną dłonią.

  Lecz nocą pękły groby i Polacy z bronią

  ruszyli, aby żądać za swą krew zapłaty.

 

  Mickiewicz zmęczony

 

  Powróciwszy do domu od Sekwany strony,

  Mickiewicz się rozebrał z splamionej czamary

  i położył na łóżku. Nie był jeszcze stary,

  lecz bardzo wiele cierpiał i był już zmęczony.

 

  I oto ledwo zasnął a w tej samej chwili

  zobaczył starą ławkę nad srebrnym jeziorem

  i w sukni, którą miała pamiętnym wieczorem,

  w lekkiej woni akacji spłynął cień Maryli.

 

  Jej wargi wyszeptały: "Nasza miłość - cmentarz,

  między nami jest morze rozlane ogromnie,

  i za dnia tylko bitwy i wodzów pamiętasz,

  lecz kiedy zamkniesz oczy, zawsze myślisz o mnie".

 

  Kniaźnin i żołnierz

 

  W czarnym stroju, kwiatkami dziwacznie przybrany,

  nad wodą, w starym parku, przy pasterskiej chacie,

  snuł się kiedyś w Puławach Kniaźnin obłąkany,

  który rozum postradał po Ojczyzny stracie.

 

Goniąc wzrokiem motyle świecące się w słońcu,

  wpatrzony w małe ziółka i ślimaków różki,

  dożywał dni, nie świadom co było na końcu,

  ani cierpień rodaków, ni losu Kościuszki.

 

  Aż kiedyś, powracając z dalekiej swej drogi,

  gdy tamten oszalały po alejach błądził,

  ujrzał młody go żołnierz co sunął bez nogi,

  popatrzał nań i szepnął: "Dobrześ się urządził".

 

  Mokotowska piętnaście

 

  Nad obce wielkie miasto mrok zapada obcy,

  stoję w oknie i patrzę jak wolno śnieg prószy.

  Ach! było to tak dawno, kiedy mali chłopcy

  biegliśmy przez Warszawę, rozcierając uszy!

 

  Po tylu odtąd latach czyż jestem tak inny?

  Gdy wszystko leży w gruzach, mnie zdaje się tylko,

  że znowu się otworzy nasz pokój dziecinny

  i powiem: "Ja stąd przecież wyszedłem przed chwilką."

 

  To przecież moja Matka szyje ręką drobną.

  I widny pochylony cień Ojca na ścianie,

  Co nocami odrabia robotę osobną,

  Za którą dla nas wszystkich ma kupić ubranie.

 

  Wielki Piątek

 

  Kobieta, której nie stać na kir i żałobę,

  lecz z której twarzy czytasz całą Mękę Pańską,

  jak senna w Wielki Piątek idzie Świętojańską

  i dziecko wynędzniałe prowadzi na Groby.

 

  I nagle zobaczyła zamiast kwiatów - skała

  i nie pachną hiacynty, nie widzi przybrania.

  I wtedy ta kobieta kamienna zadrżała,

  że może po tej śmierci nie być - zmartwychwstania.

 

  Lecz oto dźwięk przecudny spłynął w ciszę głuchą,

  i z chóru lekko zstąpił - anioł urodziwy,

  i tej trupiej kobiecie powiedział na ucho:

  "Im cud jest bardziej trudny, tym bardziej prawdziwy".

 

  (przypisane Stanisławie Kuszelewskiej)

  Teatr na wyspie

 

  Jeżeli z twoich ruin coś jeszcze zostało

  w tym mieście, które jest ruiną nową,

  jeżeli groźną, chmurną ocieniony chwałą,

  stoisz jeszcze na wyspie w noc listopadową.

 

  I jeśli greckie bóstwa tych dni się nie zlękły,

  jeśli Niki w przestrachu nie złożyły skrzydeł

  i Ares od podniebnych nie zadrżał straszydeł,

  a Kora z Demeter przed wrogiem nie klękły,

  to ja wiem co się teraz gra na twojej scenie:

  widzę łunę i milion podniesionych dłoni

  i słyszę chór co woła przy Pallas Atenie:

  "Przekleństwo tym co Polsce odmówili broni!"

 

(przypisane Zosi)

 

  Niebo

 

  Śniło mi się dziś niebo: zaraz je poznałem

  po zapachu koniczyn i śpiewie skowronka.

  Cykały w trawie świerszcze, falowała łąka,

  i wiem, że był tam Pan Bóg, choć go nie widziałem.

 

  Nie widziałem aniołów, ale nad ugory

  z szumem białe swe skrzydła podniosły bociany,

  i były jeszcze jakieś buki i jawory

  które w wiatru poszumie grały jak organy.

 

  A później, niby wielki robak świętojański,

  srebrny księżyc rozświetlił Akropolu gruzy,

  nad którymi wysoko stał Paweł Kochański

  i grał w tej boskiej ciszy "Źródło Aretuzy".

 

  Jan Kazimierz

 

  Chwalcie usta Pannę Marię!

  Już więcej nie wierzę

  ani w działa, ni w husarię,

  w zbroje, ni w pancerze.

 

  Za nic wszystkie mi potęgi,

  wojsk ogromnych chmura,

  za nic perły, złoto, wstęgi

  i strusiowe pióra.

 

  Padłem krzyżem, zapłakałem,

  złożyłem koronę

  i pas słucki przewiązałem

  na żałobną stronę.

 

  Niki

 

  Nike Grunwaldu, rosła krakowska dziewczyna,

  wyszła nocą na pole pod skłębione chmury,

  za zbroję szmelcowaną modre chabry wpina

  i podniósłszy przyłbicę, wzniosła się do góry.

 

  A za nią lekką stopą wznosząc się od ziemi

  płynie Nike spod Wiednia skrzydły husarskiemi.

  Słuckie pasy jak wstęgi wkoło niej się plotą,

  a ona dmie przeciągle w długą surmę złotą.

 

  I kiedy przelatują nad laurów szpalery,

  nagle szum w wawrzynowej podniósł się gęstwinie,

  srebrny orzeł wypłynął i wysoko płynie

  na wzniesionym ramieniu Nike Samo-Sierry.

 

  We świetle księżycowym to świecą to giną,

  aż wreszcie nad Italią swe skrzydła rozchwiały.

  I teraz sypią kwiaty ze wszystkich pól chwały

  na groby i na Nike spod Monte Cassino.

 

  Piosenka

 

  Droga Warszawo mojej młodości,

  w której się dla mnie zamykał świat!

  Chcę choć na chwilę ujrzeć w ciemności

  dobrej przeszłości

  popiół i kwiat.

 

  Zanim mnie owa ciemność pochłonie,

  Twoich ogrodów chcę poczuć woń.

  Niechaj Twych ulic wiatr mnie owionie,

  połóż Twe dłonie

  na moją skroń!

 

  Jak kiedyś zapach bzowych gałązek

  wśród kropli rosy i słońca lśnień,

  tak inny z tobą marzę dziś związek:

  starych Powązek

  głęboki cień.

 

  Marzę, że Ty mi zamkniesz powieki,

  lecz choćbym z ciężkich nie wrócił prób,

  będę Ci wierny, wierny na wieki

  aż po daleki

  wygnańczy grób.

 

  Hosanna

 

  Nie w tym pierwsza chwała Panu,

  że Mu dzwonią z Watykanu,

  że w Piotrowej bazylice

  pyszną ma stolicę.

 

  I nie temu Pan odwdzięczy

  co nad świętą księgą ślęczy,

  i nie temu się pokaże

  Matka Boska w tęczy.

 

  Ale temu, który w trwodze

  widzi ciemność na swej drodze,

  temu wskaże srebrną gwiazdę,

  temu poda wodze.

 

  Bo dopiero niebo pęka,

a  kiedy wielki grzesznik klęka

  wtedy radość wśród aniołów,

  wtedy Pańska ręka.