„zawsze redaktor”
O naukową podbudowę dla naszej pracy Stanisław Żemis Kilkunastoletnia praca naszego Związku prowadzona, jest, że się tak wyrażę, po amatorsku. Każdy nowy zarząd zaczyna od nowa i, jak to się mówi, "odkrywa Amerykę". Nie uwzględniamy doświadczeń naszych poprzedników, nie śledzimy dostatecznie postępów zagranicy w tym względzie. Nasze ministerstwa: Zdrowia, Oświaty oraz Pracy i Opieki Społecznej pracują bodajże tak samo. Nic dziwnego, że często nasze rozmowy prowadzone z dyrektorami w Ministerstwie Oświaty wprost litość budzą ignorancją tych panów. Od końca wojny w Polsce prawie nie ma nic do odnotowania z prac naukowo - badawczych na odcinku niewidomych. A prace przeprowadzane i przygotowane, jak na przykład praca Jana Dziedzica z zakresu wychowania fizycznego, w żaden sposób nie mogą znaleźć wydawcy. Potrzebę pracy naukowej odczuwamy na każdym kroku. Wyrazem tej potrzeby są starania, jakie nasz Związek i inne instytucje podejmowały dla ich prowadzenia. Kilka lat temu zwracaliśmy się do Polskiej Akademii Nauk z memoriałem o utworzenie przy niej tyflologicznej placówki naukowej. Po długich debatach w PAN doszli do wniosku, że istotnie badania takie są potrzebne. Ustanowiono jedno stypendium naukowe. Okazało się niestety, że nie znalazł się nikt, kto mógłby takie badania przeprowadzić. Również Centralny Związek Spółdzielni Inwalidzkich przedłożył w Radzie Ministrów memoriał o powołanie Instytutu Inwalidzkiego. I ta sprawa przeszła bez echa. Wielu z naszych kolegów wprowadza pożyteczne wynalazki i usprawnienia. Gdy nie dadzą się one zastosować bezpośrednio w warsztacie, giną bezpowrotnie, a często nawet nie ma ich kto zbadać i ocenić. To ludzi zniechęca i hamuje postęp. Kilka lat temu została rzucona myśl założenia tak zwanego "rekonwalescentorium dla świeżo ociemniałych". Myśl ta jednak nie została przedyskutowana zbiorowo. Poza pozytywną wypowiedzią Rady Naukowej Ministerstwa Zdrowia nie wypowiedzieli się o niej psychiatrzy, psychologowie i pediatrzy. Czujemy więc, że instytucja taka jest potrzebna, ale nie bardzo wiemy, jak ją prowadzić. W Anglii istnieje instytucja opiekunów domowych dla niewidomych. Praca tych opiekunów jest bardzo ciekawa i pożyteczna. Sądzę, że należałoby ją przenieść na nasz grunt. Przedtem jednak trzeba by dokładnie poznać jej organizację i funkcjonowanie, aby dostosować ją do naszych warunków. Praca z niewidomymi absorbuje coraz większą ilość pracowników, zarówno widzących, jak i niewidomych. Do zawodu tego, jak i do każdego innego, ludzie powinni posiadać odpowiednie kwalifikacje. Istnieje więc potrzeba prowadzenia odpowiednich szkół czy kursów, przygotowujących tych ludzi do należytego spełniania tych zadań. Trzeba więc opracować odpowiednie programy, formy, metody takiego szkolenia. Od wielu lat podejmujemy usiłowania zorganizowania pracy kulturalnej i oświatowej wśród dorosłych niewidomych. Przeznaczamy na ten cel duże sumy pieniędzy. Praca ta jednak nie daje pożądanych wyników. Cóż więc robić? Zaniechać nam jej nie wolno. Być może, że popełniamy tu jakieś zasadnicze błędy. Należy więc zbadać, jak ta praca prowadzona jest w innych krajach i na podstawie ich doświadczeń wypracować jakieś nowe formy i metody pracy oświatowej wśród dorosłych niewidomych. Wielu niewidomych kończy wyższe uczelnie , wielu pracuje naukowo. Zarówno jedni, jak i drudzy borykają się z wielkim trudnościami. Nie mamy bowiem wypracowanej żadnej metody pracy umysłowej dla niewidomych. Sprawa ta również stoi otwarta. Podobne przykłady można by mnożyć dziesiątkami. Pewnie i te wystarczą, aby dowieść, że w pracy naszej brak nam podbudowy naukowej i że podbudowa ta jest koniecznie potrzebna. Dla omówienia tych spraw i dla zorientowania się w perspektywach dla pracy naukowej w dziedzinie tyflologii w dniu 26 czerwca bieżącego roku odbyła się w Zarządzie Głównym naszego Związku specjalna narada. Między innymi uczestniczyli w niej: Stefan Łopato - były dyrektor Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie, dr Aleksander Hulek z Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, profesor Henryk Ruszczyc z Lasek. Konferencję zagaił kolega prezes Mieczysław Michalak, przewodniczył Stanisław Żemis. Dr Ewa Grodecka zreferowała stan obecny prac w Związku. W toku ożywionej dyskusji dowiedzieliśmy się, że od nowego roku szkolnego dotychczasowe Studium Pedagogiki Specjalnej otrzyma rangę instytutu i prawo prowadzenia pracy naukowej. Daje to nadzieję, że sprawy psychologii i pedagogiki odzyskają swój warsztat. Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej zabiega o stworzenie Instytutu Inwalidzkiego, poświęconego zagadnieniom pracy inwalidów. Byłaby tam również komórka, poświęcona sprawom pracy niewidomych. Niestety, ciężka sytuacja finansowa naszego kraju nie rokuje żadnych nadziei na rychłe powstanie takiego instytutu. Wszyscy dyskutanci wypowiedzieli się jednak za koniecznością prowadzenia pracy naukowej w dziedzinie tyflologicznej. Zwrócono uwagę, że należy się domagać specjalnego Instytutu Tyflologicznego. Łączenie spraw niewidomych z jakąś instytucją inwalidzką nie będzie korzystne dla naszej dziedziny. Będzie ona tylko ułamkiem innych prac i zawsze traktowana będzie jak kopciuszek. Powstanie Instytutu Tyflologicznego powinno wejść do programu prac naszego Związku. Sprawa Instytutu to sprawa przyszłości. Dziś jednak nie powinniśmy rezygnować z prowadzenia badań. Należy więc inicjować różne konieczne badania i ubiegać się, aby przeprowadzały je istniejące już instytucje naukowe. Na przykład: musimy starać się o uwzględnienie rejestracji niewidomych w przyszłorocznym spisie ludności, zwrócić się do jakiejś instytucji ekonomicznej o przeprowadzenie badań kosztów utrzymania niewidomego, aby zdobyć podstawę do ubiegania się o należne niewidomym świadczenia socjalne. Powinniśmy śledzić wyniki badań oftalmicznych dla celów profilaktyki wzroku i zabezpieczenia posiadanych resztek widzenia u niewidomych. Trzeba pilnie śledzić osiągnięcia zagraniczne i przenosić je na polski grunt. Polski Związek Niewidomych powinien również prowadzić pewne badania, na przykład historii ruchu niewidomych, opracowanie metodyki pracy oświatowej wśród dorosłych niewidomych. Jako komórkę do prowadzenia tej pracy uznano projektowane przez kolegów: Jana Silhana i Stanisława Żemisa Archiwum Tyflologiczne, które wraz z Biblioteką Centralną powinno stać się miejscem gromadzenia materiałów i powinno posiadać choćby skromną obsadę personalną. Przy archiwum tym powinna istnieć specjalna rada naukowa, która nadawałaby kierunek pracom. Pewne prace można zlecić poszczególnym osobom, płacąc im z bezosobowego funduszu płac. Kluby dyskusyjne również uzyskały ogólną aprobatę. Z radością więc konstatuję, że rośnie u nas zrozumienie dla potrzeby pogłębienia naszej pracy. Wierzę, że pójdzie za tym dobra wola, a gdzie jest zrozumienie i dobra wola, tam przełamie się trudności natury materialnej. Pochodnia, sierpień 1957 |