PO GÓRACH I DOLINACH

                                   Liliana Laske

 

W Niemczech niepracująca niepełnosprawna osoba może pobierać trzy różne zasiłki.

 

        

Na mapie Polski znajduje się miasto, które od lat nie wychodzi z mody. Odwiedzają je amatorzy górskich wspinaczek, turyści pragnący wypocząć na łonie natury. Znajdą w nim coś dla siebie zwolennicy zwiedzania obiektów muzealnych, zadowoleni będą bywalcy kafejek i dyskotek. A oscypek smakuje tu jak nigdzie indziej. Po prostu Zakopane. W roku obecnym Zarząd Główny PZN wybrał tę miejscowość na zorganizowanie  międzynarodowego obozu dla niewidomej młodzieży. Zaś Narodowy Bank Polski na bardzo korzystnych warunkach udostępnił na ten cel swój dom wypoczynkowy.

Tego typu obóz odbył się już po raz trzeci. Co roku obierany jest inny region kraju, co roku też biorą w nim udział inni młodzi, aczkolwiek dorośli już ludzie. Chętnych jest bowiem zawsze tylu, że trzeba poddać ich selekcji. Tym razem zaproszono 50 osób: z Polski, Węgier, Norwegii, Danii, Szwajcarii, Włoch, Hiszpanii, Holandii, Niemiec, Anglii i Belgii. Wszyscy oni musieli wykazać się znajomością języka angielskiego co najmniej w stopniu średnim.

 I tak, podobnie jak w latach ubiegłych, dwa tygodnie czynnego wypoczynku, nauki i zabawy przeleciały jak z bicza strzelił. Ale może po kolei..

                  Pełna integracja

Praktyka czyni mistrza - to mądre stwierdzenie jest szczególnie aktualne w poznawaniu języków obcych. Bowiem mimo opanowania gramatyki i bogatego słownictwa, wiele osób odczuwa lęk przed konwersacją z obcokrajowcami. Powodem jest wstyd przed ośmieszeniem i niewiara w posiadane umiejętności. Organizatorzy turnusu, przewidując ten problem, w sprytny sposób „przymusili” uczestników do rozmów po angielsku. W  pokojach kwaterowali: jednego Polaka i jednego cudzoziemca. Dało to efekt nad wyraz pozytywny. Niejednemu rozprostowało język, pozwoliło pokonać nieśmiałość. W ten sposób, chcąc, nie chcąc, już od pierwszego dnia wszyscy byli zintegrowani.

Jeśli ktoś czegoś nie rozumiał lub nie potrafił wymówić, zawsze mógł liczyć na pomoc lektorów - Agnieszki Jurkowskiej i Bogdana Rozborskiego, prowadzących każdego dnia wieczorem konsultacje językowe. Pani Agnieszka uczyła angielskiego, a ćwiczenia z konwersacji obracały się najczęściej wokół sytuacji bezpośrednio dotyczących niewidomych. Młodzież bardzo sobie te lekcje chwaliła, gdyż w podręcznikach do nauki języków próżno szukać rozmówek i słownictwa związanego z niepełnosprawnymi i rehabilitacją. Takiej tematyki nie porusza się też w szkołach masowych ani na żadnych kursach językowych. Mieli więc niepowtarzalną okazję dokształcenia się z bardzo interesującej ich dziedziny. Dla grupy zagranicznej przewidziano lekcje polskiego. Pod okiem Bogdana Rozborskiego mogli nauczyć się prostych zwrotów, zawsze przydatnych w kontaktach z Polakami. Na zorganizowanych podczas turnusu tzw. warsztatach europejskich przekazane zostały informacje dotyczące unijnego programu  „Młodzież”.

I to już wszystko, jeśli chodzi o naukę. Pozostały czas wypełniały wycieczki, wzajemne poznawanie się i zabawy do białego rana. Było wprawdzie parę zgrzytów, gdy kilka osób z Polski zaimprezowało zbyt głośno, no i bez kultury, ale ogólnie pobyt w Zakopanem wszyscy sobie chwalą.

Była wizyta w kopalni soli w Wieliczce, był spływ Dunajcem i  wjazd kolejką linową na Kasprowy. Na Siwej Polanie przy ognisku miał miejsce wieczór folklorystyczny. Zwiedzono skansen w Zubrzycy Górnej, zabytkowy cmentarz na Pęksowym Brzysku. W drodze do schroniska na Kalatówkach zahaczono o pustelnię brata Alberta. Podobała się wycieczka do doliny Białego Potoku i nad Morskie Oko. W planie było jeszcze m.in. podejście nad Czarny Staw, ale niestety, tempo marszu zagranicznej grupy nie pozwoliło go zrealizować.

                    Nie tak różowo

Myśląc o niepełnosprawnych w innych krajach Europy, niejednokrotnie im zazdrościmy. Jak oni mają się tam dobrze! W wielu przypadkach nasze wyobrażenie o nich nie jest przesadzone. Ich organizacje są bogatsze, wyższe są świadczenia socjalne, łatwiejszy dostęp do sprzętu i rehabilitacji. Dlaczego więc kilka osób z zagranicy dało taką „plamę”? Nawet lekkie podejście pod górę stanowiło dla nich duży problem. Szybko się męczyli, nie nadążali za resztą grupy. Może w swoich krajach wszędzie są wożeni? Ponadto Polacy zdecydowanie lepiej radzą sobie przy stole. Kilka osób z zagranicy w ogóle nie potrafiło posługiwać się sztućcami.

- Przy stole mam pod opieką piątkę osób - mówi Grażyna Jańczak, członek kadry. - Celowo usiadłam z nimi podczas posiłku. Okazało się, że jedna z dziewcząt nie potrafi przekroić sobie bułeczki, ma trudności ze spożyciem drugiego dania. W związku z tym zapytałam, czy chciałaby, abym nauczyła ją zachowania przy stole. Dziewczynka z radością wyraziła zgodę. Dzisiaj samodzielnie posługuje się nożem i widelcem. Na każdym kroku okazuje mi wdzięczność, głośno mówiąc po polsku „dziękuję”. Dziwi mnie, że w jej kraju żadne służby pomocowe się nią nie zajęły, nie nauczyły czynności samoobsługowych. Zresztą osób mających większe lub mniejsze problemy z tymi sprawami jest tutaj więcej. I to z różnych krajów.

Z orientacją przestrzenną bywa różnie, jak i u nas. Jedni doskonale sobie radzą, inni wymagają stałej pomocy. A psy przewodniki? Luana - urodziwa Włoszka, studentka literatury współczesnej, przyjechała na turnus z sympatycznym labradorem. Rozkoszna psina szybko stała się ulubieńcem wszystkich. Niestety, zamiast służyć pomocą swej pani, sama potrzebowała kogoś, kto by ją prowadził...

Jak więc naprawdę wygląda rehabilitacja w innych krajach? Nie wiadomo. Może nie jest z nią aż tak tragicznie? Może rację ma Ania Kamińska z Białegostoku? - Polacy generalnie mają duże poczucie honoru i są zakompleksieni. Jeśli ktoś nie jest dostatecznie samodzielny, to po prostu siedzi w domu. Cudzoziemcy natomiast takich oporów nie mają. Sami sobie nie radzą? To nic! Znajdzie się przecież ktoś, kto im pomoże. -

                   Kultura i obyczaje

Dni na turnusie upływają w radosnej atmosferze. Uczestnicy zwiedzają, chętnie rozmawiają o obyczajach, kulturze i poziomie życia w poszczególnych krajach. Oystein Fylling, student socjologii, przyjechał do Polski po raz czwarty. Najbardziej w naszym kraju podoba mu się...  komunikacja miejska, ponoć zorganizowana o wiele lepiej niż w jego rodzinnej Norwegii. Michael Wenger przyjechał ze Szwajcarii, kraju o pięknych górskich krajobrazach. Czy Zakopane jest dla niego atrakcyjne? Twierdzi, że tak. Zwrócił uwagę na soczystą zieleń i naturę nie tkniętą przez cywilizację. Nie rozumie tylko, gdzie Polacy tak się śpieszą. W jego kraju robią wszystko wolniej, przede wszystkim wolniej jedzą. Zdaniem Gabriela Battaglia, mieszkającego niedaleko Ravenny, niewidomi we Włoszech są pewniejsi siebie, nie wstydzą się swojej niepełnosprawności. Eva Langanki do 14. roku życia uczęszczała do szkoły w Owińskach. Później wraz z rodzicami wyemigrowała do Niemiec. Dziś ma własne mieszkanie, chętnie podróżuje, lecz niestety, pozostaje bezrobotna. Jak mi wyznała, w Niemczech niepracująca, niepełnosprawna osoba może jednocześnie pobierać trzy różne zasiłki. W jej przypadku miesięcznie wynoszą one łącznie około 1200 euro. Spokojnie można z tych pieniędzy wyżyć. Nic, tylko Niemcom pozazdrościć.

 Tomka Zatorskiego cieszy znajomość nawiązana ze Skandynawami. - Byłem ciekaw ich charakterów i temperamentów. Krąży opinia, że są to ludzie chłodni, nie okazujący uczuć. Tymczasem ci, których poznałem, są bardzo otwarci, spontaniczni.  

 Należy mieć nadzieję, że nawiązane tu przyjaźnie przetrwają. Na razie wszyscy cieszą się możliwością przebywania ze sobą, słońcem, górami, dobrymi warunkami zakwaterowania, przewspaniałą kuchnią. Niektórzy narzekają na zbyt małą ilość kadry. Oprócz Anny Rozborskiej - kierowniczki turnusu - oraz wspomnianych już dwóch lektorów, obecnych jest siedem osób, z których dwie w roli przewodników zupełnie się nie sprawdziły. Tymczasem w 50-osobowej grupie większość stanowią ludzie całkowicie niewidomi. Jakoś jednak sobie radzą. Bardzo pomocni są też słabowidzący. Nikt nie żałuje, że tu przyjechał. Nie marnują czasu na bierny wypoczynek. Odpoczną dopiero, gdy wrócą do domu.

                                                                

 

 

 

 

P8-2005