Niewidomy elektronik

Józef Szczurek

      

Mgr Ryszard Kowalik od czterech lat pracuje w Instytucie Technologii Elektronicznej Gdańskiej. Jego to dziełem jest unikalne urządzenie - sprzężenie elektronicznej maszyny czarnodrukowej i brajlowskiej, o którym pisaliśmy w roku ubiegłym. Wraz z innymi naukowcami Wybrzeża,  mgr Ryszard Kowalik uczestniczy w różnych pracach badawczych w dziedzinie elektroniki, stanowiącej podstawy automatyzacji, a więc najbardziej burzliwie rozwijającej się dziedzinie techniki i nauki. Poprosiliśmy go , aby opowiedział nam o swej ciekawej pracy i zamierzeniach na przyszłość.  

- Czy miał Pan trudności z otrzymaniem pracy na Politechnice Gdańskiej?

- Początek zawsze na ogół jest trudny. Zaraz po ukończeniu studiów w roku 1967 rozpocząłem starania o pracę w Katedrze Fizyki, ale kierujący nią profesor, znający dobrze moje możliwości, przeniósł się na Politechnikę Gliwicką i to pokrzyżowało moje starania. Zainteresowałem się więc Instytutem Łączności, którego filia znajduje się w Gdańsku.  Chciałem dostać się do Zakładu Niezawodności, zwłaszcza, że na ten temat pisałem pracę dyplomową. Dyrektor wyraził zgodę, ale sprzeciwił się dyrektor naczelny z Warszawy, twierdząc, że pracownik Instytutu Łączności musi wyjeżdżać w teren w celu kontrolowania pracujących urządzeń teletransmisyjnych, a mnie w tej roli nie mógł sobie wyobrazić. Nie byłem w Warszawie, nie mogłem więc dyrektorowi wytłumaczyć, iż praca w Zakładzie Niezawodności różni się dość znacznie od działu, zajmującego się eksploatacją urządzeń. Wtedy rozpocząłem starania w Katedrze Transmisji na Wydziale Elektroniki Politechniki Gdańskiej. Tutaj znano moje możliwości, gdyż w tej katedrze pisałem pracę dyplomową. Profesor kierujący katedrą wyraził zgodę.  

I tak niespełna w trzy miesiące po ukończeniu studiów przystąpiłem do pracy w dziedzinie, która mnie najbardziej interesuje - w dziedzinie elektroniki.  

- Jak wygląda Pana praca dydaktyczna?

-  będąc na etacie pracownika naukowo - technicznego, mam mniej niż pracownicy naukowo - dydaktyczni kontaktów ze studentami, co nie oznacza, że nie mam ich wcale. Polegają one na pomocy studentom w prowadzeniu prac dyplomowych, wyznaczaniu niezbędnej do tych prac literatury, egzekwowaniu jej znajomości, udzielaniu niezbędnych wskazówek. Kiedy już praca jest gotowa, wtedy czyta ją profesor i decyduje o jej przyjęciu. Prowadzę również prace przejściowe na niższych rocznikach studiów.  

- Panie Magistrze, jest Pan konstruktorem sprzężonej maszyny do pisania brajlem i drukiem czarnym. Jak doszło do powstania tego urządzenia?  

- Po moim przejściu do Katedry Teletransmisji na początku praca nie była zbyt ciekawa. Złożyło się na to kilka przyczyn, między innymi przeprowadzka wydziału do innego budynku, wyjazd mojego szefa do Włoch i reorganizacja na Wydziale Elektroniki. Dostałem do opracowania skrypt, dotyczący statystycznej kontroli jakości. Pisanie tego skryptu nie zaspokajało moich zainteresowań, toteż ubocznie zajmowałem się także innymi zagadnieniami. Wtedy to opracowałem pierwszy projekt maszyny sprzężonej. Jego realizacja ciągnęła się dość długo, bo trzeba było wykonać wiele elementów i czynności mechanicznych. Dopiero, kiedy półtora roku temu otrzymałem do swych prac naukowo - badawczych laboranta, dobrego technika, prace związane z wykonaniem maszyny sprzężonej ruszyły szybko naprzód. Obecnie mam już trzy projekty różnych rozwiązań maszyny sprzężonej i ciągle jeszcze pracuję nad ich udoskonaleniem. Maszyna, na której pracuję, jest, historycznie biorąc, projektem drugim. Moje udoskonalenia idą w tym kierunku, aby przesunięcie wałka w maszynie czarnodrukowej powodowało jednoczesne automatyczne przesunięcie w maszynie brajlowskiej. Pozwoli to na znaczne przyspieszenie pisania.  

- Wspomniał Pan o pracy na maszynie sprzężonej. W jakich wypadkach oddaje Panu to urządzenie największą przysługę?

- Chyba przy korzystaniu z literatury w obcym języku. W mojej pracy zawodowej jest to nieodzowne, najwięcej bowiem informacji naukowych ukazuje się w języku angielskim. Trzeba je wertować i wybierać to, co jest najbliższe naszym zainteresowaniom. Nie jest jednak łatwo przepisywać w brajlu wybrane artykuły w języku angielskim. Po prostu trwa to za długo. I tu właśnie maszyna sprzężona oddaje mi bardzo duże usługi. Jedna z koleżanek przepisuje mi wybraną pracę na maszynie czarnodrukowej i otrzymuje kopię brajlowską. Wtedy mogę korzystać z niej bez przeszkód.  

Nie bez znaczenia jest również fakt, że pisząc różnego rodzaju doniesienia naukowe, mam jednocześnie kopię brajlowską, co pozwala mi na sprawdzenie tekstu i usunięcie usterek. Maszyna sprzężona daje znacznie większą samodzielność. Szkoda tylko, że wykonanie serii informacyjnej tego urządzenia  - przynajmniej dwudziestu kilku egzemplarzy - trwa tak długo. Kierownictwo mego Instytutu uczyniło wszystko, co należało, aby oddać niewidomym nowe, wartościowe oprzyrządowanie, ale do wyprodukowania go w większej ilości powinny włączyć się inne zainteresowane instytucje. Zarząd Główny PZN przewidział na zrealizowanie serii informacyjnej pewne środki, chodzi więc o znalezienie wykonawcy, który by rzetelnie wywiązał się z podjętego zadania. Przeciąganie tego wszystkiego po trosze już zniechęca.  

- Czy planuje Pan zajęcie się innymi przyrządami dla niewidomych, opartymi na działaniu układów elektronicznych?

- Tak, te zagadnienia bardzo mnie interesują. Myślę o przystąpieniu do pracy nad urządzeniem, umożliwiającym niewidomym czytanie tekstów czarnodrukowych. Wiem, że sprawa nie jest prosta, że jak na razie bezskutecznie pracują nad tym naukowcy w kilku ośrodkach na świecie, ale, jak każdy konstruktor i wynalazca, myślę, że moje urządzenie będzie najlepsze. Na te tematy rozmawiałem już z moim bezpośrednim kierownikiem - doc. Wierzbą. Zacząłem już nawet gromadzić niezbędne elementy.  

Ostatnio uczestniczyłem w kilkudniowej konferencji w Jabłonnej koło Warszawy. Poznałem tam wielu wybitnych naukowców, z którymi postaram się utrzymywać kontakty. Ułatwi mi to dalsze kompletowanie elementów, potrzebnych do rozpoczęcia pracy nad urządzeniem do czytania. Oczywiście najpierw trzeba będzie zapoznać się z wieloma opracowaniami na ten temat, aby nie powtarzać tego, co już zostało zrobione. Będzie to oczywiście próba, o której na razie jeszcze nic konkretnego nie mogę powiedzieć. Chciałbym się jednak włączyć w nurt badań, zmierzających do rozwiązania tego trudnego, ale jakże pożytecznego zagadnienia.  

- Praca naukowo - badawcza w Instytucie odbywa się w pewnych zespołach naukowych. Czym zajmuje się zespół, do którego Pan należy?

- Nasz zespół, niezależnie od badań teoretycznych zajmuje się praktycznymi rozwiązaniami w ścisłej współpracy z niektórymi zakładami produkującymi aparaty automatyczne. Na przykład sporo uwagi poświęcamy badaniom przydatności magnesów stałych do sterowania kontaktronów. W ubiegłym roku na temat sterowania magnesami napisałem kilkudziesięciostronicową pracę, która zresztą będzie czytana na najbliższej konferencji naukowej, związanej z jubileuszem naszej uczelni. Konferencja będzie miała bardzo uroczysty charakter. Drugi mój temat na tę konferencję wiąże się z opracowaniem maszyny sprzężonej dla niewidomych.  

- Jakimi pomocami posługuje się Pan najczęściej w swojej pracy zawodowej?

- Najczęściej korzystam ze zwyklej tabliczki brajlowskiej (amerykanki), magnetofonu i dyktafonu. Aby nie zostać w tyle, muszę korzystać z dużej ilości literatury naukowej. Lektor nagrywa mi ją na taśmę magnetofonową. Kiedy mam czas, zapoznaję się z nią, wykonując  na tabliczce brajlowskiej notatki z fragmentów najbardziej mi potrzebnych. Na dyktafon natomiast nagrywam swoje prace i artykuły. Pisanie w brajlu ma tę niedogodność, że nie można nanosić poprawek. Umożliwia to natomiast dyktafon. Tu mogę wstawiać całe słowa i zdania. Kiedy już praca jest gotowa w ostatecznej wersji, przepisuję ją na maszynie czarnodrukowej.  

- Jaką ma Pan atmosferę w swoim Instytucie?

- Bardzo dobrą. Otacza mnie szacunek, przyjaźń i zrozumienie. Takiej atmosfery życzyłbym wszystkim niewidomym, gdziekolwiek by nie pracowali. -  

Dziękując za ciekawą wypowiedź mgr Ryszardowi Kowalikowi, dodajmy w uzupełnieniu, że mimo   obowiązków na uczelni znajduje jeszcze czas na pracę społeczną. Wchodzi w skład Zarządu Okręgu. Jest również przewodniczącym komisji oświaty, działającej przy Okręgu PZN.  

         Pochodnia Kwiecień 1971