Biografia prasowa  

 

Aleksander Żabiński  

Dyrektor ośrodka Wypoczynkowego  PZN w Muszynie  w latach 80. i 90. XX  wieku  

 

Ciągle coś nowego  

Józef Szczurek  

     Ośrodek Rehabilitacyjno-Leczniczy PZN w Muszynie cieszy się niesłabnącym powodzeniem wczasowiczów i kuracjuszy, którzy przyjeżdżają tu z całej Polski. W 1986 roku obchodził 50_lecie swego istnienia, a więc już niedługo stuknie mu sześćdziesiątka. Pan Aleksander Żabiński pracuje w ośrodku w Muszynie od dziesięciu lat, najpierw, przez pierwsze półtora roku, jako zastępca kierownika do spraw administracyjno-gospodarczych, potem jako kierownik całości, a od stycznia 1988 roku, po reorganizacji - jako dyrektor. Pod jego troskliwym kierownictwem nasz dom w Muszynie wraz ze swym otoczeniem z każdym rokiem staje się piękniejszy, coraz lepiej służy przyjeżdżającym tu niewidomym i ich bliskim. Z okazji dziesięciolecia pracy dyrektora Aleksandra Żabińskiego redakcja "Pochodni" postanowiła przeprowadzić z nim rozmowę o osiągnięciach i trudnościach Muszyny, zwłaszcza że o tym ośrodku w naszym czasopiśmie już od dawna nie było żadnej wzmianki. Choć w ostatnich latach wyrośli mu konkurenci (Ustroń-Zawodzie i Ciechocinek) to przecież dom w Muszynie nadal cieszy się największą sympatią naszego środowiska. Dodajmy jeszcze, że przed podjęciem pracy w ośrodku PZN Aleksander Żabiński pełnił funkcję dyrektora uzdrowisk w Krynicy i tam mieszka od czternastu lat, a do Muszyny dojeżdża codziennie.

 - Jakie były pierwsze wrażenia, kiedy rozpoczął Pan pracę w ośrodku PZN?- Podobał mi się dom wraz z otoczeniem. Wydawał się szacowny i wysłużony. Potem zacząłem dostrzegać ludzi. Nie zauważyłem w sobie nic, co mogłoby mi utrudniać współpracę z niewidomymi. Po bliższym przyjrzeniu się wszystkiemu okazało się, że ośrodek jest dość zaniedbany. Meble w pokojach mocno podniszczone, brak właściwego oświetlenia, nie było zasłon i firanek, a w jadalni chwiejące się stoły i naczynia solidnie nadszarpnięte zębem czasu. Wkrótce swoje spostrzeżenia przedstawiłem w Zarządzie Głównym w Warszawie. Dostaliśmy trochę pieniędzy - sześć milionów złotych, za które kupiliśmy nowe szafy i tapczany do pokojów oraz stoliki i krzesła do stołówki. Chyba wtedy zaczęło się moje zaangażowanie w sprawy ośrodka, nie dające się wymierzyć złotówkami. I tak jest do dzisiaj.  Cokolwiek udało się zrobić nowego, dobrego, czułem wielką satysfakcję i zadowolenie.  

- Co zmieniło się w ośrodku w ostatnim dziesięcioleciu?- Bardzo dużo, nie tylko w wyglądzie domu, ale i otoczeniu, a przede wszystkim - w stosunkach między ludźmi. Kiedyś były niesnaski pomiędzy pracownikami, a i wśród przyjeżdżających tu wczasowiczów istniała nerwowość. Czasami wybuchały scysje między niewidomymi a kierownictwem. Teraz już tego nie ma. Panuje dz

zupełnie inna kultura współżycia między ludźmi, obserwuje się o wiele wyższy jej poziom. Oczywiście starałem się zawsze, tak zresztą, jak i wszyscy pracownicy, aby nasi goście czuli się jak najlepiej, a ośrodek był dla nich drugim domem. Chciałem wytworzyć zrozumienie, że jeżeli istnieje jakaś niedogodność, to nie wynika ona ze złej woli lub zaniedbań, lecz z braku możliwości usunięcia jej w krótkim czasie.

Od początku wielką wagę przywiązywałem do modernizacji ośrodka. I dlatego nieustannie coś się tu usprawnia. Zmieniliśmy cały system wodno-kanalizacyjny i instalację elektryczną. Trzeba było ponadto całkowicie przebudować i zmodernizować kuchnię. A wszystko to bez przerywania działalności ośrodka. Oczywiście gruntowniejsze remonty wykonywano w okresie zaplanowanych przestojów, ale okresy te były bardzo krótkie. Wielkim i kosztownym przedsięwzięciem była gazyfikacja domu. Gazociąg trzeba było przeprowadzić od zakrętu na Złockie. Są już efekty. W kuchni jest gaz, a przez to praca stała się o wiele czystsza i przyjemniejsza. Za kilka miesięcy będzie zgazyfikowane ogrzewanie całego ośrodka. Warto dodać, że gaz jest o wiele tańszy niż koks. Instalujemy już automatyczne urządzenia. Dzięki temu można będzie regulować temperaturę w pomieszczeniach, w zależności od zewnętrznej ciepłoty.

 Kotłownia zostanie połączona specjalnymi łączami z portiernią. Znajdujący się tu pracownicy będą mogli na bieżąco obserwować na monitorach wysokość temperatury, ciśnienie wody i gazu oraz inne wskaźniki decydujące o pracy urządzeń. To jest wielka sprawa, zwłaszcza że w dolinie Popradu już niedługo muszą być zlikwidowane wszelkie obiekty dymiące i zatruwające otoczenie.

 Ośrodek nigdy nie miał magazynu z prawdziwego zdarzenia. Artykuły żywnościowe przechowywano w piwnicach i rozmaitych kantorkach, w miejscach nie przystosowanych do tego celu. Bardzo utrudniało to pracę. Dziewczęta rozgrzane w kuchni musiały zimą wychodzić na mróz, aby dostać się do pomieszczeń magazynowych i pobrać stamtąd produkty żywnościowe. Efekt - częste choroby. Na szczęście przed dwoma laty, na placu między budynkami, gdzie przedtem składowało się koks, wybudowaliśmy przestronny magazyn żywnościowy, połączony z kuchnią korytarzem. Skończyły się niedogodności pracowników kuchni i można wreszcie wszystko urządzić według zasad higieny.

Na bazie magazynu powstały dwa pokoje na wysokości pierwszego piętra, z własnymi łazienkami i balkonami. Nazywamy je apartamentami. Wchodzi się do nich z łącznika. Nowa inwestycja zwiększyła zewnętrzną estetykę obiektu. Właściwie można powiedzieć, że nieustannie wykonujemy rozmaite prace techniczne w obydwu budynkach, ale ich omówienie zajęłoby zbyt dużo miejsca. Najważniejsze jest jednak to, że ich dobroczynne skutki odczuwają przyjeżdżający do nas wczasowicze i kuracjusze.

- Dużo zmieniło się wewnątrz budynków, ale nie mniej w ich otoczeniu. Może Pan Dyrektor powie kilka zdań i na ten temat.- Wychodzę z założenia, że wszystko, co stanowi o dobrym samopoczuciu naszych gości, jest jednakowo ważne, a więc i zewnętrzne otoczenie domu. Przedtem wszystkich raziły i niecierpliwiły pęknięcia i dziury w nawierzchni drogi głównej oraz brak odpowiednich ścieżek do spacerów po ogrodzie. W tej sprawie bardzo dużo pomógł naczelnik urzędu gminy i miasta Muszyny, który dał nam wykonawcę - Rejonowe Przedsiębiorstwo Dróg Publicznych. Dzięki temu mogliśmy zmodernizować główną drogę i wykonać boczne ścieżki. Na całym obszarze parku aż do lasu zainstalowaliśmy oświetlenie. Chcąc zwiększyć funkcjonalność i estetykę ogrodu, usunęliśmy stare, zdziczałe drzewa, a na ich miejsce zasadziliśmy nowe, uszlachetnione krzewy, drzewa i inne rośliny. Odnowa ogrodu była jednym z najważniejszych przedsięwzięć. Wszystkie ścieżki mają poręcze, co bardzo ułatwia niewidomym samodzielne i bezpieczne spacery. Staramy się robić wszystko pod kątem dobrego samopoczucia i wypoczynku wczasowiczów.

 Od dawna marzył mi się basen kąpielowy na terenie ośrodka. Brak możliwości kąpieli dawał się odczuć szczególnie w porach letnich. Wreszcie niespełna dwa lata temu wziąłem deskę kreślarską i przeniosłem na nią swą wizję. I tak się zaczęło. Wybudowaliśmy basen kąpielowy o powierzchni 90 metrów kwadratowych, a obok niego, tylko o kilka metrów wyżej, piękną, oryginalną fontannę. W gorące dni basen cieszy się wielkim powodzeniem u dzieci i dorosłych. Zimą będzie tu lodowisko, a więc znowu frajda dla młodzieży.

Wysoko, w kanionie leśnym, nasz ośrodek ma własne ujęcie wody i dzięki temu mogliśmy pozwolić sobie na basen i fontannę. Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, iż wszyscy pracownicy wciągnięci i zaangażowani są w odpowiednie utrzymanie ogrodu. Trzeba przecież pielęgnować rośliny i krzewy, dbać o ścieżki, konserwować ogrodzenie. Robią to właśnie pracownicy, choć załoga w ostatnim czasie została znacznie uszczuplona, gdyż w ubiegłym roku zmniejszyła się ilość miejsc w ośrodku. Jest ich teraz 85. Dla wygody naszych gości znaczną ilość pokojów cztero_ i trzyosobowych zamieniliśmy na dwuosobowe.

- A jakie są najbliższe plany?- Przede wszystkim dokończenie gazyfikacji, ponadto przebudowa w starym budynku wszystkich pokojów od strony wzgórza tak, aby każdy z nich miał własną łazienkę. A dalej, wymiana i unowocześnienie wyposażenia całego ośrodka, aby każdy, kto do nas przyjedzie, wiedział i odczuwał, że tu myśli się o jego wyglądzie i wydaliśmy ponad półtora miliarda złotych,/w starej walucie/ z tego tylko 300 milionów otrzymaliśmy z Zarządu Głównego PZN Reszta to własne oszczędności.

- $~a propos funduszów - w 1986 roku, z okazji 50_lecia ośrodka, obradowały w Muszynie władze związkowe. Przyjęto wtedy uchwałę o działalności inwestycyjnej. Według niej ośrodek w Muszynie zajmował pierwsze miejsce. Tu miał być kierowany główny strumień środków przeznaczonych na rozbudowę. Czy znajduje to odbicie w praktyce?

- Tak chyba nie jest, choć cieszę się, że Muszyna zawsze miała i nadal ma serdeczne poparcie Zarządu Głównego, co prawda poparcie słowne, bo finansowe  nie zawsze. Ostatnio znacznie więcej wydawano pieniędzy na inne ośrodki, ale ja w to nie wnikam, choć bardzo bym chciał, aby i Muszyna była w polu widzenia.

 Jestem zadowolony, że od czasu przejścia na własny rozrachunek, mamy dużą samodzielność, a więc i znacznie więcej możliwości działania. Staramy się, aby ośrodek w Muszynie miał charakter pensjonatu, i przyjeżdżało się tu z przyjemnością. Gdybyśmy mieli większe poparcie finansowe, łatwiej byłoby nam realizować plany modernizacji i rozbudowy. Skorzystaliby na tym wszyscy niewidomi i ich bliscy, którzy do nas przyjeżdżają.

- Jakie okręgi PZN kupują skierowania do Muszyny najczęściej?- Przede wszystkim z Polski północnej i środkowej, na przykład Suwałki, Elbląg, Kielce, Bydgoszcz i oczywiście pobliskie - Przemyśl, Rzeszów. Natomiast nie przyjeżdżają do nas z Polski południowej i południowo-zachodniej. Mam nadzieję, że te okręgi w przyszłości zmienią swój stosunek do Muszyny. Szkoda, że nie korzystają z naszych skierowań spółdzielnie niewidomych, przecież jest tam wiele młodych ludzi ciężko pracujących i odpoczynek na świeżym powietrzu bardzo by im się przydał. Wiem, że zakłady te przeżywają wielkie trudności, ale jest to też kwestia większej aktywności i troski o inwalidów. W tym roku tylko spółdzielnia ze Słupska przysłała nam swoich pracowników.

- Ośrodek w Muszynie przywiązuje dużą wagę do działalności kulturalnej i rehabilitacyjnej. Co robi się pod tym względem dla przyjeżdżających tu wczasowiczów i kuracjuszy?- Mamy dość duży księgozbiór książek czarnodrukowych, uzupełniany na bieżąco. Prenumerujemy wszystkie czasopisma brajlowskie, jakie tylko wychodzą, a także czarnodrukowe dla niewidomych i nagrywane na kasetach. Jest do nich dostęp o każdej porze. Wielkim zainteresowaniem cieszą się książki na kasetach magnetofonowych. Mamy kilkaset tytułów. Wszystkim chętnym wypożyczamy magnetofony. Nasi goście korzystają również z instrumentów muzycznych, szachów i rozmaitych innych gier dla dorosłych i dzieci. Zimą organizujemy wyjazdy z nartami do Suchej Doliny. Bezpłatnie wypożyczamy narty biegowe i zjazdowe, buty, łyżwy i saneczki. Jak już wspomniałem, basen w okresie zimy zamienia się na lodowisko. Jest dobrze oświetlone i młodzież korzysta z niego do późnego wieczora. Podczas każdego turnusu są wycieczki autokarowe i piesze, a pod koniec roku zakupimy dorożkę. Niektórzy nasi pracownicy mają swoje konie i będą je wypożyczać. Wycieczki dorożką na pewno będą bardzo atrakcyjne. Podjęliśmy już rozmowy z zarządem stadniny w Powroźniku o wypożyczaniu koni. Dzięki temu wielu niewidomych może po raz pierwszy w życiu będzie mogło u nas popróbować konnej przejażdżki, oczywiście pod fachową opieką.

W ośrodku odbywają się spotkania z literatami, artystami, lekarzami i innymi ludźmi, od których można się dowiedzieć wiele pożytecznych rzeczy. Organizator działalności kulturalnej - Marek Kościółek - niedawno uczestniczył w seminarium kultury i sztuki w Warszawie. Nawiązaliśmy kontakty z Ministerstwem Kultury. Może już w niedalekiej przyszłości zakupimy iec do wypalania gliny i będziemy organizować plenery rzeźbiarskie. W planach są także plenery rzeźby w drewnie. W pobliżu mamy znawców tej sztuki - starych górali i oni gotowi są prowadzić zajęcia. Nawiązaliśmy współpracę z Akademią Sztuk Plastycznych w Krakowie. Jej studenci będą przyjeżdżali na nasze plenery.

- A jakie ma Pan życzenia na przyszłość?- Najważniejsze, aby nasi goście czuli się w ośrodku jak najlepiej, znajdowali to co ich interesuje i cieszy oraz zdobywali zdrowie i siły potrzebne do aktywnego życia. Chciałbym też, aby było coraz więcej ludzi, takich jak panie Krystyna i Zofia Krzemkowskie, które od wielu lat co roku przyjeżdżają do Muszyny i nie wyobrażają sobie urlopu bez wypoczynku nad Popradem. Praca w ośrodku daje mi wiele satysfakcji i zadowolenia i chciałbym, aby jej efekty były coraz bardziej widoczne.

Dodajmy na koniec, że dyr. Aleksander Żabiński ma żonę i dwoje dzieci: 13_letnią córkę i 12_letniego syna. Oboje uczęszczają do szkoły muzycznej. W rodzinie panuje atmosfera przyjaźni i szacunku. Z okazji dziesięciolecia pracy w ośrodku PZN redakcja "Pochodni", w imieniu wszystkich czytelników oraz wczasowiczów i kuracjuszy, tych którzy w Muszynie już byli, i którzy tam przyjadą, życzy wszystkiego najlepszego i składa serdeczne podziękowanie dyrektorowi i całej załodze za codzienny trud i wysiłek dla     dobra nas wszystkich.

 Pochodnia październik 1992