„zawsze redaktor”
Jan Wielgus Praca i niewidomi
Podobno w szczecińskich urzędach pracy jest niewielu niepełnosprawnych poszukujących zatrudnienia. Czyżby niepełnosprawni nie chcieli pracować? W latach osiemdziesiątych, w każdym większym mieście , działała spółdzielnia inwalidów. A teraz? Sprawa zatrudnienia ma głębszy wymiar. Miliony ludzi poszukuje byle jakiego zatrudnienia. Jaki więc pracodawca zatrudni niewidomego, jeśli ten ma w orzeczeniu czarno na białym: niezdolny do żadnej pracy, niezdolny do samodzielnej egzystencji. Kto z taką oceną odważy się zarejestrować w urzędzie pracy? Nie wszyscy niewidomi i słabo widzący utracili pracę. Jest spora grupa jeszcze pracujących. Oni są wybrańcami losu. Do nich przychodzą dziennikarze pragnący napisać coś pozytywnego. Oni kształtują opinię publiczną. Ci z tytułami naukowymi udzielają rad: jak napisać biznesplan, jak powinien rozmawiać kandydat na pracownika z pracodawcą. Największe szanse otrzymania zatrudnienia ma taki niewidomy, który jest bardziej samodzielny i bardziej wydajny w pracy od pełnosprawnego kandydata. Jeśli ktoś umie posługiwać się komputerem, zna język angielski, niemiecki, francuski i hiszpański, i nie może znaleźć zatrudnienia, powinien nauczyć się japońskiego, chińskiego i koreańskiego. W Europejskim Roku Osób Niepełnosprawnych chciałbym poruszyć problem wielotysięcznej rzeszy inwalidów, którzy utracili nadzieję na uzyskanie pracy i godne życie. W naszym kraju i na świecie zaszły wielkie zmiany. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że zmiany te były niekorzystne dla niepełnosprawnych. Wiele kłopotów, nękających obecnie nasze środowisko, zrodziło się w czasie transformacji ustrojowej z inicjatywy niewidomych. Wystarczy zajrzeć do gazet z początku lat dziewięćdziesiątych. To w naszym Związku są ludzie, którzy czynili wszystko, aby padły spółdzielnie niewidomych, nazywane wówczas gettami. Ja uważam, że były to najdoskonalsze instytucje niosące wszechstronną pomoc niewidomym. Władze PZN, te okręgowe i te centralne, uwikłane w walkę o własne przetrwanie, niedostatecznie broniły spółdzielczości niewidomych. W efekcie spółdzielnie padały jedna za drugą. Na gruzach spółdzielni miały powstawać prywatne zakłady pracy zatrudniające osoby niepełnosprawne. Niepracujący niepełnosprawni mieli być wspomagani przez rozmaitych sponsorów. I co wyszło z takich idei? Bezrobocie, bieda, brak jakichkolwiek perspektyw. Czy do tego dążyliśmy?
|