Przyjaciele

Anna Kaźmierczak

Arkadiusz Tarnawa, jego mama i Piotr Pilarz poznali się i zaprzyjaźnili 11 lat temu. Arek jest 25-letnim całkowicie niewidomym młodzieńcem. Oprócz tego ma upośledzenie narządu ruchu (prawie nie chodzi samodzielnie) i wiele innych poważnych wrodzonych schorzeń.

Mówi jego mama: - Gdy Arek miał 3 lata, zaczęłam z nim chodzić do sąsiadki, która miała fortepian, bo zauważyłam, że go to interesuje. Muzyka była jedynym lekiem na jego dolegliwości. Sama chodziłam kiedyś do szkoły muzycznej i uczyłam się gry na skrzypcach. Gdy syn nieco dorósł, napisałam do szkoły, żeby sprawdzono jego uzdolnienia muzyczne. Najpierw poddano go licznym badaniom testowym, żeby ustalić poziom rozwoju umysłowego. Tu wszystko wyszło dobrze, jednak Wydział Kultury w Bielsku nie chciał się zgodzić, by niepełnosprawne dziecko uczyło się w szkole muzycznej. Ponieważ nie "dałam za wygraną", zaczęłam szukać kontaktu z ludźmi, którzy mogliby mi pomóc. I tak trafiłam do pana Jakubiczki, pracownika Okręgu PZN w Bielsku-Białej, który sprawił, iż ze szkoły muzycznej dla niewidomych w Krakowie przyjechała komisja i przebadała Arka. Okazało się, że ma słuch absolutny, co zdarza się bardzo rzadko. Wobec takiej opinii dyrektor szkoły, który wcześniej nie chciał przyjąć mojego syna, zmienił decyzję i przyjął Arka na nauczanie indywidualne. Niestety, nikt z nauczycieli nie chciał podjąć się tego zadania. Wreszcie zdecydowała się jedna z młodych nauczycielek. Arek nie zna brajla, więc nie czyta nut. Wszystkiego uczy się na pamięć.

Piotr poznał Arka przez kolegę, z którym grał w zespole muzycznym. Uzupełniali się doskonale, Piotr znał teorię, a Arek miał muzykę w głowie i uchu. Zaczęli ciężką pracę. Przez półtora roku przyjeżdżał do nich profesor z prywatnej Szkoły Muzyki Rozrywkowej. Kiedy poznał bliżej ich umiejętności, stwierdził, że mogliby dostać się na studia muzyczne, ale trudno było im połączyć naukę z graniem na różnych scenach. Zostali więc przy doskonaleniu muzycznego warsztatu. Spotykają się cztery razy w tygodniu. Mają 5-6 koncertów miesięcznie.

Mówi Piotr: - W festiwalach organizowanych przez kieleckie Centrum Kultury Niewidomych zajmowaliśmy wielokrotnie pierwsze miejsca. To zdopingowało nas do dalszych działań. Nasz zespół nazywa się "Amico Golden Boys". W swoim repertuarze mamy około tysiąca utworów. W sprawach technicznych pomaga nam koleżanka - Małgosia, która jeździ z nami na występy i jest na każdej próbie. Muzyka jest naszym jedynym źródłem zarobkowania. Przez lata nauczyliśmy się samodzielnego impresariatu. Gramy między innymi na weselach. Dwukrotnie byliśmy w Holandii, na zaproszenie księżniczki Krystyny. Wyjeżdżaliśmy też kilkakrotnie do Czech. Na wyjazdach zatrzymujemy się w prywatnych domach. Trzy lata temu zaproszono nas nawet do udziału w opolskim festiwalu piosenki. Mieliśmy wystąpić w koncercie debiutów. Jednak po wstępnych przesłuchaniach otrzymaliśmy telefon, że przykro im, ale nie wiedzą, jak pokazać Arka na scenie. Organizatorom zabrakło po prostu wyobraźni, bo przecież występowaliśmy już wcześniej w Teatrze Wielkim w Łodzi. Arek siedział na ruchomej scenie za instrumentem i nikt nie spostrzegł, że jest on osobą niepełnosprawną. W wielu miejscach ludzie już nas znają, jesteśmy ciepło i serdecznie witani.

Nie wzorujemy się na nikim, nie mamy też swojego idola. Arek gra na instrumentach klawiszowych, perkusji i flecie. Wspólnie piszemy muzykę i teksty. Pierwszą kasetę wydaliśmy w Czechach, bo było taniej. Na drugiej są m.in. przeboje polskich wykonawców, z którymi zetknęliśmy się na scenie, trzecia to kolędy i pastorałki. W Hali Ludowej we Wrocławiu graliśmy koncert z okazji przybycia papieża na Kongres Eucharystyczny. Na czwartej kasecie jest repertuar religijny, który wprowadziliśmy po naszym występie we Wrocławiu. Tekstom religijnym towarzyszy nowoczesna muzyka rozrywkowa. Dużo koncertów dajemy w kościołach. Między piosenkami opowiadamy o sobie. Ludzie chętnie nas słuchają. Występowaliśmy także w Teatrze Ateneum w Warszawie, na stadionie Wisły w Krakowie, w katowickim Spodku oraz we wrocławskiej Filharmonii. Obecnie, oprócz koncertów, przygotowujemy utwory na kolejną autorską kasetę.

- Przypomina mi się jedno zabawne zdarzenie - wspomina Piotr. - Kiedyś podczas gratulacji (Arek miał wtedy bardzo długie włosy), jakiś pan pocałował go w rękę, nazywając kochaną. Arek natychmiast ściął włosy.

Arek i Piotr dwukrotnie otrzymali stypendium z Wydziału Kultury i Sztuki w Bielsku-Białej. Życzymy im jeszcze wielu sukcesów na krajowych i światowych scenach.

Pochodnia kwiecień 2001