Biografia prasowa

 

Barbara Szymańska  

Wiceprzewodnicząca  zarządu fundacji " Audiodyskrypcja"   

 

 ROZMOWA MIESIĄCA

 Z Barbarą Szymańską rozmawia Stanisław Kotowski  

     

ródło: Publikacja własna "WiM"  

 

S.K. - Jest Pani wiceprezesem Zarządu Fundacji "Audiodeskrypcja". Proszę, żeby zechciała Pani odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących właśnie audiodeskrypcji. Jest to dość nowa forma dostosowywania dzieł sztuki do potrzeb osób niewidomych, a może również do potrzeb osób słabowidzących.  

 

B.S. - I nie tylko dzieł sztuki. Za pomocą audiodeskrypcji można udostępniać osobom niewidomym zarówno produkcje audiowizualne, spektakle, dzieła plastyczne, jak i inne wydarzenia o charakterze widowiskowym, np. mecze sportowe.   

 

S.K. - Jest to więc ważna pomoc rehabilitacyjna. Proszę powiedzieć, od kiedy zaczęto dokonywać audiodeskrypcji?  

 

 B.S. - Pierwsze teoretyczne opracowania na temat audiodeskrypcji pojawiły się w Stanach Zjednoczonych w roku 1974. W Polsce audiodeskrypcja stała się rozpoznawalna dopiero od roku 2006, kiedy to odbył się pierwszy publiczny pokaz audiodeskrypcji w białostockim kinie "Pokój".   

Niektórzy mylą datę wprowadzenia audiodeskrypcji z datą wprowadzenia tyflofilmów, których pokaz odbył się w roku 1999 w Muszynie.   

 

S.K. - Właśnie, czym różnią się tyflofilmy od filmów z audiodeskrypcją i w ogóle od audiodeskrypcji?  

 

   

B.S. - Tyflofilmy to specjalne filmy dla osób niewidomych. Stosowano w nich stopklatkę. Film był zatrzymywany, aby zmieścić konkretny fragment opisu, co tym samym powodowało wydłużenie oryginalnego czasu trwania filmu. Tyflofilmy nigdy nie były pokazywane w kinach, nigdy nie ukazały się w sprzedaży, choć można je nadal wypożyczyć w Bibliotece Centralnej PZN.   

Audiodeskrypcja, w odróżnieniu od tyflofilmów, pozwala osobom z niepełnosprawnością wzroku uczestniczyć na równi z osobami widzącymi, w tym samym miejscu i czasie, zarówno w projekcjach filmowych, jak i w innych wydarzeniach widowiskowych skierowanych do szerokiej publiczności.   

 

S.K. - Można powiedzieć, że audiodeskrypcja ma o wiele większe znaczenie i inny charakter.  

 

B.S. - Tak, ideą audiodeskrypcji jest integracja osób niewidomych i słabowidzących z osobami widzącymi, nie zaś tworzenie zamkniętych, specjalnych pokazów dla niewidomych.   

 

S.K. - Chyba zawsze na początku wdrażania jakiejś idei, czegoś nowego są różne trudności, w tym terminologiczne. Czy mylenie audiodeskrypcji z tyflofilmami jest jedynym nieporozumieniem w tej dziedzinie?  

 

B.S. - Nie, audiodeskrypcja mylona jest również z opowiadaniem. Choć od jej wprowadzenia do kina, teatru, galerii, muzeum, a także jej zastosowania na płycie DVD oraz udostępnienia za jej pomocą pierwszego meczu piłki nożnej, minęło już kilka lat, to niestety nadal bardzo często bywa mylona z opowiadaniem, opisem artystycznym, który jest subiektywnym przekształceniem opisywanych treści poprzez użycie przez obserwatora, np. porównań, metafor. Subiektywne skojarzenia mogą utrudniać odbiór rzeczywistego obrazu. Nie oznacza to jednak, iż język audiodeskrypcji powinien być techniczny. Język polski jest tak bogaty, że stosując odpowiednie środki językowo-stylistyczne jesteśmy w stanie namalować przedstawiany obraz słowami sprawić, by pojawiające się obrazy w wyobraźni odzwierciedlały zarówno język filmu, jak i jego czasowo-przestrzenną naturę.   

S.K. - Czym więc różni się audiodeskrypcja od opisu artystycznego?  

 

B.S. - Audiodeskrypcja nie opisuje przeżyć i uczuć wewnętrznych opisywanych postaci. Nie ocenia postaw bohaterów. Przy pomocy opisu artystycznego często poznajemy odczucia osoby opisującej, ale nie widzimy obrazu takim, jakim jest w rzeczywistości. Artystyczny opis wyglądu postaci zmierza bardziej w kierunku charakterystyki. Interpretacja powoduje przerwanie komunikacji między autorem dzieła a odbiorcą. Komunikat zmienia się w informację przekazywaną przez innego odbiorcę. Osoba widząca czytając opis artystyczny i oglądając opisywany obraz jest w stanie go zrozumieć i zweryfikować. Nie jest to możliwe bez kontroli wzrokowej, co sprawia, że odbiorca niewidomy nie zobaczy twarzy, którą osoba widząca opisała, np. "kobieta ma wystudiowane rysy twarzy".   

S.K. - Jak rozumiem, audiodeskrypcja pozwala unikać pośrednictwa innych osób i pozwala zachowywać ścisłą więź odbiorcy dzieła sztuki z samym dziełem i jego autorem.  

 

B.S. - Właśnie o to chodzi.   

 

S.K. - Ze względu na niepełne rozumienie idei i zasad audiodeskrypcji chcę przybliżyć czytelnikom ten temat. Najpierw jednak proszę opowiedzieć trochę o sobie. O ile wiem, od niedawna Pani jest osobą ociemniałą. Z pewnością interesująca jest Pani droga do samodzielności, być może ułatwi czytelnikom zrozumienie Pani zainteresowanie audiodeskrypcją.  

 

B.S. - Myślę, że każda osoba tracąca wzrok przeżywa to bardzo subiektywnie.   

Są osoby, którym na adaptację do zaistniałej sytuacji potrzeba kilku lat. Są też osoby, którym dzięki wsparciu z zewnątrz lub też silnej woli udaje się szybciej stanąć na nogi.   

S.K. - Proszę opowiedzieć, jak wyglądała sytuacja w Pani przypadku.  

 

B.S. - Miałam doskonały wzrok. U okulisty bez problemu odczytywałam wszystkie znaki w ostatniej linijce na planszy do badania ostrości wzroku.   

Kiedy miałam 21 lat skończyłam protetykę stomatologiczną i wyszłam za mąż. Życie było jak cudowne pudełko czekoladek. Uśmiech!   

W wyniku powikłań cukrzycowych, które objawiły się kiedy zaszłam w ciążę, zaczęłam tracić wzrok. Kolejne miesiące przynosiły straty. Najpierw utratę dziecka, potem wzroku, a na koniec również nerki odmówiły współpracy. Sam czas utraty wzroku trwał zaledwie pół roku.   

 

S.K. - Każde z tych zdarzeń było ciężkim przeżyciem i mogło doprowadzić do załamania fizycznego i psychicznego. Pani jednak znalazła swoje miejsce na świecie.  

 

B.S. - Nie byłam sama, a zatem było mi łatwiej. Bardzo wspierała mnie rodzina. Czasami nawet na siłę walczyli o uratowanie mi wzroku. Korzystałam z zabiegów laseroterapii, które niestety były zbyt często wykonywane. Po każdym było gorzej. Z oddziału wychodziłam prawie po omacku.   

Laser przywlókł jaskrę wtórną, powodującą wysokie ciśnienie w gałce ocznej i okropne bóle głowy. Pierwsza operacja w Białymstoku nie przyniosła poprawy. Odwiedzałam kliniki w całej Polsce. Wreszcie trafiłam do Katowic. Po zabiegu ból minął, ale wzrok pogorszył się tak drastycznie, że do domu wracałam już prawie nic nie widząc. Człowiek był cieniem, mglistą sylwetką na jasnym kolorze. Na święta 1998 roku straciłam poczucie światła.   

 

 S.K. - Czy teraz okuliści dają Pani jakąś nadzieję?  

 

B.S. - Czasami chodzę do okulisty, by dowiedzieć się: niestety, nie ma szansy. Lepiej nic z tym nie robić, nawet nie zaczepiać, by nie pojawiły się jakieś nowe komplikacje, jakiś nowy ból. Więc nie zaczepiam, ale także nie ma mowy o tym, by się poddać.   

 

S.K. - To wspaniale, że zachowuje Pani wolę życia. Co Pani w tym pomaga?  

 

B.S. - Myślę, że wrodzona przekora za każdym razem każe mi się podnieść i ponownie zachłysnąć się życiem.   

 

S.K. - No, jeżeli jeszcze potrafi Pani zachłysnąć się życiem... To wspaniale. A jak radzi sobie Pani z trudami życia codziennego?  

 

B.S. - Do braku wzroku przyzwyczajałam się powoli. Rozgryzałam i analizowałam swoje odczucia. Niesamowitym lekarstwem okazało się zanurzenie w literaturze. Odczułam ogromną radość, gdy dowiedziałam się o istnieniu biblioteki książki mówionej. Czytałam wtedy dniami i nocami, gdyż książki potrafiły zawładnąć moim życiem. Słuchałam poezji śpiewanej i układałam swoje życie z puzli, które się rozsypały. Zaczęłam pisać własne nibywiersze i powoli odzyskiwać równowagę, spokój wewnętrzny. To pozwoliło wrócić do codziennych zajęć. Starałam się robić to co dawniej, tyle, że bez wzroku. Niestety, powrót do zawodu protetyka mi się nie udał. Pomysł ten porzuciłam, kiedy podczas pracy przy palniku, zamiast stopić wosk, zapalił mi się nożyk do wosku. Uśmiech! Gips, którego nie wykorzystałam do odlewania wycisków, wykorzystałam tworząc płaskorzeźbę twarzy słońca, dzięki której zobaczyłam, że nie wszystko stracone. Nie mogłam już malować, ale mogłam rzeźbić.   

 

S.K. - Tak samodzielnie Pani wracała do życia, do codziennych obowiązków, do wykonywania różnych czynności, do nadziei?  

 

B.S. - Początkowo tak, ale później skorzystałam z oferty turnusu rehabilitacyjnego i na dwa tygodnie wyjechałam do Bydgoszczy. To był pewien przełom, gdyż tam właśnie nauczyłam się chodzić z białą laską, poznałam system brajla. Moją uwagę przyciągnęły też zajęcia i tworzenie różnych wyrobów ze sznurka sizalowego. Moje szczęście ponownie wracało. Po drodze jednak się wywróciło.   

 

S.K. - To nie koniec Pani doświadczeń?  

 

 B.S. - Niestety, nie. Nie dane było mi się nudzić. Uśmiech! Pojawił się kolejny etap przeszkód i kolejna próba sił. Nerki odmówiły współpracy. Teraz rytm życia wyznaczały hemodializy trzy razy w tygodniu: poniedziałek, środa, piątek. Za każdym razem cztery godziny leżałam podpięta do dializatora, który filtrował moją krew, odsączając wodę razem ze wszystkimi zanieczyszczeniami, które powstają kiedy nerki nie pracują. Gdy człowiek traci 4-5 kilogramów z krwiobiegu w ciągu 4-5 godzin, to pada z wyczerpania, jest jak żywy trup. Cały następny dzień to powrót do życia, nabieranie sił. A kolejny - znowu dializa.   

Najtrudniej było mi wytrzymać dwa dni weekendu i nie przekroczyć 4 kilogramy. Przyznam, to były katusze! Wszystko jest wodą - świeży pomidor, każde warzywo. Pragnienie dopada nawet wtedy, gdy nocą czytam książkę. Akcja dzieje się na pustyni, bohaterów dopada okrutne pragnienie, a ja to czuję każdym najmniejszym fragmentem ciała. Uśmiech! Wysycham z pragnienia. Wstaję i wyruszam do lodówki, gdzie czeka wspaniała, zimna, źródlana woda. Biorę łyka chłodnej, cudownej wody. Drugi łyk i myślę sobie - tylko trzy i nagle przestaję już je liczyć. Zwyczajnie piję i czerpię przyjemność delektując się wodą. Na koniec weekendu nadmiar wody jest już odczuwalny. W nocy kaszlę wodą i śpię prawie na siedząco.   

 

S.K. - Proszę, a wielu uważa, że nie może być już nic gorszego niż utrata wzroku.  

 

 B.S. - Owszem, utrata wzroku to nie powód do radości. Nie przekreśla jednak życia, a ukazuje jego inne strony. Nie zawsze na niebie jest słońce, lecz nie zawsze są też ciemne chmury. Czasami tylko trudno w to uwierzyć. Kiedy byłam na dializach obok mnie, co jakiś czas, przechodził Pan śmierć. Zabierał też ludzi, których znałam, którzy podobnie jak ja korzystali z dializ. Pan śmierć nie zna litości. Zabiera moją 18-letnią koleżankę, którą poznałam na dializach. Chyba nie chcę już nic czuć. Dochodzę do granic wytrzymałości i wiem, że już dłużej nie wytrzymam. Trzeci telefon jest wybawieniem. Wreszcie trafiam na przeszczep nerki i trzustki. Od tej chwili moje życie zaczyna się na nowo.   

Nie muszę brać insuliny, a jedynie leki immunosupresyjne - obniżające odporność, by nie było odrzutu przeszczepionych narządów. Pracują wyśmienicie. Czuję się jak zdrowy człowiek, tylko niewidzący. Wykorzystywanie komórek macierzystych w medycynie daje mi nadzieję, że kiedyś odzyskam wzrok.   

 

S.K. - Nie znałem nikogo z przeszczepionym organem. Medycyna, jak widać dokonuje cudów.  

 

 B.S. - Myślę i wierzę, że tak. Nawet dla człowieka, który myśli, że nie ma szans, mogą się one pojawić. świat nie stoi w miejscu, tylko idzie do przodu, można nawet powiedzieć - mknie. Trudno zatem stać obok.   

 

 S.K. Tak, Pani nie stoi w miejscu. Ileż optymizmu w wypowiedzianych słowach: "Czuję się jak zdrowy człowiek, tylko niewidzący". To proszę powiedzieć, jak ten "zdrowy człowiek" sobie dalej poczynał.  

 

B.S. - Mój optymizm również od czasu do czasu potrafią przebić pioruny burzy. Uśmiech!   

Dobrze jednak, że są krople słońca - nieznajome i bliskie osoby, książki, przypadkowe chwile, które odsłaniają blask życia. Tak właśnie było, kiedy w 2001 roku zaczęłam pracę z dziećmi w okręgu PZN w Białymstoku. Założyłam grupę teatralną i plastyczną. Rozpoczęłam też studia na Wydziale Pedagogiki i Psychologii. Wielką przyjemność sprawiały mi wyjazdy na warsztaty ceramiczne, tkackie i wikliniarskie. Moją samodzielność w poruszaniu się wspierał przyjaciel pies przewodnik, który stał się nieodłącznym towarzyszem mego życia.   

Był to nowy entuzjazm do życia.  

 

S.K.- A jak doszła Pani do audiodeskrypcji?   

 

B.S. - Utrata wzroku spowodowała, iż nie mogłam w pełni korzystać z wydarzeń kulturalnych. Udział osób niewidomych ograniczał się bowiem do zajęć twórczych. O odbiorze sztuki i wydarzeń widowiskowych nie było mowy. Niewidomi, owszem, mogli chodzić do kin, teatrów, muzeów i galerii, lecz jak wiadomo, słuchając jedynie dialogów wiele scen bywa niezrozumiałych, a bez pomocy osoby widzącej dzieła z zakresu sztuk plastycznych prezentowane w muzeach lub galeriach, zwyczajnie nie istnieją.   

 

S.K. - Ta niedogodność, to ograniczenie skłoniły Panią do poszukiwania sposobów przezwyciężania trudności. Czy tak?  

 

B.S. - Poszukując informacji na temat dostępności sztuki osobom niewidomym, na anglojęzycznych stronach internetowych odnalazłam informację o audiodeskrypcji. Od tamtej pory w mojej głowie zaczął kiełkować pomysł związany z udostępnianiem treści wizualnych za pomocą audiodeskrypcji. O idei audiodeskrypcji opowiedziałam Tomaszowi Strzymińskiemu, za sprawą którego kropla zaczęła drążyć skałę, a tryby maszyny nabierały rozpędu.   

Wraz z osobami, które nam pomagały, tworzyliśmy nieformalną grupę - audiodeskrypcja, która od roku 2006 rozpoczęła działania mające na celu kompleksowe udostępnianie kultury i sztuki osobom niewidomym i słabowidzącym.   

W 2007 roku, po rozmowie kwalifikacyjnej, zostałam przyjęta na menadżera teatru, a w roku 2009 wraz z Tomaszem Strzymińskim założyliśmy Fundację Audiodeskrypcja. Od tej pory moje życie wypełniają obrazy, których tak bardzo mi brakowało, odkąd straciłam wzrok.   

 

S.K. - To teraz wiemy, z kim mamy przyjemność się spotkać. Jeszcze tylko proszę powiedzieć, jakie techniki Pani stosuje, np. przy posługiwaniu się pismem, poruszaniu się po Bożym świecie.  

 

B.Sz. - Jak już mówiłam, obecnie nie mam nawet poczucia światła. Jednak wbrew powszechnemu przekonaniu, iż osoba niewidoma ma przed oczami czarny kolor, ja w polu widzenia mam wszystkie odcienie białego, szarości i czerni, przeplatane połyskującymi refleksami.   

Czasem wszyscy wokół narzekają, że jest szaro, ponuro. A mi jest tak jasno, że oczy muszę zmrużyć. Tak ostrej bieli nigdy nie widziałam, nawet jak byłam osobą widzącą.   

Czasami pojawia mi się przed oczami biała świetlista kula. Przypomina ogromną żarówkę. Muszę wtedy zacząć myśleć o czymś innym, by o niej zapomnieć. Te kolory nie zależą od nastroju, ale wpływają na moje samopoczucie. Zawsze lepiej, jak mam biały dzień. Wtedy jest on taki lekki. I zimą mogę dzięki temu czuć wiosnę. Bywa też że od góry obraz jest biały, od dołu czarny lub na odwrót, ale wtedy czerń stwarza odczucie ciężkich powiek. Moje pole widzenia wypełniają świetliste refleksy. Dzięki nim obraz przed moimi oczami jest żywy I głęboki.   

 

S.K. - To Pani obala mit ciemności. Ludzie najczęściej są przekonani, że niewidomi przed oczami mają tylko ciemność, a tu tyle światła, chociaż brak nawet poczucia światła.  

 

B.S. - Rzeczywiście, ludzie mają na ten temat błędne poglądy. Czasami zamykają oczy, by zobaczyć jak to jest nie widzieć. Nic bardziej mylnego. To zupełnie nowe doświadczenie, którego nie można poznać kiedy się zamyka oczy. Wykonywania bezwzrokowo różnych czynności można się nauczyć. Nie jest prosto, ale nie jest to też takie trudne. Moje gotowanie to uczta zmysłów. Niczym kompozytor komponuję smaki potraw i to sprawia mi ogromną przyjemność. Nie jestem jednak typową panią domu, która z garnkami żyje za pan brat, a raczej odwiedzam kuchnię, kiedy przyjdzie mi ochota. Uśmiech!   

 

S.K. - Proszę coś więcej powiedzieć o Pani życiu "po niewidomemu".  

 

B.S. Coraz bardziej zauważam jak pozostałe moje zmysły zaczynają dominować. Zatopić się w dźwiękach, otulić wonią zapachów, rozgryzać każdy aromat i smak na czynniki pierwsze. Rozpoznawać nutę goździka, imbiru we własnoręcznie wykonanej pigwówce. Wanilia, miód, cynamon rozpoznawalne za pomocą dotyku, węchu i smaku. I kto by pomyślał, że kiedyś będę się tym zachwycać i czerpać z tego przyjemność. Choć poruszając się korzystam z białej laski, to jednak bardzo brakuje mi swobody i poczucia wolności. Dlatego moją odskocznią jest jazda konna. Koń jest dla mnie symbolem wolności, dzikiej natury. Na jego grzbiecie czuję się jak ryba w wodzie. Może dlatego, że jestem zodiakalnym Strzelcem, a znak ten to przecież człowiek z tułowiem konia. Wystarczy godzina jazdy, by poczuć skrzydła i ogromną siłę witalną. Obcowanie z koniem to coś, co jest w stanie oderwać od rzeczywistości. Gładka sierść, ciepła skóra, której zapach przywodzi na myśl głęboki kontakt z naturą, uwodzi, odurza.   

 

S.K. - Ludziom widzącym nawet do głowy nie przyjdzie, że życie osoby niewidomej może tak wyglądać - smaki, zapachy, konie, radość i praca.  

 

B.S. - Te drobiny szczęścia wypełniają moje życie. Sprawiają, że szczęście ma kolor, zapach, smak i swój kształt. Wśród tych promyków jest także praca przy tworzeniu audiodeskrypcji. Dzięki temu mogę czuć się spełniona, gdyż robię to, co bardzo lubię, co jest moją pasją - kontakt ze sztuką - obrazem i słowem. Odnajdywanie semantycznej więzi, jak za pomocą słów przekazać obraz. Sprawić, by upływ czasu, ruch, barwy i głębia, mogły zaistnieć i zostać doświadczone bezwzrokowo.   

 

S.K. - Czym posługuje się Pani w pracy?  

 

B.S. - W pracy nieprzerwanie towarzyszy mi komputer i Iphone z udźwiękowieniem. To dzięki takim urządzeniom mogę pracować, pisać, czytać odnajdywane treści w internecie.   

 

S.K. - Tak, komputer dla niewidomych stał się wielką pomocą, można nawet powiedzieć, że przyjacielem. A jak teraz Pani ocenia swoje życie?  

 

B.S. - Choć wiele rzeczy w moim życiu się zmieniło, to nie mogę powiedzieć, że stało się przez to gorsze. Choć czasami bywa ciężko, to jako osoba niewidoma muszę umieć radzić sobie tak, by móc żyć jak najlepiej - godnie - jako człowiek, jako kobieta. To wartości, o których nie zapomniałam mimo utraty wzroku, a może jeszcze bardziej je dostrzegam nie widząc.   

 

S.K. - Powiedziała to Pani bardzo delikatnie, ale mimo to muszę nie zgodzić się z Panią. Moim zdaniem utrata wzroku niczego nie ułatwia i nie powoduje, że coś staje się lepsze, np. zrozumienie. Powiedziałbym, że teraz może lepiej Pani dostrzega różne wartości, nie na skutek utraty wzroku, lecz w wyniku traumatycznych przeżyć, których Pani los nie szczędził. Czy można to tak ująć?  

 

B.S. - Ponoć samotność wyszlachetnia człowieka. Ja ją szczególnie odczułam tracąc wzrok. Choć utrata wzroku wiele mi zabrała, to także coś przyniosła. Tracąc wzrok bardzo potrzebowałam samotności i się w nią otulałam, jak w ciepły koc. Ona dawała mi zrozumienie wielu rzeczy, wielu postaw ludzkich, które zobaczyłam dopiero po utracie wzroku. Były to zarówno postawy pozytywne, jak i negatywne, czyli unikanie kontaktu. Prawdopodobnie widząc mogłabym się zachowywać podobnie, gdyż jako osoba widząca nieświadomie unikałam kontaktu z osobami niewidomymi.   

Myślę, że po utracie wzroku właśnie tą drogą podążałam. Brak wzroku kazał mi się zatrzymać podobnie jak inne wydarzenia, które utrudniały codzienną egzystencję. Myślę w tym przypadku o dializach. Więc częściowo zgadzam się z Panem, ale nie podchodzę do braku wzroku jak do nieszczęścia i nie lubię takiego podejścia, choć często się z nim spotykam ze strony ludzi widzących.   

Moje doświadczenia kształtują moją osobowość, mnie jako człowieka. Dlatego swoje doświadczenia traktuję jako ważne, dające mi pogląd na świat, jak coś, co się przydarza, a tylko ode mnie zależy jak o tym będę myślała. Nigdy więc nie zapytałam i nie mam zamiaru pytać "dlaczego ja". Wolę odpowiedzieć sobie na pytanie, co dzięki temu uzyskałam, jak to na mnie wpłynęło, jak zmieniło moje życie.   

 

S.K. - Działa Pani w Fundacji "Audiodeskrypcja", wypowiada się na środowiskowych listach dyskusyjnych, jest obecna w środkach przekazu, lecz jakże mało o Pani wiemy. Teraz nasi czytelnicy będą mogli bliżej Panią poznać. Myślę, że skorzystają na tym poznaniu. Dziękuję za te osobiste informacje. Za miesiąc porozmawiamy o audiodeskrypcji.  

 proszę powiedzieć naszym czytelnikom nieco dokładniej, co to jest audiodeskrypcja.   

   

B.S. - Najprościej, audiodeskrypcja to werbalny opis widzianego obrazu. Nie jest to opowiadanie, ani interpretowanie widzianego obrazu, z czym często bywa mylona.   

Choć opis jest elementem narracji i trudno jest niektórym czasami odróżnić opowiadanie od opisu, gdyż przenikają się one wzajemnie, to jednak w odróżnieniu od opowiadania opis w sposób rzeczowy prezentuje cechy wyglądu świata przedstawionego, zaś opowiadanie przedstawia zdarzenia i ich okoliczności prezentując przy tym przeżycia, doznania, nastroje i stany emocjonalne, myśli i sądy. Warto tu zwrócić uwagę na to, jaka treść i w jakiej formie zostaje przekazana. Opowiadanie ma swoją fabułę, swój wątek.   

Audiodeskrypcja posługuje się czasem teraźniejszym, nie przedstawia myśli, ocen, motywacji, zamiarów postaci.   

Dzieło jest medium, przez które jego autor komunikuje się z odbiorcą. Audiodeskrypcja powinna zatem być odzwierciedleniem tego komunikatu, jego treści. Rolą odbiorcy jest odczytywanie symboli, przez które autor tworzy komunikat. Odbywa się to na drodze odwoływania się do doświadczeń i wiedzy odbiorcy. Dzięki temu niewidomy odbiorca nie pozostaje biernym słuchaczem, który nie musi nic interpretować, gdyż osoba opisująca obraz zrobiła to za niego. To odbiorca decyduje o tym, czy dzieło mu się podoba, czy nie.   

Nie zawsze osoba widząca rozumie dzieło, które ogląda. Niestety, zabrania się tego osobom niewidomym tworząc audiodeskrypcję, która wyjaśnia dzieło. Czy w ten sposób odbiorca niewidomy miał możliwość samodzielnej interpretacji? Czy stwierdzenie, że kobieta z portretu wygląda identycznie jak ta, która siedzi tuż przy nim, sprawia, iż osoba niewidoma, ociemniała zobaczy twarz tej kobiety?   

Audiodeskrypcja w przedstawianiu świata widzianego jest bliższa "haiku". W sposób barwny, obrazowy odzwierciedla daną chwilę. To mówienie obrazami, a nie osądami. Pokazywanie, a nie opowiadanie.   

Pokazywanie, które odczuwanie i interpretację przedstawionego obrazu pozostawia odbiorcy.   

Pokazywanie, które nie wiąże ze sobą zdarzeń, natomiast niewidomemu odbiorcy pozwala powiązać ze sobą pokazywane obrazy.   

Poprzez język audiodeskrypcji, który zostaje dostosowany do rodzaju dzieła, jego charakteru, daje możliwość bezpośredniego kontaktu z dziełem, z językiem, którym przemawia do odbiorcy autor dzieła.   

Audiodeskrypcja wyznacza "trasę uwagi" widza niewidomego, podczas której, w sposób ciągły i spójny linearnie, wyzwalane są wyobrażenia wizualne. Słownictwo, które posiada desygnaty plastyczne i ekspresywne pozwala odczuć złudzenie naoczności.   

 Audiodeskryptor tworząc za ich pośrednictwem krótkie, uporządkowane komunikaty, oraz wykorzystując dźwięki mowy, artykulacyjne nacechowanie w celu ich odtworzenia (intonacja, siła, barwa głosu, tempo mówienia) jest w stanie sprawić, by ruchomy obraz pojawił się tak, jak gdyby był przez niewidomego widza oglądany.   

   

S.K. - No właśnie, z Pani wypowiedzi jasno wynika, że nie jest to prosty opis.  

   

B.S. - Z pewnością nie jest to prosty opis, z jakim mamy kontakt na co dzień. Tworzenie audiodeskrypcji to proces, który wymaga zaangażowania, cierpliwości i czasu.   

Pierwszy etap to poznanie i zrozumienie zasad audiodeskrypcji. Poznać zasady można dosyć szybko, więcej natomiast czasu zajmuje zrozumienie i zastosowanie każdej z nich w praktyce.   

Są trzy podstawowe zasady audiodeskrypcji, które sprawiają, iż staje się ona obrazem.   

Pierwsza z nich, czyli "Opisz to, co widzisz", choć na pierwszy rzut oka wydaje się być prosta, w praktyce okazuje się najtrudniejsza. Potwierdzają to opisy jednego obrazu tworzone przez kilka osób. Każdy opis po przeczytaniu zdaje się dotyczyć zgoła innego obrazu, choć przecież miał być to opis, tego jednego, konkretnego.   

Najpierw zatem oducza się schematów widzenia. Audiodeskryptor nieustannie rozwija umiejętność obserwacji.   

Ten etap u każdej osoby przebiega indywidualnie i im dłużej się pracuje z audiodeskrypcją obrazu, tym lepiej widać efekt. To też dotyczy każdej kolejnej zasady: "Nie interpretuj" oraz "Nie opisuj znanych dźwięków".   

Te zdaje się oczywiste zasady często bywają łamane. Opisywany bywa śmiech, choć przecież osoba niewidoma go słyszy i sama jest w stanie go scharakteryzować. W opisie przedstawiane są zamiary, motywy bohaterów, chociaż przecież nie są one widoczne, a można ich się jedynie domyślać na podstawie widzianej sceny:   

treść audiodeskrypcji - mężczyzna stara się czytać książkę. Osoba niewidoma dodatkowo słyszy hałas.   

Czy jednak za pomocą takiego opisu jest w stanie wyobrazić sobie, co robi mężczyzna?   

Obraz, który został opisany w ten sposób, przedstawia mężczyznę pochylającego się nad książką. Kciukami zatyka uszy.   

Myślę, że na tym przykładzie można zauważyć, kiedy audiodeskrypcja pozwala zobaczyć to, co jest na ekranie, samodzielnie powiązać obraz z dźwiękiem, a kiedy mamy do czynienia z interpretacją osoby opisującej scenę. W audiodeskryptowaniu tego rodzaju scen często też mamy czas by opisać, a nie zinterpretować widziany obraz. Zatem brak czasu nie powinien być wykorzystywany jako argument. W audiodeskrypcji to trening, kiedy już rozumie się jej zasady, czyni mistrza. Osoba dysponując odpowiednią wiedzą i doświadczeniem jest już w stanie widzieć całość, przestaje ją interpretować, umie wyselekcjonować to, co istotne, uporządkować wybrane treści i stworzyć z nich spójną całość. Ogromną rolę odgrywa także język audiodeskrypcji. Powinien być plastyczny, wywołujący wrażenia i bogate doznania. Nie często jednak spotyka się osoby widzące, które potrafią w ten sposób opisywać. Prowadząc szkolenia i warsztaty z tworzenia audiodeskrypcji i kompleksowego udostępniania instytucji kultury, zauważam jak osoby, które są w stanie przeniknąć opisywany obraz, stworzyć audiodeskrypcję, która wciąga niczym wir, same nie wierzą w to, że słowa też posiadają fizyczną moc.   

Odpowiednio wyselekcjonowane i zestawione słowa, wypowiedziane głosem dostosowanym do charakteru i tempa rozgrywającej się akcji, sprawiają, że widz bez reszty jest w stanie zatracić się w przedstawianym obrazie, wykreowanym przez artystę ekranowym, plastycznym czy też scenicznym świecie.   

Drugi obszar dotyczy rodzaju dzieła, do którego tworzy się audiodeskrypcję. Inaczej tworzy się audiodeskrypcję do wydarzeń sportowych, inaczej w teatrze, inaczej do filmu, obrazu statycznego, a jeszcze trochę inaczej do rzeźby, która funkcjonuje w trzech wymiarach.   

   

 S.K. - Wspaniale. Teraz całość stała się bardziej zrozumiała. Możemy więc trochę porozmawiać o szczegółach. Czy do wszystkich dziedzin sztuki można zastosować audiodeskrypcję?  

   

B.S. - Audiodeskrypcję można stosować do produkcji audiowizualnych, dzieł scenicznych i plastycznych, ilustracji, zdjęć, mediów strumieniowych, gier komputerowych i wszelkich wydarzeń widowiskowych. Ta lista, oczywiście, nie jest zamknięta, gdyż audiodeskrypcja, to bardzo prężnie rozwijająca się dziedzina.   

   

S.K. - To chyba można powiedzieć, że jeszcze nie wszystko w tej dziedzinie zostało powiedziane, zdefiniowane, dookreślone. Pewnie audiodeskrypcja będzie rozwijała się nie tylko ilościowo, ale również jakościowo.  

   

B.S. - Tak, to stosunkowo nowa dziedzina i wymaga jeszcze rozwiązania niektórych teoretycznych założeń i ich praktycznego sprawdzenia. Przede wszystkim jednak niezbędna jest popularyzacja dorobku tej dziedziny działalności na rzecz niewidomych.   

Audiodeskrypcja z pewnością nie jest odczytywaniem książek, czy też treści w zwykłym druku. Nie jest też opisywaniem dźwięków. Dźwięki opisywane są w napisach dla niesłyszących.   

Audiodeskrypcji nie powinno się również stosować w produkcjach, w których dominują dialogi, czy też narrator lub lektor w filmie uniemożliwia wstawienie dodatkowej ścieżki narracji.   

   

S.K. - Myślę, że niedostateczna znajomość zasad audiodeskrypcji prowadzi do błędów, które zamiast ułatwiać, mogą utrudniać zrozumienie dzieła sztuki.  

   

B.S. - Tak, niestety, brak wiedzy na temat audiodeskrypcji sprawia, iż bywa ona umieszczana np. na dialogach, a to uniemożliwia komfortowe oglądanie filmów. Podobnie jest z interpretacją, czy też odczytywaniem audiodeskrypcji tańca ludowego - wesołego i skocznego, poważnym głosem.   

Podobnie ważna jest głośność ścieżki audiodeskrypcji, która powinna być dostosowana do oryginalnej ścieżki audio tak, by niewidomy widz nie odczuwał dyskomfortu, że słyszy audiodeskrypcję, a nie może dosłyszeć ani efektów dźwiękowych, ani dialogów.   

Monotonne czytanie także nie powinno być nazywane audiodeskrypcją. Mało który lektor potrafi prawidłowo przeczytać audiodeskrypcję tak, by dostosować ją do czasowo-przestrzennego charakteru filmu. Lektorzy są przyzwyczajeni do ciągłego czytania, podobnie jak ma to miejsce przy czytaniu książek. Audiodeskrypcja wymusza zmiany w czytaniu i podejściu do pracy lektora, który przestaje czytać, lecz zaczyna mówić obrazami.   

Możemy sobie wyobrazić film komediowy, który jest czytany głosem patetycznym, monotonnym. Czy wówczas rzeczywiście lektor odzwierciedla gatunek filmu?   

Audiodeskrypcja wymaga od audiodeskryptorów, deskryptorów, a przede wszystkim lektorów zrozumienia istoty audiodeskrypcji, zaś od osób ją wdrażających jej idei.   

   

S.K. - Rzeczywiście, trzeba sporo wiedzieć, żeby zajmować się audiodeskrypcją. Trzeba też trochę wysiłku, żeby zrozumieć jej zasady. Użyła Pani terminów: "audiodeskryptorzy", "deskryptorzy", "lektorzy". Proszę zdefiniować te pojęcia.  

   

B.S. - Deskryptor to osoba, która tworzy skrypt audiodeskrypcji.   

Skrypt audiodeskrypcji to tekstowa forma audiodeskrypcji. Warto jednak pamiętać, że audiodeskrypcja nie jest monosemiotycznym gatunkiem mowy. Skryptów nie piszemy zatem jak wypracowania w szkole, nie tworzymy rozbudowanych, pełnych zdań. Nie jesteśmy w stanie opisać dzieła sztuki w jednym zdaniu.   

Audiodeskryptor to osoba, która zarówno tworzy skrypty, jak i je odczytuje.   

Skrypty może odczytywać też lektor, lecz tak jak wspominałam powinien znać różnicę między odczytywaniem tekstu np. książki, a odczytywaniem skryptu audiodeskrypcji.   

   

S.K. - Obawiam się, że nie wszędzie można stosować audiodeskrypcję z takim samym pożytkiem, jak np. w przypadku sztuk teatralnych, filmów, ilustracji naukowych. Czy się mylę?  

   

B.S. - Nie, nie myli się Pan. Słuchanie audiodeskrypcji to także wysiłek wyobraźni, to jej nieustanna praca. Dlatego tak ważna jest jej jakość i sposób zastosowania.   

Nie sądzę, by atakowanie audiodeskrypcją w każdym miejscu i każdym przypadku przynosiło przyjemność.   

Osobiście odczuwam takie sytuacje jako męczące. Odczytywanie audiodeskrypcji głosem syntetycznym oraz interpretowanie dzieł sztuki całkowicie pozbawia mnie - jako odbiorcę niewidomego - przyjemności poznawania dzieła. Brak jakości jest w stanie sprawić, że wolę obejrzeć film, spektakl bez audiodeskrypcji. W przypadku dzieł plastycznych mogę je zobaczyć jedynie szczątkowo.   

   

S.K. - Czy czyta Pani "Politykę" w wersji udostępnianej niewidomym i słabowidzącym przez e-Kiosk? Mnie do pasji doprowadzają opisy zdjęć: "zdjęcie pana prezydenta od tyłu, kiedy idzie po płycie lotniska w Pekinie, w jakim jest garniturze, wokół niego widać... , a w tle... ", albo: "Zdjęcie kolorowe o wymiarach 60 na 80 milimetrów, a na nim demonstracja. Facet ubrany w szary garnitur w prążki, ujęty z profilu, w lewej ręce trzyma drzewce transparentu. Wokół niego gęsty tłum i jeszcze kilka zdań "wzbogacających" opis, a moim zdaniem nic nie wnoszących. Z tego wszystkiego interesowałby mnie tylko napis na transparencie, ale go nie było, oraz informacja, że tłum był gęsty.   

Przykłady podałem z pamięci, więc mogą różnić się od tych, które czytałem. Chodziło mi jednak tylko o zilustrowanie problemu.   

   

B.S. - Selekcja i umiejętność wybierania treści do opisu, sprawia osobom widzącym wiele trudności. Toczy się wiele dyskusji i debat nad tym, co i jak opisywać. Niestety, w tych rozmowach często brakuje głosu samych odbiorców audiodeskrypcji, osób które miały kontakt ze sztuką. Badania audiodeskrypcji prowadzi się wśród niewidomych, którzy bardzo często byli zupełnie pozbawieni kontaktu z obrazem, którzy często nie rozumieją różnicy pomiędzy książką a filmem. Trudność ta wynika z faktu, że wcale nie jest tak łatwo zrozumieć potrzeby osób niewidomych, które w dodatku są tak różne i często się ze sobą nie pokrywają. Wymyśla się zatem audiodeskrypcję dla znawców filmu, dla osób bardziej i mniej elokwentnych. Odbiega się tym samym i zapomina o tym, że audiodeskryptowane jest dzieło, które ma już swego autora.   

   

S.K. - Rozumiem, że źle zrobiona audiodeskrypcja może wypaczyć charakter i treść dzieła. Czy tak?  

   

B.S. - Owszem, np. jeśli autor tworzy film dla dzieci i młodzieży, to prawidłowo stworzona audiodeskrypcja nie powinna sprawić, że film adresowany do dzieci lub młodzieży przekształci się w film tylko dla dorosłych.   

To odbiorcy wybierają kontakt z dziełem, które ich ciekawi, inspiruje, które chcą zobaczyć. Dzieło nie powinno się zmieniać za pośrednictwem audiodeskrypcji. Trudny film przez audiodeskrypcję nie powinien stawać się prosty, gdyż audiodeskrypptor zamiast audiodeskryptować, tłumaczy film. Tym samym czyni widza biernym odbiorcą i całkowicie zmienia jego rolę. Pozbawia możliwości samodzielnego wyciągania wniosków, konstruowania opinii. Osoba niewidoma w ten sposób nie będzie mogła zrozumieć także języka ruchomych obrazów, który odróżnia film od książki.   

   

S.K. - Czyli dobrze odczytałem Pani myśl. A co z tymi zdjęciami w gazetach?  

   

B.S. - Zdjęcia w gazetach, które są udostępniane osobom niewidomym, często nie korespondują z treścią artykułów, w których zostały zamieszczone.   

Tygodnik taki jak "Polityka", nie jest jednak czasopismem fotograficznym, choć zdjęcia również mogą posiadać wartość artystyczną. Dlatego też audiodeskrypcja tych zdjęć nie powinna bombardować czytelnika zbyt wieloma szczegółami, subtelnymi detalami. Warto natomiast by w audiodeskrypcji zdjęć znalazły się opisy tych elementów, które wzbogacą i umożliwią lepsze zrozumienie treści artykułu. Wiele osób dopiero uczy się tworzenia audiodeskrypcji, być może też dlatego selekcja istotnych treści jest problematyczna.   

   

 S.K. - Gdzie i jak można nauczyć się audiodeskrypcji? Mam na nyśli tworzenie audiodeskrypcji a nie jej odbiór.  

   

B.S. - Audiodeskrypcja to trudna sztuka porównywana do haiku. Dopiero na drodze wielu doświadczeń audiodeskryptor zdobywa umiejętność wybierania i przedstawiania istotnych elementów obrazu. Od 2009 roku Fundacja Audiodeskrypcja prowadzi warsztaty i szkolenia z zakresu tworzenia audiodeskrypcji do dzieł plastycznych, produkcji audiowizualnych, spektakli i wydarzeń sportowych oraz kompleksowego udostępniania instytucji kultury. Organizowaliśmy je m.in. z Gdyńską Szkołą Filmową oraz Pomorską Fundacją Filmową, Fundacją Filmową Se-ma-for, Narodowym Instytutem Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, a także instytucjami kultury m.in. Galerią Arsenał w Białymstoku, Muzeum Narodowym w Poznaniu i we Wrocławiu, Pałacem w Wilanowie, Muzeum Historycznym m.st. Warszawy - Muzeum Woli, Centrum ŁOWICKA (Dom Kultury w dzielnicy Mokotów m.st. Warszawy). Wkrótce warsztaty tworzenia audiodeskrypcji mają odbyć się także w Centrum Kultury Wrocław - Zachód oraz Muzeum Historii Żydów Polskich.   

Kształcenie audiodeskryptorów prowadzone jest także na uczelniach wyższych w ramach przekładu audiowizualnego m.in. na Uniwersytecie Warszawskim, w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, na Uniwersytecie Adama Mickiewicza W Poznaniu, Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz Uniwersytecie Jagiellońskim.   

   

S.K. - Cieszę się, że moje opory przed czytaniem opisów zdjęć w czasopismach wynikają ze źle zrobionej audiodeskrypcji, a nie np. z mojego zacofania.  

   

B.S. - Przyznam, że mnie także źle stworzona audiodeskrypcja jest w stanie zniechęcić do dalszego oglądania, poznawania treści obrazu.   

Idąc do muzeum, galerii, teatru lub kina, liczę na to, że tak jak osoba widząca będę mogła oglądać film, że za pomocą audiodeskrypcji połączę wszystkie sceny w całość, samodzielnie zrozumiem ich sens, odczytam znaczenie. Decydując się na audiodeskrypcję chciałabym mieć zatem możliwość wyboru, czy chcę, czy też nie chcę jej słuchać, gdyż utrudnia mi odbiór filmu, nie sprawia przyjemności, że zamiast widzieć obrazy, słyszę doznania osoby tworzącej audiodeskrypcję. Sądzę również, że osoby niewidome rozumiejąc korzyści, jakie daje audiodeskrypcja, będą mogły świadomie wpływać na jej wysoką jakość.   

   

S.K. - Myślę, że audiodeskrypcja jest bardzo przydatna do zrozumienia treści filmu czy sztuki teatralnej. Jest natomiast zupełnie nieprzydatna do przekazywania czy odbierania odczuć piękna, artyzmu sztuki plastycznej. Czy tak jest?  

   

B.S. - Nie. Jest zupełnie odwrotnie. Audiodeskrypcja pozwala osobie niewidomej ocenić czy coś jest piękne, czy brzydkie, zauważyć wirtuozerię w posługiwaniu się plamą barwną, detalem, kształtem, linią, kreską czy też światłocieniem.   

Piękno jest odczuciem subiektywnym, więc dopiero poznając treść dzieła, jesteśmy w stanie samodzielnie ocenić jego wartość, stwierdzić czy jest ono piękne, czy też nie.   

Owszem, zdaję sobie sprawę, że osoby niewidome od urodzenia często mają braki w edukacji, że brakowało pomocy dydaktycznych, kreatywności nauczycieli, którzy by angażowali swych uczniów do poznawania zjawisk wizualnych za pomocą alternatywnych i dostępnych metod.   

Wiem też, że nigdy nie jest za późno, jeśli ktoś pragnie zacząć to robić. Prowadząc zajęcia z dziećmi niewidomymi, mogłam zauważyć jak niewiele trzeba, by wytłumaczyć coś, czego to dziecko nie rozumie, czego nie może zobaczyć. Wykorzystując inne zmysły można chociażby wytłumaczyć skraplanie wody, przedstawić perspektywę lub też wytłumaczyć naturę barw i ich oddziaływanie na siebie.   

Byłam osobą widzącą, więc zdaję sobie sprawę, że jest mi dużo łatwiej zrozumieć i wyobrazić sobie obraz niżeli osobom, które nigdy w życiu nie widziały światła. Ze swego doświadczenia wiem też, iż światło można postarać się wytłumaczyć osobie całkowicie niewidomej i nie jest powiedziane, że będzie to proste, a zrozumienie nastąpi natychmiast.   

Pewne zjawiska poznajemy przez lata lub przyjmujemy je bez zrozumienia jako te, które istnieją od zawsze, odkąd pamiętamy. Tyczy się to zarówno osób niewidomych, jak i widzących. Wystarczy chociażby zapytać osoby widzące, dlaczego niebo jest niebieskie. Nie wystarczy zatem widzieć, by wiedzieć, rozumieć.   

   

S.K. - Położyła Pani nacisk na zrozumienie, na wyjaśnienie, na wytłumaczenie, można powiedzieć na upoglądowienie. To jednak jest zupełnie czym innym niż odczuwanie piękna.  

   

B.S. - Również osoby niewidome mogą odczuwać barwę, jeśli ją zrozumieją, poznają jej naturę. By można było odbierać audiodeskrypcję i czerpać przyjemność z obcowania ze sztuką, należy też zrozumieć środki wyrazu, jakimi artysta się posługuje. Dlatego przy audiodeskrypcji kładę nacisk na wprowadzanie jej do procesu edukacji. Audiodeskrypcja nie wyjaśnia, lecz ukazuje dzieło. Na jego podstawie możemy kontynuować pracę z osobami niewidomymi.   

Takie przygotowanie pomaga nam na samodzielne doświadczanie dzieł sztuki, określanie czy jest ono piękne, czy nie. Czy nam się podoba styl tego artysty, czy też nie i dlaczego.   

Nie ma przecież obowiązku by każdemu podobały się mistyczne dzieła Williama Blakea, czy też zgeometryzowane, płaskie pejzaże Jerzego Nowosielskiego. Poznając jednak styl tworzenia konkretnego artysty, jesteśmy w stanie wniknąć w głąb obrazu, w jego treść. Zobaczyć ogromny kunszt artysty, dostrzec detale, które kształtują odczucia estetyczne. Możemy zarówno odczuć zachwyt, ale także wstrząs, co też może wpływać na to, czy uznajemy dzieło jako piękne.   

Takie odczucia mogę przeżywać właśnie dzięki audiodeskrypcji. Zdarza się, że opisując obraz osobom widzącym, trudno jest im uwierzyć, że to właśnie za pomocą audiodeskrypcji zobaczyłam to dzieło, że nikt mi wcześniej go nie opisywał.   

Nie wystarczy bowiem powiedzieć, iż obraz jest piękny czy też kobieta jest piękna, by osoba niewidoma to odczuła. Tak jak wspominałam, to odczucie subiektywne i każdy może mieć inny ideał piękna. Kiedy jednak obraz zostanie opisany bardzo plastycznie, zaś w przypadku kobiety zostanie opisana w sposób plastyczny i barwny jej twarz, sylwetka, osoba niewidoma jest w stanie samodzielnie stwierdzić czy jest ona piękna, czy nie.   

To właśnie wybór odpowiednich słów, ich zestawianie, malowanie słowami i głos audiodeskryptora jest w stanie sprawić, by osoba niewidoma czuła ciarki na skórze, odczuwała podobne emocje jak osoba widząca patrząca na ten sam obraz.   

   

 S.K. - Już myślałem, że coś rozumiem, ale chyba nie. Omówiła Pani, jaki powinien być opis pięknej kobiety. Czy więc mamy do czynienia z audiodeskrypcją, czy z opisem. Wcześniej mówiła Pani, że audiodeskrypcja nie jest opisem. A może coś pokręciłem?  

   

B.S. - Tak. Mówiłam, że audiodeskrypcja nie jest zwykłym opisem, nie jest opisem artystycznym, który bywa nacechowany subiektywnymi odczuciami osoby opisującej.   

   

S.K. - Dobrze, ale jak sobie poradzić z problemem uśmiechu. Mówimy uśmiech: wesoły, ponury, gorzki, krzywy, złośliwy, łobuzerski, wątły, ironiczny, blady, zjadliwy, uroczy, serdeczny, kpiarski, szczery i pewnie jeszcze kilka podobnych przymiotników. Osoba widząca, kiedy usłyszy jedno z podobnych określeń uśmiechu, doskonale wie, jaki to był uśmiech. Dla osoby niewidomej, tj. takiej, która utraciła wzrok przed piątym rokiem życia, czyli nie posiada w pamięci obrazów wzrokowych, określenia takie nic nie mówią, są pustymi dźwiękami. Jak sobie z tym radzi audiodeskrypcja? Podobnie jest, np. z wyrazem oczu, spojrzeniem, przekazywaniem informacji wzrokiem.   

   

B.S. - Zapomina Pan jeszcze o tym, że mimika pojawia się w określonym kontekście. Krzywy i gorzki, wątły i słaby, łobuzerski i złośliwy mogą stanowić synonimy przy opisie tego samego uśmiechu. Zmiany następują ,gdy weźmiemy pod uwagę kontekst.   

Mimika twarzy nie jest oderwana od sytuacji, w której ta osoba się znajduje. Jeśli ktoś komuś robi żart, to jaki uśmiech będzie malował się na twarzy tej osoby? Szczery? Osoba niewidoma potrafi się wczuć w kontekst, niezależnie od tego, czy jest niewidoma od urodzenia, czy nie. Ktoś może mieć problem ze zrozumieniem mimiki twarzy, lecz tak jak wspominałam audiodeskrypcja może służyć podczas zajęć edukacyjnych. Zadaniem audiodeskrypcji nie jest tłumaczenie, dlatego też mówiłam o przygotowaniu widza do odbioru audiodeskrypcji. To przecież możliwe, by osoby uczyły się odczytywania mimiki twarzy i na jej podstawie określały stan emocjonalny bohatera. Wiem, że takie ćwiczenia odbywają się w szkołach podstawowych i dobrze żeby w takich zajęciach brały udział również dzieci niewidome.   

Osoby niewidome nie powinny być pozbawiane możliwości zrozumienia i poznania mimiki twarzy. Jest to przecież bardzo istotny element komunikacji międzyludzkiej, a jak wiemy większość osób w społeczeństwie to osoby widzące, które niejednokrotnie swoje uczucia, postawy wyrażają właśnie mimiką twarzy, mową ciała.   

Jeśli w filmie pojawia się scena, kiedy mężczyzna puszcza oko do kobiety, a ona odwraca głowę, to również odbiorca niewidomy powinien móc odczytać ten komunikat. Jeśli natomiast nie jest w stanie go odczytać, zawsze może poznać znaczenie i zrozumieć treść tego komunikatu, dzięki czemu następnym razem nie będzie miał już problemu z jego odczytaniem.   

Treść komunikatu będzie mógł też odczytać śledząc dalej rozwój akcji. Dlatego nie zgadzam się z podejściem, że audiodeskrypcja ma interpretować i tłumaczyć film czyniąc z osoby niewidomej biernego widza.   

   

S.K. - Muszę przyznać, że nadal nie wszystko jest dla mnie zrozumiałe. Myślę, że czytelnicy mogą mieć również trudności ze zrozumieniem. Czy mogłaby Pani podać konkretne przykłady, które ułatwiłyby uświadomienie sobie istoty audiodeskrypcji? Może np. mógłby to być obraz konia namalowany przez Kossaka. Gdyby Pani podała audiodeskrypcję tego obrazu i jego zwykły opis, umożliwiłoby to dostrzeżenie różnic i ich zrozumienie. To samo mogłoby dotyczyć obrazu pięknej kobiety czy drzewa w barwach jesieni. Może dałoby się podać audiodeskrypcję jakiejś sceny z filmu czy sztuki teatralnej.   

   

B.S. - Nie mogę podać audiodeskrypcji do zaproponowanych przez Pana obrazów, gdyż jej nie posiadam. Mogę natomiast zaproponować audiodeskrypcję i opis obrazu Mona Lisa - Leonardo da Vinci (Luwr, Paryż, Francja).   

Opis i audiodeskrypcja posiada etykietę, lecz jej nie podaję, gdyż chciałabym zwrócić uwagę jedynie na różnice w treści.   

Czytając opis, a następnie audiodeskrypcję można zauważyć różnicę w ciągłości i precyzji. Proszę zwrócić uwagę na interpretację i na to, o ile więcej można zobaczyć dzięki audiodeskrypcji.   

Na podstawie audiodeskrypcji jestem w stanie dokonać samodzielnej analizy obrazu, jego interpretacji. Prawidłowo stworzona audiodeskrypcja uaktywnia widza niewidomego i pozwala mu na kształtowanie samodzielnych wniosków i odczuć.   

   

S.K. - Można powiedzieć, że audiodeskrypcja jest tak skomplikowana i trudna, jak jest potrzebna. Żeby ją jeszcze bardziej skomplikować i lepiej wyjaśnić powiem, że słuchałem kilka audycji Radia Białystok o sztuce z audiodeskrypcją. Jak się wydaje, radio jest samą audiodeskrypcją, albo w tym przypadku nie można zupełnie mówić o audiodeskrypcji. Jak Pani widzi tę kwestię?  

   

B.S. - Skomplikowana i trudna wydaje się na początku. Przekazywanie obrazów za pomocą słów lub też zjawisk wizualnych, np. perspektywy za pomocą dźwięku, z pewnością wymaga czasu i pracy, lecz jeśli ta praca człowieka interesuje, jest jego pasją, to sprawia także ogromną przyjemność.   

Nie każdy przecież zostaje artystą malarzem, podobnie nie każdy musi, czy też może tworzyć audiodeskrypcję.   

Trudność tworzenia audiodeskrypcji jest rzeczą względną, gdyż dużo łatwiej przychodzi tworzenie audiodeskrypcji osobom, które robią to w sposób ciągły, niżeli tym, które jedynie sporadycznie zajmują się jej tworzeniem.   

Audiodeskryptowanie wielu dzieł sprawia, że człowiek ma coraz większy zasób słów, które może wykorzystywać przy konstruowaniu audiodeskrypcji do kolejnych dzieł.   

Choć przekaz radiowy bazuje na słowach, to nie jest audiodeskrypcją. Nie wystarczy mówić, by tworzyć audiodeskrypcję. Nie wystarczy opisywać czegoś, co się wydarzyło, by to była audiodeskrypcja. Reportaże radiowe zawierają w sobie elementy opisów, podobnie jak ma to miejsce w książkach.   

Audycje radiowe, w których kilka osób rozmawia na jakiś temat, nie można nazwać audiodeskrypcją. Tak jak wspominałam, audiodeskrypcja to werbalny opis treści wizualnych, ukierunkowany i skonstruowany w odpowiedni sposób. Audycje stworzone w ramach projektu "Obrazy słowem malowane. Radiowe spotkania z audiodeskrypcją, nie tylko dla najmłodszych", zawierają audiodeskrypcję, lecz całe nie są audiodeskrypcją. Audiodeskrypcję odczytuje lektor - Tomasz Piekarski. Treść audycji przedstawiana przez głosy kobiece, to część audycji, w której prezentowana jest epoka i krąg kulturowy, z którego wywodzi się dzieło ilustrowane za pomocą audiodeskrypcji.   

   

S.K. - Wracając do odbioru artyzmu obrazu. Jak można, i czy można, przekazać artyzm "Słoneczników" van Gogha? Wracam do tego tematu, bo odczuwam pewien niedosyt. Obawiam się, że i czytelnicy, przynajmniej niektórzy, również chcieliby dokładniej zrozumieć audiodeskrypcję, jej zasady, zastosowanie, cele, możliwości i ograniczenia.  

   

B.S. - Wraca Pan do obrazu, do którego audiodeskrypcja nie została stworzona. Gdyby tak było, mogłabym się na ten temat wypowiedzieć precyzyjnie i dokładnie.   

W tym przypadku mogę bazować na swoich doświadczeniach i obrazach, do których audiodeskrypcja została stworzona. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że za pomocą audiodeskrypcji można jak najbardziej ukazać artyzm. Doświadczyłam tego między innymi na podstawie audiodeskrypcji obrazu "Powrót syna marnotrawnego" Rembrandta. Nigdy tego obrazu nie widziałam, a zobaczyłam go właśnie dzięki audiodeskrypcji. To audiodeskrypcja pozwoliła mi zobaczyć i zrozumieć mistrzostwo tego artysty w posługiwaniu się światłocieniem. Dzięki audiodeskrypcji poczułam magię obcowania z dziełem sztuki, zachwyt i zaciekawienie historią rozgrywającą się na płótnie. Podobnie było w przypadku innych dzieł np. filmowych. To niesamowite i sama się zastanawiam nad tym, że tak dużo mogę zobaczyć dzięki audiodeskrypcji, a zapamiętane obrazy są tak wyraźne jakbym je oglądała widząc. Mogłabym opisywać swoje doznania i odczucia, jakie towarzyszą mi przy oglądaniu filmów z audiodeskrypcją, która uwzględnia aktywną rolę widza i ukazuje język filmu. Myślę, że każdy niewidomy może doświadczyć tego osobiście. Jego uczucia nie muszą być tożsame z moimi, gdyż kwestia odbioru dzieła jest bardzo indywidualna.   

Artyzm można zatem ukazać. Trudniej jest jednak znaleźć osoby, które to potrafią. W swojej sześcioletniej praktyce spotkałam jedynie kilka osób, którym mogłabym powierzyć wykonanie audiodeskrypcji obrazu, nie obawiając się, iż otrzymam jego interpretację, a moja rola ograniczy się jedynie do wysłuchania opowieści o obrazie pozbawiając mnie możliwości zobaczenia tego dzieła  

 

 

S.K. - W czasie poprzednich spotkań dowiedzieliśmy się o Pani doświadczeniach, o niełatwej drodze życiowej, o pokonaniu wielkich trudności i dużo o stosunkowo nowej dziedzinie pomocy rehabilitacyjnej, jaką jest audiodeskrypcja. To jednak nie wyczerpuje Pani zainteresowań i pracy na rzecz niewidomych. Jest Pani współtwórcą dotykowej palety barw. Różne faktury stosowane były od dawna w tyflografice, m.in. przy tworzeniu map dla niewidomych. Czym różni się Wasza dotykowa paleta barw od wcześniej stosowanych?   

 

B.S. - Faktury wykorzystywane w mapach odzwierciedlają zróżnicowanie terenu. Dotykowa paleta barw, którą stworzyła Fundacja Audiodeskrypcja, za pośrednictwem gęstości i grubości tkaniny, przedstawia naturę barwy, ukazuje czym jest barwa.   

Powstała ona z myślą o nauczaniu barw dzieci niewidomych, poprzez odwołanie się do uniwersalnej zasady kojarzenia bodźców z różnych modalności zmysłowych.  

 

S.K. - Taka jest teoretyczna podstawa. A jak wygląda to w szczegółach?  

 

B.S. - Przyjmując, że podstawą procesu malarskiego jest postrzeganie i odwzorowanie natężenia światła, paleta barw odwołuje się do zjawiska absorpcji światła przez materię, konsekwencją czego są m.in. barwy otaczających nas przedmiotów.   

Za kryterium doboru barw zostało uznane podstawowe rozróżnienie przyjęte w malarstwie.   

W palecie znajdziemy zatem trzy kolory podstawowe: niebieski, żółty i czerwony. Każdemu z nich odpowiada inna faktura materiału. Niebieski - bawełna, żółty - frotte, czerwień - gruby polar. Dlatego, że fale odpowiadające barwie niebieskiej są krótkie, tkanina jest cienka. Zagęszczony splot nitek ukazuje natomiast wysoką częstotliwość. Wraz ze wzrostem długości fali zmianie ulega barwa i maleje jej częstotliwość. Tkanina robi się coraz grubsza, bardziej elastyczna i puszysta.   

Dobór tkanin i faktur ma dodatkowo umożliwić rozpoznawanie barw chłodnych i ciepłych. Umieszczone obok siebie tkaniny ukazują zjawisko wzajemnego oddziaływania barw na siebie. Kładąc opuszki palców na tkaninie niebieskiej - bawełnie i żółtej - frotte, jesteśmy w stanie zauważyć, jak inaczej odczuwa się zestawienie żółci z niebieskim, a jak zmienia się jej oddziaływanie w zestawieniu z czerwienią, czyli z ciepłym, puszystym polarem. Żółć - frotte, w zestawieniu z czerwienią - polarem, staje się dużo bardziej ciepła, niżeli w zestawieniu z niebieską bawełną. W celu ukazania stopnia absorpcji fal świetlnych przez materię, zostały one umieszczone pomiędzy barwą białą {tkanina o gęstym splocie, powierzchnia twarda, płaska}, która odbija całkowicie padające na nią promieniowanie - okruchy, oraz barwą czarną {tkanina puszysta, kosmata}, która pochłania wszystkie fale świetlne padające na powierzchnię, okruchy giną w kosmatej tkaninie}.   

Paleta ma stanowić punkt wyjścia do poznawania kolejnych barw.   

 

S.K. - Czy te trzy podstawowe barwy wystarczają do nauczenia się odbierania barwnego świata?  

 

B.S. - Nie, ale w nauczaniu kolejnych barw możemy odwoływać się do natężenia wrażeń, intensywności odczuwalnej za pomocą dotyku: faktury {miękkie, szorstkie, gładkie, aksamitne, szkliste, matowe, ciężkie, lekkie, wzorzyste}, temperatury (chłodne, ciepłe}, masy (płynna, rzadka, gęsta, rozciągliwa), kształtu (kulisty, kanciasty). Dzięki poszukiwaniom własnych wrażeń dotykowych związanych z doświadczaniem barwy można zauważyć, że u każdego obserwatora barwa może wywołać odmienne wrażenia kolorystyczne w zależności od wielu czynników dodatkowych, takich jak np.: rodzaj oświetlenia (sztuczne, naturalne}, obecność innych barw w polu widzenia {w zasięgu dotyku}.   

Nauczanie barw ma pomóc w kształtowaniu wyobraźni plastycznej, w zrozumieniu sensu zmysłowego doświadczania dzieł sztuki, w samodzielnej interpretacji, określaniu charakteru i nastroju doświadczanego dzieła, a w ostateczności umożliwienie przeżyć estetycznych.   

 

S.K. - Wybaczy Pani, ale wydaje mi się, że mówimy raczej o dydaktyce, o upoglądowieniu, o zrozumieniu natury światła i barwy, a nie o odczuwaniu piękna w barwnym ogrodzie.  

 

B.S. - Odczuwanie barw w ogrodzie na podstawie opisu wymaga najpierw upoglądowienia, adaptacji barwy do potrzeb osoby niewidomej. Jeśli dziecko zrozumie barwy, dowie się, jak one na siebie oddziaływują, będzie wiedziało, które barwy są ciepłe, które zimne, powiąże to z odczuciami, które jej towarzyszyły podczas poznawania poszczególnych barw. Dopiero wtedy możemy sprawić, by odczuwanie piękna przez osoby niewidome na podstawie opisu barwnego ogrodu nie było jedynie gładkim frazesem.   

Od czegoś trzeba zacząć, więc nie wystarczy sama audiodeskrypcja mimiki twarzy, audiodeskrypcja barwnego ogrodu, by osoba niewidoma mogła odczuwać wrażenia estetyczne. Do tego potrzeba ciągłego kontaktu ze sztuką, z jej środkami wyrazu.   

To wychowanie estetyczne, wychowanie przez sztukę uczy m.in. przeżywania i oceniania dzieł sztuki, kształtowania własnych upodobań i wyrażania siebie, rozwijania wyobraźni, zauważania i przeżywania piękna. Dotyczy to osób widzących i niewidomych.   

 

S.K. - Czy jednak zróżnicowane faktury obrazu mogą oddać jego piękno? Obrazy są dziełami sztuki dostosowanej do odbioru zmysłem wzroku. Czy Pani zdaniem, zastosowanie różnych faktur może oddać piękno np. barw?  

 

B.S. - Z pewnością stanowią dobry punkt wyjścia. Być może pomysł wykorzystania tkanin do zilustrowania wybranego obrazu zostanie wkrótce wykorzystany. Taki pomysł narodził się w trakcie opracowywania palety. Sama chętnie przekonam się, jak wiele można przekazać za pomocą tkanin. Nie wątpię, że oddziaływanie faktury tkaniny jest silniejsze, niżeli wykonanie tego samego dzieła za pomocą tyflografiki wykonanej z plastiku. Samo zróżnicowanie tkanin niesie już doznania estetyczne i silniej oddziałuje na odbiorcę. Plastikowa powierzchnia, na której możemy zauważyć jedynie wypukłości, oddziałuje dużo słabiej. Przekazuje treść, lecz wrażenia dotykowe są dużo słabsze.   

 

S.K. - Czy jednak są to wrażenia natury estetycznej?  

 

B.S. - Chciałabym zauważyć, iż piękno jest doznaniem subiektywnym. Każdy z nas przeżywa i odczuwa je inaczej. Wystarczy zauważyć jak różnie oceniane było piękno kobiety, jak ta sama kobieta może być piękna dla jednego i mało atrakcyjna dla drugiego mężczyzny.   

Podobnie jest ze sztuką. Każdy z nas ma prawo oceny, czy coś mu się podoba, czy nie. Czy coś go zachwyca, czy odrzuca.   

Odczuwanie piękna osób widzących za pośrednictwem wzroku, a odczuwanie piękna osób niewidomych za pośrednictwem słuchu, dotyku, smaku, węchu nie musi być identyczne, lecz nie oznacza tym samym, że jest mniej głębokie lub całkowicie niemożliwe.   

 

S.K. - Zgadzam się, że odbiór estetycznych walorów dzieła sztuki zawsze jest indywidualny, związany z wrażliwością, doświadczeniem życiowym, kulturą osobistą i środowiskową. Czy jednak percepcja dotykowa podobna jest do tej wzrokowej? Czy świat czerwony, żółty, niebieski, zielony itp. można przełożyć na świat miękki, szorstki, gładki, twardy, ciepły i zimny?  

 

B.S. - Nie chciałabym tworzyć iluzji, iż za pomocą tkaniny jesteśmy w stanie odczuć to samo, co przy odbiorze barwy wzrokiem.   

Wzrokowe doznania w odbiorze barwnych dzieł są najsilniejsze. Docierają od razu i w pełni do odbiorcy. Poznawanie obrazu za pomocą dotyku, nie daje możliwości natychmiastowego oglądu całości. Ta całość powstaje z połączenia poszczególnych fragmentów. Sam proces poznawania dzieła trwa dłużej, lecz nie wątpię, że wówczas jesteśmy w stanie przeżyć cudowne wrażenia estetyczne. Miałam możliwość doświadczenia tego właśnie za pomocą audiodeskrypcji, która choć na początku tworzy jedynie zarys ogólny, to w kolejnym kroku rozwija się niczym pąk róży, odsłaniając przed osobą niewidomą całe piękno obrazu i kunszt artysty.   

Tak właśnie poznawałam obraz Rembrandta pt. Powrót syna marnotrawnego. Nie miałam przyjemności zobaczyć go jako osoba widząca. Dzięki audiodeskrypcji zobaczyłam go jako osoba niewidoma i zakochałam się w obrazach mistrza światło-cienia.   

To zadziwiające, że tak wiele można zobaczyć niewidząc, tak wiele można odczuć. Sam kontakt z dziełem, które można zobaczyć poprzez dotyk i audiodeskrypcję jest w stanie poruszyć bardzo głęboko. Dlatego też uważam, iż chociaż kontakt wzrokowy jest zupełnie inny, to kiedy nie jest możliwy, należy wykorzystywać jak najwięcej zmysłów, dzięki którym również osoby niewidome są w stanie doświadczać i widzieć sztukę, niezależnie od tego, czy jest to obraz, rzeźba, spektakl, czy też film.   

 

S.K. - Mimo tych wyjaśnień, obawiam się, że nie jest możliwy odbiór cech postrzeganych przy pomocy jakiegoś zmysłu innym zmysłem. Oczywiście, możliwe jest poznanie przedmiotu różnymi zmysłami, ale nigdy nie będzie ono tak doskonałe, jak poznanie polisensoryczne przy pomocy wielu zmysłów. Przy pomocy wzroku możemy odbierać barwy i ich odcienie, kształty, wielkość przedmiotu, jego ruch, zmiany następujące pod wpływem oświetlenia i może coś jeszcze. Nie poznamy natomiast takich cech jak twardość, ciężar, temperatura. Te cechy można poznać przy pomocy dotyku i zmysłów pokrewnych. Są jednak cechy przedmiotów, których nie można poznać przy pomocy wzroku ani przy pomocy dotyku. Cechami takimi są smak i zapach. Jeszcze inne cechy, np. szum drzewa można poznać przy pomocy słuchu. Pełne poznanie niektórych przedmiotów możliwe jest dopiero wszystkimi wymienionymi zmysłami, np. jabłko. Jego wielkość i kolor poznajemy wzrokiem. Wielkość jabłka można poznać też przy pomocy dotyku. Dotykiem poznamy też czy jabłko jest gładkie, miękkie, czy szorstkie i twarde. Zmysłem powonienia poznamy jego zapach, a przy pomocy smaku dowiemy się czy jest ono słodkie, czy kwaśne. Jabłko możemy poznawać z wyłączeniem jakiegoś zmysłu, np. wzroku. Nie poznamy jednak wszystkich jego cech.   

Przepraszam za ten przydługi zestaw informacji, które są powszechnie znane. Zmierzam jednak do zasadniczego pytania, czy przy pomocy jakiegoś zmysłu, poza wzrokiem, można poznać kolory i ich odcienie? Wydaje się, że nie jest to możliwe.  

 

B.S. - Tak wydaje się niemożliwe. Jednak mówiąc o barwach za pomocą tkanin, czy też dźwięków, zapachów, smaków możemy zrozumieć i chociaż trochę poczuć odcienie barw. Dźwięki, potrawy i np. perfumy też mają swoje odcienie. Chociaż odbieramy je innymi zmysłami, to jednak możemy poczuć ich bogactwo. Wystarczy sięgnąć do opisów nut zapachowych perfum, by móc się przekonać, jaką magią jest odczuwanie obrazów za pomocą innych zmysłów. Myślę także, że mimo że osoby niewidome nie widzą barw, to barwy same  oddziałują całkowicie bez naszej zgody i świadomości.   

Nie od dziś wiadomo, że człowiek widzi mózgiem. Oczy są dostawcą, przekaźnikiem tych sygnałów, które mózg interpretuje. Jakiś czas temu amerykańscy naukowcy stworzyli małe urządzenie Brain Point, które jako przekaźnik wykorzystuje język. Przez czułe zakończenia nerwowe języka do mózgu dociera duża ilość impulsów, które w mózgu zamieniają się w obrazy. Tym samym język częściowo przywraca wzrok osobom niewidomym. Oczywiście proces ten wymaga czasu, by człowiek nauczył się rozumieć to, co widzi. Naukowcy twierdzą, że wymaga to minimum tygodnia, by osoba niewidoma potrafiła korzystać z tego urządzenia. Kolejnym przykładem mogą być osoby, które potrafią odróżniać barwy dotykiem. Widzenie skórne gruntownie zbadał Francuz Jules Romains, który w roku 1920 opublikował studium o widzeniu skórnym tzw. dermooptyce.   

Jego eksperymenty dowiodły, iż zdolność widzenia ma cała skóra, zaś największą wrażliwość skóra rąk i twarzy. Podobnie i w tym przypadku okazało się, iż by widzieć skórą, trzeba się tego nauczyć. Dopiero trening i prowadzone konsekwentnie ćwiczenia rozwijają naszą percepcję i wrażliwość skórną, dzięki której jesteśmy w stanie nauczyć się interpretować barwy.   

Ostatnio na liście Typhlos przetoczyła się dyskusja, właśnie na temat możliwości odczuwania barw za pomocą innych zmysłów np. słuchu czy dotyku. Jeden z listowiczów pisał o mężczyźnie, który potrafił bezbłędnie wyczuwać kolory kart w talii. Jedna osoba natomiast twierdziła, że słucha muzyki, lecz nie widzi barw. Nie jest to nic dziwnego, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż od dziecka nasze zmysły się specjalizują w odbiorze wybranych sygnałów. Dzieci nie uczą się barw dotykiem, słuchem lecz wzrokiem.   

 

S.K. - Nie będę polemizował z naukowcami. Może i istnieje widzenie skórne, ale chyba ludzie, którzy to potrafią, należą do wyjątków. Znam wielu niewidomych, ale wśród nich nie ma ani jednego, który posiada tę umiejętność.  

 

B.S. - Fakt, że nie znam kogoś, kto potrafi odczytywać kolory za pomocą dotyku nie przekreśla w moim odczuciu istnienia takich osób. Mała liczba takich osób może wynikać choćby z faktu, że większość niewidomych się tego nie uczy, nie poświęca temu czasu.   

Dzieci niewidome najczęściej nie są uczone barw. Jak zatem bez nauczania barw, dziecko ma zacząć je widzieć, odczuwać?   

Ponoć od chwili urodzenia jesteśmy synestetami. Kształty postrzegamy jako smaki, dźwięki jako kolory. Być może dlatego dzieci uwielbiają poznawać przedmioty poprzez wkładanie do ust i tak żywo reagują na głos lub dźwięk docierający z otoczenia. Do 11 miesiąca życia potrafimy postrzegać wielozmysłowo. Następnie zmysły zaczynają się specjalizować, ich zakres ulega redukcji. Są jednak synesteci, czyli osoby, u których proces wielozmysłowego postrzegania się zachował, co sprawia, że nawet jako osoby dorosłe jedną rzecz, zjawisko np. barwę nadal mogą postrzegać równocześnie wieloma zmysłami. Słuchając np. Mozarta mogą czuć smak truskawek ze śmietaną, słysząc słowo poniedziałek widzieć kolor zielony, słysząc dźwięki niskie odczuwać zimno, a wysokie - ciepło. Zdolność ta została opisana przez Francisa Galtona. Dlatego też uważam, że nauka różnych zjawisk, od dzieciństwa powinna bazować na wszystkich zmysłach.   

 

S.K. - Geneza poznania jest chyba nieco inna niż Pani przedstawiła. Najpierw dziecko poznaje poszczególne cechy przedmiotu przy pomocy odpowiednich zmysłów - kolor, kształt, wielkość przy pomocy wzroku, wydawane dźwięki przy pomocy słuchu, smak przy pomocy kubków smakowych, węch przy pomocy zmysłu powonienia. Niektóre cechy mogą być poznawane zmysłem wzroku i dotyku, np. wielkość czy kształt. Innych, np. twardości czy temperatury wzrokiem nie da się poznać.  

Jak już wspomniałem, jest to poznawanie poszczególnych cech odpowiednimi zmysłami - poznanie monosensoryczne. Z kolei następuje synteza informacji uzyskanych wszystkimi zmysłami i powstaje pełny obraz przedmiotu obejmujący barwę, kształt, wielkość, ciężar, twardość, gładkość, smak, zapach, dźwięk i ruch. Mówimy o poznaniu polisensorycznym, czyli wielozmysłowym. Kolejnym etapem jest znowu poznanie monozmysłowe, czyli np. dotykiem poznajemy kształt jabłka, a to wywołuje w naszym mózgu jego kolor, smak, zapach, ciężar. Jest to znowu poznanie analityczne, ale już na wyższym poziomie.   

 

B.S. - Może zatem zapytam, czy Pan uważa, że niemowlę percypuje cechy przedmiotów ze zrozumieniem?   

Uważam bowiem, że niemowlę percypuje informacje najpierw jako całe zdarzenie, a nie jako oddzielne dane z poszczególnych zmysłów (teoria poznania - Bruner i Goodman). Zatem przedmiot, który niemowlę dotyka, smakuje, wącha jest tym samym przedmiotem.   

Oznacza to, że dziecko może skategoryzować i przypisać cechy przedmiotom dopiero w trakcie rozwoju poznawczego, a spostrzeganie zależy od poziomu posiadanej wiedzy.   

 

S.K. - To prawda, że mózg łączy wszystkie cechy przedmiotu, ale najpierw są one poznawane niezależnie od innych cech tego samego przedmiotu - każda innym zmysłem. Czy można to tak ująć?  

 

B.S. - Jestem zwolenniczką zrywania barier mentalnych, które sprawiają, że osoby widzące lub też słabowidzące, a nawet dorosłe osoby niewidome, uważają, iż rozmowa o barwach z osobą niewidomą, to głupota. Nie zgadzam się też z podejściem tyflopedagogów, którzy uważają, iż nie można wytłumaczyć niewidomym perspektywy. Jestem przeciwna tworzeniu specjalnego stylu komunikowania się z dziećmi niewidomymi i tworzenia sztucznych pojęć typu - bliżej kartki, dalej kartki. Dziecko od początku powinno uczyć się takich samych pojęć, jak dzieci widzące. Skoro jest góra i dół kartki, to nie jest potrzebne wprowadzanie specjalnych określeń dla dzieci niewidomych. Dlaczego góra kartki, poziomo leży na stole, możemy wytłumaczyć. Wystarczy tylko pomyśleć jak. Prowadząc warsztaty z edukatorami z instytucji kultury zachęcam ich do kreatywnego myślenia. Do przekładania tego, co uchwytne wzrokowo, na to, co uchwytne za pomocą innych zmysłów. Dlatego tak bardzo razi mnie stosowanie sformułowania świat niewidomych, gdyż to właśnie specjalne traktowanie sprawia, że osoby widzące, często nie wiedzą, że z osobą niewidomą mogą się komunikować wykorzystując dostępne metody i techniki, uniwersalne i powszechnie stosowane.   

 

S.K. - Tu zgadzam się z Panią w całości. Również jestem przeciwny tworzeniu specjalnego języka do porozumiewania się z niewidomymi. Dodam, że jestem również przeciwnikiem żargonu używanego przez niewidomych - "moje oko poszło do miasta", "brajlak", "brajlować", "kret" zamiast niewidomy itp.  

Ale wrócę jeszcze do poznawania dzieł sztuki malarskiej. Jak niewidomemu można przekazać błysk nienawiści w oku, rozpromienioną twarz uśmiechem, artyzm martwej natury na obrazie, piękno konia w galopie, kobiety w tańcu, nieba roziskrzonego gwiazdami czy zorzy polarnej?  

 

B.S. - Artyzmem słów, wzmocnionym poprzez muzykę, efekty dźwiękowe i także, jeśli to możliwe - dotyk reliefów. W poznawaniu obrazu ważny jest też kontekst. Nie można wyrwać fragmentu z całości, jeśli chcemy go prawidłowo przekazać. Chociażby błysk w oku może pojawić się w różnych sytuacjach. Dobierając słowa i dźwięk jesteśmy w stanie odzwierciedlić charakter tej sceny, ukazać to, czy błysk jest złośliwy, a może to błysk na widok obiektu pożądania.   

Przy ukazywaniu treści wizualnej warto zwracać na to uwagę i uruchamiać jak najwięcej zmysłów, które mogą uruchomić lawinę odczuć i wrażeń.   

 

S.K. - O sprawach związanych z działalnością Fundacji Audiodeskrypcja porozmawiam w przyszłości z prezesem Tomaszem Strzymińskim. Panią na koniec zapytam jeszcze , jaki jest społeczny odbiór Państwa pracy? Jak oceniają to niewidomi, którzy korzystają z dzieł sztuki z audiodeskrypcją? Czy są zadowoleni? W jakim wieku ludzie najlepiej przyjmują tę nowość, a w jakim najgorzej?  

 

B.S. - Audiodeskrypcja jest jeszcze czymś nowym, nie do końca zrozumiałym zarówno dla osób widzących, jak i niewidomych. Często się spotykam z pytaniem, jak niewidomy może widzieć skoro nie widzi? Ludzie zapominają o wyobraźni, o możliwości dokonywania psychicznej rekonstrukcji obrazów. Nauka przekładu obrazu na słowa jest dosyć trudna i od osób widzących wymaga zrozumienia, jak kształtują się u niewidomych wyobrażenia przestrzenne. Osoby widzące natomiast badają ruch gałki ocznej, by dzięki temu odnaleźć klucz do tego, w jaki sposób człowiek postrzega obraz, na co zwraca uwagę. W ten sposób nie dochodzi się jednak do zrozumienia kształtowania się obrazów w wyobraźni osób niewidomych.   

Oko ludzkie przemyka spontanicznie po obrazie, zatrzymując się na fragmentach, które najbardziej przyciągają uwagę. Oglądając dzieła wyeksponowane na wystawie, większość osób widzących nie ogląda dokładnie. Czasami osoby przechodzą obok dzieła, gdyż na pierwszy rzut oka, ten eksponat nie wydał się im zbyt interesujący.   

Inaczej jest w przypadku osób niewidomych. Proces poznawania jest dłuższy. Audiodeskrypcja, reliefy wymagają od osoby niewidomej więcej koncentracji i czasu, by można było dobrze poznać, zobaczyć dzieło. Fakt, iż audiodeskrypcja jest przekazywana słownie, kieruje wzrok widza w sposób ciągły na kolejne fragmenty obrazu, uwaga widza podąża w sposób uporządkowany po całym dziele. Istotne szczegóły nie umykają, gdyż zostają wypowiedziane, ich miejsce określone.   

 

S.K. - Właśnie, sposób poznawania przez osoby niewidome różni się od tego, który stosują widzący. Słusznie Pani zauważa, że niewidomi potrzebują więcej czasu, innych metod i innych pomocy.  

 

B.S. - Owszem, potrzebują innych pomocy, jednak nie oznacza to, że osoby widzące widząc obraz od razu go poznają i rozumieją.   

Spotykam się ze stwierdzeniem, że ludzie nie mają czasu na kontakt z dziełem, dlatego wycieczki po muzeach trwają krótko. Dodatkowo długość oprowadzania po zbiorach muzeów przez przewodników jest wytyczana na podstawie badań, jaki czas osoby poświęcają na oglądanie dzieła.   

Lakoniczne opisy dzieł, ograniczony czas wizyty w muzeum, sprawiają że poznanie to jest bardzo powierzchowne.   

Dlatego cieszą organizowane powolne ćwiczenia oglądania dzieł. Osoby widzące oglądają dzieło przez 30 minut, a następnie dyskutują na jego temat. Osobiście zgadzam się z tym, że kontakt z dziełem wymaga postawy kontemplacyjnej i nie powinniśmy się starać od razu go zrozumieć.   

Ciekawe jest również to, że audiodeskrypcję lubią słuchać osoby widzące. Pamiętam pierwszą wystawę z audiodeskrypcją, którą zorganizowaliśmy w Galerii Arsenał w Białymstoku. Wystawę z audiodeskrypcją oprócz osób niewidomych, głuchoniewidomych zwiedzały także osoby widzące. Przepiękne słowa usłyszeliśmy od starszego małżeństwa, które tę samą wystawę zwiedzało wcześniej bez audiodeskrypcji. Wcześniej zwiedzanie zajęło 15 minut, zwiedzanie z audiodeskrypcją dwie godziny. Ważniejszy jednak był efekt końcowy. Osoby te zauważyły, iż bez audiodeskrypcji trudno było im zrozumieć sztukę Marka Kijewskiego (sztuka współczesna).   

Jak widać, 8 sekund nie wystarcza, by zobaczyć i poznać dzieło. Uśmiech! Dzięki audiodeskrypcji tym osobom to się udało. Co ciekawsze, dzięki audiodeskrypcji, która jedynie opisuje, a nie tłumaczy, audiodeskrypcji która słowami maluje widziany obraz, a nie wyjaśnia go.   

Podobne wrażenia usłyszeliśmy od dyrektora Panoramy Racławickiej z Muzeum Narodowego we Wrocławiu. To ogromne dzieło od dwóch lat też posiada audiodeskrypcję. Otóż wśród wielbicieli audiodeskrypcji znalazły się dzieci w wieku przedszkolnym, którym audiodeskrypcja pomaga oglądać tak ogromny obraz. Nawet osoba dorosła może mieć problem w oglądaniu monumentalnych dzieł, gdyż wzrok nie do końca jest się w stanie skupić i w uporządkowany sposób podążać za wątkiem historii przedstawionej na obrazie.   

 

S.K. - A to mamy bardzo interesujący produkt uboczny audiodeskrypcji - zainteresowanie tą metodą osób widzących. Ale proszę jeszcze powiedzieć, jak ją przyjmują osoby niewidome.  

 

B.S. - Podejście osób niewidomych do audiodeskrypcji jest bardzo zróżnicowane. Waha się od zachwytu przez obojętność do niechęci czy nawet wrogości.   

Spotkałam się również z opinią, iż audiodeskrypcja jest tylko dla osób niewidomych od urodzenia, gdyż osoba wypowiadająca te słowa sądziła, że audiodeskrypcja uczy te osoby widzieć, mówi im, jak i gdzie należy patrzeć. Dopiero po obejrzeniu filmu przyrodniczego z audiodeskrypcją całkowicie zmieniła zdanie i stwierdziła, że jej się bardzo podoba, a filmy przyrodnicze z audiodeskrypcją ją relaksują.   

Inną opinię usłyszałam od osoby słabowidzącej, która nie potrafiła się skupić, gdyż widząc jeszcze obraz, słysząc audiodeskrypcję i oryginalnego narratora w filmie, nie potrafiła przyswoić tylu wrażeń na raz.   

Są też osoby, które nigdy nie miały styczności z audiodeskrypcją i twierdzą, że jej nie potrzebują. Ja tego nie neguję. Wiem, że trudno jest nagle rozbudzić w sobie miłość i potrzebę obcowania ze sztuką, jeśli przeżyło się bez niej wiele lat. Żałuję, niestety, że system edukacji tak bardzo był zamknięty na udostępnianie sztuk plastycznych dzieciom, młodzieży i dorosłym osobom niewidomym. Wiele z tych osób posiada pasję czytania książek i to uważają za wystarczającą rekompensatę. Nie liczę na to, że wszystkie osoby niewidome i słabowidzące, nagle zaczną chodzić do kin, do teatrów, do muzeów, galerii, na mecze sportowe. Jeśli zwrócimy uwagę na to, że nawet wśród osób widzących, każdy wybiera sobie dziedzinę, która go interesuje, to dlaczego w przypadku osób niewidomych lub słabowidzących ma to wyglądać inaczej.   

 

S.K. - Tu się muszę pochwalić. Od dawna uważałem, że do zapoznawania niewidomych uczniów z przedmiotami, które trudno oglądać dotykiem, należy stosować rysunek plastyczny. Oczywiście, lepsze byłyby modele, ale trudniej jest zgromadzić ich tak wielką liczbę, jaka jest potrzebna. Rysunki są tańsze, zajmują mniej miejsca i mogą dać wyobrażenie o przedmiotach. Powiedziałem, że od dawna tak uważałem. Otóż w latach 1966-67 pisałem pracę magisterską, a oto jej temat: "Kształtowanie wyobrażeń u niewidomych na podstawie rysunku plastycznego".   

Ma Pani rację, że dziedzina ta była mocno zaniedbana przez nasz system nauczania niewidomych.  

 

B.S. - Dodam, że nadal nie jest z tym zupełnie dobrze. Szkoda też, że instytucje kultury często uzależniają udostępnianie przestrzeni i dzieł od tego, ile osób niewidomych będzie z tego korzystać. Nie dziwi fakt, iż film bywa wyświetlany dla jednego widza, że na wystawę przychodzą pojedyncze osoby. Jednak od osób niewidomych oczekuje się obecności na każdym udostępnianym wydarzeniu. Tak być nie powinno. Człowiek niewidomy, tak jak widzący, powinien mieć prawo uczestniczyć w kulturze na tych samych zasadach, jak pozostali ludzie. Powinien mieć możliwość wyboru spośród wielu wydarzeń, tę wystawę, ten film, spektakl czy też mecz, który chce zobaczyć.   

Fakt, iż nie każdy niewidomy z tego skorzysta, nie powinno uzależniać dostępności kultury. Podobnie zainteresowanie jednego niewidomego i obojętność drugiego, nie powinna być wyznacznikiem tego, czy warto wprowadzać audiodeskrypcję.   

Myślę, że to bardzo indywidualna kwestia, jak audiodeskrypcja jest odbierana przez osoby niewidome i słabowidzące.   

 

S.K. - Rozumiem, że spotyka się Pani z różnym odbiorem audiodeskrypcji. Czy więc praca polegająca na upowszechnianiu audiodeskrypcji daje Pani zadowolenie?  

 

B.S. - Ogromne! Jakiś czas temu usłyszałam opinię osoby słabowidzącej, której audiodeskrypcja bardzo pomaga. Dzięki niej zauważa te elementy obrazu, których nie jest w stanie samodzielnie zobaczyć. Dzięki temu, że w audiodeskrypcji odczytywana jest np. lista aktorów lub też napisy pojawiające się na ekranie, osoby słabowidzące mogą poznać treść, której sami nie są w stanie przeczytać.   

Byłam szczęśliwa obserwując chłopaka niewidomego od urodzenia, który słuchając audiodeskrypcji wszystko sobie wyobrażał. Skąd to wiem? Po odsłuchaniu audiodeskrypcji zapytał mnie o ustawienie postaci, ustawiając twarz, ręce i dłonie dokładnie w sposób, jak miała postać prezentowana w audiodeskrypcji.   

To było niesamowite i sprawiło mi ogromną radość, że chłopak, który po raz pierwszy miał kontakt ze sztuką współczesną, z takim ogromnym zainteresowaniem zwiedzał całą wystawę, że udało mu się dzięki audiodeskrypcji wyobrazić i zobaczyć dzieła, których nie mógł zobaczyć własnymi oczami.   

Podobną radość sprawiły mi warsztaty z dziećmi widzącymi i dziećmi z niepełnosprawnością wzroku. Dzieci wspólnie tworzyły audiodeskrypcję do filmu "Len". Obserwacja dzieci całkowicie niewidomych, które dowiadują się, jak powstaje film, jakie są jego główne elementy, sprawiała mi niesamowitą przyjemność. Fakt, że dzieci z niepełnosprawnością wzroku mogą wspólnie z dziećmi widzącymi oglądać ten sam film, to jeszcze nie wszystko. Na koniec dzieci widzące stwierdzają, że ich niewidomi rówieśnicy są tacy sami, i że wystarczy im tylko czasami pomóc. Jest to rezultat, dla którego pragnę nadal realizować działania, które rozpoczęłam w roku 2002 podczas zajęć plastycznych i teatralnych, a mające na celu multisensoryczne i kompleksowe udostępnianie kultury i sztuki dzieciom oraz dorosłym osobom niewidomym.   

 

S.K. - Dziękuję za bardzo interesujące informacje i opinie. Ważne, że są ludzie, którzy przełamują różne bariery osób z uszkodzonym wzrokiem. Audiodeskrypcja jest metodą przełamywania barier w korzystaniu z dzieł sztuki. Gratuluję podjęcia się działalności w tej dziedzinie, życzę dalszych sukcesów i dziękuję za rozmowę.  

Stanisław Kotowski.

Wiedza i Myśl  lipiec sierpień wrzesień 2012