Świat malowany muzyką

                                  WŁADYSŁAW KOROWAJCZYK

Kolor różowy to uśmiechnięta różowa dziewczynka. Biały wyobraźnia rysuje jako wysmukłe postacie w długich szatach. Niebieski to wielka przestrzeń swobody i wolności, do której dąży się z pragnieniem wyzwolenia się z zamkniętych klatek niepełnosprawności. Tak widzi swój świat kolorów i barw niewidoma od urodzenia Wiesia Stolarczyk.

Był dzień 4 grudnia 1966, kiedy w jednym z łódzkich szpitali urodziła się przedwcześnie Wiesia. Jak zwykle w takich przypadkach, zaistniała konieczność umieszczenia niemowlęcia w inkubatorze. Niestety przetlenowanie i całkowita utrata wzroku.

Pierwsze lata to kochająca i troskliwa rodzinna opieka. Przyszedł jednak czas i zaistniała konieczność podjęcia nauki w ośrodku w Laskach. Te pierwsze miesiące były bardzo trudne. Nowe środowisko, nowi ludzie, pewne rygory i dyscyplina. Tamte przeżycia zatarły się w pamięci, a pozostała przyjaźń i najcieplejsze wspomnienia. Teraz, w miarę wolnego czasu, Wiesia wpada do Lasek. Z zamiłowaniem bawi się z dziećmi, jako wolontariuszka podejmuje inne pożyteczne czynności, a przede wszystkim prowadzi niekończące się rozmowy z wychowawcami.

Ukończyła szkołę podstawową w Laskach i stanęła wobec dylematu - co dalej? Nie wiedziała, co może jej los przynieść i postanowiła mieć praktyczny zawód. W ośrodku ukończyła szkołę zawodową o specjalności dziewiarskiej, ale nigdy nie pracowała w tym zawodzie.  

Nieprzeciętnymi zdolnościami muzycznymi zwróciła na siebie uwagę siostry Blanki. Zakonnica jest absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Łodzi o specjalności wokalnej. Wiele czasu poświęciła niedoszłej dziewiarce na kształcenie muzyczne, a w szczególności naukę śpiewu.  

Skończyła się szkoła, skończyły się Laski. Siostra Blanka usilnie namawiała swoją podopieczną, by podjęła dalszą naukę w średniej szkole muzycznej w Łodzi. Odbyło się wiele przesłuchań i właściwie Wiesia zdała egzamin. Kłopot jednak polegał na tym, że aby dalej kształcić swój głos, była wymagana indywidualna nauka śpiewu. Tego zadania podjęła się prof. Ewa Malczewska.

Niełatwe to były lata. Nauka emisji głosu wymaga odpowiedniego układu warg i języka, a można je było opanować przez dotyk twarzy nauczycielki. Czytanie nut prawą i lewą dłonią brajlem wymagało dużej cierpliwości i pochłaniało sporo czasu. Uczennica wolała więc naukę ze słuchu. Żeby było jeszcze trudniej, postanowiła zdać normalną maturę ogólnokształcącą. Świadectwo dojrzałości Wiesława Stolarczyk uzyskała w 1988, a dyplom szkoły muzycznej wydziału wokalnego - w rok później.

Tyle lat intensywnej pracy i raptem pustka, brak jakiegokolwiek wypełnienia czasu, nuda. Próby podjęcia jakiejkolwiek stałej pracy w domach kultury czy przedszkolach kończyły się niepowodzeniem. Była uparta. Zaczęła naukę w Studium Organowym przy Łódzkiej Kurii.

Upór i łut szczęścia przyniosły rezultat. W 1990 red. Małgorzata Kałużyńska zrobiła z nią wywiad dla popularnej w swoim czasie audycji ogólnopolskiej "Telewizja Nocą". Wiesława Stolarczyk zwróciła się do widzów z prośbą o jakąś pracę. Przyszła tylko jedna oferta - z Nowogardu Szczecińskiego. Zaczął się nowy etap w jej życiu.

W Nowogardzie pracowała w Domu Kultury. Zajmowała się tam dziecięcymi i młodzieżowymi zespołami teatralnymi. Inscenizowano bajki, do których podkład muzyczny dawała Wiesia. Ta praca w pełni jej jeszcze nie satysfakcjonowała. Znowu szczęśliwy zbieg okoliczności. Ktoś tam nawalił i trzeba było improwizować muzykę do jakiegoś przedstawienia. Swą grą podbiła serca kierownictwa i od tego momentu stała się nieocenionym muzykiem Domu Kultury, a z widowiskami jeździli po całej Ziemi Szczecińskiej.

Jest rok 1995. Wiesia Stolarczyk pojawia się w Busku na Festiwalu Osób Niepełnosprawnych "Start w Przyszłość". Bezapelacyjnie wyśpiewuje tam Grand Prix. Po tym sukcesie wraca do Łodzi, ale nie zrywa zupełnie z Nowogardem; jeździ tam od czasu do czasu, by pomagać dawnym swym podopiecznym.

Upartym szczęście sprzyja. Znowu pomyślny zbieg okoliczności. Trafia w 1997 do Teatru Zwierciadło w Łodzi. Na pytanie kierownika artystycznego Krzysztofa Kaczmarka: - Niech pokaże, co potrafi - przekazuje mu taśmę wideo z audycją Jadwigi Wileńskiej z telewizji Łódź "Mój cały świat", emitowanego w programie lokalnym w 1994.

Jest przyjęta!

Teatr Zwierciadło to scena edukacyjna. W swoich spektaklach porusza problematykę patologii społecznych, takich jak alkoholizm, narkomania i inne.

Pod kątem Wiesi Krzysztof Kaczmarek pisze spektakl "Drzazgi". Treścią przedstawienia jest spotkanie niewidomej dziewczyny, którą gra oczywiście Wiesia Stolarczyk, z narkomanem, i różne związane z tym perypetie. Przedstawienie cieszy się sporym zainteresowaniem. Zespół jeździ po całej Polsce, dając spektakle w szkołach, ośrodkach kultury i innych miejscach. W przygotowaniu jest widowisko poświęcone tolerancji.

Na jednym z festiwali w Kielcach, na którym prezentują swoje talenty osoby niewidome i niedowidzące "Widzieć Muzyką", Wiesława Stolarczyk zaśpiewała kompozycję własną do słów Kazimierza Wierzyńskiego "Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną". Piosenka spodobała się i zaczęto namawiać wykonawczynię i kompozytorkę by na poważnie zajęła się kompozycją i pisaniem tekstów. Niedługo trzeba było namawiać. Już w 1995 Wiesława Stolarczyk wydaje swoją pierwszą kasetę autorską "Zwycięstwo róży". Kolejna kaseta, "Nie żal mi", ukazuje się w roku 2000.

W swoich utworach Wiesława Stolarczyk porusza to wszystko, co ją otacza. Pisze o życiu, porusza trochę tematyki religijnej, ukazuje świat zarówno odczuwany przez dzieci, jak i osoby dorosłe. Często pisze w pierwszej osobie, jest to więc rodzaj autoportretu.

Stolarczyk wciąż dąży do czegoś nowego, boi się, by nie zeskorupieć w dzisiejszości. Mimo różnych kłopotów, rozpoczęła studia muzykoterapii w Akademii Muzycznej w Łodzi. Zaliczyła trzy semestry, musiała je przerwać, ale nie zamierza zrezygnować z dalszej nauki.

W roku 2000. zagrała główną rolę w filmie "Dotknięcie". Scenariusz napisany jest na podstawie książki Julii Szwarc. Film wiedzie niewidomą dziewczynę drogami św. Maksymiliana Marii Kolbe. Za pośrednictwem dłoni i tego co usłyszała, poznawała Zduńską Wolę, Pabianice, Kraków, Oświęcim. Film został już parę razy wyemitowany w lokalnej telewizji w Łodzi.

Od kilku lat działa w Studium Integracji w Łodzi, kierowanym przez Krzysztofa Cwynara, znanego piosenkarza, i aktorkę Grażynę Suchocką. W zajęciach wokalnych bierze udział kilkanaście osób o różnym stopniu niepełnosprawności. Niepełnosprawni artyści często występują na koncertach publicznych. Stolarska nie tylko śpiewa w tym zespole, ale również pełni funkcję instruktora i organizatora.

Poza pasją zawodową, jaką jest muzyka, wokalistyka i twórczość poetycka, lubi gotować. Kuchnia odpręża ją i odreagowuje stresy. Zajmuje się niezawodowo medycyną niekonwencjonalną. Kiedyś w Krynicy wyleczyła za pomocą dotyku zranione kopyto klaczki. Zresztą konie i psy uwielbia. Jakoś nie może się przemóc do pracy z komputerem. Przeraża ją cała otoczka biurokratyczna, która związana jest z uzyskaniem dotacji.

Największą jednak radością i szczęściem Wiesi Stolarczyk jest jej półtoraroczna córeczka Inga. Każdą wolną chwilę poświęca dziewczynce. Ma z nią ogromne więzy uczuciowe i doskonale się wzajemnie rozumieją. Częste wyjazdy artystyczne są dla matki i córki dniami smutku i tęsknot.

Co mówi o Wiesi Stolarczyk jej przyjaciółka i artystyczny duch opiekuńczy, znana aktorka Grażyna Suchocka? "Wiesia mi imponuje promiennością, radością życia, samodzielnością, którą określa jako dzielność".

Inwencja twórcza Wiesławy Stolarczyk nie ma granic. Nie zdradza swoich planów na przyszłość. Można jednak być pewnym, że nie poprzestanie na tym, co osiągnęła do tej pory,a tego nie jest znowu tak mało. Oczekiwać można dalszego rozwoju osobowości i sukcesów artystycznych jednej z wychowanek z Lasek.

pochodnia marzec  2001