Biografia prasowa  

Siostra Michaela /Irena Palicka/

Nauczycielka  w szkole dla  niewidomych w Laskach   

 

  Niezapomniana nauczycielka

      Anna Jaworska

Mój szkolny wiek przypadł na lata trzydzieste. Irena Galicka - niezapomniana nauczycielka, której tak wiele zawdzięczam - po skończeniu seminarium nauczycielskiego wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Dano jej imię Michaela. Dożyła sędziwego wieku w Laskach. Była niskiego wzrostu, niepełnosprawna z powodu inwalidztwa nóg. Była jednak wielka duchem, wszechstronnie utalentowana muzycznie, miała piękny głos, sopran operowy. Kochała teatr, była reżyserem szkolnych przedstawień, pięknie czytała teksty. Prowadziła chór, wyszukiwała piosenki najlepszych kompozytorów piszących dla dzieci. Posiadała uprawnienia do nauczania dzieci niewidomych, ponieważ już jako zakonnica ukończyła Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej pod kierunkiem prof. Marii Grzegorzewskiej. Uczyła w I klasie szkoły powszechnej, była wychowawczynią dziewcząt do klasy V. Stwarzała w internacie rodzinną atmosferę, troszcząc się o każde dziecko.  Wpajała miłość do Boga, ojczyzny i przyrody. Przygotowywała akademie na święta państwowe i potrafiła dobrze dobrać rolę do możliwości dziecka.

W latach 30. wychowankowie na ferie zimowe zostawali w zakładzie. Rodzice nie przyjeżdżali po dzieci. Siostra Michaela tak układała plan dnia, że nikt z pozostających w zakładzie się nie nudził. Zjeżdżano na sankach, ślizgano się po lodzie, były długie spacery. W te zimowe dni dziewczęta zbierały się w bawialni przy dużej choince i śpiewały ze swą wychowawczynią pastorałki. Wigilia i święta odbywały się na sali w Domu Dziewcząt, wspólnie dla całej rodziny laskowskiej. Po wieczerzy rozdawano prezenty. Siostra Michaela umiała trafnie dobrać zabawki, dostosowując je do zainteresowań dziecka.

Wielkanoc była równie uroczysta. Posiłki spożywano wspólnie na jednej sali. Na stole w bawialni stało święcone. Zawsze pamiętano o imieninach dziecka. W maju w sypialni urządzano ołtarzyk, przy którym wieczorem odmawiano pacierz i śpiewano maryjne pieśni. W zakładzie był ogródek, każda dziewczynka miała swoją grządkę. Były też pod opieką dzieci kurki, króliki, pieski oraz kanarek, który umilał czas śpiewem. W takiej atmosferze nie było sierocej choroby. Każdą nowo przybyłą wychowanką zajmowała się troskliwie Michaela. Dziewczynki w jej grupie były wesołe i grzeczne. Bawiły się w rodzinny dom. Nazywała siebie "tatulem", siostra opiekunka była "mamusią", siostra lekarka "dziadkiem", inna siostra "babcią".

Sielankowe życie się skończyło. Grupa dziewcząt dorastała. Nastała II wojna światowa. Z powodu słabego zdrowia siostra Michaela nie mogła być wychowawczynią. Prowadziła lekcje robót praktycznych. Kilka razy odwiedziłam moją wychowawczynię, zawsze mile mnie widziała. Z przyjemnością wspominałyśmy odległe czasy mojego dzieciństwa. Wiele jej zawdzięczam. Dobro, którego do niej doznałam, chcę ocalić od zapomnienia, bo będę pamiętała o siostrze Michaeli do końca moich dni.

Głos Kobiety kwiecień 1995