„zawsze redaktor”
Niedokończona opowieść - MARIA RUSZECKA Miłość do jazzu rodzi się wcześnie i jest wierna aż do końca. Moja fascynacja zaczęła się dawno, bardzo dawno temu. Nocne godziny z uchem przy odbiorniku radiowym, gdy razem ze starszą siostrą z zapartym tchem słuchałyśmy audycji Marcina Kydryńskiego i Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego. Nauka w liceum i jednoczesne lekcje w szkole muzycznej. To był dopiero początek. Po zdanej maturze miał przyjść spokojny, ostatni rok w klasie fortepianu - czas przygotowań do dyplomu. I wtedy, najwyraźniej za sprawą opatrzności, w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nysie otworzono Wydział Jazzu i Muzyki Estradowej. Trzy lata minęły szybko, bardzo szybko! Obcowanie z wyśmienitą, wciąż koncertującą kadrą profesorską to niesamowita szansa, możliwość czerpania u samego źródła, ale także wymagania, ciężka praca, wysoko postawiona poprzeczka. Przyszedł czas pisania pracy licencjackiej-nie miałam kłopotu z wyborem tematu. Wiedziałam o kim chce pisać! Tą postacią, z której życiem i dziełem chciałam się zmierzyć był „poeta fortepianu” Mieczysław Kosz. Przyszły pianista urodził się 10 lutego 1944 roku w Antonówce niedaleko Tomaszowa Lubelskiego. W domu panowały trudne warunki - na niewielkiej przestrzeni mieszkały aż 3 rodziny, w sumie kilkanaście osób. Na trudności materialne w dzieciństwie nałożył się jeszcze inny problem - niechęć wobec syna ze strony ojca. Już w wieku kilku lat Mietek zaczął tracić wzrok. Niewiadomo, czy była to zaćma czy jaskra leczenie w Zamościu i Lublinie nie przyniosło poprawy. Swą niezwykłą muzykalność odziedziczył w jakimś stopniu najprawdopodobniej po matce, która śpiewała w chórze kościelnym w Krasnobrodzie, zaś przyszłą inspiracją musiała być słuchana w dzieciństwie muzyka ludowa. Jego pierwszym instrumentem był akordeon, ato dlatego, że w rodzinnej wsi po prostu nie było fortepianu. W 1949 r. miejscowy proboszcz na dwa lata umieścił chłopca w Przedszkolu Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Po przeprowadzeniu testów zakwalifikowano go do szkoły muzycznej. Miał podjąć naukę w klasie skrzypiec lub fortepianu. Po trzech latach przeniósł się już do krakowskiej podstawowej Szkoły Muzycznej dla niewidomych. Początkowo uczęszczał do klasy skrzypiec, ale ze względu na wątłą posturę nie dawał sobie rady. Ostatecznie przeniesiono go do klasy fortepianu - okazał się wyjątkowo zdolnym uczniem. Jazzem zainteresował się pod koniec lat 60. pod wpływem I Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie. Jak sam uważał: „W jazzie człowiek naprawdę może się wyzwolić, tu jest możliwość głębokiego wypowiedzenia się”. Wkrótce pianista otrzymał świadectwo ukończenia podstawowej szkoły muzycznej. Do średniej został przyjęty bez egzaminu. Około roku 1958 całkowicie utracił wzrok. Bardzo to przeżył i nigdy się ze swoim kalectwem nie pogodził. W styczniu 1964r. umarła matka pianisty. Pięć miesięcy później ukończył z wyróżnieniem średnią szkołę muzyczną. Studiów wyższych nie podjął ze względu na ciężką sytuację materialną i przekonanie, że uczelnie muzyczne nie miały oferty dla przyszłych jazzmanów. Mieczysław Kosz musiał opuścić szkolny internat. Nie miał stałego lokum. Zarabiał na życie występami w lokalach gastronomicznych Krakowa i Zakopanego. Momentem przełomowym w jego karierze była przeprowadzka do Warszawy. Do podjęcia tej trudnej decyzji pchnęła go chęć rozwinięcia „artystycznych skrzydeł” i poprawienia nienajlepszej sytuacji materialnej. Jesienią 1967 r. zadebiutował na Festiwalu Jazz Jamboree. Został przyjęty niezwykle entuzjastycznie, a krytycy i prasa okrzyknęli go „jedną z największych sensacji festiwalu, fenomenem wrażliwości i muzykalności”. Dzięki temu występowi Mieczysław Kosz dostąpił nobilitacji na muzyka jazzowego, stał się znany i coraz więcej koncertował. To Jazz Jamboree otworzył przed nim sceny całej Europy. Pod tym względem był dla niego szczególnie udany rok 1968 - obfitował w koncerty i obecność na polskich i międzynarodowych festiwalach jazzowych. Pianista otrzymał roczne stypendium przyznawane przez Polską Federację Jazzową. W lutym występował w audycji telewizyjnej „Jazz w Filharmonii”. W marcu zagrał na koncercie finałowym V Festiwalu Jazz nad Odrą. Dwa tygodnie później po raz pierwszy zaprezentował się zachodniej publiczności - wziął udział w VII edycji Austriackiego Festiwalu Amatorów w Wiedniu. Wystąpił tam wraz z Jackiem Ostaszewskim (kontrabas) i Sergiuszem Perkowskim (perkusja). Zdobyli pierwszą i jedyną nagrodę w kategorii międzynarodowej. W maju zdobył II nagrodę na festiwalu w Niemczech. Występował również na Węgrzech. W czerwcu wziął udział w Festiwalu Jazzowym w Montreux z zespołem, który tworzyli Roman Dyląg - kontrabas i Sergiusz Perkowski. Zdobyli III nagrodę, a artysta miał okazję poznać swój wzór pianistyczny - Billa Evansa. Podczas swojej działalności estradowej Kosz koncertował z wieloma wybitnymi artystami, m.in.: Janem „Ptaszynem” Wróblewskim, Czesławem Niemenem, flecistą i saksofonistą Tenorowym - Remigiuszem Filipowiczem, a od 1969r. prawie do śmierci z wokalistką - Marianną Wróblewską. Ważnym osiągnięciem Kosza były występy w klubie „Cameleon” w Paryżu w 1969r. Pianista miał swoje dwie „ramówki” w pierwszym i drugim Programie Polskiego Radia. Brał także udział w audycjach radiowych: „Gwiazda siedmiu wieczorów”, „Reminiscencje Mieczysława Kosza”, „Team w jednej osobie” i „Kosz przed mikrofonem”. W archiwach Polskiego Radia znajduje się jego kilkanaście parafraz (jazzowych opracowań) o różnej tematyce, od Chopina aż po muzykę filmową. Kosza często określano „poetą fortepianu”. W jego muzyce słychać niesamowitą dbałość o dźwięk, ogromną narrację. W wielu utworach pojawia się nostalgia i melancholia. Zdaje się, że na jego muzykę ogromny wpływ miały emocje. Dużo komponował, nagrywając na magnetofon. W 1971r. ukazała się jedyna autorska płyta „Reminiscence” nagrana wspólnie z: Bronisławem Suchankiem - kontrabas i Januszem Stefańskim - perkusja. Rok 1973 zamyka biografię Mieczysława Kosza. 31 maja pianista wypadł z okna wynajmowanego przez siebie pokoju przy ulicy Pięknej w Warszawie. Zginął na miejscu wskutek odniesionych obrażeń. Okoliczności tego wypadku nie są jasne. Według jednej wersji miał popełnić samobójstwo, inna mówi z kolei, że był to nieszczęśliwy wypadek - tego dnia w mieszkaniu pianisty odbywało się spotkanie suto zakrapiane alkoholem - Kosz mógł się wychylić za okno i już nie odzyskać równowagi. Pogrzeb odbył się w rodzinnej miejscowości artysty. Głębsze spojrzenie na biografię Mieczysława Kosza rysuje obraz postaci tragicznej, zmagającej się z trudnościami życia codziennego. Negował fakt, że jest niewidomy, nie chcąc się usamodzielnić. Ze wspomnień osób, które znały pianistę wyłania się człowiek miły, bezpośredni, chętnie żartujący, ale również bardzo delikatny, wrażliwy, wręcz neurotyczny. Jego przyjaciel, perkusista Kazimierz Jonkisz wspomina, że pianista był bardzo niepewny swoich umiejętności i stale potrzebował potwierdzenia ze strony innych. Znajomi Kosza podkreślają również, że był szalenie samotny i miewał okresy, kiedy zamykał się w sobie. Być może ten zestaw cech miał pośredni wpływ na fakt, że wraz z przyjazdem do Warszawy i rozpoczęciem kariery muzyka jazzowego Kosz zaczął pić i z biegiem czasu coraz bardziej pogrążał się w nałogu alkoholowym. Mieczysław Kosz nie został zapomniany w środowisku jazzowym. W relacjach przyjaciół i współpracowników artysty przewija się wspomnienie Kosza - „poety fortepianu, pianisty, który z niezwykłą wprawą i naturalnością operował barwami i budował nastrój”. Pamięć o nim zachowała się również w formie różnego rodzaju przedsięwzięć muzycznych. Od grudnia 1973r. w Kaliszu odbywa się Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych im Mieczysława Kosza. W 1982r. powstał w Zamościu klub jazzowy noszący imię pianisty. Rok później, w dziesiątą rocznicę śmierci Mieczysława Kosza zorganizowano tam pierwszą edycję festiwalu Jazz na Kresach. Dwa lata po śmierci Kosza, w 1975r. klub płytowy Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego wydał dwupłytową antologię nagrań pianisty. Amatorów jazzu na pewno zainteresują: książka Krzysztofa Karpińskiego - „Tylko smutek jest piękny. Biografia Mieczysława Kosza” wydana w 1990r. i film dokumentalny „Esencja nastroju” w reżyserii Roberta Kaczmarka nakręcony w 2007r. Biografię Mieczysława Kosza można by nazwać „życiorysem niedokończonym”, niedokończonym podwójnie, bo pianista, mimo swego ogromnego kunsztu z pewnością miał jeszcze do odkrycia przed sobą i innymi cały wachlarz możliwości warsztatowych i interpretacyjnych również w życiu codziennym dopiero się usamodzielniał. Pozostały po nim piękne dźwięki, wspomnienia, ale i ogromny niedosyt. Kosz koncertował zaledwie kilka lat, ale to wystarczyło, by na stałe zapisał się w historii polskiego jazzu. Można jedynie przypuszczać, jak rozwijałaby się jego kariera, gdyby nie przerwała jej nagła śmierć. Mieczysław Kosz jest żywo pamiętany w środowisku jazzowym, ale wydaje się, że to nadal za mało. Niełatwo przywrócić pamięć o artyście, którego dokonania nie są prezentowane szerszej publiczności trudno dyskutować o pianiście nie słysząc jego gry. A przecież na życie Mieczysława Kosza składały się przede wszystkim dźwięki. Światełko październik 2011 |