Biografia prasowa  

        

Roman Powała Długoletni pracownik  Studia Nagrań Polskiego Związku niewidomych Realizator  nagrań książkowych

 

 

       Zawsze chciałem pomagać  

Nasze środowisko doskonale zna swoich niewidomych działaczy. O wiele mniej natomiast wiemy o ludziach, którzy pomagają nam nie tylko swą pracą zawodową, ale i długoletnim przywiązaniem i po prostu sercem. Do takich osób należy Roman Powała, pracujący w Polskim Związku Niewidomych od 1957 roku. Obecnie jest najstarszym realizatorem studia nagrań. Między innymi dzięki niemu książka mówiona stanowi jeden z podstawowych sposobów zaspokajania intelektualnych i czytelniczych potrzeb niewidomych. Za swe zasługi dla środowiska otrzymał Złotą Honorową Odznakę PZN, odznakę „Zasłużony działacz kultury”, srebrną odznakę „Za zasługi dla Warszawy”, a także Brązowy, Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi.

- Jaki był początek Pana pracy w PZN?

- Pracowałem w dziale gospodarczo - administracyjnym, następnie jako kierownik magazynu. Byłem wówczas kawalerem, nie miałem obowiązków rodzinnych, natomiast bardzo chciałem pomagać niewidomym, więc ukończyłem kurs instruktorów orientacji przestrzennej. W dzisiejszych pomieszczeniach przychodni na Sapieżyńskiej  otrzymałem lokum i po pracy zawodowej pełniłem funkcję opiekuna nowo ociemniałych, skierowanych do Zarządu Głównego na właśnie taki kurs. Uczyłem ich podstawowych czynności, samoobsługi. Jeździłem też z moimi podopiecznymi na wycieczki w okolice Warszawy. Wraz ze mną, pod kierunkiem mgr. Adolfa Dąbrowskiego, pracowali między innymi: Elżbieta Myśliborska, Stanisława Kłosiewicz oraz dr Tadeusz Majewski.  

- A jak doszło do powstania studia nagrań w Polskim Związku Niewidomych?

- To długa droga. Na początku lat sześćdziesiątych redaktorem działu wydawniczego był  nieżyjący już Sylwester Grochowski i on właśnie rozpoczął organizowanie studia nagrań w PZN. Do tego wyznaczono dwa pokoje w starym budynku, tam, gdzie dziś mieści się centrala telefoniczna i kasa Zakładu Wydawnictw i Nagrań. Kierownikiem technicznym tego nowego studia był inż. Adolf Rode-  pracownik „Polskich Nagrań", który u nas pracował popołudniami, na pół etatu. Uruchomienie i późniejsza działalność studia to przede wszystkim jego zasługa. Nie tylko ściągał do PZN sprzęt i dostosowywał go do potrzeb studia, ale też uczył nas, pierwszych realizatorów, tej pracy. Starał się w wytłumionych kotarami pomieszczeniach stworzyć warunki gwarantujące możliwie dobry zapis magnetofonowy. Te przygotowania, zmierzające do uruchomienia studia, i próbne nagrania trwały dwa lata. W roku 1962 podjęło pracę jedno studio. Pierwszym jego realizatorem był Kazimierz Chudek, natomiast ja pracowałem na kopiarce.  

W roku 1963 nagrano już 21 tytułów. Organizacyjnie studio włączone zostało do drukarni PZN, kierował nim inż. Tadeusz Biernacki. Początkowo dźwięk nagrywano na magnetofonach typu „Melodia” i kopiowani na kopiarce szybkobieżnej szpulowej, otrzymanej z Politechniki Warszawskiej. Później z fundacji CARE dostaliśmy pierwszy sprzęt profesjonalny firmy „Ampex”. Umożliwiło to uruchomienie drugiego studia. W 1968 roku zostałem realizatorem dźwięku, Każdy z nas nagrywał, a następnie kopiował swoje nagrania. Taka organizacja pracy była możliwa, albowiem nagrywaliśmy zaledwie kilka książek miesięcznie, a ich nakłady były przecież też niewielkie.  

- Pamięta Pan nazwiska pierwszych lektorów?  

- Oczywiście. Jakość naszych nagrań była na średnim poziomie, ale dokonywali ich lektorzy najwyższej klasy i to za niewielkie honoraria. Zresztą niektórzy z nich współpracują z nami do dziś. Pierwszą aktorką, czytającą książki w naszym studiu, była Maryla Pawłowska. Natomiast do lektorów, którzy najwcześniej podjęli z nami pracę, należą: Hanna Kamińska, Ksawery Jasieński, Henryk Drygalski i Adam Sikora. Pamiętam też głosy już nieżyjących lektorów: Marii Graczyk, Jerzego Bokiewicza i Józefa Małgorzewskiego.   

- Jak te pierwsze nagrania przyjęli czytelnicy?  

- Reakcja środowiska od razu była bardzo serdeczna czytelnicy pisali listy z podziękowaniami, przynosili kwiaty… Mobilizowało nas to do maksymalnego wysiłku. Zarówno realizatorom, jak i lektorom, zależało na dobrej jakości nagrań, więc czasem dawały znać o sobie emocje. Jako anegdotę wspominam dzisiaj fakt, iż pan Sikora, lektor o wspaniałym głosie, podarował jednemu z pracowników Zarządu Głównego miękkie pantofle. Ten pan bowiem, chodząc głośno po swym gabinecie, usytuowanym bezpośrednio nad studiem, przeszkadzał nam w nagraniach. Ale to już historia…

- Jakie były dalsze etapy pracy studia?

- W roku 1971 rozpoczęliśmy nagrania kasetowe, dzięki wyposażeniu studia w nowy sprzęt - kopiarki firmy „Asona” i magnetofony „Studer”. A w 1978 roku przenieśliśmy się do nowego budynku. Pracujemy w studiach z prawdziwego zdarzenia, na nowoczesnym sprzęcie. Oczywiście, ułatwia to znacznie pracę, więc jakość naszych nagrań jest coraz lepsza i jest ich o wiele więcej. Zwiększyły się także i nasze umiejętności.  

- Ile książek nagrał Pan w ciągu tych lat?

- Nie liczyłem dokładnie, ale sądzę, że około 500 tytułów.  

- Zawsze pracował Pan też społecznie, choćby przez prawie 10 lat w Radzie Zakładowej, organizując między innymi wycieczki, zabawy i inne imprezy środowiskowe. Starsi pracownicy do dziś wspominają ówczesne wyjazdy zagraniczne czy obchody Dnia Kobiet w PZN…

- W ciągu lat pracy w Polskim Związku Niewidomych zżyłem się ze środowiskiem, polubiłem też zajęcie realizatora. Zawsze swą pracą społeczną i zawodową chciałem służyć ludziom ciężko poszkodowanym przez los. Jest to dla mnie ogromna satysfakcja.

 

Rozmawiała:

Wanda Opala - Wiśniewska

       Pochodnia  Czerwiec 1989