„zawsze redaktor”
Biografia prasowa
Jacek Ponikowski W służbie kapłańskiej od 1985 roku W drugiej połowie lat 80. krajowy duszpasterz niewidomych Twórca i opiekun domu rodzinnego dla niewidomych mężczyzn z dodatkowymi schorzeniami w Niepołomicach koło Krakowa
Ja węgiel kopałem! Andrzej Szymański
Pokochał niewidomych w sposób szczególny. Chce im dać całe życie - radości, sukcesy, ale też smutki. Nie wygląda na swoje 47 lat. Szczupły, wysoki, energiczny, ale spokojny i wyważony emocjonalnie. Przynajmniej na zewnątrz. Jacek Ponikowski to ksiądz społecznik. Jego dziełem jest Dom Bożego Narodzenia im. E.Czackiej w Niepołomicach, nieopodal Krakowa. Droga do celu Pochodzi z Węgrowa, z pogranicza Mazowsza i Ziemi Podlaskiej. Tam kończył szkoły i nigdy jako młody człowiek nie przypuszczał, że nałoży sutannę. Amatorsko grał w piłkę ręczną i nożną. Dwa lata pracował w Kutnie, a potem w kopalni węgla „Ziemowit”, jako robotnik dołowy, czyli górnik. Poznał życie. - Tam na Śląsku, w kopalni zrodził się pomysł na kapłaństwo - mówi ks. Jacek. Miał troskliwych rodziców, którzy inaczej wyobrażali sobie drogę życiową drugiego syna. Cóż, jego życie, jego wybór. Pierwszym zrządzeniem losu było odkrycie Lasek przez świeżo upieczonego adepta siedleckiego seminarium. Kolega z I roku, który zetknął się z Ośrodkiem dla Niewidomych w Laskach, opowiadał mu o klimacie tej placówki. Pierwszy raz Jacek Ponikowski znalazł się tam w 1978 r. Wyjechał z niewidomymi dziećmi na kolonie. Po ukończeniu seminarium i po święceniach trafia w 1985 roku jako wikariusz do parafii pod Dęblinem. Po dwóch latach, dzięki staraniom ojca Tadeusza Fedorowicza i mecenasa Władysława Gołąba prezesa Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, na dłużej wraca do Lasek. - Obserwowałem, jak nieszczęśliwie toczą się losy chłopców, absolwentów laskowskiej szkoły specjalnej, w której uczą się niewidomi z dodatkowymi schorzeniami. w Kobiety mają swój dom w Żułowie, a oni wracają do swych domów i nie mają kontaktów z rówieśnikami. O pracy nie ma mowy, gdyż nieliczne warsztaty terapii zajęciowej są jedynie w większych miastach. A ich rodziny, nie są w stanie zapewnic im jakiegokolwiek zajęcia - mówi ks. Ponikowski. No więc, na początku lat 90. rodzi się pomysł na stworzenie dla nich domu rodzinnego, podobnego jak dla niewiast w Żułowie. Jest cel, tylko gdzie postawić pierwszy krok? I następuje drugie zrządzenie losu. Tym dobrym duchem stał się burmistrz Niepołomic Stanisław Kracik. Mądry, życzliwy zarządca - Poprzez sporadyczne kontakty z Laskami orientowałem się w problemach absolwentów szkoły specjalnej, szczególnie tych mających trudną sytuację rodzinną - mówi burmistrz. Stanisław Kracik sprawuje tę funkcję od 12 lat, co świadczy o fachowości. Z zespołem ludzi stworzył w 8-tysięcznym miasteczku i 21-tysięcznej gminie prawdziwe Eldorado. Infrastruktura jak w porządnym mieście. Powstają nowe szkoły, sale gimnastyczne, drogi, z ruin podniesiono niepołomicki Zamek. Do tej uporządkowanej infrastrukturalnie gminy inwestorzy polscy i zagraniczni ciągną jak pszczoły do miodu - Coca Cola, Zakład Konstrukcji Stalowych „Halmest”, White Cup (nakrętki do butelek), pięć fabryk okien, sześć piekarni itd. - Kiedy w 1994 roku zgłosił się do mnie ks. Jacek - mówi burmistrz Kracik - szybko doszliśmy do porozumienia. Za grunt o powierzchni 1 ha laskowskie Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi (bo pod jego szyldem działa Dom) zapłaciło symboliczną złotówkę. Cena 1 m kw. w mieście wynosi ok. 40 zł. Grunt przekazano w wieczyste użytkowanie z 15 proc. pierwszą wpłatą. Nowych właścicieli zwolniliśmy od podatku od nieruchomości. To był piękny gest, ale skąd się wziął? Stanisław Kracik odpowiada bez zastanowienia. - Ujęła nas idea księdza. Cały czas obserwujemy jego pracę od podstaw. Nie jest księdzem „złotówką”. Nie korzysta z litości sąsiadów nad ociemniałymi, nie obnosi się też ze swoją pobożnością na pokaz. Prezentuje wyważoną postawę: Bożego oddania i życiowego realizmu. Nieraz spotykałem go pracującego w ogrodzie z łopatą. On tu żyje, kieruje domem, pracuje fizycznie. Budowa rodziny Osiem lat temu w jednym parterowym budynku mieszkało kilku chłopców, teren wokół był nieuporządkowany. Dziś stoi drugi, w którym zagospodarowano parter, a od września br. na piętrze zamieszka ośmiu nowych absolwentów szkoły specjalnej dla niewidomych. W sumie będzie ich tu przebywać 18. Z głową, estetycznie i tyflologicznie urządzono otoczenie, a przede wszystkim przepiękny ogród, z czytelnymi dla niewidomych alejkami, altanką, oczkiem wodnym. Zaprojektowała go pani Teresa Herman, a budynki zaprojektowała architekt Magda Płonka-Kalkowska. Obie wykonały swe zadanie społecznie. Prawdę mówiąc, ten obiekt powstał w dużym stopniu dzięki bezinteresowności ludzi, instytucji, firm, fundacji. - Ale skąd się wzięły i biorą pieniądze na budowę i utrzymanie Domu? - pytam. Ksiądz Jacek przez chwilę spogląda na mnie i odpowiada, że sam nie rozumie skąd. Jedyna stała pomoc to dotacja Urzędu Wojewódzkiego na częściowe koszty wyżywienia. No i pomaga też, bardzo dużo, Fundacja „Praca dla Niewidomych” pana Jerzego Myszaka. - Ja nigdy nie robiłem żadnych akcji, zbiórek pieniędzy. I ufam, że tych dotacji nie zabraknie w przyszłości - podkreśla ks. Ponikowski. Dzień po dniu Chłopcy, a raczej młodzi mężczyźni od 20 do 36 lat spędzają tu większość czasu. Tylko latem wyjeżdżają na obozy i kolonie organizowane m.in. przez zakład w Laskach czy Duszpasterstwo Niewidomych w Warszawie. Każdy dzień wypełniony jest zajęciami w kilku warsztatach: stolarskim, dziewiarskim, plastycznym. Latem porządkowany jest ogród. Trójka uzdolnionych jeździ na ćwiczenia do szkoły muzycznej w Niepołomicach. A dzięki życzliwości dyrektora Centrum Kultury, pana Piotra Wariana, finansowane są zajęcia prowadzone raz w tygodniu przez pracownicę tego Centrum. Jest też zespół teatralny, który prowadzi aktorka Teatru Bagatela w Krakowie. Na stałe z chłopcami mieszkają cztery osoby: Teresa Herman zwana „ciocia”, Adam Bierzejewski, Piotr Kołodziejczyk i ks. Jacek. Etaty dwóch osób są finansowane przez Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Obiady bezinteresownie przyrządza pani Irena Sadel i jej synowa. - To jest mój drugi dom i moje dzieci - podkreśla pani Irena. Dobre relacje są z miejscowymi lekarzami pierwszego kontaktu i specjalistami. Jest to niezbędne, gdyż w niepołomickim domu przebywają całkowicie niewidomi chłopcy z dodatkowymi poważnymi zaburzeniami. Od września będzie stała opieka lekarska , gdyż obok zamieszka młody lekarz z żoną. Dzięki burmistrzowi otrzymał działkę budowlaną i zakotwiczy się w Niepołomicach na stałe. Zapewne też niedługo, wspólnym wysiłkiem burmistrza i księdza, w stojącym na terenie posesji piętrowym budynku po dawnej bazie remontowej, powstanie środowiskowa świetlica. Spotkania młodzieży niepełnosprawnej i tej zdrowej z miasta, pozwolą na pełniejszą integrację i na większą tolerancję. W rozmowie z chłopcami uderzyła mnie ich otwartość na kontakty z innymi, ciekawość świata. Są dobrze ułożeni, odnoszą się do siebie z życzliwością. Oczywiście w takiej społeczności, tak jak i w najlepszej rodzinie, zdarzają się konflikty. Nie jest też łatwo wyeliminować pewnych zachowań, wynikających z psychicznej niedojrzałości. - Założeniem naszego Domu jest otwartość - mówi ks. Jacek. - To miejsce nie może być gettem, lecz domem rodzinno-wspólnotowym. I dzięki Bogu, to nam się udaje. Gościmy tu różnych ludzi i każdy z nich wnosi coś cennego do naszej społeczności. Sąsiedzi Kiedy powstawał Dom, ludzie z zainteresowaniem przyglądali się poczynaniom ks. Ponikowskiego. - Na początku był dystans, ale szybko zniknął - wspomina ksiądz. Ta mała społeczność, to niewielkie miasteczko zobaczyło w księdzu normalnego człowieka, nie tylko kapłana i nie „urzędnika Pana Boga”. Najbliżsi sąsiedzi, pani Stanisława i Romuald Nawarowie, mieszkają tu od pół wieku. - Ludzie chętnie mu pomagają w różnych pracach, podrzucają dary. Szanujemy go, bo to jest człowiek czuły na ludzką niedolę. To ksiądz „przesuperowy”! Obok, na dobrze utrzymanej posesji stoi elegancka willa. Jej właścicielem jest pan Krzysztof Czwartkiewicz. - Myśmy bardzo otwarcie podeszli do idei tego Domu. A słowo „powołanie społeczne” jest najlepszym określeniem tego, co robi ks. Jacek. On w krótkim czasie zbudował sobie, nawet chyba o tym nie wiedząc, ogromny autorytet u mieszkańców Niepołomic. Ksiądz Ponikowski przez cztery lata był krajowym duszpasterzem niewidomych. Zrezygnował, jak mówi, bo organizowanie Domu w Niepołomicach zajmowało mu zbyt wiele czasu. Czego ta praca nauczyła go w życiu? - Przede wszystkim cierpliwości w różnych relacjach z ludźmi. A że jest tu przyjacielska atmosfera, to zasługa nas wszystkich. Konflikty trzeba łagodzić spokojną reakcją, taktem. U nas wszyscy muszą być równi. I są równi. - A nie byłoby wygodniej przenieść się księdzu do jakiejś spokojnej parafii i odpocząć od tej trudnej i psychicznie stresującej pracy z niepełnosprawnymi? - Ja już drogę na resztę życia wybrałem. A że są nieraz chwile zwątpienia i zmęczenia? Kto ich nie ma? Ja przez kilka lat węgiel kopałem, tam dopiero było ciężko! Mecenas Władysław Gołąb tak mówi o księdzu Jacku Ponikowskim: - On pokochał niewidomych w sposób szczególny. Chce im oddać całe życie - radości, sukcesy, ale i smutki. Dlatego wybrał Niepołomice, gdzie pozostał sam, wspierany przez nas tylko modlitwą. Jego celem było stworzenie takiego Domu, w którym niewidomi mężczyźni będą czuli się bezpiecznie i radośnie. I tak się stało. Pochodnia lipiec 2002 * * * W kwietniu 2014 roku, ks. Jacek Ponikowski, w kategorii "Inicjatyw duszpasterskich i społecznych", otrzymał Nagrodę ks. Józefa Tischnera. Wyróżniony został za działalność na rzecz osób niewidomych, a w szczególności za stworzenie Domu dla Niewidomych Mężczyzn im. Matki Elżbiety Czackiej w Niepołomicach i twórczą kontynuację dzieła Matki Czackiej. W uzasadnieniu przyznania nagrody podkreśla się, iż „Ksiądz Ponikowski pokazuje piękno kapłaństwa jako bezwarunkowej służby”. |