„zawsze redaktor”
Biografia prasowa
Paweł Piechowicz propagator sportu i turystyki wśród niewidomych Założyciel klubu sportowego "Razem na Szlaku"
O turystyce i zgrabnych kijkach Z człowiekiem Roku 2010 Województwa Wielkopolskiego rozmawia Maria Marchwicka
ródło: Publikacja własna "WiM"
M.M. - Człowiek Roku na skalę województwa to brzmi bardzo dostojnie. Jak się czujesz w roli osoby utytułowanej? P.P. - Zupełnie nieźle. M.M. - Spodziewałeś się tego wyróżnienia? P.P. - I tak, i nie. Wolałem zachować dystans. M.M. - Twoja charakterystyka w zgłoszeniu nominacyjnym świadczy o dużym społecznym zaangażowaniu, pozwól, że ją przytoczę: "P. Paweł Piechowicz jest rzutkim i skutecznym propagatorem aktywnej rehabilitacji, dążącym do likwidowania społecznej izolacji i społecznego wykluczenia osób niewidomych. Jest dobrym animatorem turystyki i rekreacji w środowisku inwalidów wzroku. Wspaniałym intuicyjnym pedagogiem i psychologiem. Jest osobą niepełnosprawną (niewidomą), niezwykle wyczuloną na ludzi i ich potrzeby. W 1998 r. założył i prowadzi nadal Klub turystyczny "Razem na szlaku" zrzeszający osoby niewidome i słabowidzące oraz przyjaciół pełniących role przewodników na trasach. Liczba członków bywa płynna, ale waha się pomiędzy 90 a 110 osób. Oprócz podstawowego założenia propagowania i poznawania terenów województwa wielkopolskiego, oraz turystyki krajowej, p. Paweł stara się aktywizować ruchowo osoby starsze, samotne i małżeństwa tych osób pozostawione samym sobie, nie posiadające możliwości czynnego wypoczynku z powodu braku przewodnika. Każdy rajd czy wyjazd wielodniowy poprzedzony jest starannym rozpoznaniem tras i miejsc bazowych, ponieważ klub zrzesza osoby w zróżnicowanym wieku i kondycji fizycznej. We współpracy z p. M. śmigielską opracował i wdrożył praktycznie zestaw do turystyki typu nordic walking umożliwiający osobom niewidomym w tandemie z przewodnikiem uprawiać ten rodzaj wypoczynku. Zestaw cieszy się dużym zainteresowaniem w kraju, a tandemy niewidomy-przewodnik wzięły udział w II mistrzostwach Polski w nordic walkingu w Gnieźnie." Od siebie dodam, że Paweł jest osobą całkowicie niewidomą. P.P. - Może w tak barwny sposób nie potrafiłbym tego ująć, ale właśnie taką działalność prowadzę. M.M. - Zacznijmy od klubu. P.P. - Klubowi rzeczywiście stuknęło ponad 10 lat. M.M. - Wiem, że żyłkę turystyczną miałeś "od zawsze". P.P. - Rzeczywiście organizacją turystyki w środowisku niewidomych i słabowidzących zajmuję się od 1973 roku. Pierwszą moją inicjatywą było założenie przy Zarządzie Okręgu Polskiego Związku Niewidomych w Poznaniu miejskiego koła PTTK, któremu nadano numer 14. Początkowo głównie zajmowaliśmy się turystyką nizinną po terenie Wielkopolski. Zdarzały się także krótkie wypady na południe Polski, ale gros rajdów było zdecydowanie nizinnych. Byliśmy także organizatorem imprez turystycznych dla ościennych okręgów PZN. Aktywna działalność naszego koła trwała do początku lat 80-tych. Mniej więcej w tym czasie członkowie koła zaczęli zakładać rodziny i ten fakt wpłynął w sposób naturalny na osłabianie działalności. M.M. - Potem było o was ciszej. P.P. - Tak. Ale po kilkunastu latach, gdy dzieci dorosły, postanowiłem z grupką przyjaciół ponownie reaktywować działalność turystyczną w środowisku niewidomych i słabowidzących. Skorzystaliśmy z nowych możliwości prawnych i w 1998 roku powołaliśmy stowarzyszenie pod nazwą Wielkopolski Klub Kultury Fizycznej i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących "Razem na Szlaku". Za główny cel przyjęliśmy organizowanie wielodniowych turnusów turystyczno-rehabilitacyjnych ukierunkowanych przede wszystkim na poznawanie południa Polski. Przez 12 lat zorganizowaliśmy 20 turnusów. Z tego 15 górskich i 5 nizinnych, a przez klub przewinęło się około 300 osób. Obecnie jest nas około 100. M.M. - I to wszystko siłami społecznymi, bez wsparcia profesjonalnych organizacji? P.P. - Tak, ale udało się nam zwiedzić wiele ciekawych regionów. W górach byliśmy, między innymi w Muszynie, Zakopanem, Szklarskiej Porębie, Lądku-Zdroju, Szczyrku, Zawoi, Ustrzykach Górnych, Polańczyku, Międzygórzu. Szczawnicy. Turnusy nizinne to: Józefów Roztoczański, Krynica Morska, świnoujście, Augustów i Władysławowo. M.M. - To brzmi imponująco. Ale przecież przygotowanie wyjazdu wielodniowego dla 30 - 40 osób - a takie są grupy wyjazdowe - to sporo pracy przygotowawczej. P.P. - Sprawne i bezpieczne przeprowadzenie turnusu powinien bezwzględnie poprzedzić dokładny rekonesans wybranego terenu przez organizatora. Chodzi o sprawdzenie, czy niewidomi i słabowidzący są w stanie pokonać zaplanowane trasy i szlaki, oczywiście przy pomocy przewodników. Trzeba również dokładnie sprawdzić bazę pobytową. Z naszego doświadczenia wynika, że w przypadku niewidomych i słabowidzących najwłaściwszy jest wybór stałej bazy, z której organizowane są wypady piesze i wycieczki autokarowe lub przy pomocy innych środków komunikacyjnych. Stała baza bardzo ułatwia niepełnosprawnym wzrokowo adaptację do miejscowych warunków. Daje im poczucie większej samodzielności i jednocześnie odciąża przewodników. Kiedyś zorganizowaliśmy obóz wędrowny, co wiązało się z przemieszczaniem do kolejnych schronisk PTTK co kilka dni, i tylko najbardziej zrehabilitowani i sprawni byli w stanie przystosować się do zaproponowanych warunków. Natomiast mniej sprawni i mniej zrehabilitowani byli zdani niemal na całodobową opiekę przewodników, co dla tych ostatnich było niezwykle obciążające. Zależy nam na tym, aby nasi widzący przyjaciele nie tylko czuli się w naszym towarzystwie dobrze, ale mieli również czas na zaspokajanie własnych potrzeb i realizację zainteresowań. M.M. - Nad zgrupowaniami niepełnosprawnych zwykle czuwa grupa organizatorów z opieką medyczną włącznie. W jaki sposób nie mając sztabu ludzi pokonywałeś te przeszkody? P.P. - Starałem się zapewnić opiekę pielęgniarską czy medyczną poszukując wśród zaprzyjaźnionych osób i znajdowałem je. Innym, istotnym warunkiem stawianym przed organizatorami takich turnusów jest zapewnienie przewodnika turystycznego z odpowiednimi uprawnieniami, natomiast w górach wskazane jest zaangażowanie ratownika górskiego. Przewodnik prowadzi grupę a ratownik idzie za nią i pomaga najsłabszym. M.M. - A inne elementy dobrej organizacji? P.P. - W przypadku turnusów górskich musi obowiązywać zasada, że każdy niewidomy ma na szlaku własnego przewodnika. Technika chodzenia w górach, która się najlepiej sprawdziła polega na tym, że niewidomy idzie za przewodnikiem na tzw. "sztywnym holu", co umożliwia mu dobre wyczuwanie ruchów i pozycji ciała przewodnika. W trudniejszych momentach przewodnik informuje o niestabilnych kamieniach, wystających bądź śliskich korzeniach, uskokach itp. Wskazane jest, by niewidomy w drugiej ręce trzymał łaskę podpórczą zakończoną ostrym trzpieniem, co pozwala utrzymywać równowagę i wyczuwać ukształtowanie terenu. Przed każdym wyjazdem na tego typu turnusy organizujemy spotkanie wszystkich uczestników informując ich dokładnie, czego mogą się spodziewać i jakim to może być dla nich obciążeniem. Chodzi o czas przejścia określonych tras i stopień ich trudności. Podawanie tych informacji jest konieczne po to, by ludzie ocenili swoje możliwości, wydolność i wytrzymałość fizyczną, oraz zastanowili się, czy będą mogli sprostać trudom trasy. Jako organizator i kierownik tego typu turnusów sam dokonywałem rekonesansu bazy oraz szlaków i na podstawie doświadczenia oceniałem i przekazywałem niezbędne informacje. Zawsze też pilnujemy żeby czas przejścia był zgodny z czasem podanym na drogowskazie. Nie pozwalamy na przyśpieszenia, ponieważ byłoby to dla członków grupy zbyt ryzykowne. Racjonalne planowanie odpoczynku na trasie jest bardzo ważne, ponieważ poza niepełnosprawnością wzrokową u wielu osób występują dodatkowe ograniczenia zdrowotne. M.M. - Nie było niespodzianek? P.P. - Na szczęście nie. Choć w ostatnim okresie, z uwagi na bardziej zaawansowany wiek członków stowarzyszenia, z konieczności bardziej koncentrujemy się na turystyce nizinnej o charakterze rajdowym - głównie po obszarze Wielkopolski. Są to wyprawy jednodniowe lub kilkudniowe. Długość tras jest zróżnicowana od kilku do kilkunastu kilometrów, w zależności od kondycji grupy uczestników. Turystyka nizinna jest poza tym zdecydowanie łatwiejsza, ponieważ nie podlega tylu rygorom i obostrzeniom jak turystyka górska. Na jednego przewodnika może przypadać dwóch niewidomych, a w roli przewodników sprawdzają się zadowalająco także osoby słabowidzące. Przyjęliśmy zasadę, że na terenie płaskim, po godzinie marszu, robimy 15-minutowe postoje, odpoczynki. Natomiast po zakończeniu rajdu spożywamy wspólny posiłek. M.M. - Jesteś propagatorem chodzenia niewidomych z kijkami, opracowałeś nowatorską metodę uprawiania tej formy wypoczynku. P.P. - Chodzenie z kijkami jest coraz bardziej popularne. Nic dziwnego, że niewidomi zaczęli intensywnie poszukiwać sposobu zaadaptowania tego popularnego sposobu spędzania wolnego czasu. Zastanawiałem się, w jaki sposób "obłaskawić" kijki i przystosować je do potrzeb osób z dysfunkcją wzroku. W wyniku przeprowadzonych licznych eksperymentów opracowałem zestaw nazwany roboczo "uprzężą" dla tandemu - pilot i niewidomy. Ten sposób marszu z kijkami we współpracy z Małgosią śmigielską - instruktorem i sędzią NW, przetestowaliśmy dotychczas na 20 niewidomych w różnym wieku i w różnych warunkach terenowych. M.M. - Pomysł jest w swojej istocie bardzo prosty i dlatego tak wszechstronny. P.P. - Zestaw składa się z dwóch szelek i liny. Niewidomy i jego przewodnik zakładają na ramiona szelki. Łączy ich elastyczna linka, która przechodzi najpierw przez plecy i pod pachami niewidomego, a potem oba jej końce przyczepione są do uchwytów szelek przewodnika. Odległość między niewidomym i przewodnikiem wynosi od 1,5m do 1,7m. Dzięki temu niewidomy ma swobodę poruszania rękami uzbrojonymi w kijki. Ruch elastycznej linki pozwala wyczuć niewidomemu zmiany kierunku marszu przewodnika. Ważne jest, aby w trakcie marszu niewidomy kontrolował naprężenie linek, ponieważ umożliwia to zachowanie między partnerami odpowiedniej odległości i zapobiega deptaniu po piętach przewodnikowi. Naprężenie linki nie może być także zbyt silne, bo obciąża przewodnika. Informacje o kierunku marszu i podłożu będą bardziej czytelne dla niewidomego, gdy partnerzy będą podobnego wzrostu, a łącząca ich linka będzie równoległa do podłoża. W przypadku, gdy jeden z partnerów jest wyższy, poziom linki wyrównuje się regulatorem na szelkach przewodnika. Tempo marszu nadaje przewodnik. M.M. - Wspominałeś, że marsz z kijkami w tandemie można uprawiać w zróżnicowanym terenie. P.P. - W czasie górskich wędrówek, przy schodzeniu ze zbocza zalecana jest nieco inna technika posługiwania się kijkami. Schodząc niewidomy sprawdza kijkiem miejsce, na którym ma postawić stopę. Prawy kijek sprawdza teren dla prawej stopy, lewy dla lewej. M.M. - Widzę, że jesteś zaprzysięgłym entuzjastą kijków. P.P. - O tak... Marsz nordic walking w tandemie jest aktywnym sposobem rekreacji, niewymagającym szczególnego wysiłku, a przy tym znakomicie wpływającym na poprawę kondycji fizycznej i psychicznej, może więc stać się dostępnym dla niewidomych w każdym wieku. Z jego walorów zdrowotnych, takich jak odciążenie stawów, poprawa krążenia, spalanie tkanki tłuszczowej korzystają zarówno niewidomy, jak i jego przewodnik. Niewidomy ma poczucie swobody, a przewodnik nie czuje, że kogoś prowadzi. M.M. - Masz już osiągnięcia związane z propagowaniem tej rewelacyjnej metody? P.P. - Idea tandemu niewidomy i przewodnik znakomicie sprawdziła się w II Ogólnopolskich Mistrzostwach w NW w Gnieźnie i w zawodach w Zielonej Górze, gdzie "tandemy" z powodzeniem startowały, na razie na dystansie 5 km, wzbudzając ogromne zainteresowanie i podziw wśród uczestników zawodów. Odbyły się także pokazy i kursy techniki chodzenia z kijkami. Wymienię jedynie ważniejsze: * I Konwencja Instruktorów i Entuzjastów Nordic Walking we Wrocławiu, * VIII Edycja Konferencji REHA FOR THE BLIND IN POLAND w Warszawie, * Warsztaty dla niewidomych czytelników e-kiosku w Falenicy. Nawiązaliśmy także współpracę z kilkoma kołami PZN. M.M. - A trudności? P.P. - Niektórzy niewidomi posługujący się na co dzień białą laską, ucząc się spacerować w tandemie, musieli przełamać psychiczny opór, by odrzucić laskę i zaufać linie, kijkom i odważyć się na swobodny marsz. Ponadto tandem budzi duże zainteresowanie mijających go ludzi. Jedni przyglądają się temu "zaprzęgowi" z podziwem, a inni z niezdrową ciekawością. Sytuacja taka może czasem deprymować zarówno niewidomego, jak i jego przewodnika. W tym przypadku także konieczne jest przełamanie psychicznego oporu. Nagłośnienie techniki pozwalającej niewidomym uprawianie nordic walking sprawi, że maszerujące tandemy staną się czymś zwyczajnym i wzbudzać będą tylko podziw i uznanie. Uprawianie nordic walking przez niewidomych może pomóc im w znalezieniu nowych przyjaciół i przewodników wśród entuzjastów tej formy rekreacji. M.M. - Czasami słyszę pytania, po co wam turystyka, przecież nie widzicie... P.P. - Także spotykam się z pytaniem, jakie korzyści osoby niepełnosprawne wzrokowo zyskują przez uprawianie pieszej turystyki nizinnej i górskiej. Rzecz jasna, osoby te nie mogą chłonąć doznań wzrokowych, ale są im w pełni dostępne wszystkie inne bodźce oddziałujące na zmysły. Szum strumieni, świergot ptaków, zapach lasu czy łąki dostarczają niezapomnianych wrażeń. Niemniej ogromną satysfakcję daje pokonywanie trudności i sprawdzanie granic własnych możliwości. W moim przypadku wielkim ukontentowaniem było wejście na Giewont i owacja, jaką sprawili mi inni turyści. Musimy pamiętać, że ruch zastępuje wiele medykamentów, a żadne lekarstwo nie zastąpi ruchu. To oznacza, że turystyka rozwijana w naszym środowisku ma ogromne walory profilaktyczne, terapeutyczne i rehabilitacyjne. Osoba niepełnosprawna wzrokowo skazana jest w miejscu zamieszkania na różne ograniczenia, które wpływają na jej ruchliwość. Wyjście na szlak wzmacnia ją pod każdym względem i uodparnia na stresy codziennego życia. M.M. - Zgadzam się z Tobą i jako entuzjastka dwóch zgrabnych kijków także gorąco zachęcam do kijkomanii. P.P. - Mamy swoje sprawdzone trasy w okolicach Poznania, długości 10 - 13 km. Ale oczywiście także krótsze. Cieszę się, że udaje mi się wyciągać niewidomych z domu, szczególnie samotnych i małżeństwa. Mam także osobistą satysfakcję, gdy wracam z udanego rajdu. M.M. - Paweł Piechowicz najbardziej nie lubi... P.P. - Niepunktualności. M.M. - Chciałby... P.P. - Mieć więcej środków na działalność i licznych wolontariuszy. M.M. - Życzy Czytelnikom "WiM"... P.P. - Spotkania na szlaku. M.M. - Dziękuję za rozmowę i wierzę, że jeszcze zagościsz na łamach "WiM". P.P. - Także dziękuję i przesyłam nasze zawołanie: "A kij". Wiedza i Myśl maj 2011 M.M. - A kij! |