Giografia prasowa  

 

Bonifacy Kuczkowiak  

Muzyk pianista

Organizator i kierownik  zespołów muzycznych niewidomych w Szczecinie  

 

 

Żyje wśród nas

Wiesława Buczulińska

W tym roku szczecińskie środowisko muzyczne poniosło kolejną stratę. Tak niedawno na łamach Nowego Magazynu Muzycznego wspominaliśmy Krystynę Konasiewicz,która zmarła nagle 7 lutego, a już przychodzi nam pożegnać kolejną muzykującą postać - 6 maja odszedł od nas Bonifacy Kuczkowiak.

O dzieciństwie i wczesnej młodości Bonifacego udało mi się dowiedzieć bardzo niewiele. Wiem, że należał do pierwszych absolwentów szkoły w Owińskach. Urodził się w 1932 r. w Śremie. W młodości zrobił kurs telefonistów, przez krótki czas był radiotelegrafistą, potem przez 30 lat kulturalno-oświatowym w PZN. Ostatnich kilkanaście lat przed emeryturą przepracował w spółdzielni niewidomych na centrali telefonicznej. W 1995 r. odszedł na emeryturę z powodu złego stanu zdrowia.

W pracy był sumienny i obowiązkowy. Tyle mówi skąpa notka biograficzna. A teraz spróbuję ją nieco ogrzać własnym wspomnieniem.

Bonia poznałam 5 stycznia 1965 r. Podjęłam wówczas pracę w spółdzielni niewidomych. Krysia Konasiewicz zaproponowała mi, bym przyszła na próbę żeńskiego zespołu wokalnego, którego instruktorem był właśnie Bonifacy Kuczkowiak. Równocześnie grał w spółdzielczym zespole instrumentalnym na pianinie. Grał też jako solista na akordeonie. Wcześniej uczęszczał do ogniska muzycznego. Bardzo dobrze posługiwał się nutami czarnodrukowymi, które czytał przez lupę, ale także brajlowskimi. Repertuar wybierał z ówczesnego Magazynu Muzycznego. Z zespołem żeńskim pracował do lata 1966 r. Pamiętam występ z zespołem muzycznym

w Nowym Warpnie, bo był to duży sukces. Potem był szereg występów, w czasie których wiele razy śpiewałam w duecie z Krysią. Dwukrotnie Boniek akompaniował

Krysi i mnie na eliminacjach w ramach Festiwali Piosenki Radzieckiej. W 1968 r. na ogólnopolskim przeglądzie zespołów muzycznych niewidomych w szczecińskiej

filharmonii Boniek jako solista zajął trzecie miejsce. Jego zespół w latach sześćdziesiątych odnosił również spore sukcesy.

Tak często bywa, że po sukcesach zespoły rozpadają się z różnych przyczyn. W 1987 r. Bonifacy Kuczkowiak grał jeszcze z odmłodzonym zespołem, ale to trwało krótko. Kupił sobie potem keyboard i grywał na ogniskach i zabawach PZN.

Prócz działalności muzycznej jego wolny czas wypełniała praca społeczna - pracował jako członek Zarządu Koła PZN przy spółdzielni, prowadził kurs maszynopisania i lekcje esperanto. Wdzięczna mu jestem za to, że na konkursy piosenki esperanto i turnieje organizowane przez KCK w Kielcach dobierał mi repertuar, przepisywał teksty i nuty. Dzięki temu zdobywałam nagrody lub wyróżnienia.

Boniek interesował się muzyką różnego rodzaju, miał mnóstwo kaset i płyt. Na imieniny dostawałam zwykle od Bonia i jego żony kasety z dobrą muzyką, które przechowuję do dziś.

W mojej pamięci Boniek żyje nadal jako dobry, uczynny kolega, z natury poważny, ale po kielichu wesoły. Zawsze troszczył się bardzo o żonę Izabelę, której los nie obdarzył dobrym zdrowiem. Żyli razem 47 lat i przez te lata towarzyszyły im psy.

Boniek bardzo lubił tańczyć. Chodził na lekcje tańca organizowane przez PZN. Bywał często na zabawach i jak nie grał, to zawsze dużo tańczył. Jeszcze 21 kwietnia był na zabawie na Prawobrzeżu. Chciał być 10 maja na spotkaniu poświęconym Krysi, które przygotowałam przy pomocy przewodniczącego Koła Północ, a 19 maja miał grać na ognisku organizowanym przez to Koło. Niestety,     nie zdążył.

Nowy Magazyn Muzyczny  22-2007