„zawsze redaktor”
Zmiany są konieczne Krzysztof Koczaski Naszą prasę czytam dość szybko, czasami tylko, gdy jakiś artykuł mnie poruszy, wracam do niego po wielokroć. Staram się wówczas wgłębić dokładnie w jego treść i wyłowić sedno. W listopadowym numerze "Biuletynu" wywarły na mnie wielkie wrażenie przemyślenia Zbigniewa Niesiołowskiego. Propozycje przedstawione w artykule "Delegatom do zastanowienia", są godne zainteresowania i nie powinny pozostać bez echa. Obecnie, gdy o pieniądze z budżetu państwa jest coraz trudniej, nasz Związek, chcąc dalej funkcjonować, musi się zmienić. Wyciąganie "ręki", do jakiego są w większości przyzwyczajeni nasi działacze, nic już nie daje. Co najwyżej taką "rękę" można uścisnąć, pochylić się nad ciężkim losem niewidomych, obiecać pomoc i zapomnieć po zakończeniu spotkania. Niestety, tak jesteśmy traktowani przez przedstawicieli państwa. Reprezentanci Związku spotykają się z posłami, ministrami, dyrektorami i nic z tego nie wynika. Organizowane są sympozja, narady, na których wygłasza się wiele bardzo mądrych i poruszających referatów. Tkwi jednak we mnie przekonanie, że poza satysfakcją dla organizatorów i przemawiających, efekty tych spotkań są mizerne. Oczywiście trzeba i należy spotykać się z przedstawicielami władzy, również powinno się organizować seminaria i inne spotkania dyskusyjne. Jednakże propagandowe działania muszą być tylko niewielkim ułamkiem pracy Zarządu Głównego. Zarządzaniem i marketingiem muszą się zająć, tak jak proponuje p. Niesiołowski, fachowcy. Dyrektorem Związku powinien zostać menedżer, powołany na to stanowisko w drodze konkursu. Plenum Zarządu Głównego powinno jedynie nakreślić ramowe kierunki działalności naszej organizacji, a prezydium nadzorować realizację tej polityki. Można pozyskiwać z UE fundusze na realizację programów celowych, przy czym priorytetem cieszą się inicjatywy lokalne. Niestety, aby tego dokonać trzeba mieć przede wszystkim oryginalny pomysł, trochę własnych środków i trzeba umieć spełnić trudne, biurokratyczne wymagania Brukseli. Ciekawe, czy jakiś okręg lub koło, mogą pochwalić się, iż skorzystały ze środków unijnych dla realizacji swojego pomysłu. * Uważam, że programy szkoleń dla działaczy powinny być zmienione. Każde szkolenie musi przynieść wymierne korzyści. Zamiast wybierać ośrodki o wyższym standardzie, należałoby za te pieniądze pozyskać do współpracy profesjonalnie przygotowanych prelegentów. Warto chyba nieraz kilka dni gorzej pomieszkać, ale w zamian uzyskać konkretną wiedzę i umiejętności. W kołach są ludzie, którzy chcą coś robić. Po to przecież startowali w wyborach, ale nie zawsze dobre chęci wystarczą. Czasami trzeba im podpowiedzieć, pomóc, doradzić. Tylko czy na wyższych szczeblach są osoby, które to mogą zrobić? Obawiam się, że obecnie nie ma i jeśli nic się nie zmieni w działalności Związku, to wkrótce może okazać się to niepotrzebne. Dawniej członkostwo w PZN -przynosiło konkretne korzyści, w tym i finansowe. Teraz nie ma takich możliwości, a przynajmniej zwykli członkowie tego nie odczuwają. Należymy do Związku powodowani sentymentem, lecz jak długo można. Obecnie legitymacja PZN-u też straciła znaczenie. Wierzę, że PZN potrafi się zmienić i przystosować do funkcjonowania w nowych, często nieprzyjaznych warunkach. Nie ma innego wyboru. Tylko wówczas, gdy będziemy silną organizacją, mającą dobry program i możliwości jego realizacji, wszyscy będą traktowali nas poważnie. Nikt nie będzie starał się udowodnić, że wie lepiej, co jest dla nas dobre. * Niektóre okręgi i koła mają już pewne doświadczenia w korzystaniu z unijnych pieniędzy. (Przypis redakcji) Biuletyn Informacyjny styczeń 2004 |