Biografia  prasowa  

 

Jan Grabowski  

 Niewidomy  pisarz  

 

   

 Poezja jako wybór  

   

  Pisaniem wierszy zajmuje się bardzo wiele osób. Poetów, tak naprawdę, jest zaledwie garstka.  

Rozmowa z Janem P. Grabowskim - pisarzem i poetą  

  Jan P. Grabowski urodził się w Malborku. Ukończył filologię polską w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 1982 r. mieszka w Gdańsku. Debiutował jako prozaik 1 grudnia 1977 r. opowiadaniem drukowanym na łamach tygodnika „Literatura” w Warszawie. Natomiast jako poeta - 19 marca 1978 r. audycją poetycką na antenie Polskiego Radia. Wydał dotychczas 12 pozycji - tomików wierszy, opowiadań i powieści. Jest laureatem wielu ogólnopolskich konkursów literackich, w tym także nagród za pierwsze miejsca. Został również uhonorowany Nagrodą Prezydenta Miasta Gdańska z okazji 20-lecia debiutu literackiego.  

Wanda Kownacka: - Proszę powiedzieć, w jaki sposób zostaje się pisarzem? Czy pisarzem można zwyczajnie zostać, czy też do tego są potrzebne jakieś wyróżniające predyspozycje, szczególna wrażliwość, na pewno talent i co jeszcze?  

Jan P. Grabowski: - W moim przekonaniu decyduje o tym bardzo wiele rzeczy. Na pewno artystą, pisarzem trzeba się urodzić, to znaczy pewne predyspozycje, właśnie szczególną wrażliwość na otaczający świat trzeba mieć już od najwcześniejszych lat. Bardzo ważne jest miejsce urodzenia, dzieciństwo, możliwie jak najszersze zainteresowania, ukończone studia, lektury, kontakty z ludźmi, w ogóle otwarcie na świat, a nade wszystko poszukiwanie prawdy, odkrywanie Tajemnicy itd. itp.  

W.K.: - Czy jednak był ów szczególny moment, który zadecydował, że został pan pisarzem?  

J.P.G.: - Po ukończeniu studiów powróciłem do swojego rodzinnego domu na przedmieściu Malborka i bardzo dużo wtedy słuchałem radia. Dowiadywałem się o konkursach literackich. Była to szansa, abym wykorzystał wiadomości wyniesione ze studiów oraz artystyczne zainteresowania. Zacząłem wysyłać utwory na konkursy literackie. Efektem tych konkursów jest moja debiutancka książka pt. „Zabójstwo Ahuramazdy”, w skład której wchodzą nagrodzone i wyróżnione na ogólnopolskich konkursach literackich opowiadania. Natychmiast po tej książce kierownik w Redakcji Literatury Pięknej Wydawnictwa Morskiego w Gdańsku pani Wanda Przybysławska zaproponowała mi, abym napisał większą formę prozatorską. W ten sposób, w rok później, tj. w 1980 r., wydałem powieść „Ukryte spojrzenie”, a potem „Strefę nocy”.  

W.K.: - Książki te spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem przez krytykę literacką, zaproponowano Panu członkostwo w Oddziale Gdańskim Związku Literatów Polskich?  

J.P.G.: - Istotnie, zostałem członkiem Oddziału Gdańskiego Związku Literatów Polskich, lecz po wybuchu stanu wojennego zrezygnowałem z członkostwa w tym związku. Przez pewien czas nie należałem do żadnej organizacji pisarskiej. W 1995 r. Andrzej Szczypiorski zarekomendował moją twórczość Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich i od tamtego czasu jestem członkiem tego Stowarzyszenia.  

W moim przekonaniu członkostwo w związku lub stowarzyszeniu twórczym, to tzw. czysta formalność. Żaden związek twórczy nie napisze przecież książki za pisarza. Książki powstają w samotności i odosobnieniu. Statutowo organizacje twórcze zajmują się pomocą w różnych sprawach życiowych pisarzy. Tak naprawdę jednak, jeśli pisarz sam nie zadba o swoje sprawy literackie i wydawnicze, to nikt go w tym nie wyręczy.  

W.K.: - Właśnie, od daty tzw. transformacji ustrojowej, czyli od 1989 r., wziął pan „swoje sprawy w swoje ręce”, gdyż jest pan nie tylko pisarzem, ale również wydawcą swoich książek.  

J.P.G.: - Proszę porównać, chociażby tylko pod względem edytorskim, moje książki wydane do 1989 r. przez tzw. państwowe wydawnictwa i te, które wydałem po tej dacie, już jako wydawca.  

W.K.: - Istotnie, różnica jest wręcz namacalna: „Kolor chryzoprazu”, „światło popielate”, „Poezje wybrane” są wydane w formacie B-5, mają twarde okładki, książki te są zszyte, wydrukowane na dobrym papierze, mają wspaniałe kolorowe obwoluty, każda pozycja jest znakomicie opracowana pod względem edytorskim i graficznym, przeważnie są to wydania bibliofilskie, niektóre, jak np. „Wiersze wybrane”, są wydane z przepięknymi grafikami, na ręcznie czerpanym papierze, oprawne w skórę. Czy są nabywcy tak pięknie wydanych i zapewne drogich książek z pana poezją?  

J.P.G.: - Oczywiście liczy się nade wszystko treść książki. Ze swojej strony dokładam wszelkich starań, aby te książki były na możliwie jak najwyższym poziomie artystycznym na jaki mnie stać. Osobiście ze swoich dokonań artystycznych jestem tylko niekiedy zadowolony, uważam, że te najważniejsze, najlepsze utwory są jeszcze przede mną. Staram się, bardzo powoli, realizować te swoje artystyczne zamierzenia.  

A ponadto książki powinny być jak najlepsze nie tylko pod względem artystycznym, ale także atrakcyjne pod względem edytorskim. Proszę zwrócić uwagę, że na rynku księgarskim coraz częściej pojawiają się niezwykle wysmakowane pod względem edytorskim, wręcz albumy malarskie z poezją.  

Bardzo wiele osób potrafi zrezygnować z innych rzeczy po to, by kupić pięknie wydaną książkę z wierszami swojego autora. Wbrew poglądom, że ludzie nie czytają książek i nie rozumieją poezji, ja spotykam się z trochę innym odbiorem moich książek i mojej poezji. Może to jest kwestia sposobu wydania książek, sposobu podejścia do potencjalnego odbiorcy, a nade wszystko, tak mi się wydaje, jest to kwestia jakości. Pisaniem wierszy zajmuje się bardzo wiele osób. Poetów, tak naprawdę, jest zaledwie garstka.  

W.K.: - Mówi pan, że „staram się, bardzo powoli, realizować te swoje artystyczne zamierzenia”. Dlaczego? Przecież Poezja to: błysk, natchnienie...  

J.P.G.: - Istotnie tak jest z twórczością literacką, a zwłaszcza poetycką. Wiersze powstają nagle, bardzo często pod wpływem inspiracji na pozór niedostrzegalnymi zjawiskami, pod wpływem uniesienia, często iluminacji. Jestem wdzięczny za to Opatrzności. Prawdą bowiem jest, że pierwszy wers jest nam dany od Boga, a nad pozostałymi trzeba niekiedy bardzo ciężko popracować. Wbrew pozorom, pisanie wierszy to bardzo trudne zajęcie. Praca literacka bowiem wymaga nie tylko talentu, natchnienia, ale także wiedzy z różnych dziedzin oraz dyscypliny, koncentracji i pewnego dystansu do poruszanych tematów.  

Niemal każdy wykształcony człowiek o pewnej wrażliwości na świat potrafi napisać nawet kilkadziesiąt wierszy, czy powieść w ciągu miesiąca. Rzecz jednak w tym, że pisarstwo nie polega na ilości napisanych książek oraz łatwości i szybkości pisania. Sztuka nie lubi pośpiechu. Są tacy pisarze, którzy co roku piszą i wydają powieść, a ich twórczość jest pod względem artystycznym niemal bezwartościowa. A przecież również zdarza się, że ktoś napisze jeden, dwa tomiki wierszy i są to utwory ponadczasowe.  

W moim przypadku powoli realizuję swoje zamierzenia artystyczne także ze względu na ograniczenia wzrokowe. Ponadto nie otrzymuję lektoratu, który bardzo jednak pomagał w realizacji zadań literackich. Pracuję na przestarzałym sprzęcie komputerowym, chociaż zaciągniętą pożyczkę na jego zakup będę musiał spłacać jeszcze dwa lata.  

W.K.: - Jest Pan w sprawach m.in. artystycznych bardzo wymagający, a przecież sztuka powinna dawać wytchnienie, skłaniać do refleksji...  

J.P.G.: - W sztuce nie ma, nie powinno być żadnej i dla nikogo taryfy ulgowej. Ważny jest efekt końcowy, czyli np. wiersz, a nie, czy go napisał twórca niewidomy, chory na serce itp. itd. Przykładowo Jorge Luis Borges wszedł do literatury światowej nie dlatego, że był niewidomy, ale że jego twórczość jest na najwyższym poziomie artystycznym. Podobnie Halina Poświatowska jest świetną poetką nade wszystko dlatego, że pisała znakomite wiersze.  

Dowodem dojrzałości artystycznej jest poza tym to, aby osobista sytuacja poety nie przedostała się do poezji. Należy więc zachować dyskrecję wobec swojego życia. Jest to cecha, którą Czesław Miłosz określa jako „polską szkołę poezji”. A przecież poezja polska bardzo ceniona jest nie tylko w Europie, ale także i na świecie.  

W.K.: - A więc po umiejętności zachowania owej dyskrecji można rozpoznać, czy wiersz jest dokonaniem artystycznym, czy też, że napisał go ktoś, kto o pisaniu poezji wie raczej bardzo niewiele?  

J.P.G.: - Jest wiele cech odróżniających, już podczas pierwszej lektury, twórczość profesjonalną od amatorskiej. Zachowanie dyskrecji jest jedną z ważniejszych. A poza tym ważne też jest umiejętne odkrywanie siebie, swojego życia, swojej tajemnicy. Czytelnik nie powinien od razu wszystkiego i dosłownie wiedzieć o autorze. A poza tym najciekawsze w życiu, w sztuce jest właśnie poszukiwanie prawdy, odkrywanie nowych, na pozór niedostrzegalnych światów, które bardzo często istnieją zaledwie na wyciągnięcie ręki.   

W.K.: - Nie zdarzają się panu stany przestoju, braku natchnienia?  

J.P.G.: - Zajmowanie się sztuką, w tym twórczością literacką, a nade wszystko poetycką, to stan pewnego nieustannego napięcia, nawet niepokoju. Cała rzecz polega na tym, aby te stany w życiu poety nie znikły. Z jednej bowiem strony każdy w życiu dąży właśnie do spokoju, z drugiej - nie ma sztuki bez niepokoju. Bardzo trudno jest żyć w takim rozpięciu.  

Nie narzekam jednak na brak tematów, raczej bardzo często zastanawiam się: kiedy i jak mam je zrealizować. Wystarczy - przykładowo - że wyjdę poza miasto, a w lesie, nad jeziorem, w całej dookolnej przestrzeni zawsze dzieje się tyle ciekawego, że powracam z nowymi inspiracjami i przeważnie z pomysłem na nowy wiersz.  

A jak bardzo może inspirować np. muzyka. Ostatnio niemal nieustannie słucham Georga Friedricha Haendla. Jego utwory, które wykonuje np. Domiqe Label i Kathleen Battle, udowadniają nie tylko, jak zachwycająca może być sztuka, ale również skłaniają do refleksji nad pięknem i różnorodnością świata.  

W.K.: - Pisze Pan prozę i poezję. Jest Pan więc prozaikiem czy poetą?  

J.P.G.: - W moim przypadku jest to rozróżnienie czysto formalne. Najważniejsza oczywiście zawsze jest treść, natomiast forma jest konsekwencją treści. Jestem odbierany przez krytykę literacką, a także czytelników jako poeta, a więc zapewne tak jest.  

W:K: - Rozpiętość tematyczna Pana twórczości, chociaż zajmuje 12 pozycji książkowych, jest bardzo duża: od tematów egzystencjalnych, poprzez metafizyczne, aż po eschatologię. Stara się Pan przy tym przedstawić tę tematykę w przystępnej formie, o czym mogą świadczyć Pana utwory, które także wchodzą w skład najnowszej książki pt. „Sonata obojowa”.  

J.P.G.: - Czytelnik nie powinien znać zmagań twórcy z materią języka, z poszukiwaniem formy dla treści, chyba że jest to artystyczne założenie i temat książki. Cieszy mnie jednak fakt, gdy nad jakąś frazą, zdaniem lub myślą pracuję bardzo długo, szukając najodpowiedniejszej formy, a potem na przykład, gdy moje utwory czyta aktor, brzmią one lekko, harmonijnie i jakbym je pisał... „ot tak od niechcenia”.  

W.K.: - Otrzymał Pan na ogólnopolskich konkursach literackich wiele nagród i wyróżnień, pańskie książki otrzymały również wiele bardzo przychylnych recenzji. Czy takie oceny pomagają w twórczości literackiej?  

J.P.G.: - Oczywiście. Przykładowo, moja najnowsza książka pt. „Sonata obojowa”, zawierająca m.in. liryki wybrane z lat 2002-2002, otrzymała znakomite recenzje wydawnicze. Mam nadzieję, że ukaże się akurat w rocznicę mojego jubileuszu z okazji 25-lecia uprawiania przeze mnie twórczości literackiej.  

W.K.: - A co Panu w twórczości literackiej najbardziej przeszkadza?  

J.P.G.: - Najbardziej przeszkadzają mi bariery administracyjne, tworzone przez osoby, które te bariery powinny likwidować. Przeszkadzają mi też nieżyciowe przepisy, a także złośliwość osób, które zamiast pomóc mi w realizacji literackich i wydawniczych zamierzeń, wszystkimi możliwymi sposobami bardzo utrudniają mi życie.  

W.K.: - Pan jednak wierzy w sztukę, w poezję, w siebie?  

J.P.G.: - Sztuka na pewno zostanie, a także, oczywiście, poezja. Ludzie, którzy potrafią tylko niszczyć artystów, prędzej czy później odejdą. Wierzę jednak w ludzi, którzy lubią sztukę i rozumieją artystów. To również nade wszystko dla takich ludzi i dzięki nim powstają i są wydawane moje książki.  

Bardzo często spotykam się z pozytywnymi reakcjami, zwłaszcza młodych ludzi, że poezja, także moje wiersze, są im potrzebne. Szczególną satysfakcję sprawia mi fakt, że „zamawiają” u mnie wiersze i czekają na nową książkę.  

- Dziękuję panu za rozmowę.  

                           Rozmawiała Wanda Kownacka    

Pochodnia grudzień 2003