„zawsze redaktor”
Przede wszystkim dobra diagnoza Rozmowa z prof. dr. med. Ariadną Gierek-Łapińską - Kierownikiem I Katedry i Kliniki Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach W siedzibie Polskiego związku Niewidomych w Warszawie odbyło się spotkanie z lekarzami okulistami, poświęcone zwalczaniu ślepoty. W spotkaniu uczestniczyło kilka największych autorytetów polskiej okulistyki, a wśród nich - prof. Ariadna Gierek-Łapińska. - Pani Profesor, warunki w jakich żyjemy: napięcia i stresy, zanieczyszczenie środowiska, hałas - sprzyjają coraz mniej zdrowiu. Czy wpływa to na wzrost zachorowalności na choroby oczu? Ariadna Gierek-Łapińska: W pewnym stopniu tak. Na pierwszym miejscu wymieniłabym jaskrę. Na powstanie tej choroby ma wpływ wiele czynników etiologicznych. Aby u osoby chorej na jaskrę nie dochodziło do skoków ciśnienia wewnątrzgałkowego trzeba jej zapewnić komfort psychiczny. W przypadku stresów wiążących się z pracą, zwłaszcza w zanieczyszczonym środowisku, hałasem, z napięciami emocjonalnymi, ciśnienie to zawsze się podnosi., co w konsekwencji prowadzi do zmian organicznych w gałce ocznej. Dlatego pacjentom chorym na jaskrę zalecamy spokój psychiczny, o który niestety coraz trudniej. Przeciążone i skażone środowisko mają też wpływ na lżejsze w konsekwencjach, lecz bardzo rozpowszechnione, schorzenia elementów ochronnych gałki ocznej: przewlekłe zapalenie spojówek, zapalenie brzegów powiek, powstawanie jęczmieni i gradówek. Wreszcie, napięcia i nerwowy tryb życia zwiększają niebezpieczeństwo mechanicznych urazów gałki ocznej. - Wielu kłopotom, czy wręcz nieszczęściom, można zapobiec poprzez działania profilaktyczne. Co trzeba robić, aby odpowiednio wcześnie móc wykryć zagrożenie? - Najlepszą profilaktyką jest wczesna diagnostyka. Jeżeli pacjent zachoruje, na przykład na cukrzycę, to nawet jeśli widzi bardzo dobrze, powinien raz na pół roku przebadać się u okulisty po to, aby w odpowiednim momencie wylaserować dno oka, zatrzymując powstające tam zmiany chorobowe. Inny przykład - jaskra prosta. Choroba ta występuje najczęściej około pięćdziesiątego roku życia. Czasem rozwija się bezobjawowo. Dlatego osoby, które przekroczyły 45. rok życia, odwiedzające lekarza w celu dobrania okularów, powinny przynajmniej raz na kilka lat poprosić o zbadanie ciśnienia wewnątrzgałkowego, chociaż są to badania kosztowne i nie wszędzie wykonywane ze względu na brak sprzętu. Parę słów o krótkowzroczności. Jest ona jednym z najczęstszych powodów ślepoty, ponieważ prowadzi do bardzo dużych zmian zwyrodnieniowych w siatkówce. Młoda osoba z niewielką krótkowzrocznością, szybko rosnąca w okresie dojrzewania, powinna raz w roku skontrolować długość gałek ocznych, gdyż zaniedbania prowadzą do znacznego osłabienia wzroku nawet do powyżej dziesięciu dioptrii. Wtedy pozostaje jedynie leczenie odżywieniowo-bodźcowe. Tymczasem przeprowadzona w odpowiednim momencie operacja zatrzymuje wadę na dotychczasowym poziomie. Z kolei krótkowzroczność może doprowadzić do niedowidzenia u dzieci na skutek unikania noszenia okularów i braku leczenia, mobilizującego do pracy siatkówkę. Winę ponoszą często rodzice, pobłażając dziecku, gdy nie chce nosić okularów. Ważne, aby pacjent wiedział, czego mu nie wolno robić; na przykład przy wysokiej krótkowzroczności nie można podnosić ciężarów, gdyż może to doprowadzić do odwarstwienia siatkówki. Stan naczyń siatkówki powinny też raz na rok lub dwa lata, przebadać osoby cierpiące na nadciśnienie ogólne. I wreszcie - zęby. Chore, martwe zęby, ze zmianami przyszczytowymi, podobnie jak zapalenie migdałków czy uszu, mogą doprowadzić do bardzo ciężkiego schorzenia, jakim jest zapalenie nerwu wzrokowego oraz do zapalenia siatkówki lub błony naczyniowej. - Należy więc częściej odwiedzać lekarza. Jednak wielu ludzi odwiedza gabinety lekarskie bardzo niechętnie, co być może wiąże się z nie najlepszą aktualnie kondycją polskiej medycyny. Mówi się, że aby się leczyć, trzeba mieć końskie zdrowie. To prawda? - No cóż, my lekarze nie jesteśmy w stanie prowadzić właściwej profilaktyki, jeżeli nie ma poradni profilaktycznych i nowoczesnego sprzętu, zwłaszcza diagnostycznego. O kadrę bym się nie martwiła. Rzecz leży w finansach, gdyż wyposażenie gabinetu okulistycznego jest bardzo drogie. - Czy można wyszkolić dobrego lekarza bez dostępu do sprzętu najnowszej delegacji? - Uważam, że nie. Kiedy na przykład badamy zaćmę, a nie mamy aparatu ultradźwiękowego, to nie wiemy, co u pacjenta kryje się za zmętniałą soczewką - odwarstwienie siatkówki, wylew, jak u diabetyków, stare błony wysiękowe po przebytych stanach zapalnych? Obiecujemy pacjentowi, że będzie widział po usunięciu zaćmy, a on może mieć odklejoną siatkówkę i na widzenie nie ma szans. Podstawą jest tu dobra diagnostyka. Sama operacja zależy już od umiejętności chirurga, a także od sprzętu i materiałów chirurgicznych potrzebnych do przeprowadzenia operacji. - Coraz częściej słyszymy, że ludzie na przeprowadzenie operacji okulistycznych wybierają kliniki zagraniczne. Często nie mają na to pieniędzy, zwracają się więc o pomoc do społeczeństwa. Co Pani o tym sądzi? - Wynika to często z niedoinformowania. W kraju wykonujemy wszystkie zabiegi i to nie gorzej niż za granicą. Kiedyś z oburzeniem wysłuchałam w naszym regionalnym radio apel o zbiórkę pieniężną na usunięcie w zagranicznej klinice katarakty u dziewczynki mieszkającej 40 km od Katowic. Nikt jej nie poinformował, że kataraktę usuwamy od 20 lat. W świadomości społecznej zakorzeniło się przekonanie, że to, co się zrobi lub kupi na Zachodzie, musi być lepsze. Sporo tam jeżdżę, bywam na kongresach, zwiedzam tamtejsze kliniki i powiem nieskromnie - nie mam kompleksów. Działalność chirurgiczna jest u nas na tym samym poziomie. - Ponieważ problem tkwi w sprzęcie, w finansach, więc może szukać rozwiązania w sponsoringu? - To przesada. W zakładzie państwowym dyrektor da tysiąc nowych złotych i nie więcej, bo rada pracownicza się nie zgodzi. Z kolei w większych prywatnych spółkach rada nadzorcza też musi uzgodnić, gdzie skierować pieniądze. zasadniczym problemem jest bowiem brak do tej pory reformy ubezpieczeń społecznych. Bo dopiero wtedy nasza służba zdrowia wyzdrowieje w zakresie finansowym. Klinika lub szpital, który będzie miał pacjentów pozwoli sobie na nowocześniejsze wyposażenie; słabe placówki będą upadać. Tak jest na całym świecie. - Pani Profesor, Polski Związek Niewidomych ma świadomość, że jego działalność byłaby niepełna bez współpracy ze środowiskiem lekarzy okulistów. Co Pani zdaniem należałoby w tej współpracy poprawić, zmienić, może wytyczyć jakiś nowy obszar? - Spokojnie, etapowo powinno się przebadać wszystkich członków Związku. Mówię to na podstawie własnych doświadczeń. Kiedy na życzenie okręgu przemyskiego przebadaliśmy skierowanią do naszej kliniki grupę pacjentów, część z nich zoperowaliśmy. Dało to dobre efekty - stali się sprawniejsi, choć pełna ostrość wzroku nie powróciła. W przypadku zaćmy technika poszła szalenie do przodu. To co niemożliwe było pięć lat temu, możliwe jest dzisiaj. Dlatego warto przebadać członków Związku i ustalić, co dałoby się poprawić. Miałoby to znaczenie i dla nas i dla okulistów - bylibyśmy lepiej zorientowani, jakie czynniki najczęściej powodują wzrokową niepełnosprawność. Z kolei przy przyjmowaniu do Związku, sądzę że byłoby dobrze, aby kandydat skontaktował się z jakąś kliniką. Nie chodzi o sporadyczne przypadki, gdy ktoś nie chce poddać się operacji mogącej poprawić widzenie, ponieważ woli z przyczyn ekonomicznych zostać członkiem Związku. Raczej o to, że skierowanie wystawiają czasem lekarze młodzi, nie mający dostatecznej wiedzy chirurgicznej - a wtedy członkiem PZN zostaje osoba, która nie wie, że mogłaby dobrze widzieć. - Dziękuję Pani Profesor za rozmowę. Rozmawiała Iwona Różewicz P12-95 |