Biografia prasowa  

 

Ireneusz Białek  

Dziennikarz radiowy Kierownik ośrodka   niepełnosprawnym studentom w uniwersytecie jagiellońskim

 

 

             Rozmówca ma być mądrzejszy

                                 IWONA RóŻEWICZ

Gdyby Ireneusz Białek wypełniał ankietę zamieszczaną w "Wysokich Obcasach" - niedzielnym dodatku "Gazety Wyborczej", to w pytaniu o główne cechy swojego charakteru napisałby zapewne: upór. - Mam to po ojcu - mówi - i ma to swoje zarówno dobre jak i złe strony.

Ireneusz ankiety nie wypełniał, ale i tak w "Gazecie Wyborczej" zaistniał. Jako autor radiowego reportażu "Paige" o psie przewodniku. Reportaż zdobył główną nagrodę w 2000 . roku w ramach organizowanego przez radiową "Trójkę" rankingu reportażu programu trzeciego. Nagrodzony reportaż wydrukowała potem "GW" i ukaże się również w książkowym wydaniu reportaży publikowanych na łamach tej gazety.

A na początku był upór,

który okazał kilkunastoletni Irek po ukończeniu podstawówki w krakowskim ośrodku szkolno-wychowawczym na Tynieckiej. Gdy w 14. roku życia stracił wzrok, rodzice umieścili go w szkole specjalnej. Ale po podstawówce Irek na Tynieckiej zostać nie chciał. Zbyt, na jego gust, cieplarniane warunki, izolacja od naturalnego otoczenia i brak atrakcyjnej propozycji przyszłego zawodu. Stroicielem fortepianów, co mu proponowano, być nie chciał, choć muzyka już wówczas była jego pasją. Swoim uporem przekonał rodziców, że da sobie radę w liceum masowym. Dał, choć wówczas nie było jeszcze komputerów przystosowanych do obsługi przez niewidomych. Wystarczyła brajlowska "Erica0", cokolwiek na lekcjach hałasująca. Ale koledzy, a zwłaszcza koleżanki, pretensji nie zgłaszali, natomiast chętnie pomagali w przezwyciężaniu barier, w niezbędnym oczywiście zakresie. Ireneusz ukończył liceum, potem rozpoczęte w 1993 roku studia politologiczne i dziennikarskie w Uniwersytecie Jagiellońskim. Dziś od półtora roku jest na UJ pełnomocnikiem rektora ds. studentów niepełnosprawnych.

Nie jest entuzjastą szkół specjalnych. - Porównując naszych niepełnosprawnych studentów, absolwentów szkół specjalnych z tymi, którzy ukończyli licea masowe (niepełnosprawnych studentów jest na UJ ok. 60, w tym 20 niewidomych i słabowidzących, to jest ok. 0,1 proc. ogółu studiujących, przyp. mój I.R.) - widać wyraźnie, że "specjalni" są znacznie gorzej przygotowani - twierdzi pełnomocnik Białek. - I pod względem edukacyjnym i w ogólnym przygotowaniu do życia. Opiekuńczość szkół specjalnych powoduje, że żyją w świecie mitów, źle poruszają się w naturalnym środowisku, często nie radzą sobie w załatwianiu prostych spraw, bywają nieporadni lub nadmiernie roszczeniowi, a czasem agresywni. Na uczelni nie prowadzimy zajęć rehabilitacyjnych, służymy pomocą tylko w takich sytuacjach, gdy niepełnosprawny w żaden sposób nie może poradzić sobie sam. Pomagamy natomiast w przezwyciężaniu barier mentalnych. Aby tych barier było jak najmniej, pełno i niepełnosprawne dzieci powinny wspólnie pobierać naukę już w podstawówce, a najlepiej w przedszkolu. Celowo nie używam słowa "integracja", nie lubię go, gdyż integrację poprzedza izolacja, a chodzi właśnie o to, aby tej izolacji nie było.

   Szlak dziennikarsko-radiowy

Irek od małego unikał izolacji. Muzyka, radio i dziennikarstwo dało mu szansę. Po raz pierwszy pojawił się w studio radiowym jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej. Grupa uczniów z Tynieckiej w czasie wycieczki w Warszawie odwiedziła Radio, aby w "Liście przebojów" Trójki pozdrowić swoich znajomych, zaś Irek przy okazji zapowiedział piosenkę. Okazało się, że ma bardzo dobry, radiowy głos. Potem zgłosił swoje ulubione utwory do programu " Muzyka nocą - muzyczne fascynacje". Został zaproszony. Tak zaczęła się jego radiowa kariera. Słuchaczy przyciągał refleksem, swobodą, sugestywnością i wiedzą muzyczną. Audycja "Rockorama" w Radio Kraków była jego programem autorskim.  Do końca studiów współpracował z komercyjnym radiem "Alfa", przygotowując i prowadząc m.in. audycję "Gorączka sobotniej nocy". Zainteresował się również dziennikarstwem prasowym - w "Dzienniku Polskim" zamieszczał recenzje z koncertów i wywiady z wokalistami. O muzyce pisał też do "Źyciu naprzeciw". Ale prasa, jak twierdzi, to jego boczna ścieżka, główny szlak to antena. W pewnym momencie krótkie, szybkie, siłą rzeczy powierzchowne, choć wymagające celnego skrótu prezentacje przestały mu wystarczać. Zainteresował go reportaż radiowy, bardziej pogłębiony, pozwalający na prezentację bohatera i jego problemów w sposób wszechstronny. Dopomogła w tym współpraca z Janiną Jankowską z I progr. PR. W tym nowym dla niego gatunku okazał się tak dobry, że "Paige" został uznany za reportaż roku 2000. Wcześniej otrzymał stypendium w ramach konkursu stypendialnego imienia Jacka Stwory, prowadzonego przez Studio Reportażu i Dokumentu PR.

Dziś Ireneusz Białek jest wolnym strzelcem, niezależnym dziennikarzem reportażystą, prowadzącym własną firmę dziennikarską. Współpracuje z ogólnopolskimi i regionalnymi rozgłośniami radia publicznego.  

Nie wszystko co amerykańskie...

...podoba się niewidomym. Bohater nagrodzonego reportażu, pies przewodnik, nie u wszystkich niewidomych uzyskał akceptację. Ireneusz z pewnym zdziwieniem mówi, iż otrzymał sporo telefonów z pretensją, dlaczego propaguje takie drogie psy amerykańskie, zamiast naszych zasłużonych owczarków. Kogo na to stać? A dlaczego, konkluduje Irek, niewidomy musi koniecznie być biedny, nie móc niczego osiągnąć, gdzieś wyjechać, lepiej zarabiać, mieć mniej konwencjonalne upodobania? Labradory, bo o tę rasę tu chodzi, są bardzo inteligentne, lecz zupełnie inaczej w Stanach szkolone. Ich adaptacja do warunków polskich nie jest łatwa i to jest właśnie zadanie-wyzwanie dla niewidomego opiekuna.

W efekcie Irek sam zafascynował się taką relacją. Wystarał się o przewodnika labradora, skrzyżowanego z wyżłem i obaj z Izaakiem pomagają sobie w omijaniu barier.

Czy antena to szansa

dla niewidomego z dziennikarskimi uzdolnieniami? Ireneusz Białek tak odpowiada na to pytanie:

- Nie dostrzegam tu jakichś szczególnych przeszkód związanych z upośledzeniem wzroku czy w ogóle z niepełnosprawnością. Pierwsze pytanie, które postawiłbym zainteresowanemu, byłoby - czy tego naprawdę chcesz? Bo do tego trzeba mieć pasję. Oczywiście, potrzebny jest radiowy głos, dobra dykcja i umiejętność mówienia poprawnie po polsku, ale to w żadnej mierze nie jest ograniczone niepełnosprawnością. Podobnie jak potrzebne w dziennikarstwie radiowym cechy osobowościowe - umiejętność zyskania zaufania rozmówcy, aby chciał się otworzyć, umiejętność stworzenia atmosfery, pewna charyzma, a jednocześnie skromność. Bo to rozmówca powinien być na pierwszym planie, dziennikarz musi natomiast wiedzieć o co zapytać. Antena to ogromny obszar tematyczny i można sobie wybrać takie tematy, w prezentacji których niedostatki wzroku nie przeszkadzają. Może najlepiej, jeśli tematem jest po prostu człowiek. I wcale nie niepełnosprawny. Ja sam, jako radiowiec, tematyką środowiskową zajmuję się raczej okazjonalnie.

Mistrz i Małgorzata

Nazwanie dwudziestosześcioletniego Irka mistrzem byłoby przesadą, natomiast jego żona bez wątpienia ma na imię Małgorzata. Też absolwentka politologii i dziennikarstwa. Poznali się na studiach, pobrali, teraz razem pracują w Biurze Pełnomocnika Rektora. Wiele wspólnych upodobań, razem chodzą na koncerty. Uzupełniają się, ale i różnią. Docierają się. Małgorzata jest lepsza technicznie w zakresie graficznego programowania komputerowego i wprowadzania warstwy tekstowej, ma też artystyczną wrażliwość na szczegóły. Ireneusz, jak twierdzi, jest bardziej pragmatyczny. Bez tych technicznych przewag Małgorzaty, nie mógłby chyba prowadzić niezależnej firmy dziennikarskiej. I tak krok po kroku małżonkowie składają te dwie połowy rozciętego jabłka, o których mówi znana maksyma.   

Pochodnia kwiecień 2001