ROGATA DUSZA - Ludzie piszą Piotr Badziąg

Zawsze miałem własne zdanie. Wszędzie tam, gdzie wymagały tego okoliczności, chciałem zmieniać i naprawiać szarą, brutalną, nierzadko wręcz czarną rzeczywistość. Dlatego też, mimo że straciłem pracę w spółdzielni, w krótkim czasie odzyskałem równowagę ducha.

Mam tylko poczucie światła, ale jestem dobrze zrehabilitowany. Przerwałem studia i przez jakiś czas byłem  “zawieszony w próżni”. Bez pracy z niewysoką rentą. Co robić dalej? Miałem wtedy 30 lat, byłem wolny ale bez mieszkania. Wróciłem do rodzinnego domu. W Urzędach Zatrudnienia, byłem odsyłany z kwitkiem. Wziąłem z banku niewielką pożyczkę, dołożyłem trochę oszczędności  i kupiłem działkę. Przyznam, iż był to z mojej strony niesamowicie karkołomny wyczyn. W tym momencie mógłby ktoś zarzucić mi, że zrobiłem duży błąd, ale ja byłem pełen zapału i energii. Nie był to słomiany zapał. Podjąłem decyzję o budowie domu. Sam, bez pomocy, bez rodziny, tak jak zdobywcy Dzikiego Zachodu pracowałem z siekierą w rękach przy wyrębie. Nie było miejsca na mojej działce by wytyczyć teren pod budowę. Miałem - czego chciałem: pracy w brud, pełną integrację - bo nie jeden pełnosprawny na to by się nie odważył, i całkowitą swobodę w podejmowaniu decyzji. Wiedziałem, że każdy nierozważny krok może mieć przykre  konsekwencje. Później, również sam zakładałem wodę i robiłem wykop.                   

Następnym posunięciem było założenie linii energetycznej. Przy budowie miałem już pomocnika, ale od rysunków i projektów nikt mnie nie zwolnił. Niejednej rzeczy trzeba było się uczyć. Doszły jeszcze: sprawy finansowe, czyli kalkulacje, transport materiałów budowlanych wszystko było na mojej głowie. Pracy miałem pod dostatkiem. Na dzień dzisiejszy mam budowę zamkniętą.40 metrów kwadratowych pod dachem, w większości wstawione okna i drzwi i około 15 metrów chodnika. Dużo to czy mało? Nie obliczałem ile też kosztowała moja praca. Przez cały ten czas musiałem inwestować.

Tak czy inaczej, jest to jakieś wyjście z trudnej sytuacji w jakiej znaleźli się młodzi ludzie stawiający pierwsze kroki w dorosłe życie. Nauczyliśmy się zastępować brak wzroku innymi zmysłami. Możemy udowodnić społeczeństwu, że my  również jesteśmy wartościowi, potrafimy zapewnić byt sobie i innym. Nie żałuję swojej odważnej decyzji. Dzisiaj idąc ulicą ludzie podchodzą do mnie i nie wierzą w to co widzą. Pytają mnie po co noszę białą laskę, bo przecież to co zrobiłem mówi im co innego...

Chciałbym innych niewidomych, ociemniałych i niedowidzących podtrzymać na duchu, a w razie potrzeby służyć pomocą, radą czy udzieleniem jakichkolwiek praktycznych wskazówek.

Dla zainteresowanych podaję adres korespondencyjny:

Piotr Badziąg

ul. Grudziądzka 17/5

86-200 Chełmno  woj. kujawsko-pomorskie