Biografia prasowa

 Antoni Dobrowolski  

Rzeźbiarz masek  z kory drzew

Muzyk, działacz na niwie kultury  

      Czarodziej kory  

Należał do tych artystów plastyków, których indywidualność, artystyczne "ja" odciskało się w wykonywanych dziełach szczególnie wyraziście i komunikatywnie. W świecie masek rzeźbionych w topolowej korze, twarz, niby ta sama, a za każdym razem wynurzająca się z baśniowych konarów, od pierwszego rzutu okiem zdradzała autorstwo Antoniego Dobrowolskiego, zaciekawiając, wciągając. Nie zdradzała tylko sekretu, ukrytego w przymrużonych dobroduszną ironią oczach, jakby nieco łakomych wargach i obłych policzkach, z których wyrastał fantazyjny nos. Jednym maski te kojarzyły się z posągami z Wysp Wielkanocnych, innym ze sztuką indyjską czy indonezyjską, co było zrozumiałe o tyle, że lektura podróżnicza i archeologiczna była jedną z pasji artysty. A może była tu jakaś zaklęta cząstka wołyńskiego lasu, w którym Antoni Dobrowolski spędził dzieciństwo i wczesną młodość?  

Urodził się w 1915 roku w Klewaniu na Wołyniu. Jako siedmioletni chłopiec podczas epidemii szkarlatyny utracił całkowicie wzrok. Nie utracił  jednak woli życia - jego pierwszą pasją stała się muzyka. Sam nauczył się gry na skrzypcach. Później, dzięki pomocy niewidomego nauczyciela muzyki - Józefowicza - został przyjęty do Instytutu Głuchych i Ociemniałych w Warszawie, gdzie ukończył celująco klasę muzyki.  

Po wojnie, którą spędził na Wołyniu, grywał jako skrzypek w zespołach muzycznych na dansingach. Grając w takim zespole w sanatorium w Łagowie poznał swą przyszłą żonę, poznaniankę. Przeniósł się do Poznania i tu mieszkał do końca życia. Pracował w Spółdzielni Inwalidów jako dziewiarz.  

Rzeźbiarzem został późno, w początkach lat siedemdziesiątych, właściwie przez przypadek. Będąc na kuracji w sanatorium, poznał rzeźbiarza_amatora tworzącego maski z kory drzewnej. Spodobało mu się to, wydało nietrudne, dlaczego więc nie spróbować?  

I odtąd kuchnia w poznańskim mieszkaniu państwa Dobrowolskich zamieniła się w pracownię rzeźbiarską. Maski z topolowej kory stawały się coraz doskonalsze, precyzyjniejsze, wysmakowane przyszedł moment, że niepotrzebna stała się taryfa ulgowa. Dobrowolski zyskał uznanie w środowisku plastyków profesjonalnych. Przyszły wystawy, dziesiątki  wystaw w kraju, także i za granicą (Francja).  

 Oryginalne maski znajdowały nabywców nie tylko w Polsce, lecz w wielu krajach europejskich.  

"...Prace, które mi było dane obejrzeć, są po prostu całym poematem - tak pisał w książce pamiątkowej Dobrowolskiego artysta rzeźbiarz Karol Parno-Gierliński: "Wyzwolenie z prostego, prawie niedostrzegalnego tworzywa - kory, legalnego wszystkie procesy psychiczne twarzy, subtelna linia rzeźby świadczy o dłoni dojrzałego artysty. Cieszę się , że właśnie tu... mogłem zapoznać się z twórczością tak wartościową. Sam fakt, że tak można widzieć dłońmi, przekonał mnie o słuszności sięgania po nowe formy tworzenia".  

Antoni Dobrowolski kochał życie, przyrodę, las, w kręgu którego spędził dzieciństwo i którego zieleń była jednym z dwóch kolorów, które zapamiętał. Będąc w lesie, rejestrował na taśmie magnetofonowej śpiew ptaków, siedząc nad rzeką, wędkował.  

Zmarł 25 lipca 1994 roku. Ludzi, którzy z Nim się stykali, zdumiewał pogodą, życzliwością, wiarą w ludzką dobroć i pogodzeniem ze swoim inwalidztwem. Lubił żartować, że tak naprawdę ślepota jest jego... przyjacielem. Może więc to właśnie stanowi tajemnicę ukrytą w jego maskach? To, że tak pięknie i mądrze rozegrał swoje życie.  

Pochodnia,  październik 1994