Związek moich marzeń

 

(Wyróżnienie w konkursie "Pochodni")

Z Polskim Związkiem Niewidomych spotkałam się po raz pierwszy pod koniec lat pięćdziesiątych, kiedy to w dzieciństwie po zapaleniu opon mózgowych  straciłam wzrok i działacze związkowi załatwili mi naukę w szkole dla dzieci niewidomych. Po ukończeniu zasadniczej szkoły zawodowej, z powodu słabego zdrowia nie mogłam, tak jak moi rówieśnicy, rozpocząć pracy w spółdzielni niewidomych. Musiałam wrócić na wieś, do rodzinnego domu, bez cienia optymizmu i dobrych nadziei, bliska rozpaczy i całkowitego załamania. Na moje szczęście ze szkoły, oprócz wielu wiadomości i umiejętności, wyniosłam ogromną miłość do czytania  książek i czasopism brajlowskich, które działały na moje smutki i łzy jak cudowny balsam. Szybko przekonałam się o wartości naszych czasopism,  z "Pochodnią" na czele, które są prawdziwą kopalnią wiedzy o sytuacji polskich niewidomych, o ich życiu, nauce, pracy i problemach, jakie im niesie codzienne życie. Mogę powiedzieć zupełnie szczerze, że to właśnie "Pochodnia" i "Głos Kobiety" wywarły ogromny wpływ na moje dalsze, bardziej szczęśliwe życie.

Zachęcona do działalności społecznej, założyłam na naszym terenie koło PZN, byłam też w zarządzie okręgu i pracowałam w komisjach problemowych. Były to dla mnie najszczęśliwsze lata w życiu, do których często z przyjemnością wracam myślą, choć czasem bywały też trudności, przykrości, nie rozwiązane ludzkie problemy. Zrozumiałam, że pomagając innym, w dużej mierze pomagam też sobie. Od tej pory problemy innych ludzi, nie tylko niewidomych, stały mi się bliższe, nauczyłam się inaczej, bardziej obiektywnie patrzeć na świat. Wyzbyłam się chorobliwego pesymizmu, który dotąd tak bardzo utrudniał i uprzykrzał mi życie. Znalazłam swoje miejsce na ziemi, co ma ogromne znaczenie szczególnie dla inwalidów. Dzięki swej pracy związkowej miałam okazję poznać kilku bardzo znanych i wartościowych ludzi niewidomych, którzy całe swoje życie poświęcili tworzeniu naszej związkowej organizacji i spółdzielczości niewidomych. To właśnie na ich działalności i pięknej postawie starałam się, wykorzystując liczne przykłady, stworzyć wzór i realizować go w swojej działalności społecznej w PZN. Z przyjemnością czytam o tych ludziach wspomnienia na łamach naszych czasopism. Oni też kiedyś żyli i pracowali w bardzo trudnych czasach, napotykali mnóstwo przeszkód i problemów. Nie poddawali się jednak i uparcie dążyli do celu.

Od kilku lat  zmieniły się warunki społeczne, gospodarcze i polityczne kraju. Wciąż pogarszająca się sytuacja ekonomiczna powoduje, że środowisko ubożeje, a pomocy z PZN jest coraz mniej, bo Związek też ma mniej pieniędzy na swoją działalność. Niektóre siedziby kół i okręgów PZN stały się chłodnymi urzędami. Z powodu niedostatecznej ilości pieniędzy aktywność związkowa jest coraz bardziej ograniczona. Zwykli, szarzy członkowie, przytłoczeni codziennymi trudnościami i problemami, coraz częściej bezradni, zniechęceni do wszystkiego i wszystkich, zamykają się w swych czterech ścianach mieszkania z uczuciem pozostawienia ich samym sobie. Z rozrzewnieniem wspominają dawne, lepsze, szczęśliwe czasy, kiedy to siedziby PZN i spółdzielnie niewidomych były dla nich drugim, dobrym domem, w którym panowała ciepła, prawdziwie rodzinna atmosfera, gdzie można było otrzymać  pomoc w każdej sytuacji.

Obecna sytuacja jest szczególnie trudna dla inwalidów, ponieważ spora część osób utraciła pracę. W związku z tym ustały możliwości zarobkowania i uzupełniania domowych budżetów. Jesteśmy zdani na to, co daje nam państwo, a dać może niewiele, bo nie ma z czego dzielić. Z ogromną radością czytam w naszych czasopismach o każdym nowym miejscu pracy dla niewidomych. Potrzeby są wielkie, ale dobre i to, co jest. Ostatnio dużo się pisze i mówi o dobrodziejstwach stworzonych przez ustawę o rehabilitacji i zatrudnieniu osób niepełnosprawnych. Zastanawiam się, jak to naprawdę z nią jest, skoro na koncie Funduszu Rehabilitacji zgromadzono ogromne pieniądze. Nietrudno się przecież domyśleć, że wiele zakładów pracy woli płacić na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i mieć problem inwalidy z głowy. Biednych, potrzebujących pieniędzy środowisk i instytucji jest wiele, więc jeśli ten Fundusz nie będzie wykorzystywany zgodnie z potrzebami inwalidów, ktoś może uznać, że aż tyle pieniędzy jest im niepotrzebnych i należy je wykorzystać do innych celów. Już krążyły na ten temat różne wiadomości. Inwalidzi szczerze zaniepokojeni są tym faktem - przecież skoro są fundusze, dlaczego ich nie wykorzystać na potrzeby inwalidów, którzy mają ich tak wiele? Uważam, że nasze kompetentne władze, naprawdę emocjonalnie zaangażowane w problemy naszego środowiska, nie tylko z urzędu, powinny dołożyć wszelkich starań, by Fundusz Rehabilitacyjny został należycie wykorzystany, również na rzecz niewidomych. Mam na myśli nie tylko tworzenie jak największej liczby stanowisk pracy. W dalszym ciągu trzeba też chronić, o ile to możliwe, spółdzielnie niewidomych, pomagać im w przetrwaniu, ponieważ jest grupa niewidomych, której w środowisku naturalnym trudno znaleźć pracę. Odpada też praca na własny rachunek, nie poradzą sobie. Choć z satysfakcją mogłabym przytoczyć sporo przykładów znanych mi niewidomych, którzy doskonale sobie radzą w tej działalności.  

Słyszy się, że okręgom PZN brakuje pieniędzy na zwroty za abonament telefoniczny dla swoich członków, a jest to spory zastrzyk dla skromnych domowych budżetów. Chyba nie trzeba tłumaczyć jak wielkim dobrodziejstwem dla nas jest posiadanie w domu telefonu, ile dzięki niemu można załatwić trudnych spraw. Nie tak dawno mój mąż uległ poważnemu wypadkowi drogowemu - miał uszkodzoną czaszkę i złamaną miednicę. Ja również poważnie chorowałam i oboje przez prawie pół roku nie wychodziliśmy z mieszkania. Byliśmy zdani na całkowitą pomoc innych, obcych ludzi, ponieważ nasze rodziny mieszkają daleko. Dopiero wtedy mogliśmy się przekonać, ile może pomóc i rozwiązać problemów skromny telefon. Silnie narastał w nas niepokój, czy przy niskich rentach, a sporych wydatkach, do jakich zmuszała nas długotrwała choroba, wystarczy nam pieniędzy na pokrycie choćby podstawowych potrzeb - na świadczenia za mieszkanie, energię elektryczną, gaz, telefon, na coraz droższe leki i żywność, także na pomoc, którą służono nam przez dłuższy czas na co dzień.    

Musieliśmy dokonywać dobrze przemyślanego wyboru, żeby jakoś normalnie przeżyć te najtrudniejsze miesiące, wyzbywając się nawet cenniejszej biżuterii, maszyny czarnodrukowej i brajlowskiej, by uniknąć zgubnego zadłużenia. Z naszego okręgu PZN otrzymaliśmy po pięciu miesiącach zapomogę losową - i wielka chwała mu za to - bo cała suma została przeznaczona na lekarstwa, ale na abonament czasopism brajlowskich i tak nam zabrakło pieniędzy. Ten fakt nas bardzo martwił, bo do naszych czasopism jesteśmy szczerze przywiązani. Korzystając z okazji, pragniemy z tego miejsca serdecznie podziękować dyrektorowi Janowi Rodańskiemu za wyrozumiałość dla naszej sytuacji, za życzliwość i przysyłanie nam przez cały rok za darmo wszystkich naszych ulubionych czasopism.  

Skoro naszemu Związkowi brakuje coraz bardziej pieniędzy na zaspokojenie tak ważnych potrzeb członków, jak zwrot za abonament telefoniczny, prenumeratę czasopism, na dotację na zakup droższego sprzętu gospodarstwa domowego, może choć część tych ważnych problemów mógłby rozwiązać właśnie Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych? Nietrudno zauważyć, że aktywność w wielu kołach PZN niestety coraz bardziej spada, ograniczając się tylko do organizowania jakichś krótkich, skromnych zebrań informacyjnych, na których się najczęściej mówi: "robimy niewiele, bo na działalność brakuje pieniędzy". To nieprawda, że ta ciężka, pesymistyczna atmosfera sporej części naszego środowiska spowodowana jest dawnym konsumpcyjnym nastawieniem do życia, że ze strony PZN oczekuje wyłącznie dotacji i pomocy rzeczowych, choć to czasem w sytuacji niektórych rodzin jest bardzo ważne. Statut PZN mówi między innymi, że "celem Związku jest zrzeszanie inwalidów wzroku dla polepszenia ich warunków bytowych, podnoszenia poziomu kultury i oświaty oraz włączania do czynnego życia społecznego i gospodarczego". No cóż, piękne to cele, ale też i ogromny ciężar muszą dźwigać nasze władze związkowe, by jak najwięcej wywalczyć i wypracować na rzecz członków, żeby im się łatwiej i przyjemnniej żyło.

Mimo wielu trudności i problemów działalność Związku ciągle istnieje i rozwija się na całkiem dobrym poziomie. Ciągle dopracowujemy się nowych, widocznych osiągnieć. Nasuwa się jednak pytanie, że skoro tak jest, dlaczego nasze środowisko tak surowo ocenia i krytykuje działalność PZN? Zwykli, szarzy członkowie często są zdania, że od pewnego czasu Związek jak gdyby oddalił się od nich, z powodu osłabiającej się działalności społecznej w sporej części kół. W terenie odczuwa się brak informacji o bieżącej działalności Związku, w siedzibach kół można niewiele się dowiedzieć i dlatego rośnie niezadowolenie, a ocena jest subiektywna, niepełna i często krzywdząca. Przydałby sie jakiś informator, ukazujący się w miarę potrzeb, informujący członków na bieżąco o działalności Zarządu Głównego, okręgów i aktywnych kół PZN. Częściowo czyni to w miarę swych możliwości "Pochodnia", ale to przecież nie jest głównym celem miesięcznika, który ma jeszcze inną rolę do spełnienia. Chętnie dowiedziałabym się o terminie organizowania na bieżąco różnych kursów, szkoleń rehabilitacyjnych, o imprezach kulturalnych, w których można by uczestniczyć, niekoniecznie jako wykonawca, lecz jako zwykły słuchacz, także co można kupić w sklepie PZN na Konwiktorskiej (i w jakiej cenie) - to ważne przy obecnych budżetach domowych. Mamy w naszym środowisku uzdolnionych, na dobrym poziomie artystycznym ludzi. PZN dla tych osób organizuje różne spotkania, przeglądy i festiwale, na których prezentują swoje umiejętności recytatorskie, muzyczne i wokalne. Chętnie kupiłabym takie nagrania na kasetach. Byłaby to, oprócz przyjemności, doskonała reklama możliwości i umiejętności  niewidomych. A może takie nagrania są i można je nabyć, tylko my o tym nie wiemy? Brakuje mi dobrze przemyślanej informacji, przekazywanej przez naszych działaczy na łamach prasy lokalnej i ogólnopolskiej, w telewizji i w radiowych "Impulsach", na temat życia, sytuacji materialnej niewidomych i pomocy, jaką uzyskują z PZN. Często wypowiedzi radiowe samych niewidomych są przejaskrawiane i na wyrost, ze szkodą dla innych, którzy są tym rozdrażnieni, bo sytuacja finansowa jest znana, a osoby widzące, słysząc takie informacje z wiarygodnych przecież środków przekazu, mówią z przekąsem: "skoro słyszy się, że wam tyle pomagają, to po co narzekacie, że wam tak ciężko i źle, nam nikt nie pomaga, żądacie od nas litości"? Czy nie mają w tym przypadku trochę racji?  

Wiele lat temu Zarząd Główny PZN wraz z Centralnym Związkiem Spółdzielni Niewidomych przeprowadzili wśród niewidomych całego kraju szczegółową ankietę na temat ich warunków życia, nauki i pracy. Dała ona pełny obraz sytuacji środowiska. Może i obecnie warto by taką ankietę powtórzyć?

Od wielu lat duże rozgoryczenie w naszym środowisku powoduje nieprawidłowa praca komisji lekarskich, wydających inwalidom orzeczenia I i II grypy. Głównie chodzi tu o orzeczenia dla I grupy, do której zaliczane są osoby całkowicie niewidome, ale także i takie, które jeżdżą po ruchliwych ulicach nie tylko rowerem czy motocyklem, ale też samochodem, dorabiają szyciem na maszynie, czy nawet naprawą dachów. Ta sprawa była już nieraz poruszana na łamach naszych czasopism, zawsze wywoływała ostrą, nieprzyjemną dyskusję. Były nawet posądzenia o nieuzasadnioną zazdrość i wrogość do osób z resztkami wzroku tej samej grupy. A może wypowiedziałyby się w tej sprawie nasze kompetentne władze - czy istnieje jakiś sposób, który by przynajmniej zapobiegał dalszym, podobnym zjawiskom? Jak mogą równać się wyżej wspomniane osoby z całkowicie niewidomymi i korzystać z tych samych uprawnień?

Zmieniają się w szybkim tempie ramy ustrojowe kraju, jednak spora część dawnych działaczy Związku nadal pracuje, myśli po dawnemu, kiedy to na działalność było więcej pieniędzy i sporo poczynań było dyktowanych z góry. Nie bardzo też potrafi sprostać obecnym, nieco innym zadaniom, głównie w kołach, by były to placówki nadal aktywne, a członkowie czuli się zadowoleni, potrzebni. Dobrze, że są jeszcze chętni, aktywni ludzie, którzy chcą pracować dla dobra innych w tak trudnych czasach.

 

   Godło: Agnieszka  

 Pochodnia styczeń 1995