Biografia prasowa  

 

Zdzisław Silecki  

Działacz  społeczny  PZN

Śpiewak w chórze Filharmonii Łódzkiej  

 Dyrektor Zakładu  Wydawnictw i Nagrań PZN w Warszawie  

 

 

               Żył dla innych  

Władysław Gołąb  

 

Zawsze miał swoje zdanie. Potrafił bronić spraw, które uznawał za słuszne.

- Człowiek żyje nie dla siebie i umiera nie dla siebie” - powiedział podczas mszy pogrzebowej krajowy duszpasterz niewidomych ks. dr Andrzej Gałka. - Zasada ta w pełni sprawdziła się w życiu zmarłego Zdzisława Sileckiego. On żył dla innych.

Przed kilkunastu laty Edwin Kowalik tak pisał o Nim: „Chcę opowiedzieć o niewidomym, który drogą żmudnej i upartej pracy wielu lat doszedł do znakomitych wyników życiowego awansu. Przebył kolejno drogę robotnika, pracownika służby zdrowia i artysty, aby wreszcie osiągnąć jedno z najbardziej odpowiedzialnych stanowisk w naszej organizacji. Doszedł do tego dzięki pracy i dzięki umiejętnemu, życzliwemu postępowaniu, miłemu uśmiechowi w trudnych chwilach, trafnej ocenie sytuacji kolizyjnych, rozwiązywanych z taktem i uprzejmością.”

                    Koleje życia

Zdzisław Silecki urodził się 10 grudnia 1925 r. w Piotrkowie Trybunalskim w rodzinie robotniczej. Gdy miał dwa lata, utracił wzrok w wyniku przebytej choroby. W wieku 6 lat rodzice zawieźli go do Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Przez rok był przedszkolakiem, a następnie uczniem szkoły powszechnej, którą ukończył w czerwcu 1939 r. Już z tego okresu zachowały się dobre o nim wspomnienia. W Zakładzie zetknął się z muzyką przez naukę gry na fortepianie i śpiew w chórach. Po wybuchu drugiej wojny światowej nie powrócił do Lasek, ale intensywnie uczestniczył w pracach domowych. Sprzątał mieszkanie, nosił węgiel i wykonywał wiele czynności, jak każdy widzący chłopiec.

Po wyzwoleniu Zdzisław Silecki w 1946 r. powrócił do Lasek, aby podjąć trzyletnią naukę w zorganizowanej tam szkole masażu. W okresie tym ponownie podjął naukę gry na fortepianie pod kierownictwem prof. Friemanna oraz śpiewu solowego, początkowo u prof. Zofii Kozłowskiej, a następnie jej siostry prof. Marii Kozłowskiej. Równocześnie młody artysta poznał bardzo gruntownie brajlowską notację muzyczną, co w przyszłości pozwoliło mu na podjęcie długoletniej współpracy z Edwinem Kowalikiem, redaktorem naczelnym „Magazynu Muzycznego”.

W roku 1949 Silecki podjął pracę w warszawskim szpitalu jako masażysta. Równolegle występował na scenie jako śpiewak. Dysponował miękkim, melodyjnym barytonem i ogromnym wyczuciem muzycznym śpiewanego tekstu. Do dziś pamiętam Sileckiego w partii toreadora z „Carmen” Bizeta, czy Walentego z „Fausta” Gounoda.  

W 1951 r. Zdzisław Silecki przeniósł się do Łodzi, gdzie od grudnia podjął pracę w szpitalu wojskowym. W następnym roku, w wyniku eliminacji, podjął działalność artystyczną w chórze filharmonii łódzkiej. Jak relacjonowała mi jedna z chórzystek: „Silecki stanowił fundament głosów męskich chóru”.

25 lipca 1956 r. Silecki zawarł związek małżeński z Krystyną Maik (z małżeństwa tego przyszło na świat dwoje dzieci: Jacek 1958 r. i Bożena 1961 r.). W tym samym roku państwo Sileccy przenieśli się do Warszawy, gdzie Zdzisław podjął pracę w drukarni Polskiego Związku Niewidomych jako maszynista. Po przyjściu na świat syna, aby poprawić sytuację materialną rodziny, w 1958 r. podjął dodatkową pracę masażysty w szpitalu wojskowym w Warszawie. Zatrudnienie to kontynuował aż do 1971 r.  

W uzupełnieniu tej informacji należy dodać, że Silecki, obok głównego inicjatora Edwina Kowalika i Andrzeja Galbarskiego, był jednym z trzech współrealizatorów brajlowskiego opracowania „Dzieł wszystkich Fryderyka Chopina”.

                  Pęd do wiedzy

Zdzisław Silecki miał świadomość, że obok wiedzy praktycznej liczy się również wykształcenie ogólne. Zatem z całą determinacją zdecydował się na podjęcie nauki. Uczy się wieczorami i czyta w nocy, a w dzień pracuje, dążąc do celu, którego za młodu podczas wojny nie udało mu się osiągnąć. W 1967 r. zdał maturę, a w 1976 r. ukończył studia uniwersyteckie na Wydziale Prawa i Administracji. Pomagała mu w tym ofiarnie żona Krystyna, która sama pracowała w charakterze lektora na wyższej uczelni.

W sierpniu 1970 r. Zdzisław Silecki zrezygnował z pracy w szpitalu wojskowym, aby w większym stopniu zaangażować się w pracę w drukarni zakładów tyflograficznych Polskiego Związku Niewidomych. Już na początku 1971 r. Sileckiemu powierzono funkcję kierownika drukarni i studia nagrań, a w 1978 r., po utworzeniu Zakładu Wydawnictw i Nagrań Polskiego Związku Niewidomych, stanowisko jego dyrektora. Tę funkcję sprawował  do 30 września 1986 r. Jak twierdzą długoletni pracownicy Zakładu Wydawnictw i Nagrań - dziś Zakładu Nagrań i Wydawnictw - czas rządów Zdzisława Sileckiego śmiało można nazwać „okresem złotym”. Wtedy to nastąpił gwałtowny wzrost wydawnictw i nagrań. Pracownicy merytoryczni mieli z kim rozmawiać i zawsze mogli liczyć na życzliwość i pomoc. Był to szef, który doskonale znał brajla, znał się na nagraniach i wydał kilkanaście pozycji z zakresu muzykologii.  

Kolejną pasją życiową Zdzisława Sileckiego była praca społeczna. Przez dwie kadencje był członkiem rady zakładowej związku zawodowego przy Zarządzie Głównym PZN i przez jedną kadencję - jej przewodniczącym. W latach 60. przez kilka kadencji był przewodniczącym Krajowej Sekcji Niewidomych Muzyków. W latach 70. włączył się do pracy we władzach okręgu warszawskiego PZN, a od roku 1991 pełnił funkcję przewodniczącego zarządu okręgu. Na zjeździe w 2003 r. zrezygnował z niej i został wybrany na wiceprzewodniczącego tego zarządu.

Silecki cieszył się dużym autorytetem i uznaniem środowiska warszawskich niewidomych. Potrafił godzić skłóconych i wylewać oliwę pokoju na wzburzone fale ludzkich emocji. To nie znaczy, że nie miał przeciwników, albo że wszystko, co czynił, zasługiwało zawsze na pełne poparcie, ale czynił to ze swoistym wdziękiem i jak sądzę, z głębokim przekonaniem o słuszności swojego stanowiska.

Od 1981 r. był członkiem Zarządu Głównego PZN. I na tym gremium miał zawsze swoje zdanie, potrafił bronić spraw, które uznał za słuszne. W wypadku przegranej godził się ze stanowiskiem przegłosowanym, czyli mówiąc inaczej - był w działaniach demokratą.

Po odejściu ze stanowiska dyrektora Zakładu Wydawnictw i Nagrań we wrześniu 1986 r. w dalszym ciągu współpracował z Zakładem, wykonując różne prace techniczne niezbędne dla drukarni i studia nagrań.

Od dłuższego czasu Zdzisław Silecki narzekał na różne dolegliwości. Zdecydowanie gorzej poczuł się we wrześniu, na trzy miesiące przed śmiercią. Gdy mu składałem życzenia imieninowe, miał głos bardzo zmieniony. Mówił, że ma straszliwe bóle kręgosłupa. W poniedziałek 29 listopada dał się przekonać rodzinie na pójście do szpitala. Wyrok lekarza specjalisty był dla rodziny druzgocący - nowotwór kręgosłupa. Dni chorego były już policzone. 7 grudnia 2004 r. w godzinach przedpołudniowych Zdzisław Silecki zakończył swe pracowite i społecznie niezwykle przydatne życie. Do przeżycia 79 lat zabrakło mu zaledwie trzech dni.

Pogrzeb w dniu 13 grudnia stał się swoistą manifestacją środowiska niewidomych i to nie tylko z Warszawy, ale i z wielu miast Polski. Zmarły nie życzył sobie przemówień nad grobem.

 Ja poznałem Sileckiego w 1949 r. Był dobrym, życzliwym człowiekiem i wypróbowanym kolegą. Można było na niego zawsze liczyć, a przy tym emanował z niego optymizm i radość życia. Niech dobry Bóg obdarzy Go swoim pokojem.

Pochodnia styczeń 2005