Niezwykłe pożegnanie

    11 listopada ub. r. w kaplicy zakładowej w Laskach odbył się niezwykły pogrzeb - żegnano dwie siostry: Wiktorię od Jezusa cierpiącego i od Matki Boskiej - Mariannę Ładyżyńską i s. Cecylię od Królestwa Bożego w duszach - Zofię Gawrysiak. Pierwsza z nich, siostra Wiktoria, zmarła 8 listopada, w wieku 86 lat (60 lat życia zakonnego) w szpitalu po operacji guza mózgu; siostra Cecylia zmarła 9 listopada rankiem w infirmerii zakładowej, przeżywszy lat 98.

Żegnając obie siostry, prezes Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi powiedział między innymi: "Obie zmarłe siostry wywodzą się z tych samych korzeni. Obie pochodziły z wielodzietnych rodzin. Obie uczyły się miłości Boga i Ojczyzny, klękając codziennie do wieczornej modlitwy z rodzicami i rodzeństwem. Niedzielna msza święta, nieszpory, codzienny różaniec i prawość charakteru rodziców rzeźbiły ich wrażliwe serca. Siostra Wiktoria aż do ostatnich chwil życia witała wszystkich ujmującym uśmiechem, siostra Cecylia odznaczała się niezwykłą pracowitością, rzetelnością i głębokim pragnieniem jedności w Dziele Matki Czackiej."

Obie siostry całe swe pracowite życie poświęciły niewidomym - siostra Wiktoria, wykonując najróżnorodniejsze zadania służebne, siostra Cecylia, ucząc niewidome dzieci, pogłębiając swą i innych wiedzę tyflologiczną.  

Siostra Cecylia - Zofia Gawrysiak - znana jest wielu czytelnikom, bo jeszcze przed kilku laty pisała artykuły do naszych czasopism. Jej też pragnę poświęcić krótki szkic biograficzny.  

Urodziła się 17 kwietnia 1900 roku we wsi Wiskitki koło Żyrardowa. Wiskitki przez wiele lat były miasteczkiem, a zasłynęły z tego, że tu zatrzymywał się król Władysław Jagiełło, polując na tury w Puszczy Jaktorowskiej. Ojciec Zofii, Wincenty Gawrysiak, był mistrzem murarskim i jak wspominała s. Cecylia, zarabiał na utrzymanie licznej rodziny. Matka Józefa, z domu Pliszka, była pracowita i starała się, aby jej szóstka dzieci (kilkoro starszych zmarło w dzieciństwie) nie tylko zdobyła zawód, ale nauczyła się czytania i pisania. We wczesnym dzieciństwie Zofia chodziła do miejscowej ochronki prowadzonej przez Józefę Wojciechowską, gdzie nauczyła się czytać i pisać po polsku. Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej ukończyła czteroklasową szkołę powszechną. Jej starsze rodzeństwo wyjechało do Warszawy, aby tam uczyć się zawodu. O poziomie domu państwa Gawrysiaków najlepiej świadczy fakt, że Zofia, obok nauki szkolnej, prywatnie uczyła się języka niemieckiego, który później wykorzystywała w poznawaniu tyflologii zachodniej.  

W roku 1915 miało miejsce tragiczne wydarzenie. Piętnastoletnia Zofia wyszła na pole ze swoją młodszą siostrą Genowefą. Teren przed kilku miesiącami był miejscem działań wojennych. Genowefa znalazła jakiś dziwny przedmiot. Przyniosła go Zofii i wtedy przedmiot eksplodował. Zofia utraciła wzrok i trzy palce u lewej ręki. Uszkodzeniu uległa też noga. Najstarsza córka państwa Gawrysiaków, Franciszka, przebywała w tym czasie w Warszawie i znała Ludwikę Bentkowską, skarbniczkę Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, która kierowała zakładem Towarzystwa przy ul. Zielnej. Tam przywiozła Franciszka swą niewidomą siostrę. Pierwsze lata pobytu w Warszawie Zofia opisała we wspomnieniach publikowanych między innymi na łamach "Pochodni".

Matka Elżbieta Czacka po powrocie w r. 1918 do Warszawy szybko zorientowała się, że Zofia Gawrysiak jest nad wiek inteligentna. W r. 1923 skierowała ją do prywatnego seminarium nauczycielskiego sióstr zmartwychwstanek w Warszawie, które ukończyła w r. 1928, uzyskując maturę i prawo nauczania w szkołach dla niewidomych. Od tej pory rozpoczęła się jej kariera pedagogiczna. W r. 1935 w trybie eksternistycznym zdała egzamin dyplomowy w Instytucie Pedagogiki Specjalnej u prof. Marii Grzegorzewskiej.  

Musimy pamiętać, że Zofia Gawrysiak już od lat dziecięcych była osobą głęboko wierzącą. Przypuszczalnie fakt ten pomógł jej przezwyciężyć kryzys powypadkowy. Piętnastoletnia dziewczyna miała już pełną świadomość skutków utraty wzroku. Od początku lat dwudziestych nosiła się z zamiarem wstąpienia do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w Laskach. Matka Czacka nie chciała jednak wyrazić na to zgody przed ukończeniem nauki w seminarium nauczycielskim. 15 sierpnia 1928 r. marzenia Zofii ziściły się - została przyjęta do rocznego postulatu, a od 1 września 1929 r. rozpoczęła nowicjat. Otrzymała imię zakonne Cecylia. W r. 1937 złożyła śluby wieczyste.  

W ciągu długich siedemdziesięciu lat życia zakonnego przede wszystkim uczyła dzieci - z natury była humanistką. "Przepisywała też dla Matki teksty liturgiczne - pisze w swym nekrologu s. Rut Wosiek. - W czasie okupacji w Żułowie i Kozłówce (ziemia lubelska) oprócz własnych studiów wspólnie z innymi ewakuowanymi tam siostrami uczyła brajla dorosłych niewidomych. Bezpośrednio po wojnie pracowała z dorosłymi niewidomymi w ośrodkach Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Maurzycach i Pniewie. W latach 1956-1962 była radną generalną Zgromadzenia".

W latach osiemdziesiątych s. Cecylia zaczęła gwałtownie tracić słuch. Przez ostatnie dwa lata to dodatkowe kalectwo niemal całkowicie wyizolowało ją z otoczenia.

S. Cecylia umiała słuchać innych i to przyciągało do niej ludzi. Ks. Prymas Tysiąclecia przysyłał jej życzenia nawet z Rzymu. Znany pisarz Leszek Prorok lubił z nią rozmawiać, chwaląc wyjątkową koncentrację uwagi.  

Pracą całego życia s. Cecylii było trzytomowe wydanie "Wypisów tyflologicznych" opublikowanych na ATK w r. 1977. Zebrała w nich z różnych czasopism, w tym także ukazujących się tylko w wersji brajlowskiej, ogromną ilość bezcennych dla naszego środowiska materiałów tyflologicznych. W r. 1991 w Zakładzie Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych ukazała się jej praca pt. "Róża Czacka - Matka Elżbieta, w XXX rocznicę śmierci".  

W pozostawionym liście z 1983 r. s. Cecylia pisze: "W dniu święta Chrystusa Króla w r. 1931 - po przyjęciu Komunii Świętej i pod wpływem jakiegoś wewnętrznego nakazu złożyłam Panu Bogu ślub, ofiarując całe swoje życie, ze wszystkimi jego trudnościami, cierpieniami i tym cokolwiek mnie spotka - z prośbą, aby Królestwo Boże panowało w Dziele". A oto tekst ślubowania z r. 1931R:  

"Panie, Boże mój! Tobie ofiaruję krzyż mój codzienny z miłości ku Tobie, w zjednoczeniu z Męką Pana naszego Jezusa Chrystusa, na większą cześć i chwałę Twoją. Na intencję Ojca Świętego, Kościoła Świętego i Ojczyzny, na zadośćuczynienie za grzechy moje, mojej rodziny, za grzechy sióstr i ich rodzin, za grzechy niewidomych oraz ich rodzin, duchową ślepotę ludzi, a w szczególności, o Boże mój, z prośbą o Królestwo Twoje w duszach naszych, nas wszystkich, których to Twoje założone przez Matkę Elżbietę Dzieło obejmuje - wraz z dobroczyńcami, przyjaciółmi i tymi wszystkimi, którzy są w zasięgu jego oddziaływania. Przez Chrystusa Pana naszego - Amen."

 

Władysław Gołąb  

Pochodnia styczeń 1999