Refleksje nad życiem Włodzimierza  Dolańskiego  

 Adolf Szyszko

W 20. rocznicę  śmierci O  doktorze Włodzimierzu Dolańskim przy różnych okazjach wielokrotnie pisała nasza prasa. W ubiegłym roku ukazała się ponadto książka dr. Michała Kaziowa, zatytułowana "Dłonie na dźwiękach". Jej autor w formie zbeletryzowanej przedstawił życie i pracę pana Dolańskiego, przybliżając jego postać jako działacza i naukowca. Ja natomiast chciałbym pokazać Go jako wzorzec osobowy, zachowujący stałą aktualność. Z tego względu szczegóły biograficzne będę traktował wybiórczo, podając tylko te, które są mi niezbędne. Doktor Włodzimierz Dolański urodził się w Jassach (Rumunia) 11 września 1886 roku. Był synem polskiego emigranta, który za udział w powstaniu styczniowym musiał szukać chleba na obczyźnie. Gdy był w czwartej klasie szkoły podstawowej w Bukareszcie, w wieku 10 lat uległ wypadkowi, w wyniku którego stracił wzrok i prawą rękę. Korzystając z nieuwagi domowników, wyniósł na podwórko skrzynkę z nabojami. Z kilku z nich wysypał proch i podpalił, powodując wybuch. Mimo ciężkiego poranienia, lekarzom udało się uratować mu życie. W 1902 roku zostaje przyjęty do zakładu dla niewidomych we Lwowie po szczęśliwie zdanym egzaminie z samoobsługi. Jak widzimy, już wówczas, w czasie 6-letniego pobytu w domu przejawiał ambicję, aby być samodzielnym. Gdyby nie ta postawa, do szkoły by się nie dostał, gdyż personel nie chciał mieć kłopotów z niewidomym jednoręcznym chłopcem. Pobyt w lwowskiej szkole wykorzystuje między innymi na naukę gry na fortepianie, ćwicząc po kilkanaście godzin dziennie. Na wyniki Jego pracy ogromny wpływ miała nauczycielka zakładu - Maria Zajchowska, której przyszły muzyk bardzo wiele zawdzięczał. W 1909 roku uzyskuje stypendium od królowej rumuńskiej na kontynuowanie studiów muzycznych, najpierw u profesora Kurza we Lwowie, a następnie w Berlinie, u prof. Eisenbergera. Już w 1910 roku dał pierwszy koncert publiczny w Bukareszcie, bardzo przychylnie oceniony przez krytykę. Od tej chwili całkowicie i bez reszty poświęca się sztuce, koncertując w Bukareszcie, Budapeszcie, Wiedniu i innych miastach. Osiąga w tym czasie mistrzowską technikę gry na fortepianie oraz urzekającą, swoistą interpretację granych utworów. W 1912 roku ulega nieszczęśliwemu wypadkowi - uderza bardzo silnie czwartym palcem w klucz fortepianu, tkwiący w zamku. Wynik tego uderzenia pociąga za sobą konieczność dwóch operacji palca. Gra na długi czas musi być przerwana, tym bardziej że do powstałych komplikacji dołączyło się nadwerężenie mięśnia barkowego i długotrwałe zapalenie płuc. Lekarze na kontynuowanie ćwiczeń muzycznych zezwolili dopiero w 1917 roku. Mimo niepowodzeń związanych ze stanem zdrowia, z zapałem wraca do gry, przygotowując na lata 1920-21 tournee koncertowe w Polsce. Niestety, nadwerężony mięsień barkowy i operowany nerw uniemożliwiają mu już na stałe grę na fortepianie, grożąc całkowitą utratą władzy w ręku. Możemy sobie wyobrazić, jakim to było ciężkim przeżyciem dla pianisty, który musiał się na całe życie pożegnać ze sztuką. Kilkanaście lat mozolnej pracy poszły na marne. Osobista sytuacja Włodzimierza Dolańskiego w tym czasie była wyjątkowo ciężka. Działania wojenne oddzieliły go od rodziców. Szczęściem dla niego było to, że zaopiekowała się Nim, jako przybrana matka, pani Józefa Kaczmarska - profesorka lwowskiego gimnazjum, która służyła Mu radą i pomocą do końca swojego życia. Dzięki niej przetrwał ten trudny okres i zdobył się na powtórną rehabilitację. Podjął decyzję, że skoro nie może być artystą, to zostanie pedagogiem i działaczem społecznym, pomagającym niewidomym w rozwiązywaniu ich problemów. W 1923 roku uzyskuje maturę i podejmuje studia na uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Chcąc zdobyć możliwie najwyższe kwalifikacje, w 1924 roku wyjeżdża do Francji, gdzie studiuje na uniwersytecie w Sorbonie. Na skutek trudności językowych początkowo miał z tym znaczne kłopoty. Nie wystarczała nawet wyjątkowa pracowitość. Był moment, że w wyniku przemęczenia był gotów zrezygnować ze studiów, lecz na szczęście nie poddał się chwilowej słabości. W 1928 roku kończy studia, uzyskuje licencjat i wraca do Polski. Po dłuższej rozmowie z Matką Elżbietą Czacką zostaje przyjęty do pracy w Laskach w charakterze nauczyciela. W 1931 roku, na podstawie opublikowanej przez siebie pracy we Francji o zmyśle przeszkód i po zdaniu egzaminu magisterskiego uzyskuje doktorat na Uniwersytecie Warszawskim. Matka Elżbieta Czacka, doceniając Jego zaangażowanie, wysyła Go na początku lat 30. do Belgii i Francji, by pogłębił tam wiedzę dotyczącą szkolenia niewidomych. Dr Dolański bierze również udział w międzynarodowym kongresie w Nowym Jorku. W 1931 r. zawiera małżeństwo ze swoją najbliższą współpracownicą, panią Wandą, z którą będzie kontynuował swą działalność. W następnym roku, w kilka godzin po narodzeniu umiera Mu dwoje dzieci (bliźnięta). Ich śmierć ciężko przeżywa wspólnie z żoną. Dla zapewnienia warunków mieszkaniowych swej rodzinie buduje w Izabelinie własny dom, pokrywając koszty inwestycji z posiadanych oszczędności i kredytów bankowych. Oprócz Niego i żony zamieszkały tam również obie matki - rodzona i przybrana. W latach 30. prowadził w szkole laskowskiej naukę gry na fortepianie oraz wykłady z matematyki i geometrii. Okres okupacji państwo Dolańscy spędzili w swym nowo wybudowanym domu. Bezpośrednio po wojnie pan doktor wystąpił pisemnie do Prezydium Rządu z memoriałem "Szkic o sprawie niewidomych w Polsce". Poddał w nim krytyce niedostateczne przygotowanie zawodowe niewidomych oraz niewłaściwe formy stosowanych metod szkolenia i wychowania. W nim też sformułował zasadniczą tezę, będącą podstawą prawidłowej organizacji pomocy niewidomym, której motto brzmiało: "Nic o nas bez nas". Wywarła ona korzystny wpływ na rozwój późniejszych, wzajemnych stosunków między niewidomymi, ich organizacjami a innymi instytucjami współpracującymi. W tym czasie bierze płatny urlop w szkole w Laskach i podejmuje ogólnokrajową działalność na rzecz zjednoczenia ruchu niewidomych w Polsce i świadczenia im systematycznej pomocy. Dochodzi między Nim a kierownictwem Lasek do poważnych nieporozumień, wynikających z różnic poglądów na temat szkolenia i wychowania młodzieży. W październiku 1946 roku odbywa się krajowy zjazd niewidomych, na którym zostaje powołany Związek Pracowników Niewidomych Rzeczpospolitej. Jest to ogólnokrajowa organizacja, zrzeszająca cywilnych niewidomych. Niezależnie od działalności społecznej, prowadzi pracę naukową - wykłada w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej, bierze udział w międzynarodowych spotkaniach, wizytuje w Wielkiej Brytanii ośrodki szkolenia i rehabilitacji niewidomych. Organizuje wszechstronną pomoc dla niewidomych, szkół oraz spółdzielni. Sprowadza surowce produkcyjne, pomoce naukowe i inny niezbędny sprzęt. Organizuje brajlowską drukarnię we Wrzeszczu i wydaje miesięczniki "Pochodnia" i "Przyjaciel Niewidomych". Sprowadza specjalnie przystosowane dla inwalidów wzroku z zagranicy maszyny dziewiarskie. Mimo ogromnych osiągnięć, ma też dużo przykrości, wynikających z nieporozumień z prezesem oddziału warszawskiego. Do władz wpływają liczne fałszywe donosy, podrywające autorytet nowo powstałej organizacji i prezesa Dolańskiego. Powoduje to w konsekwencji zawieszenie przez prezydenta miasta Warszawy całego Zarządu Głównego i powołanie na jego miejsce kuratora. Dla pana Dolańskiego jest to wyjątkowo ciężkie przeżycie. Wraca do Lasek, gdzie pracuje jako nauczyciel. W maju 1950 roku oddział warszawski wyklucza Go ze związku. Niezależnie od pracy nauczycielskiej, podejmuje społecznie działanie, w wyniku którego wojsko buduje na terenie zakładu w Laskach szosę o wypukłej nawierzchni, basen pływacki oraz zakłada linię telefoniczną. W 1954 roku doktor Dolański wydaje drukiem zaktualizowaną pracę doktorską "Czy istnieje zmysł przeszkód" oraz publikuje liczne artykuły. Współpracuje z Ministerstwem Oświaty i Polską Akademią Nauk, jako członek komisji, zajmującej się kompensacją zmysłów. W 1951 r. umiera Mu żona, w 1953 żeni się powtórnie. W 1956 r. plenum Zarządu Głównego PZN oraz sąd koleżeński całkowicie Go rehabilitują, w związku z czym zostaje powtórnie przyjęty do Związku. Jest przewodniczącym Rady Tyflologicznej, pracując nadal na rzecz niewidomych. Zastanawiając się nad życiem i działalnością doktora Włodzimierza Dolańskiego, nie można oprzeć się przeświadczeniu, że był to człowiek wybitny, uspołeczniony, o prawym charakterze. W swym życiu zawsze stawiał sobie maksymalne cele, często nie licząc się z trudnościami. Traktował je jako swoiste zadanie, postawione Mu do realizacji przez Boga. Był człowiekiem głęboko wierzącym, czuł stałe działanie Opatrzności, mimo ogromnych trudności, a nawet życiowych dramatów. Duży wpływ na Jego działalność wywarła założycielka Lasek - Matka Elżbieta Czacka. Jego uznanie budziła bezinteresowna praca sióstr. Niektóre z nich mogłyby prowadzić samodzielnie pracę naukową na wyższych uczelniach. Dla ilustracji podam parę przykładów współpracy z Laskami. Na początku lat 50. przy budowie szosy na terenie zakładu zatrudnione było wojsko, o czym już wyżej wspomniałem. Matka Czacka miała wątpliwości, czy z tego tytułu zakład nie będzie miał przykrości, wynikających z niewłaściwego zachowania się żołnierzy wobec sióstr czy starszych niewidomych dziewcząt. Jak się jednak okazało, było wiele nawróceń, a żołnierze ze swymi oficerami ustawiali się w kolejkę do konfesjonału. Matka Czacka wezwała do siebie doktora Dolańskiego. Przeprosiła za poprzednie wymówki i podziękowała za uzyskane efekty, stwierdzając, że Bóg użył Go jako swego narzędzia. Doktor Dolański był w konflikcie z prezesem zakładu w Laskach - Antonim Marylskim. Zdarzyło się kiedyś, że po Mszy św. dr Dolański ze swą żoną zatrzymali się przed kaplicą. Pan Marylski chciał się z nimi przywitać, jednak dr Dolański zrobił odruch jak gdyby nie chciał mu podać ręki. Wtedy żona przypomniała Mu, że był u Komunii. Panowie przywitali się, zapominając o nieporozumieniach. Zastanawiając się nad życiem dr Dolańskiego dochodzę do wniosku, że jest on wzorcem osobowym nie tyle dzięki uzyskanym osiągnięciom, lecz raczej umiejętności przezwyciężania trudności i konsekwentnym dążeniu do celu. Na szczególne podkreślenie zasługuje Jego pracowitość, wytrwałość, ideowe zaangażowanie i prawość charakteru.W bieżącym roku minęła 20 rocznica Jego śmierci. Niniejszym artykułem chciałbym przypomnieć Drogim Czytelnikom o tym smutnym jubileuszu.

     Pochodnia, Kwiecień 1993