Moje fascynacje

       Edwin Kowalik

        

 

 

Góry

 

Otaczały mnie zewsząd - nie znałem ich imienia

Milcząc, niejednakowe szczytami, równe w dostojeństwie -  

Skały, otulające ziemię cudem piękna, wielkości,

Synowie epok, formacji, wstrząsów, ręki Rzeźbiarza…

Stoją niebosiężne i patrzą w głąb siebie, jak artysta

Szukający natchnienia.

Piąłem się p Giewoncie po raz pierwszy - z niechęcią, naginając wolę  

Poranione stopy wpadały w rozpadliny, uderzały o głazy,

 I nagle przemknęła myśl - gdy dotkniesz na szczycie krzyża, w przyszłości osiągniesz to, co tak bardzo zamierzasz…

Podciągam się dłońmi za łańcuch, przesuwam stopy po krawędzi -  

Jestem na szczycie

Kładę palce na chłodny metal krzyża…

Powrót jeszcze trudniejszy - tak się układa pierwiastki odkupienia

cierpliwie, powoli…

Otaczały mnie zewsząd niejednakowe szczytami, nieznane mi z imienia

Ozdabiające ziemię bogactwem widoków, piękne,  

niebotyczne,  

Stoją milczące, zapatrzone w głąb, jak twórca, który w duszy

doznaje olśnienia.

 

 

        

 

Wszechświat

 

Przed miliardami lat była wielka chwila twojego urodzenia

Gdy materia skupiona w jednym atomie

O niewiarygodnej wprost koncentracji

W gigantycznej eksplozji wyrzucona z ognistej kuli

Podążyła z szybkością światła we wszystkich kierunkach przestrzeni

Rozszerzający się wszechświat emanował blaskiem  potężnego wybuchu

Tak ruszył zegar odmierzający  czas rozwoju i czas istnienia

Lustra teleskopów widzą miliardy gwiazd we wszechświecie

Każda z nich jest większa od naszego układu słonecznego

Jakim jesteśmy pyłkiem, gdy zważyć, że światło z jednego krańca do drugiego biegnie lat tysiące

Rodzą się i gasną słońca jak ludzie - niepozornie,  w przedziwnym sekrecie

A my tlimy się w tym bezkresie jak nikłe płomienie,

Lecz obdarzone potęgą twórczego myślenia

I wolą poszukiwania,  pragnieniem dotarcia do prawdy odwiecznej

Człowiek - niepojęte, nierozpoznane centrum płodne ziarna  zasiane w bezmiarze

Jest swoistym wszechświatem - lecz i upadkiem, umieraniem

Dąży w ciągu życia do celu poznania złożoności tajemnic…

Choć bliżej, a ciągle daleko - jak horyzont szeroki, odległy gdy kroczysz dalej, wyżej

I tak wędrujemy przez świat zagubieni

Stworzeni na obraz i podobieństwo

Mali tułacze, wielcy synowie Boga

        

 

 

Życie

 

To śmigła jaskółka co mknie w promieniach słońca

Rój pszczół pracujących, zwinny pstrąg w przejrzystej toni

Groźny władca pustyni lew z grzywą wspaniałą

Ty i ja my wszyscy ludzie  tak skomplikowani  

Obdarzenie iskrą dobroczynna - życiem

Byt i świadomość, podwójny cud istnienia

To ruch, rozwój i  energia - pierwotne ogniwa

Wcielają się w światło umysłu, poryw wyobraźni

W radości podniety i zdolności doskonalenia

W następstwo pokoleń - tę swoistą wieczność

Mówię tu o symbolach

Lecz to tylko opis, a gdzie definicja

 

Ciągle jej nie ma, lecz na cześć życia pieśń wyśpiewać trzeba

Złożyć hołd sile rozumu, niezłomności woli

Bądź błogosławione dążenie do wolności,

Poszukiwanie prawdy,  potęga miłowania,

Twórcze natchnienie i pragnienie  dobra

Ulepszenie świata  i praca dla chleba

 

Życie to dziecię delikatne jak tchnienie, gdy mówi pierwsze słowa

Kobieta kiedy kocha i szczęście rozdziela

Epoki zbudowane męską wiedzą i wolą

Dzieła sztuki  odblask wielkich dusz artystów

Muszę zawołać  ecce  gaudium  vitac

Brońmy życia , by się nim delektować