Mniej darów - mniej kłótni
Rozmowa  z Januszem Witkunem - wiceprzewodniczącym Głównego  Sądu
Koleżeńskiego
- Panie sędzio, proszę przypomnieć skład personalny Głównego Sądu Koleżeńskiego ostatniej kadencji.
-  Jerzy Lisik - przewodniczący, ja - zastępca, Ryszard  Kucia  - sekretarz  i  członkowie: Stanisław Jakimow,  Edward  Gomuliński, Andrzej  Kurowski, Janusz Morawski, Marek Maksym, Urszula  Nowak, Elżbieta  Olszewik,  Irena  Nowicka,  Tadeusz  Skwira  i  Tadeusz
Traczyk.W czasie ostatniej kadencji odbyliśmy cztery posiedzenia plenarne i trzy spotkania prezydium. Mniej było w tej kadencji konfliktów,  w  porównaniu z poprzednimi latami. W ósmej kadencji mieliśmy  74 sprawy,  a  w dziewiątej 60. W ciągu ostatnich  czterech  lat  na
naszą wokandę wpłynęło 30 spraw.
- Po co istnieją sądy koleżeńskie w Związku Niewidomych?
-  Główny  Sąd  Koleżeński i sądy okręgowe są  w  PZN  organami głównie  o charakterze mediacyjnym. Chcemy, by spory  rozstrzygać raczej  w  Związku,  aby nie  były  one  przedmiotem  publicznego rozstrząsania.   Tego   rodzaju  sytuacja   mogłaby   oddziaływać
przeciwko   interesom  inwalidów  wzroku.  Dwóch  kłócących   się niewidomych  przed sądem publicznym to byłaby gratka dla prasy  i dziwowisko dla publiczności.
-  Z dokumentów Głównego Sądu Koleżeńskiego wynika, że  niewidomi jakby się teraz mniej spierali. Może Pan wyjaśnić to  uspokojenie środowiska?
-  Już  wyjaśniam,  dlaczego  mniej  jest  ostatnio   konfliktów. Pamiętamy, że w dwóch minionych kadencjach było bardzo dużo darów z  zagranicy.  Na  tym tle  powstawało  mnóstwo  różnych  sporów, pyskówek, zatargów. Teraz nie ma darów i kłótni jest mniej. Akcja darów  przysporzyła  PZN więcej szkody niż  pożytku.  Podarunki były małej wartości i nie wpłynęły w sposób znaczący na  sytuację życiową    niewidomych,   sprzyjały    natomiast    dezintegracji
środowiska. Proszę zauważyć, że 13 z trzydziestu spraw zakończyło się  ugodą, czyli ta nasza rola mediacyjna jest wyraźnie widoczna. Z  drugiej strony  mamy  do  czynienia z grupą, a  raczej  grupką  pieniaczy związkowych.  W sądach koleżeńskich pracuję już sześć kadencji  i zauważyłem,  że typ pieniacza związkowego nie zanika.  Ci  ludzie wszędzie widzą wrogów i działają destrukcyjnie. Spotykamy się także z innymi problemami. Sąd czasami staje  wobec
dylematu:    doświadczony   działacz,   dobry   organizator,    a jednocześnie pijak. Chciałem zauważyć, że alkoholizm jest częstym tematem rozważań sądów koleżeńskich. Co wtedy robić? Jakie rozwiązanie wybrać? Należy położyć na wadze  dwie  rzeczy.  Z  jednej strony realne zasługi  dla  PZN,  a  z  drugiej  -  niewłaściwą postawę etyczną.  Alkoholizmu  nie  można  popierać,  jednak  grupa  działaczy  społecznych  nie  jest  zbyt  liczna.  Czasem trzeba podejmować trudne decyzje,  ale  wyważone.  Myślę,  że  orzecznictwo sądów koleżeńskich było  zrównoważone  i prawidłowe, choć nie musiało to wszystkim odpowiadać. Spotkałem się z taką opinią, że nasze orzeczenia są zbyt łagodne. Na  przykład wydaleń z PZN nie zanotowano  wiele.  Rzeczywiście nasze wyroki nie są zbyt ostre, ale sama procedura, fakt, że obie strony  stają przed niezawisłym sądem, spełniają pozytywną  rolę, niezależnie   od  kary.  Nie  możemy  być  katem   związkowym   i bezwzględnie wydalać z PZN. Nie możemy też karać bardzo surowo.
-  Jak  Pan  ocenia pracę Głównego  Sądu  Koleżeńskiego  i  sądów  okręgowych w mijającej kadencji?
-   Nie   rozwijaliśmy  w  niej   większej   działalności,   poza orzecznictwem.   Co  prawda,  były  głosy,  żeby  sądy   okręgowe  prowadziły  działalność  profilaktyczną,  propagandową.   Uważamy jednak,  że  prawienie morałów na  zebraniach  związkowych  przez
przedstawicieli  sądów  to  nie  nasza  rola.  Skupiamy  się   na orzecznictwie.   Zaniechaliśmy  tej  całej  otoczki,  to   znaczy prelekcji,  pogadanek moralizatorskich. Przecież  Związek  składa  się   z   ludzi  dorosłych,  mających  swą   wyrobioną   postawę. Pięknoduchowe opowiastki nie zmienią ludzkiej psychiki.
- W ciągu ostatnich czterech lat wiele się zmieniło w Polsce. Czy w  związku  z  tym  rola  sądów  okręgowych  na  tle  przeobrażeń społecznych także się zmieniła?
-   Według  mnie  Polski  Związek  Niewidomych  w  dekadach   lat sześćdziesiątych,   siedemdziesiątych  i   osiemdziesiątych   był organizacją  maksymalnie niezależną i samorządną.  Na  szczeblach najwyższych obserwowaliśmy naciski ze strony władz  politycznych, ale  nie były one zbyt częste. Stanowiliśmy margines  i  dlatego politycznie  się nami specjalnie nie interesowano. W  związku  ze zmianami  w  kraju, nie nastąpiło nic,  co  spowodowałoby  zmianę
naszej niezależności. Pełniliśmy zawsze rolę sądów  niezawisłych.
Naprawdę nie znam przypadku żadnych nacisków i to z okresu sprzed 89  roku  i  później.  Uważam, że w  PZN,  który  ma  charakter samopomocowy,  żadne sprawy polityczne nie powinny  dzielić  jego członków.  Związek Niewidomych w swej działalności  powinien  być
apolityczny. Natomiast to, czy będziemy korzystać z opieki jednej czy  drugiej  opcji politycznej, to inna  sprawa.  Jako  Związek, mający  pewne zadania roszczeniowe, musimy być w zgodzie z  tymi, którzy chcą nam dać jak najwięcej.
Jeżeli  ktoś  wysuwa zarzut, że pan A był  działaczem  o  kolorze czerwonym, a inny był działaczem w barwie białej czy czarnej,  to dla  nas, dla Związku, nie powinno mieć istotnego znaczenia.  Bez względu  na  zapatrywania polityczne  naszych  członków,  głównym
zadaniem Związku jest pomoc ludziom poszkodowanym przez los.
-  Czy  nie odnosi Pan wrażenia, że w PZN nie  ceni  się  pracy sądów  koleżeńskich?  Dowodem tego są "łapanki"  na  chętnych  do pracy w tym organie samorządowym. Zainteresowanie pracą w  sądach jest bardzo małe.
-  Nie  mogę  podzielić tego poglądu, że  sądy  są  niepotrzebne. Pracując w komisji statutowej, słyszałem powtarzające się  głosy, że  z  naszej  pracy  należałoby  zrezygnować.  Udział  w  sądach koleżeńskich  daje tylko i wyłącznie satysfakcję ludziom  chcącym swe zadania dobrze wykonywać, a większość osób chce mimo wszystko "załapać  się" na władzę. Uczestnictwo w naszych strukturach  nie daje  żadnej  władzy wymiernej, przekładającej  się  na  intratne
profity.  Może  dlatego zainteresowanie pełnieniem  tych  funkcji jest mniejsze. Jesteśmy dalecy od jakichkolwiek korzyści i my ich nie chcemy.
- Czy Główny Sąd Koleżeński obecnej kadencji dokonał oceny  sądów okręgowych, oceny ludzi wybranych do nich w tym roku?
-  Nie  jest  to naszym zadaniem. Jeżeli  na  zjeździe  okręgowym wybrano  tych,  a  nie innych, to taka była wola  ludzi.  My  nie jesteśmy  powołani  do  tego,  by  oceniać  wybranych.  To   rola delegatów. A my musimy pracować z tymi, którzy zostali wybrani. A do  tej pory nie miałem takiego sygnału, by w  sądach  okręgowych zajmowały  miejsca osoby niewłaściwe. A może redakcja coś wie  na ten temat?
- Nie, my też nie mieliśmy sygnałów z terenu.
- To dobrze. Znaczy, że nasza machina działa prawidłowo.
-  Panie sędzio, czy miałby Pan jakieś szczególne  przesłanie  do delegatów  na  zjazd  krajowy,  odnoszące  się  do   problematyki Głównego Sądu Koleżeńskiego?
-  Chciałbym zasugerować delegatom dwie rzeczy. Po pierwsze  -  w PZN musimy  bardziej zdecydowanie walczyć z  alkoholizmem.  Ta plaga  w dużym stopniu rzutuje na pracę sądów koleżeńskich. A  po drugie chciałbym, by wszyscy działacze PZN traktowali swą pracę jako  służbę  innym. Stosunki międzyludzkie muszą  być  więc  tak układane,  by  odnosić się do siebie życzliwie.  Zwalczać  musimy postawy   pieniacze,   bowiem  zabierają   one   czas   działaczy
społecznych.  Stracony  czas  to po prostu  pustka.  A  często  i zmarnowane związkowe pieniądze, których nie jest za dużo.
Do  nowo  wybranego  Głównego Sądu  Koleżeńskiego  powinni  wejść ludzie  mający duży autorytet, a jednocześnie nie "chorujący"  na władzę.
- A Pan chciałby być siódmą kadencję we władzach?
-  Nigdy  się do żadnych funkcji społecznych nie  pchałem.  Wręcz przeciwnie  -  uchylałem się od wielu, bo czasu mało.  Ale  jeśli będzie  taka  wola  delegatów, to wezmę  udział  w  pracach  sądu koleżeńskiego  nowej kadencji, ale jeszcze raz podkreślam  -  nie będę o to zabiegał.
- Dziękuję za rozmowę.

   Andrzej Szymański

Pochodnia listopad 1993

Dodatek zjazdowy do Pochodni