Mistrz i przyjaciel    

Józef Szczurek    

    

 W majowym numerze "Światełka" z 2011 roku  opublikowany został  ciekawy  artykuł  poświęcony  działalności edukacyjnej    ośrodka szkolnego   dla niewidomych dzieci w Owińskach  koło Poznania. Osiągnięcia szkoły   znane są  nie tylko w Polsce  ale również  w wielu  innych krajach. Jej  kierownictwo  w ostatnich kilku latach  zorganizowało   dwie międzynarodowe konferencje poświęcone doskonaleniu  systemu nauczania. Niektóre    Opracowania i   wynalazki edukacyjne  nauczycieli  z  Ośrodka  w Owińskach, jak na przykład -  mapy i rysunki wypukłe czy  podręcznik  znaków matematycznych -   wykorzystywane są winnych  szkołach.    

 Do najbardziej znanych i zasłużonych pedagogów  w owińskim Ośrodku należy  wychowawca kilku pokoleń uczniowskich,  założyciel  zespołu wokalnego: "Dzieci Papy", organizator wielu innych  grup artystycznych,  Człowiek Roku   regionu Wielkopolskiego,  wybitna osobowość i  indywidualność  muzyczna -  mgr Henryk Wereda.    

Do szkoły  w Owińskach trafił, gdy miał  osiem lat, a kilkanaście lat później   wrócił tam, jako nauczyciel i serdeczny opiekun dzieci. Aby opisać   jego rozliczne zainteresowania i  osiągnięcia zawodowe,  społeczne i artystyczne nie wystarczyłoby łamów całego czasopisma, nie czuję się więc na siłach opowiedzenia o nich w  krótkim   artykule  prasowym. Poprosiłem zatem  pana Henryka,  aby sam opowiedział o swoim pełnym pogody   i przyjaźni życiu. Dziękując za  wyrażenie zgody,  przekazuję mu pióro w przeświadczeniu, że  będzie to z korzyścią dla  Czytelników.   

*   *   *   

 W ośrodku szkolnym w  Owińskach pracuję od 1973 r. Przyszedłem tam jako były uczeń tej szkoły po 4 latach przerwy na liceum. Równocześnie zacząłem studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej Poznaniu.   

Uczenie muzyki interesowało mnie bardziej niż wykonawstwo. Chciałem mieć duży repertuar, ale po to, aby go grać uczniom i mieć o czym opowiadać podczas tych koncertów. Chyba dlatego pierwsze zespoły zakładałem już w siódmej i ósmej klasie szkoły podstawowej.    

 Pierwszy zespół instrumentalny nazywał się" Herosi", drugi - wokalny, to "Pięć piątych". Po latach przekonałem się, że nazwa nie była przypadkowa. Byliśmy naprawdę paczką przyjaciół. Szanowaliśmy odrębność pięciu członków grupy, ale staraliśmy się być jedną całością. Zawsze zależało mi na tym, aby zespoły muzyczne, które prowadziłem, były gronem dobrych przyjaciół. Tak też się stało w zespole "Dzieci Papy".   

Od początku mojej pracy w ośrodku w Owińskach wykonywałem różne zajęcia, bo nie było jeszcze godzin na pełen etat nauczyciela muzyki. Uczyłem brajla, matematyki, języków, miałem dyżury w czasie odrabiania zadań po południu. Lubiłem te zajęcia, bo interesowały mnie od strony pedagogicznej - jak  najskuteczniej i najprzystępniej uczyć.   

W 1989 r. wygraliśmy konkurs dla zespołów muzycznych ze szkół dla niewidomych organizowany przez krakowski ośrodek. Wśród nagród, jakie otrzymaliśmy było sfinansowanie pobytu na Harcerskim Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej w Kielcach. Nasza 12-osobowa grupa jeszcze bardziej się zżyła na lipcowym obozie połączonym z warsztatami i konkursem w Kielcach. Mówiono, że miło na nas patrzeć, że jesteśmy jak rodzina. Nazwano nas najpierw Dziećmi Ojca, potem: "Dziećmi Papy" i już tak zostało. Byliśmy jedynym zespołem niepełnosprawnych na tym festiwalu. W kategorii: zespołów wokalnych dostaliśmy Złotą Jodłę.   

Odtąd zaczęła się nasza droga artystyczna pełna przygód. Co rok około 30 występów. Byliśmy w Holandii, Niemczech, Francji, Anglii, Rosji, Włoszech. Nasze piosenki utrwaliliśmy najpierw na kasetach, potem na 6 płytach CD, którymi członkowie zespołu chwalą się w swoich środowiskach. Pierwsza - "Widzieć muzyką" - była ukłonem w stronę instruktorów z Krajowego Centrum Kultury Niewidomych w Kielcach, gdzie corocznie uczestniczyliśmy w festiwalach pod tym samym tytułem.   

   Nawiasem mówiąc właśnie od naszego pobytu w Kielcach zaczęło się zainteresowanie instruktorów tamtejszego Wojewódzkiego Domu Kultury niewidomymi artystami. Postanowili oni stworzyć w swojej placówce dział zajmujący się działalnością kulturalną  niewidomych i tak  powstało Kieleckie Centrum Kultury Niewidomych  .   

Kolejne płyty, to: "Od wakacji do wakacji",  "Pan blisko nas",  "Gwiazdka",  "Kocha, lubi, szanuje". Efektem kilkuletniej współpracy z kaszubskim zespołem: "Dębogórskie Kwiatki" była płyta: "Kaszubskie wakacje".   

Płyty są częścią promocji naszego ośrodka, a dla nas także źródłem skromnych dochodów na zespołowe wydatki. W tym roku pracujemy nad siódmą płytą pt. "Śpiewają soliści". Będzie chyba podwójna, bo do solówek każdy się garnie.   

W zespole śpiewają także absolwenci. Trudno im się rozstać z nami po opuszczeniu szkoły. Na koncertach zdobywamy nowych przyjaciół, chcących nam pomagać w różny sposób. Niektórzy po prostu zapisują się do zespołu i śpiewają. Mamy więc skrzypka z opery poznańskiej, dzieci ze szkoły podstawowej w Owińskach, a także dzieci naszych absolwentów. Bardzo nam to pochlebia, że jesteśmy zespołem integracyjnym. Prawie cały sprzęt w pracowni muzycznej, gdzie między innymi -    nagrywamy nasze płyty, pochodzi z nagród dla zespołu.   

   Oprócz muzyki od dzieciństwa miałem drugą pasję - elektronikę. Były momenty, że ta druga pasja stawała się  silniejsza. Gdy na spotkaniu maturzystów zorganizowanym przez PZN poznałem pracę niewidomych elektroników, chyba stchórzyłem. Wybrałem muzykę,  jako dalszą drogę edukacji . Jednak nie zrezygnowałem z drugiej pasji. Czytanie książek, prasy, uczestnictwo w wystawach elektronicznego sprzętu muzycznego pomogło mi dalej zgłębiać tę wiedzę.   

Widząc jak mało niewidomi posługują się słuchem podczas poruszania się w terenie, postanowiłem zebrać możliwie dużo wiadomości na ten temat i napisać coś w rodzaju poradnika dla nich, dla ich rodziców, opiekunów i wszystkich, którzy się tym interesują. Aby ugruntować wiedzę w części poradnika związanej z akustyką, udałem się do Instytutu Akustyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu z prośbą o konsultację. Temat okazał się tak frapujący, że w krótkim czasie powstał projekt opracowania metody nauki orientacji z większym niż dotąd udziałem słuchu. Przystąpiła do niego Politechnika Poznańska i - oczywiście - nasz ośrodek. Skutkiem projektu było powstanie pracowni, w której uczniowie mogą ćwiczyć słuch, poznawać dźwięki otoczenia nie wychodząc ze szkoły, potem konfrontować doświadczenia podczas nauki orientacji w mieście. Przy naszym ośrodku powstaje też park orientacji łączący elementy tej metody z zabawą.   

Po prawie 40 latach pracy widzę, jak ważne jest dla niewidomego ucznia, aby od najmłodszych lat miał jakieś pasje, aby się im konsekwentnie i wytrwale oddawał, a nie tylko zajmował się nimi  pobieżnie. Jakąkolwiek pracę będzie w przyszłości wykonywał, przydadzą się one.   

 Esperanta, angielskiego i elektroniki uczyłem się zupełnie samodzielnie już od szkoły podstawowej,  nie uczestnicząc w ani jednych zajęciach formalnego kursu. Myślę, że jeszcze zdążę z francuskim.   

 Zainteresowania pomogły mi wykonywać wiele prac poza ośrodkiem nie zawsze związanych bezpośrednio z muzyką. Przyniosły mi znaczny dochód i wzrost pozycji w środowisku. Ludzie nie patrzą  na mnie jako niewidomego, lecz na partnera w interesach, nauczyciela swoich dzieci, doradcę itd. Dlatego powierzano mi wiele funkcji, z których wybierałem te najbardziej interesujące mnie. Szedłem tam, gdzie czułem, że się jeszcze czegoś nauczę.    

 Pracowałem więc jako akompaniator w szkole gimnastyki artystycznej. Prowadziłem zespoły wokalne i instrumentalne w spółdzielni niewidomych, i domach kultury. Dużo mi dało wieloletnie prowadzenie  zajęć rytmiki wspólnie z żoną w kilku przedszkolach. Byłem przez wiele lat instruktorem muzycznym na turnusach dla dzieci z rodzicami organizowanych przez PZN. Także na obozach muzycznych dla niewidomych z całej Polski organizowanych przez KCKN. Tam też nagrywaliśmy pamiątkowe płyty z każdego turnusu.    

 Na tych obozach poznałem, jak duży jest potencjał artystyczny wśród niewidomej młodzieży w Polsce - niestety niewykorzystany do końca. Byłem instruktorem na warsztatach i jurorem na konkursach nie tylko dla niewidomych. A w 1997 r. zostałem Człowiekiem Roku w plebiscycie telewizji poznańskiej.   

Mimo znacznego postępu w sprzęcie pomagającym niewidomym w pracy i życiu codziennym, mimo znacznie większej przychylności dla inwalidów ze strony społeczeństwa ludzi zdrowych i organizacji społecznych nie chciałbym teraz być uczniem kończącym szkołę i szukającym pracy. W tej dziedzinie niewidomi mają znacznie trudniej niż dawniej.   

 Światełko marzec 2012