Szkolne imprezy muzyczne  

 

Wysyłam tę moją wypowiedź o festiwalach dla niepełnosprawnych. Cały czas ją uaktualniam, bo przez rok jakieś realia się zmieniają. Być może, jest przydługa, ale po przeczytaniu zastanawiałem się, co z tego wyrzucić i po prostu nie wiem. Jeśli ktoś inny to przeczyta i uzna, że coś jest niepotrzebne, to niech wyrzuci odpowiedni fragment. Wiem, że różni ludzie są rodzicami naszych dzieci i im trzeba różnych wiadomości. Nawet tych relacji z niektórych imprez, jakie tam w skrócie zamieściłem. To przemawia do ludzi. Gdyby to miał być popularno-naukowy artykuł, inaczej bym napisał, ale to chyba nie trafiłoby do tych, do których ma trafić.

   Na końcu mam jeszcze wykaz imprez dla niepełnosprawnych i nie tylko, ale nie dołączyłem go, aby nie wydłużać tej wypowiedzi. Uważam jednak, że właśnie dla tych czytelników byłby to ważny suplement. Oni mnie nie raz pytają, gdzie pojechać. Wręcz proszą o pomoc, której im zresztą w miarę możliwości udzielam. Wykaz zawiera adresy zgłoszeń i charakter imprez. Staram się go uaktualniać, bo tu też realia się zmieniają.

 

Przy okazji: czy mógłbym poprosić o jakieś choćby najskromniejsze poświadczenie, że ta wypowiedź została przyjęta do publikacji? W najbliższej przyszłości takie dokumenty będę potrzebował do awansu zawodowego. Dokumenty muszę zebrać do końca maja.

Z góry dziękuję.

H. Wereda

 

                   Festiwale, festiwale

   Henryk Wereda

 

"W dniach 15-20 września odbędzie się IV Ogólnopolski Przegląd Twórczości Osób Niepełnosprawnych "Przełamać bariery".

Organizatorem przeglądu jest Miejski Ośrodek Kultury we współpracy z Zarządem Miasta. Patronat nad imprezą objął Burmistrz naszego miasta wraz z Radą Miejską oraz Biskup naszej Diecezji. Patronat medialny - Telewizja Regionalna, Telewizja Kablowa i nasz organ prasowy "Wieści z Ulicy"."  

Dalej następują wzniosłe cele imprezy, najczęściej podnoszenie poziomu produkcji artystycznej wykonawców, którzy przyjadą, pokazanie ich środowisku itp., itd. Później dowiadujemy się, że w jury zasiądą sławy muzyczne, literackie i jeszcze jakieś tam. Dalej z przyjemnością czytamy, że przy okazji przeglądu odbędą się warsztaty dla wykonawców. Wszystkim artystom będzie akompaniował 6-osobowy zespół, dlatego należy dostarczyć nuty proponowanych utworów lub w ostateczności nagrania. Kolejna informacja, to nagrody, które będą bardzo atrakcyjne, gdyż impreza będzie sponsorowana przez znane firmy (i tu następują ich nazwy, które rzeczywiście już gdzieś słyszeliśmy).

Na końcu druku informacyjnego znajduje się wiadomość o tym, że wykonawcy opłacają podróż w obie strony i do tego akredytację, która wynosi... ho, ho, ho!

Zanim zaczniemy wypełniać dołączoną do druku informacyjnego kartę zgłoszeń, zaczynamy się zastanawiać, czy nas stać na opłacenie wpisowego. Pod uwagę trzeba wziąć przecież przewodnika, który też owe wpisowe musi uiścić.

 

   Pierwsze rozterki

   Kiedy już, drogi Czytelniku, weźmiesz udział w kilku przeglądach jako uczestnik lub opiekun, nachodzi Cię refleksja, na który festiwal jechać i po co w ogóle jeździć na takie imprezy. Są to ważne pytania, na które powinniśmy w przybliżeniu znać odpowiedź wysyłając zgłoszenie.

Dla wielu opiekunów a także uczestników odpowiedź nie jest taka prosta. Jaki jest mój poziom artystyczny w porównaniu z tymi, których tam spotkam: Czy sprostam wymaganiom sceny, czy nie zje mnie trema, czy będę umiał się zachować na estradzie? Kolejne ważne pytanie, to: co mi ta impreza da? Trudno przewidzieć, jaką dostanę nagrodę, ale może owe warsztaty mnie czegoś nauczą. A jeśli udałoby mi się znaleźć w gronie laureatów, czy przegląd, na który się wybieram, otworzy mi drogę na inne konkursy wyższej rangi będące kolejnymi etapami mojej przygody z estradą?

Jeśli, drogi czytelniku, chcesz z dystansem spojrzeć na sprawy, o których tu mówimy, jedyna rada - "zaliczyć" wiele takich imprez. Okaże się wtedy, że naprawdę na niektóre nie warto jeździć, nawet jeśli jesteś jeszcze początkującym artystą. Inne warto odwiedzać choćby ze względu na nowe znajomości. Na jeszcze innych możesz zdobyć nowy repertuar dla siebie na przyszłość, tylko nie zapomnij zabrać magnetofonu. Są takie, na których pomuzykujesz sobie ze współuczestnikami podczas spotkań kuluarowych. Krótko mówiąc są różne powody, dla których warto lub nie uczestniczyć w przeglądach. Pamiętaj, drogi Czytelniku, że Ty lub Twój podopieczny musi z tego mieć konkretną korzyść. Organizatorzy konkursów też często nie są takimi filantropami, jakbyś przypuszczał; podejmując trud organizacji imprezy mają swoje powody, o których najczęściej nie wiesz.

 

   Akredytacja

   Na jedne imprezy płacimy wpisowe, na inne nie. Jego wysokość nie zależy od czasu trwania przeglądu. Można zwracać się do wydziałów kultury urzędów miejskich lub wojewódzkich o dotację na określoną imprezę. Tak robią organizatorzy dorocznego regionalnego przeglądu twórczości niepełnosprawnych w Turku. Koszt akredytacji (30 zł za jednodniową imprezę bez noclegu) pokrywają wydziały kultury urzędów wojewódzkich, na terenie których są zespoły. W ten sposób 30-osobowy chór z mojej szkoły mógł wziąć udział w tej imprezie.

Porównajmy: Za 3-dniowy pobyt na imprezach organizowanych przez Krajowe Centrum Kultury Niewidomych w Kielcach z noclegami i wyżywieniem też płacimy 30 zł. Za taki sam pobyt na przeglądzie dla niepełnosprawnych w Busku i za tygodniowy pobyt na festiwalu w Ciechocinku nie płacimy nic.

Koszty podróży pokrywamy najczęściej z własnej kieszeni lub robi to organizacja wysyłająca nas na przegląd. Uczniowie mimo coraz słabszej kondycji finansowej szkół mogą jeszcze liczyć na pomoc macieżystej szkoły. Podobnie jest z artystami pracującymi w domach kultury lub warsztatach terapii zajęciowej.

 

   Przygotowanie

   Na ogół warto przyłączyć się do jakiejś grupy i tam pracować przygotowując się do kolejnych festiwali. Wiem, że wielu rodziców nie czuje się na siłach podjąć trud przygotowania dzieci do konkursu. Fakt chodzenia do szkoły muzycznej, to za mało. Szkoła ma swój program. organizatorzy konkursów oczekują czegoś innego. Zostaje więc nam albo praca w ramach grupy, do której się zaciągniemy, albo przygotowanie w domu, albo (mówiąc językiem szkolnym) korepetycje. Na pewno nie należy liczyć na obiecywane przez organizatorów warsztaty. Jeśli są rzetelnie przeprowadzone, to owszem pomogą w zdobywaniu na przyszłość szlifów estradowych, ale tuż przed występem, to już za późno.

Uczestnicząc w jury i komisjach kwalifikacyjnych spotykałem osoby zupełnie nieprzygotowane, mające na szczęście pewne zdolności "z natury". Uważam, że uczestnik lub opiekun powinien bardzo odpowiedzialnie podejść do doboru repertuaru i przygotowania. W końcu tym, co artysta pokaże na scenie wystawia świadectwo sobie lub temu, kto dopuścił do występu. Słyszałem popisy tak żenujące, że dotąd zastanawiam się jak niskiej moralności musiał być ten, kto dopuścił do obrazy człowieka pozwalając mu na wyjście na scenę z takim programem.

Bywają artyści dobrze przygotowani. Ćwiczą z nimi nie tylko nauczyciele. Rodzice też miewają w tej pracy swój znaczący udział. Coraz więcej wykonawców przynosi nagrane akompaniamenty, choć ich jakość jest różna. Bywają dobrze zaaranżowane podkłady nagrane cyfrowo. Zdarzają się nieciekawe akompaniamenty i - jak na ironię - nagrane na jakiejś używanej kasecie.

Na dzień dzisiejszy standardem dla artystów nawet profesjonalistów jest dyskietka mini dysku, która wypiera kasetę DAT, choć tamta jest uważana ciągle za profesjonalny nośnik. Dyskietka jest po prostu praktyczniejsza i tańsza. Jeśli zgromadzimy  większą ilość podkładów, warto je przechowywać na płycie kompaktowej, która jest trwalsza niż ww. dyskietka a równie jak ona mobilna. Możemy przyjąć, że dla naszych potrzeb wystarczy dobrze nagrana kaseta magnetofonowa. Jeśli to możliwe, postarajmy się nagrać z włączonym systemem redukcji szumów np. Dolby B lub C.

 oczywiście należy taką kasetę opisać, aby akustyk odtwarzający ją wiedział, który utwór odtworzyć i z jakim systemem redukcji szumów. Dobrze jest zmierzyć czasy utworów na kasecie i wypisać je przy tytułach. Bywa to przydatne przy ustalaniu programu występu. Absolutnie odradzam ćwiczenie z kasetą, która będzie używana podczas występu na scenie. Do prób należy wykonać kopię tej kasety

Jeśli nie ma możliwości wykonania profesjonalnego akompaniamentu do utworu, można się posłużyć automatycznym akompaniamentem zapamiętanym fabrycznie w instrumencie elektronicznym. Odnoszę się jednak z dużą rezerwą do tych aranżów. Zanim podejmiemy decyzję, zastanówmy się, czy wykorzystany aranż nie jest już ograny i osłuchany oraz czy na pewno pasuje do charakteru utworu. Nie raz okazywało się, że skromny akompaniament wykonany samodzielnie, ale z dużym zaangażowaniem wypadał korzystniej dla utworu niż automatyczny aranż. Z drugiej jednak strony słyszałem akompaniatorów o mizernych umiejętnościach przeszkadzających artyście. W takim wypadku już chyba lepiej posłużyć się automatem.

Jak już powiedziałem, nie liczmy raczej na warsztaty jako formę przygotowania tego występu, na który właśnie jedziemy. To już za późno, aby zmieniać przyzwyczajenia wyćwiczone w trakcie wielu prób. To, co organizatorzy szumnie nazywają warsztatami, to po prostu czas bardziej dla zespołu akompaniującego niż dla uczestnika. Zespół zatrudniony na imprezie usiłuje się nauczyć utworu i zgrać się z solistą. Prawda, że dla amatora frajdą jest występ z prawdziwym zespołem na prawdziwej estradzie. Najważniejszą cechą muzykowania kameralnego jest tworzenie muzyki podczas występu. Ale do tego trzeba mieć trochę doświadczenia. Uczestniczyłem w próbach, gdzie zespół muzyków usiłował zgrać się z niedoświadczonym bardzo młodym artystą. Przyznaję, że żal mi było dziecka, które przeżywało stres zarówno na próbach jak i na występie. Dla mnie naczelną wartością kreacji scenicznej jest swobodne radosne wykonanie bez zbędnych stresów. Samo wyjście na estradę i kontakt z publicznością jest wystarczającym stresem. Decyzja o rodzaju akompaniamentu powinna należeć do wykonawcy. Niedorzeczne jest tłumaczenie młodemu, zestresowanemu artyście: "Musisz to wyćwiczyć. My przecież tyle się napracowaliśmy, żeby ci ten podkład zrobić." Takie sytuacje zdarzają się np. na festiwalach dla niepełnosprawnych w Ciechocinku. Organizatorzy często nie chcą przyznać, co sami wykonawcy zauważają, że opracowany przez zespół akompaniament jest po prostu gorszy od puł-playbacku.  

Najlepiej te sprawy są załatwiane na przeglądach dla niepełnosprawnych w Jarocinie. Pan Bogusław Harendarczyk cieszy się tam dobrą opinią młodych wykonawców jako szef zespołu akompaniującego lub w razie potrzeby jako twórca podkładów. Jego zespół, to instrumentaliści i chórek sprawnych wokalnie dziewcząt. Adresaci podkładów mogą je sobie wziąć do domu i w ten sposób powiększać swój repertuar.  

Dość dobrą opinią wśród solistów cieszy się zespół z domu kultury z Lubska koło Zielonej Góry. Na lubskich spotkaniach niepełnosprawnych zespół dzieli się na dwie grupy zależnie od charakteru utworów - na grupę elektroniczną i tradycyjną. Sprawnie przeprowadza próby, i równie sprawnie towarzyszy na występach. Jego wadą jest to, że nie zawsze może wystąpić w składzie, jaki obiecuje wykonawcom.

 

   W gąszczu imprez

   Zacznę od tego, że oprócz konkursów dla niepełnosprawnych organizuje się wiele wartościowych imprez bez tego rodzaju "etykiety". Nikt nigdzie nie powiedział, że niepełnosprawni powinni brać udział tylko w imprezach przeznaczonych dla siebie. Po co zatem powołano do istnienia takie twory. Organizowano i nadal się organizuje imprezy branżowe i środowiskowe. Niepełnosprawni stanowią duże środowisko aktywne, dążące do konsolidacji mimo różnych burz i tarć. Dlaczego więc nie powołać do życia festiwali dla tego środowiska. Uczestnicy w swoim otoczeniu czują się pewniej. Jest to zgodne z modnym trendem terapii przez sztukę. Poza tym prawdą jest, że ludzie zdrowi z pewnymi oporami przyjmowali niepełnosprawnych z różnych powodów. Często po prostu dlatego, że bali się popełnić jakiś błąd, kogoś skrzywdzić. Pamiętam z lat 60-tych spektakularny przejaw tej dyskryminacji. Najlepszy wówczas zespół wokalny ze szkół dla niewidomych - "Bezalki" z bydgoskiego ośrodka - mimo wygrania eliminacji wojewódzkich konkursu piosenki radzieckiej nie został dopuszczony do występu w zielonogórskim amfiteatrze. Podobno telewizja nie wiedziała, jak sfilmować występ niewidomych. Prawdą jest też, że sami niepełnosprawni swoim wyglądem lub zachowaniem na estradzie nie sprawiają miłego wrażenia.

Dziś są już inne czasy. Wiele regionalnych środowisk kulturalnych w planach swej działalności umieszcza imprezy dla inwalidów. Prawie wszyscy organizatorzy składają prośby do PFRON-u o dofinansowanie swoich zamierzeń. Dzięki finansowemu zastrzykowi doszło do skutku wiele przeglądów, dużo osób ma przez to pracę, część domów kultury może wpisać do sprawozdań kolejne imprezy przeprowadzone często z dużym rozmachem. Sporo polskich artystów, których blask jako gwiazdy estradowej powoli gaśnie, może się jeszcze utrzymać trochę na fali dotychczasowego powodzenia, trochę jako przyjaciele niepełnosprawnych. Przyznaję z zażenowaniem, że w artystycznym środowisku niewidomych mówi się o tym coraz głośniej: "Jadą na naszym inwalidzkim wózku".  

Jest oczywiste, że konkursy dla niepełnosprawnych powinny być traktowane przez samych inwalidów jako wstępny etap kariery estradowej. Dalej artyści powinni pokonywać kolejne szczeble estradowej drabiny. Tylko który festiwal jest imprezą środowiskową, a który może stać się owym kolejnym szczeblem? Niepełnosprawność nie jest kategorią artystyczną. Zatem nie może stanowić następnego szczebla do kariery estradowej. Trzeba więc szukać konkursów zgodnie z zainteresowaniami i preferencjami artystycznymi uczestnika. Np. dwoje młodych artystów zostało laureatami festiwalu dla niewidomych. Jeden śpiewał piosenki w stylu Country. Jego koleżanka wykonywała poezję śpiewaną. Ich kolejnym etapem powinny być odpowiednio: przegląd muzyki country oraz konkurs poezji śpiewanej - i to wcale nie dla niepełnosprawnych. I tu kolejna wskazówka dla uczestników i opiekunów. Wartościowe są te festiwale, które promują swoich laureatów na imprezy wyższej rangi. Te z kolei obejmują węższe dziedziny sztuki. Jasne jest, że spotyka się na nich już tylko elita wykonawców.

Nagrody rzeczowe czy pieniężne w takim rozumieniu roli festiwali stanowią mniejszą wartość dla artysty-amatora. Dają wprawdzie dużo radości, ale tylko w czasie wręczania nagród i jakiś czas potem. Pamiętam dwie imprezy, których przeprowadzenie wzbudzało kontrowersje wśród uczestników, opiekunów i niektórych członków kadry. Rozdanie upominków o dość dużej wartości pieniężnej uciszyło krytyczne uwagi, które po roku i tak odżyły podczas kolejnej edycji tej imprezy.

 Wygłoszone powyżej prawdy nie są moim wynalazkiem. Znają je dobrze ci, którzy "zaliczyli" już kilkanaście festiwali. Dlaczego zatem spotykam ich na kolejnych przeglądach, o których i ja i oni wiemy, że nie dają żadnej promocji. Na to pytanie odpowiada jedna z wokalistek:

"Nigdzie nie znalazłam pracy. Śpiewam dorywczo, żyję z renty. Udaje mi się zajmować czołowe miejsca na przeglądach, na które jeżdżę i mam z tego trochę więcej grosza. A i organizatorzy też się cieszą. Podwyższam im poziom, dlatego mnie sami zapraszają."

No i proszę! Mamy skutki terapii przez sztukę. Oto jak można podnieść poczucie własnej wartości. A i argument finansowy nie do zbagatelizowania. Muszę tu pochwalić nie wiem, czy siebie, czy jedną z moich podopiecznych, która przygotowawszy program w marcu 1999 roku zarobiła na nim wyłącznie na konkursach ponad 1000 zł. A to jeszcze nie koniec jej występów z tym programem.

Trudno byłoby umieścić wszystkie imprezy artystyczne w kraju w jakimś jednym kalendarzu, choć jest ich dużo. Marzeniem organizatorów jest, aby były one cykliczne, lecz niestety żywot niektórych z nich kończy się szybko z braku funduszy. Informacje o festiwalach można znaleźć w różnych źródłach. Przyzwyczajeni do tego, że w PZN można otrzymać komplet informacji o festiwalach, jak to było dawniej rozczarują się. Dziś nawet o tym, co się dzieje w Krajowym Centrum Kultury Niewidomych w Kielcach terenowe ogniwa naszego związku nie    zawsze wiedzą. Zapobiegliwi kontaktują się bezpośrednio nie tylko z kieleckim domem kultury, lecz z innymi ośrodkami organizującymi takie imprezy. Informacje o terminach, miejscu i formule przeglądów krążą między ich uczestnikami.

 

   Od wielkiej rywalizacji do zabawy

   Szczególnie imprezy dla niepełnosprawnych mają różnorodną formułę. Możemy znaleźć przeglądy bez punktacji i bez rozdziału miejsc. Powołana komisja raczej dba o przydział upominków wg zainteresowań i potrzeb. Taka formuła przeglądu jest dobra dla debiutantów. Przykładem jest doroczny przegląd organizowany przez Samorządowe Centrum Kultury w Busku-Zdroju.

Są imprezy nastawione na integrację grupy i zabawę. Główny koncert jest podzielony na krótkie odcinki. W przerwach uczestnicy mogą wyjść z sali, otrzymują poczęstunek w postaci lodów, napojów i innych łakoci. W przerwach konferansjer lub inna osoba prowadzi wspólne śpiewanie lub zabawy ruchowe. Oprócz głównego koncertu są imprezy towarzyszące, koncerty dla środowiska, ogniska, nauka nowych piosenek i zabaw, krótkie rajdy, zabawy z miejscową młodzieżą, występy miejscowych artystów dla uczestników przeglądu itd. Widoczna jest tu bardzo dbałość kadry o samopoczucie artystów. Pamięta się też o integracji kadry instruktorskiej i opiekunów organizując dla nich jedno lub dwa spotkania. Te przeglądy serdecznie polecam dzieciom oraz uczestnikom z upośledzeniem umysłowym i tym, których inwalidztwo jest sprzężone. Przykładem takiej imprezy jest wspomniany już przegląd w Busku, impreza w Lubsku koło Zielonej Góry oraz przegląd dla szkół specjalnych w poznaniu.

Udział sponsorów i zalanie festiwalu ich reklamami nie koniecznie łączy się z wysokimi nagrodami. W przypadku festiwalu w Ciechocinku ta zależność ma pozytywny skutek. Uczestnicy nie dostają nagród, lecz upominki w postaci sprzętu audiowizualnego i innego. Jedyną nagrodą za występ na tej imprezie jest nagroda publiczności. Jej wysokość zależy od składek złożonych przez przybyłych na koncert.

Udział sponsorów uczestnicy odczuwają także na innych lokalnych imprezach, których koszty nie są obciążane udziałem tzw. gwiazd. Wówczas uczestnicy otrzymują upominki na koniec imprezy, a w trakcie jej trwania zasypywani są drobiazgami i słodkościami, co znakomicie poprawia ich humor.

Zupełnie inaczej to wygląda na teleturniejach dla dzieci organizowanych przez Polsat. Do konkursu trudno się dostać, bo specjalna komisja kwalifikuje uczestników na podstawie przysłanych kaset video. Zatem trzeba tam i dobrze śpiewać, i dobrze wyglądać. Potem W sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki podczas koncertu finałowego komisja wybiera laureatów. Na imprezie w 1997 r. sponsorów wyczytywano przez 15 minut. Uczestnicy otrzymali skromny poczęstunek przywieziony z pobliskiego baru. A Moja podopieczna, laureatka pierwszego miejsca otrzymała skromny koszyk z prezentami świątecznymi, bowiem czas tego turnieju co roku przypada na dzień Świętego Mikołaja. Chyba, że Polsat uważa, iż wielką nagrodą jest pokazanie buzi dziecka w ogólnopolskim programie. No, żebym był sprawiedliwy, otrzymała jeszcze jedną nagrodę w formie obietnicy. Miało to być stypendium na kształcenie wokalne. Dopytywałem potem wielokrotnie o to stypendium. Jedyną odpowiedzią było to, że Polsat nie dogadał się z Ministerstwem Kultury. Trzeba mieć niebywałą odwagę, aby rozdawać nagrody wyimaginowane bez szans na środki na nie. Dodam, że laureaci drugiego i trzeciego miejsca nie otrzymali żadnych nagród.

 

   Doświadczenie uczy

   Uczą się wszyscy - i organizatorzy i uczestnicy. Byłem na takich festiwalach, które z roku na rok nabierały rozmachu, stawały się coraz bardziej interesujące. Takim przykładem jest Harcerski Festiwal Kultury Młodzieży Szkolnej w Kielcach - impreza bez podtytułu "Dla niepełnosprawnych". Jest tu i zabawa i wielka rywalizacja. Imprezy integrujące zespoły, koncerty dla środowiska, wycieczki, warsztaty w miejscowej szkole muzycznej, występy miejscowych zespołów, których w kieleckim środowisku jest dość dużo. Są spotkania instruktorów z opiekunami uczestników, gdzie szczerze bez skrępowania mówi się o zaletach i wadach poszczególnych występów. Uczestnicy otrzymują znaczki dające bezpłatny wstęp do obiektów sportowych takich, jak basen i darmowy przejazd środkami miejskiej komunikacji. przydziela im się pilotów spośród miejscowych harcerzy, aby łatwiej się przemieszczać i załatwiać sprawy organizacyjne. Piloci zżywają się z uczesnikami i w dalszej części festiwalu występują jako członkowie zespołów.

Na ten festiwal można się dostać wygrywając inny środowiskowy przegląd.

Krajowe Centrum Kultury Niewidomych powstało właśnie jako rezultat pozytywnych doświadczeń w kontaktach pracowników kieleckiego WDK-u z niepełnosprawnymi artystami. I choć stosunki tej instytucji z Polskim Związkiem Niewidomych układały się różnie, to jednak zakres usług WDK dla niepełnosprawnych wciąż się rozszerza. Zaczynano od muzyki. Obecnie każdy zainteresowany może otrzymać całoroczny kalendarz imprez muzycznych, recytatorskich, plastycznych i innych dla dzieci, dla dorosłych, dla solistów i chórów, dla wokalistów i instrumentalistów, nawet wakacyjne obozy artystyczne.

Inne placówki kulturalne utrzymują stały kontakt z kieleckim ośrodkiem, co umożliwia niewidomym laureatom kieleckich przeglądów promocję na imprezy wyższej rangi.

W 1999 roku dwie moje podopieczne wzięły udział jako laureatki z Kielc w Festiwalu Poezji Śpiewanej we Włocławku i w Ogólnopolskich Spotkaniach Amatorskich Teatrów Jednego Aktora w Zgorzelcu.

Centrum pomogło niewidomym artystom wydać tomiki literackie i kasety magnetofonowe. Wprawdzie i z tej działalności nie wszyscy artyści są zadowoleni, ale i tu doświadczenie powinno uczyć, aby w przyszłości odbywało się to bez zgrzytów.

Przyznaję, że nie pamiętam, aby kiedykolwiek związkowi niewidomych czy innemu stowarzyszeniu inwalidów w kraju udało się powołać do życia komórkę dającą tak szeroki zakres usług kulturalnych niepełnosprawnym. Największą wadą kieleckiego WDK-u jest jego położenie prawie w rogu Polski. Wielu uczestników narzeka na trudny dojazd. Koledzy ze szczecina twierdzą, że wypracowali sobie już pewien styl podróży. Wsiadając do pociągu relacji Szczecin-Kielce od razu zasypiają, aby rano być wypoczętymi i od razu przystąpić do rywalizacji. Niejaką przeszkodę stanowi przejazd tego pociągu przez Poznań, gdyż często wsiada tam poznańska grupa artystów i od razu zabiera się do próby trwającej prawie do rana. Tym sposobem budzi skutecznie tych ze Szczecina.

Doświadczenie uczy uczestników, że warsztaty obiecywane przez organizatorów, to zwyczajnie kilka prób, czasem tylko jedna z miejscowym zespołem akompaniującym. Nieco lepiej jest, jeśli pod nazwą warsztatów organizatorzy rozumieją jedno lub dwa spotkania uczestników z jurorami dla omówienia odbytych występów. Zatem już po fakcie i nie warsztaty, lecz konsultacje.

W czasie 25-letniej pracy jako instruktor zetknąłem się tylko kilka razy z prawdziwymi warsztatami. Właśnie na harcerskim festiwalu w Kielcach przez cały tydzień kierownik zespołu prowadzi zajęcia ze swoją grupą. Miejscowi instruktorzy chodzą między salami, gdzie ćwiczą zespoły, przysłuchują się próbom, przedstawiają swój punkt widzenia na przywiezione programy, czasem przejmują na jakiś czas prowadzenie prób. Zdarzało się, że kolejni goście odwiedzający nas na próbach mieli zupełnie inny punkt widzenia. Początkowo dezorientowało to dzieci, ale przyzwyczaiły się z czasem, bo przecież taka jest sztuka, trudno ją jednoznacznie określić.

 

   Artyści też mają potrzeby socjalne

   Prawidłowe przeprowadzenie festiwalu od strony merytorycznej, to jedna część obowiązków organizatora festiwalu. Równie trudne jest stworzenie odpowiednich warunków bytowych. Artyści o znacznej niesprawności i ich opiekunowie wiedzą, jak uciążliwe warunki lokalowe mogą skutecznie zatruć miłą atmoswerę imprezy.  

Trudno bowiem dwa razy na dzień wprowadzać wózek na drugie piętro lub wyżej bez windy. Po takim maratonie i śpiewać się odechciewa. Zdarza się, że organizatorzy świadomi trudnych warunków bytowych pokrywają wszystko wprost niebywałą uprzejmością.

Oto festiwal muzyki religijnej w Kałkowie koło Starachowic. Po przyjeździe dowiadujemy się, że wpisowe (30 zł) zwiększyło się o 10 zł. Mieszkamy w nowo zbudowanym domu parafialnym. Budowa się właśnie kończy. Po naszym odjeździe zostanie założona instalacja elektryczna. Narazie biegamy piętro niżej do gniazdek na korytarzu, aby ugotować herbatę czy zalać chińską zupkę. Sklep tu jest, ale objazdowy. Przyjedzie wieczorem. W oczekiwaniu na sklep zniknęły po chrześcijańsku wszystkie zapasy z podróży, nie zmarnował się najmniejszy kęs chleba.

 Wreszcie przyjechał sklep. Przywiózł wszystko oprócz chleba. Okazuje się, że wspaniale smakuje kanapka z dużego plastra sera przykrytego plastremm szynki. Kto chce, może to posmarować masłem lub położyć jeszcze jeden plaster ogórka. Śniadanie na słodko. Następnego dnia też przyjechał sklep z uzupełnieniem towaru. Przywiózł tylko picie i chleb, ale za to jaki świeży. Nie zapomnę smaku tego wspaniałego chleba z grochówką z paczki. W międzyczasie dowiadujemy się, że organizatorzy oddają nam 10 zł wpisowego. Powiadają: "Nie możemy być niesprawiedliwi, to nie po chrześcijańsku." W ostatnim dniu dosłownie w momencie wyjazdu dowiadujemy się, że dziś nam też przysługuje obiad. Szybka kalkulacja i decyzja, że jeszcze zdążymy na żmudnie wyszukane połączenie kolejowe z trzema przesiadkami. Warto iść, bo obiad wyjątkowo dobry, a zapasów na podróż raczej nie ma. W pośpiechu i nie do końca zjadamy obiad i na parking. Bus, który odwiózł pierwszą grupę szczęśliwców na dworzec nie wraca. Ucieka nam ten wyszukany pociąg. Teraz pojedziemy, jak Bóg da. Organizatorzy, którzy jeszcze nie wyjechali z troską kiwają głowami nad naszą grupą. Pojawia się super uprzejmy przeor sanktuarium w Kałkowie i pierwsze, co robi, to zaprasza nas na kolejny festiwal.Jednak po pół godziny w obawie, abyśmy nie musieli nocować w sanktuarium decyduje się na wysłanie służbowego busu, który nas i nasze bagaże odwozi na dworzec.

Mimo wszystko już w pociągu mamy pewność, że będziemy tę imprezę dobrze wspominać i może za rok skorzystamy z zaproszenia przeora. Jury bardzo kompetentne. Wynik nie bardzo korzystny dla nas, ale wyjątkowo sprawiedliwy. Warsztaty, a raczej spotkania z jurorami interesujące i dające dużo do myślenia. Występ jednego z jurorów ciekawy i potwierdzający jego wysokie kompetencje. Zgrana 2-osobowa ekipa akustyków znakomicie nagłaśnia artystów w trudnych warunkach występu w otwartej przestrzeni.

Pozwoliłem sobie na przydługi opis przykładowych warunków, w jakich zdarza się artystom podejmować zmagania estradowe. Kto jeździ na festiwale, ten wie, że nie jest to wcale wyszukany przykład. Często jedzie się w nieznane, choć przeczytało się kilkakrotnie przysłaną przez organizatora kartę informacyjną. Po nabraniu pewnego doświadczenia uczestnik lub jego opiekun powinien dla własnych potrzeb ustalić listę wymagań od organizatorów imprezy, na którą pojedzie. Po otrzymaniu karty informacyjnej powinien porównać swoją listę z tym, co oferują organizatorzy. Warto to zrobić, bo, jak wykazuje praktyka, pewne sprawy można jeszcze wynegocjować zanim się przyjedzie na festiwal.

ŚMiałem niedawno wziąć udział w przeglądzie, gdzie oprócz przysłania kaset należało przyjechać na eliminacje. Perspektywa zebrania 12-osobowej grupy młodzieży w okresie wakacyjnym, zgrania w czasie ich przyjazdu, załatwienia przewodników, noclegów i wyżywienia wydała mi się mało interesująca. Poza tym jaki jest sens wysyłania nagrań i przyjeżdżania na eliminacje? Świadczy to - moim zdaniem - o niekompetencji komisji oceniającej. Udało się wynegocjować wysłanie kaset. Przy okazji za dwa tygodnie miałem już listę tych, którzy się zakwalifikowali do 15 osobowej grupy finalistów przeglądu.

Na ogół organizatorzy imprez dla niepełnosprawnych starają się wybrać obiekty przystosowane do inwalidów. Tak się dzieje na dorocznych festiwalach organizowanych przez Grażynę Świtałę w Ciechocinku lub na festiwalach dla niepełnosprawnych w Grudziądzu.
Obiekty, w których są zakwaterowani uczestnicy, mają windy i podjazdy, między hotelem i domem kultury kursują busy, z kierowcami można się dogadać co do godziny wyjazdu, czy przewiezienia uczestnika do innego miejsca, np. na miejski basen lub na zakupy. Są wyznaczone osoby, które w razie potrzeby pilotują uczestników lub pomagają im w trudnych sytuacjach np. na stołówce.

Zwracam uwagę na inne sformułowania z karty informacyjnej, które mogą okazać się złódne. Słowo "hotel" kojarzymy zazwyczaj z godziwymi warunkami zakwaterowania i wyżywienia. Słowo "Bursa" lub "internat" wzbudzają zazwyczaj nieprzyjemne skojarzenia.

Oto hotel Belfer w Warszawie w czasie przygotowań do koncertu kolęd organizowanego przez Panią Grażynę Świtałę. Warunki zakwaterowania wprawdzie niezłe, ale w czasie kolacji dowiadujemy się, że jedzenie mamy opłacone, a herbatę czy inny napój należy sobie kupić samemu. Uważam to - delikatnie mówiąc - za nietakt wobec zaproszonych artystów.

Oto inny hotel Wierna w Bocheńcu koło Kielc, gdzie od 10 lat mieszkają wszyscy artyści zapraszani przez kieleckie KCKN na wszelkie imprezy. Jedzenie po polsku - tłusto i dużo. Na ogół uczestnicy są zadowoleni z wyżywienia. Tym bardziej, że hotel prowadził własną produkcję wyrobów mięsnych. Recepcja prowadzi kiosk, w którym można kupić słodkości i napoje z piwem włącznie. Za to zakwaterowanie "na wesoło". Nie pamiętam, aby podczas naszego pobytu w Wiernej nie remontowano czegoś. Po każdym remoncie pokoje coraz ciaśniejsze. Zimą ogrzewanie zaczyna działać w drugim dniu naszego pobytu. Spłuczki działają, ale nie spłukują. Nie będę się w dawał w szczegóły techniczne, ale niektórzy już nauczyli się tak korzystać z ubikacji w Wiernej, aby nie mieć w pokoju przykrego zapachu.

Oto bursa szkół średnich w Grudziądzu. Pokoje 2-osobowe. Łazienki wprawdzie nie w pokojach, ale na piętrze po dwie łazienki z prysznicami. Szybkie 3 windy działają bez zarzutu. Stołówka przestronna, z dojazdem dla wózkowiczów, kolejka odbierających posiłki oddzielona od reszty stołówki specjalną barierką dla zapobieżenia zderzeniom, dużo miejsca między stołami. Wszędzie schludnie, wysprzątane. Na piętrach wydzielone miejsca z fotelami i telewizorami. Na dole automaty telefoniczne. Recepcjonistka uprzejma pomaga załatwić wszelkie sprawy. Aż dziw bierze, że młodzież mieszka w takim internacie i nie widać zniszczeń.

Kolejna kontrowersyjna oferta festiwalowa. Oto w ramach pobytu na festiwalu w Ciechocinku uczestnicy mają zapewnione zabiegi sanatoryjne. Pani prezes fundacji "Naprawdę czeka ktoś" Grażyna Świtała niezadowolona, że ktoś przyjedzie dzień później lub wyjedzie wcześniej, bo dzienny pobyt jednego uczestnika kosztuje ją 200 zł. Pracownicy obsługujący gabinety zabiegowe są bardzo niezadowoleni, bo uczestnicy festiwalu rozbijają im wcześniej ustalony plan zabiegów. Powiadają - i słusznie - że tydzień zabiegów wykonywanych w pośpiechu nie pomoże nikomu. A tu trzeba zdążyć na próby. Po zabiegach niektórzy uczestnicy czują się gorzej. Zanim dojdą do siebie, mija trochę czasu. Ci, którzy mają przepisane inhalacje rezygnują z nich, bo się potem źle śpiewa. Część uczestników, m. in. ci z wadami wzroku, ich opiekunowie, część kadry instruktorskiej oraz zaproszone gwiazdy estrady nie korzystają z zabiegów, ale ich pobyt trzeba tak samo opłacić. Jedynie dyrekcja sanatorium cieszy się, bo ma klientów.

 Nasuwa się nieodparta refleksja: Czy nie lepiej zmienić miejsce zakwaterowania uczestników festiwalu "Naprawdę czeka ktoś" w jakimś tańszym miejscu. Więcej funduszy przeznaczyć na warsztaty, a laureatom jako nagrodę dać możliwość spokojnego pobytu w sanatorium i podleczenia tego, co w indywidualnych przypadkach podleczyć trzeba. Tak zrobiono na festiwalu w Busku. Wybór terminu odbioru nagrody czyli pobytu w sanatorium pozostawiono laureatce.

 

   Warunki występu

   Czasem urągają wszelkim normom. Pamiętam, jak z artystami czekałem na swój występ w Domu Kultury Radzieckiej w Warszawie za sceną. Gorąco, niesamowity zaduch, stoimy w niewygodnej pozycji przez półtorej godziny. Gdy przyszła nasza kolej, wybiegliśmy na scenę jak trzoda wypuszczona z kojca.

Bywają festiwale ze znakomitym zapleczem, obsługą akustyków, elektryków od świateł, konferansjerami, sceną, zapleczem, koordynacją całości, zaplanowaniem porządku, uwzględniają przy tym specyfikę niepełnosprawnych. Ale tego już się z karty informacyjnej nie dowiemy.

 

   Dla kogo festiwale?

   Są przeglądy jakby nie dla niepełnosprawnych, lecz dla zaproszonych gwiazd. Organizatorzy zapraszając owe gwiazdy chcą uświetnić imprezę. Skutek tego bywa różny. Najlepiej, jeśli artysta profesjonalny jest jeden, a jego rola zakończy się na daniu krótkiego koncertu. Zapraszanie większej ilości gwiazd nie wpływa korzystnie na formułę imprezy. Zaczyna ona być bardziej przeglądem gwiazd, a popisy niepełnosprawnych są jakby wstępem do występów profesjonalistów. A wciąganie tych ostatnich do merytorycznej części przeglądu uważam za posunięcie, którego należy dokonywać z dużą ostrożnością.

Oto festiwal dla niepełnosprawnych w Busku, na którym Violetta Villas chyba nie czuła się dobrze ze swoim repertuarem i strojem. Odczucia młodych uczestników też były mieszane. Współorganizatorem buskiej imprezy była inna gwiazda polskiej estrady. Rozstanie się miejscowych działaczy z tą gwiazdą poprawiło atmosferę imprezy.

Relacje między profesjonalistami i amatorami najłatwiej prześledzić na przykładzie dorocznego festiwalu w Ciechocinku. Oto, jak się zachowują gwiazdy. Jedne chcą nam pomóc, inne przyjeżdżają na koncert, spóźniają się. Nie potrafią dostosować repertuaru do młodych wykonawców, z którymi mają wystąpić. Uczestnikom narzucają swój repertuar. Wydaje się, że jako profesjonaliści łatwo nauczyliby się tego, co uczestnicy przywieźli. Śpiewają zwykle w niższych tonacjach, co sprawia duże trudności uczestnikom. Piosenki dostarczają na ostatnią chwilę. Uczestnicy otrzymują przydział do profesjonalistów niekoniecznie zgodnie ze swoją wolą. Typowe są scenki, gdy przed sobotnim koncertem w piątkowe popołudnie uczestnicy wkuwają nowy repertuar z dyktafonami przy uszach szukając miejsca spokoju choćby w toalecie czy pod kołdrą w łóżku. Potem na sobotnim koncercie przeżywają stres związany z niedouczonym repertuarem. Tymczasem konferansjer zapowiada:

Oto Karolina, której marzeniem było wystąpienie z tą oto artystką. Dziś jej marzenie się spełniło.

Fakt, że ktoś wypłynął jako gwiazda estrady, niekoniecznie oznacza, że jest to osoba dobrze przygotowana muzycznie. Lansowaniem zajmują się inni wiedzący, jak się to robi. Owa gwiazda może nawet nie znać nut. Tym bardziej nie umie przygotować przydzielonego uczestnika do wspólnego występu.

 Aby nie być gołosłownym proponuję obejrzeć telewizyjne transmisje koncertów z Ciechocinka. Zauważymy, jak zróżnicowany jest poziom występów poszczególnych wykonawców, jak różne jest podejście profesjonalistów do uczestników, choć w kontakcie z uczestnikami są oni raczej mili. Jeśli chodzi o barwę głosu i świeżość wykonania, to zdarza się, że młodzi wykonawcy wypadają korzystniej niż ich profesjonalni partnerzy. Zdarzają się też przykłady bardzo poważnego podejścia gwiazd do przydzielonej im roli. Taką piękną kreację stworzył w 2000 roku duet Michała Bajora i Uczestniczki Anny Karasińskiej. Żałować tylko trzeba, że krótki czasnie pozwolił im na dopracowanie występu.

 

   Jury

   Skład tej szacownej komisji bywa bardzo różny. Zależy to od pozyskania kompetentnych osób, a to wiąże się z finansami. Spotyka się muzyków wysokiej klasy odpowiedzialnych wyłącznie za dziedziny wykonawstwa, w których są kompetentni. Częściej wszyscy jurorzy oceniają poszczególne elementy wykonawstwa niezależnie od tego, czy czują się w tym kompetentni. Jest jeszcze moda z przeszłości, aby do jury zapraszać miejscowych notabli niezależnie od ich kompetencji. Bardziej sensowne wydaje się zaproszenie człowieka znającego specyfikę niepełnosprawności zaproszonych artystów. Jeśli impreza jest bardziej prezentacją niż konkursem, obecność jury jest raczej symboliczna. Mają oni też inną pracę. Różnymi sobie dostępnymi drogami próbują wysądować, jakie potrzeby ma każdy wykonawca. W miarę możliwości dostosowują upominki do tych potrzeb. Łatwo sobie wyobrazić jak wówczas cenna jest dla uczestnika otrzymana nagroda, choć często jej wartość finansowa nie jest duża. W ten sposób mój zespół otrzymał jedną z najcenniejszych dla naszej pracy nagród - mikrofon bezprzewodowy.

Czasem jurorzy ustanawiają nagrody. Jest to bardzo miły gest świadczący o subiektywnym stosunku jurorów do wykonawców. Sam będąc w takiej komisji fundowałem drobne nagrody.

Jeśli, drogi Czytelniku, będziesz na konkursie, przyjrzyj się pracy jurorów. Zobacz, więc, jak się zachowują podczas słuchania wykonawców; czy rozmawiają z nimi w przerwach podczas przesłuchań; jaki mają stosunek do konkursowiczów omawiając ich występy; czy zwracają uwagę, kto i gdzie przygotował uczestnika i czy w swoich ocenach honorują również akompaniatorów i instruktorów; czy biorą udział w części koncertów, gdzie mogą się zaprezentować ze swoimi umiejętnościami, bo i takie przerywniki w przesłuchaniach organizatorzy przewidują; Jeśli już jurorzy wystąpią, to jak wypada ich występ. Praca tego ciała festiwalowego. Jest trudna i odpowiedzialna. Od jej efektów zależy w dużej mierze poziom imprezy, samopoczucie uczestników, a później opinia o imprezie, jaka będzie rozpowszechniana przez uczestników i gości.

 

   Przewodnik - opiekun - impresario

   Obecność opiekunów na imprezie ułatwia organizatorom jej przeprowadzenie, lecz znacznie powiększa jej koszt. Opiekunowie niekoniecznie potrafią rozwiązać problemy muzyczne, ale bardzo dobrze znają zdrowotne i inne potrzeby uczestników, przez co znakomicie pomagają organizatorom rozwiązywać problemy zdrowotno-bytowe artystów. Z drugiej strony skutecznie utrudniają integrację grupy wykonawców, o co często organizatorzy usilnie zabiegają. Umieszczają w planie przeglądu imprezy towarzyszące mające na celu integrację grupy, przybliżenie do jurorów, kontakt ze środowiskiem. Są więc ogniska, wspólne z miejscową młodzieżą dyskoteki, grupowe przejazdy przez miasto ze śpiewem itd.

 Na ogół nie ingeruje się w zachowania podopiecznych, zdając się w tym zakresie na opiekunów. A ci, jak już powiedziałem, często nie sprzyjają integracji swoim zachowaniem.  

Często zapatrzeni w swoich pupili nieświadomie izolują ich od kolegów. Integracja z grupą łączy się z funkcjonowaniem w tej grupie, z podejmowaniem decyzji, wykonywaniem określonych zadań. Opiekunowie w tym wszystkim wyręczają podopiecznych. Zdarza się, że mali artyści garną się do poznania kolegów i koleżanki. Integracja z grupą, to bardzo ważna część ich funkcjonowania. Przecież po pewnym czasie zapominają szczegóły występu, zostaje natomiast ogólna atmosfera, zdobyte przyjaźnie, kontakty odnawiane na kolejnych imprezach itd. Integracja odbywa się niejako samorzutnie tam, gdzie uczestnicy przyjeżdżają grupowo z opiekunami ze szkół i innych organizacji lub samodzielnie. Opinia, że na imprezach, gdzie jest mało opiekunów, dochodzi do ekscesów i innych niewłaściwych zachowań, jest - moim zdaniem - przesadzona. Śmieszna wydawała się niechęć do organizowania przez PZN wspólnych imprez dla dorosłych niewidomych i dla młodzieży. Cytuję jedną z opinii znanego działacza związkowego: "A co zrobimy, jeśli pijany niewidomy wyjdzie i zacznie wymachiwać laską?". Cóż miałem odpowiedzieć. Na to kończyliśmy stosowne szkoły i za to nam teraz płacą, abyśmy sami takie sprawy jako wychowawcy umieli załatwić. W czasie 25-letniej pracy odwiedziłem wiele imprez i rzadko byłem świadkiem niewłaściwych zachowań uczestników. Natomiast zdarzało mi się obserwować w pracy wspaniałych opiekunów, w których były zapatrzone grupy. Taki wychowawca potrafi znakomicie wpłynąć na atmosferę imprezy niezależnie od wyniku występu. Bardzo często zdarzało nam się, że na imprezach bez podtytułu "dla niepełnosprawnych" moi artyści bywali po prostu wchłonięci przez inne grupy, otaczani wyjątkową rzyczliwością i opieką.

Pragnę tu podkreślić inne ważne zadanie przewodników. opiekun musi często na przeglądzie występować w roli impresaria młodego artysty. Zdarzało się organizatorom popełniać takie błędy, że ingerencja wychowawcy okazywała się konieczna.

Nie jest dobrze, kiedy opiekunowie i rodzice raczej zajęci są własnymi podopiecznymi. Rzadko kontaktują się między sobą dla wyrobienia wspólnego poglądu na temat przeglądu, w którym uczestniczą. Bardzo rzadko zdarzało się, aby opiekunowie występowali do organizatorów imprezy wspólnie w jakiejś ważnej sprawie. Także ci ostatni również, niestety, bardzo rzadko pytali opiekunów o zdanie zachowując się, jakby wszystko wiedzieli na temat przyjmowanych artystów. Najbardziej bolał mnie fakt, że po zakończeniu festiwalu nagrody lub upominki o dość wysokiej cenie zdobyte od sponsorów ocierały wszelkie łzy, pomagały zapomnieć o wszelkich niedociągnięciach nawet znacznych. Po roku na tej samej imprezie spotykaliśmy się z nie załatwionymi problemami odżywającymi na nowo.  

 

   Młodzi, a już ujarzmieni

   Jak się zachowasz, drogi Czytelniku otrzymując do podpisania umowę dla siebie lub małoletniego uczestnika, w której oferują Ci: całoroczną opiekę, zapewnianie akompaniamentów, organizowanie koncertów, comiesięczne konsultacje z fachowcami i może jeszcze parę propozycji. Wzamian oczekuje się jednego: nie wolno wystąpić samodzielnie bez uzgodnienia z fundacją, z którą zawieramy umowę. A jeśli już dojdzie do występu, należy mówić, że się jest podopiecznym fundacji i że program został przez nią przygotowany.

 Przedstawiciele fundacji albo nie zdają sobie sprawy, albo są naiwni proponując podopiecznym akompaniamenty, nagrania, warsztaty, dostarczanie repertuaru itp. Każda z tych ofert wiąże się z dużymi nakładami finansowymi. Nie spotkałem fundacji, która regularnie opłacałaby zlecenia dla kompozytorów, aranżerów i prowadzących warsztaty. Żadna ze znanych mi fundacji nie zatrudnia na stałe pracowników w wymienionych specjalnościach. Samym uczestnikom umowa taka wydawała się zbyt piękna, aby była prawdziwa. Opiekunowie dość szybko odrzucili próby przywiązania podopiecznych do fundacji i odebrania im możliwości uczestniczenia w innych imprezach.

Praktyka potwierdziła obawy. Dla wybranych zorganizowano chyba 3 imprezy w przeciągu roku, nie odbyła się ani jedna konsultacja, nie było żadnych propozycji repertuarowych.

 

   W jakich przeglądach uczestniczyć?

   Decyzję o tym początkowo podejmują opiekunowie. Zatem trzeba znać swoje dziecko, starać się obiektywnie spostrzegać możliwości, walory i potrzeby artysty. Występ na scenie nie powinien być upokorzeniem. Wskazane jest dozowanie stresu scenicznego z przeglądu na przegląd. Stres ten ma działać jak szczepionka wprowadzająca do organizmu niewielką dawkę zatruwającej go substancji. artysta powinien nabywać odporności, ćwiczyć opanowanie tremy, umiejętność znajdowania się w trudnej sytuacji np., gdy zapomni, co miał mówić lub śpiewać. Ma ćwiczyć orientację w nowym i często trudnym terenie, jakim jest scena. W końcu powinien za pomocą sukcesów nabywać wiary we własne możliwości. Z czasem decyzję o udziale w konkursach powinien podejmować sam zainteresowany.

Uczestnicy przeglądów nie zawsze pamiętają, że występując na scenie tworzą określony produkt, który oferują publiczności. Jest to niejako towar, który nabywca może, lecz nie musi przyjąć. To prawo jest mu tym bardziej dane, że często płaci za to kupując bilet wstępu. Jedną z podstawowych wad artystów amatorów jest fascynacja własnym popisem, przedłużanie go nieprzyzwoicie. Dobrze czasem wystąpić w roli słuchacza i spojrzeć na siebie z boku. Wystarczy w tym celu zarejestrować swój występ na taśmie i przeanalizować go później. Nawet wskazane jest dokonać kilku przesłuchań, zaraz po występie i po dłuższej przerwie. Refleksje, które się nasuną, mogą się okazać interesujące.

Wygląd i zachowanie się artysty na scenie jest też bardzo ważne. Jest kilka znanych osób ze środowiska niewidomych, o których krąży opinia słuchaczy: "Kiedy zamknę oczy, to lubię go słuchać. Gorzej, kiedy popatrzę na niego." Walka ze skutkami niesprawności za pomocą narzędzia, jakim jest przygotowywanie programu artystycznego i wystawianie go na estradzie, jest ze wszech miar godna polecenia. W fachowców jest to jedna ze skuteczniejszych form rehabilitacji.

Serdecznie polecam imprezy dla sprawnych. Tam porównanie naszego artysty ze zdrowymi kolegami stawia mu jeszcze wyższą poprzeczkę.

Pamiętajmy też o innych korzyściach udziału w festiwalach. Warto zbierać nowy repertuar, zdobywać nowe, interesujące znajomości, dowiadywać się o innych przeglądach i po prostu przyjemnie spędzać czas nabierając sił do przebijania się przez trudy codziennego życia.  

 

Poznań 2004

Wypowiedź niepublikowana