Kazimierz Siedlecki

 

 

PIERWSZY OCIEMNIAŁY ŻOŁNIERZ RZECZYPOSPOLITEJ  /o Edwinie Wagnerze/

 

„Światłem naszem dobro Niepodległej Ojczyzny"

     

    Hasło to rzucił przed sześćdziesięciu laty major Edwin Wagner, założyciel i wieloletni prezes Związku Ociemniałych żołnierzy RzeczypospolitejPolskiej, pierwszej w dziejach ruchu niewidomych organizacjio zasięgu ogólnokrajowym. Umieszczone na sztandarze tej organizacji,stało się deklaracją programową jej członków, wyrazem ich. przekonań i dążeń*

 

 

1. Wszystko, co nasze, Polsce oddamy

     

    Edwin Norbert Wagner urodził się 6 czerwca 1899 roku we Frysztaku na Rzeszowszczyźnie, w rodzinie urzędnika sądowego Józefa Wagnera i jego żony Amelii z domu Probst. Ostoją polskości w owych czasach obcych zaborów była rodzina 1 tam należy szukać źródeł patriotyzmu, tak charakterystycznego dla dorosłego Edwina Wagnera - żołnierza, obywatela i społecznika.. Wtedy był to jedynie pełen egzaltacji patriotyzmdumnego ze swojej narodowej przynależności chłopca, wymagający ugruntowania i odpowiedniego ukierunkowania, by mógł się przerodzić w głęboko przemyślany 1 odczuty światopogląd. Takim świadomym celu wychowawcą stało się dla małego Edwina harcerstwo, z którym zetknął się jako uczeń jednego z krakowskich gimnazjów i którego ideałom pozostał wierny przez całe życie.

Były to lata gwałtownego ożywienia ruchu niepodległościowego w związku z nadziejami,  jakie wiązano z coraz wyraźniej rysującym się konfliktem między wielkimi mocarstwami, który mógł stworzyć dla. sprawy polskiej dogodne szanse. Powstawały różne konspiracyjne i półkonspira-cyjne organizacje, wśród nich zalążki przyszłych Legionów Piłsudskiego i pierwsze w kraju drużyny harcerskie, odwołujące się w swe] pracy wychowawczejdo szlachetnych zasad moralnych skautingu oraz polskich postępowych tradycji narodowych i społecznych. Wszystkie te nastroje, tendencje i wpływy znajdowały podatny grunt w duszy wrażliwego i prawegoz natury chłopca,  jakim był młodociany Edwin "Wagner. Z łatwością przyjął za swoje zasady prawa harcerskiego, nakazuje bronić słabszych

i zawsze wymagać najwięcej od siebie a miłość ojczyzny rozumieć jako osobistą odpowiedzialność za wspólny los rodaków, dla których dobra nie wolno szczędzić ani pracy,  ani krwi „

    Tymczasem  pierwsza wojna światowa trwała już od dwóch lat i wciąż napływały wiadomości o zwycięskich bojach Legionów Józefa Piłsudskiego, pierwszej od bardzo dawna regularnej polskiej formacji wojskowej. Wiadomości te mus lały pobudzić wyobraźnię dorastającego,  żądnego czynu chłopca,  dla którego dalsze czekanie na pełnoletność stało się nie do zniesienia. W końcu przełamał wszelkie opory i 25 stycznia 1916 roku wstąpił ochotniczo,  jako szesnastoletni uczeń 7 klasy gimnazjalnej, do 6 pułku piechoty tychże Legionów  do specjalnie utworzonej 9 kompaniaharcerskiej.  Uczestniczył we wszystkich bitwach tego pułku  łącznieze sławną, bitwą po Kostiuchnówką na Wołyniu,  a potem podzielił niełatwy los swoich  towarzyszy broni, gdy w czasie  "kryzysu przysięgowego w lipcu 1917 roku odmówili, na rozkaz Komendanta,  posłuszeństwa państwom centralnym. Więziony przez 3 miesiące w obozie na Węgrzech, został następnie przymusowo wcielony do armii austriackiej, gdzie wkrótce wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej, przygotowującej w ścisłej konspiracji dalszy opór rozproszonych w tej armii  polskich żołnierzy.

Mimo ciężkich wojennych przejść nie zapomniał o przyszłości,dobrze zdając sobie, że zniszczony po  wojnie kraj będzie bardzo potrzebował ludzi wykształconych. Dlatego każdą wolną, od służby chwilę spędzał nad książką, przygotowując się do egzaminów eksternistycznych, które zdawał,  odwiedzając przy okazji  sporadycznych urlopów swoją macierzystą szkołą. Wykazał tym wielką dojrzałość i  społeczne wyrobienie, a przede wszystkim - ogromną siłę charakteru, zaskakującą u tak miłego człowieka. Niełatwo zdobyć sio na coś takiego wśród  trudów i niebezpieczeństw wojennej tułaczki, kiedy ewentualność śmierci odbiera wartość i sens wszelkiej zapobiegliwości. Tym większym podziwem napawa- fakt, że w tych warunkach przerobił dwie ostatnie klasy gimnazjalne i zdał w 1918 roku maturę, a potem zapisał rolę na Uniwersytet Jagieloński, gdzie ukończył pierwszy rok studiów na wydziale prawa.

W tym czasie walczył dalej, w odrodzonym - po odzyskaniu niepodległości w 1918 rolce - Wojsku Polskim,  już jako dowódca kompanii w randzeporucznika, po ukończeniu w maju topu roku szkoły oficerski ej. Jego szlak bojowy i charakterystykę żołnierskiej postawy przedstawia zaświadczenie wydane 18.1 2.1923 roku przez dowództwo 2 pułku piechoty legionowej i podpisane przez pułkownika (Czaplińskiego,  Przy okazji wypada wspomnieć, że dowódcątego pułku był późniejszy marszałek, a wtedy pułkownik, Michał Rola-Żymirski, zaś dowódcą jednej z kompanii - późniejszy generał, Zygmunt Berling.

 

„Major Wagner Edwin był dowódcą 6 kompanii 2 pp. Leg., w czasie kampanii bolszewickiej.  Za działalność osobistą, jak i wybitną działalność dowódcy, odznaczony został Orderem Virtuti Militari V kl. oraz posunięty w awansie do stopnia majora. Charakter wielce szlachetny oraz wysokie moralne zalety,  obok wojskowych zdolności, uczyniły go najlepszym oficerem pułku. W walkach majowych nad Berezyną i Uszą, w bitwie pod Niwkami dnia 23.05.1920 roku, ciężko ranny w głowę i lewy bok, dostał się do niewoli, z której po zawarciu pokoju powrócił zupełnie innym inwalidą, ślepym na oba oczy. W rzędzie bolesnych ofiar poniósł w nim pułkownik najcięższą stratę'.

Do niewoli dostał się dlatego, że wycofujący się pod naporem nieprzyjaciela podkomendni zostawili go na polu bitwy, uznawszy za poległego. Odnaleziony następnego dnia przez sanitariuszy znalazł się w szpitalu, skąd po wyleczeniu ran został skierowany do obozu jeńców wojennych pod Moskwą, gdzie przyjęto go z wojskowymi honorami jako bohaterskiego dowódcę. Tę dzielną postawę zachowywał nadal, mężnie znosząc swój ciężki los całkowicie ociemniałego. Cierpiał niewątpliwie - był przecież żywym człowiekiem - ale swych uczuć nie uzewnętrzniał i na pewno nie było to rozżalenie, rozpacz czy bunt. Nie pozwalało mu na to poczucie godności człowieka z natury silnego i świadomego rangi poniesionej dla Ojczyzny ofiary. Dzięki temu zachował równowagę duchową i rzeczowy stosunek do swojej nowej sytuacji, wolny od zahamowań i kompleksów. Pragnął wrócić do kraju i włączyć się w nurt jego odradzającego po stupięćdziesięcioletniej niewoli życia, przekonany, że potrafi być pożyteczny, chociaż jeszcze nie wiedział, w jaki sposób. Na temat powrotu rozmawiał nawet dwukrotnie z Feliksem Dzierżyńskim, który obiecał odesłać go pierwszym transportem i obietnicy dotrzymał.

 

2. W imię koleżeńskiej solidarności

    Początki opiekli nad ociemniałymi żołnierkami sięgają w  Małopolsce wiosny 1916 roku, kiedy to na polecenie austriackiego ministerstwa, wojny y przewieziono z Wiednia do Zakładu Ciemnych we Lwowie kilkudziesięciu ociemniałych inwalidów wojennych, Polaków i Rosjan. Zapewniono im tam bezpłatne utrzymanie oraz naukę brajla,  szczotkarstwa, koszykarstwa i muzyki: spotkali się też z dużą sympatią społeczeństwa,  z jego spontanicznympoparciem i pomocą. Przykładem może tu być urządzony wiosną  1917 roku kiermasz, na którym wszystkie wyroby ociemniałych żołnierzy zostały błyskawicznie wykupione. Zachęcone powodzeniem szkolenia, władze przeniosły ich w październiku tegoż roku do wygodniejszego budynku na Kleparowie - i tak powstała Szkoła Ociemniałych Żołnierzy, pierwsza tego rodzaju placówka na ziemiach polskich. Jej kierownikiem został ociemniały kpt. Jan Silhan,    znakomicie obeznany z zagadnieniami pedagogikii tyflologii. Dzięki nowoczesnym metodom nauczania szkoła coraz lepiej spełniała swoje zadania również po roku 1918, kiedy przeszła na etat Wojsk Polskich.

    Do szkoły tej trafił po powrocie z niewoli, latem 1921 roku, por. Edwin Wagner, mianowany majorem dopiero w styczniu roku następnego. Przyuczając się do życia „po niewidomemu',  chętnie pomagał mniej zaradnymi załamanym kolegom w ich inwalidzkich i zwyczajnie ludzkich kłopotach.Obok harcerskich nawyków skłaniało go do tego poczucie żołnierskiejsolidarności, wyniesione z dwóch frontów, gdzie wzajemna pomoc „była moralnym nakazem i warunkiem przetrwania, kie bez znaczenie, było "„też, właściwe rasowym oficerom, poczucie odpowiedzialności za los niższychrangą towarzyszy broni, którzy zresztą sami do niego lgnęli, ulegając jego niewygasłemu autorytetowi niedawnego przełożonego. Był od nich duchowo silniejszy,  bardziej zaradny i energiczny, lepiej orientował się w potrzebach człowieka ociemniałego i lepiej wiedział, dokąd się z tymi potrzebami udać - był zatem powołany do sprawowania opieki nad innymi. W ten sposób doszedł do przekonania, że troska o los współtowarzyszyniedoli jest jego życiową misją. - tak,  jak to widział u kapitanaSilhana,  z którym zapewne wiele rozmawiał i w którym różniej znalazł oddanego współpracownika.

    Na podjęcie podobnej decyzji miały również wpływ prowadzone w koleżeńskim gronie rozmowy na temat trudnych, w związku z ogólną sytuacje., warunków życia ociemniałych inwalidów wojennych.

Zniszczenia wojenne były ogromne, ludność zubożała i nękana, przez epidemie,zaś grozy położenia dopełniała gigantyczna inflacja,  zastój gospodarczyi bezrobocie. Odrodzone po stupięćdziesięcioletniej niewoli państwo musiało zadbać nie tylko o odbudowę kraju, ale także o zorganizowanieod podstaw całej swojej polityczno-społecznej struktury i. to mając za punkt wyjścia odmienne pozostałości ekonomiczno-prawne, odziedziczonepo trzech zaborcach. V tych warunkach problemy ociemniałych żołnierzy - i w ogóle inwalidów - schodziły na dalszy plan, po części z braku funduszów, a po części z braku należytego zainteresowania ze strony odpowiedzialnych i przez nikogo nie przynaglanych władz. V/ rezultacieci, którzy dla Ojczyzny poświecili tak wiele, żyli nieraz w skraj-

- 23 -

 

skrajnej nędzy, nie mogąc utrzymać się z symbolicznych rent ani sprostać konkurencji pełnosprawnych rzemieślników, gdy prowadzili warsztaty pracy.

   Problemy te z powodzeniem już od dawna rozwiązywali koledzy z byłego zaboru pruskiego. Przy wydatnej pomocy Polskiego Czerwonego Krzyża powstał tam 13.12.1919 roku Związek Ociemniałych Wojaków z siedzibą w Poznaniu,przeniesioną w roku następnym do Bydgoszczy, Jego założycielem i prezesem był ociemniały oficer, inż. Czesław Perzyński, znakomity organizatori utalentowany społecznik. Kie rezygnując z ofiarności społecznej, starał się oprzeć byt swojej organizacji na pewniejszej podstawie, jaką stały się wkrótce kwoty wpłacane regularnie przez dyrekcje monopoli państwowych. Starał się też włączać swoją organizację w nurt. życia społecznego i wykorzystywać wszystkie istniejące tam możliwości, by nie tracić sił na ich niepotrzebne dublowanie. Wymownym tego przykładem jest sposób, w jaki rozwiązał kwestię czytelnictwa. Przeszkoleni na kursach... związkowych widzący kopiści przekazywali przepisane przez siebie książki do biblioteki Wojewódzkiego Zakładu dla Dzieci Niewidomych, w zamian za co ociemniali żołnierze mieli dostęp do całego księgozbioru. Ą zakładzie tym uczyli się zresztą rzemiosł i brajla, bezpłatne zakwaterowaniei utrzymanie znajdując w zakupionym przez Polonię Amerykańską i prowadzonym przez Polski Czerwony Krzyż Bomu Ociemniałego Żołnierza. Po ukończeniu szkolenia Związek umożliwiał im zakładanie własnych warsztatów i dostarczał tanich surowców z własnej hurtowni.

    Zachęcony tym przykładem mjr Wagner wystąpił z inicjatywą powołania podobnej organizacji we Lwowie, co nastąpiło 11.02.1922 roku. Tak powstał Małopolski Związek Ociemniałego Żołnierza "Spójnia", swoją nazwą nawiązujący do idei samopomocy koleżeńskiej i wynikających stąd więzi. Obok majora Wagnera w roli prezesa, do zarządu wszedł ociemniały porucznikStanisław kłak, wyróżniający się swoją aktywnością i zdolnościami były legionista, absolwent Szkoły Ociemniałych Żołnierzy a niebawem także Akademii Handlowej, Drugim nieocenionym współpracownikiem majora Wagnera w tym okresie była jego młoda, zaślubiona dopiero co żona Kazimiera,wspierająca go ofiarnie w sprawach związkowych swoim wzrokiem i pomocą,

Pierwszym posunięciem władz młodej organizacji był apel o pomoc finansową, skierowany - ówczesnym zwyczajem - do społeczeństwa. Oddźwięk przekroczył oczekiwania, zwłaszcza w przypadku młodzieży i nauczycieli oraz robotników Lwowa i pobliskiego Borysławia. Tak. nawiązane serdeczne yy. kontakty okazały się trwałe i odtąd wiele organizacji społecznych nie szczędziło "Spójni" swego moralnego i materialnego wsparcia,- uczestnicząc

we wszelkich akcjach prowadzonych na rzecz jej członków, owego poparcia nie odmawiały także różne instytucje komunalne Lwowa,  czego przejawem było przyznanie ociemniałym żołnierzom prawa do bezpłatnych przejazdów tramwajami i do darmowego wstępu na przedstawienia teatralne.

    Mimo tych finansowych sukcesów mjr Wagner dobrze rozumiał, że ofiarność społeczna bywa zmienna i że musi szukać dla swojej organizacji pewniejszychźródeł utrzymania. Miała to być spółdzielnia handlowa, działająca jako wyodrębniona agenda, która prowadziłaby różne przedsiębiorstwa,oparte na koncesjach monopoli państwowych. Realizacją tego planu było uzyskanie w roku 1922 koncesji na hurtownię tytoniową we Lwowie i otwarcie w tymże roku spółdzielni.

       Wraz ze wzrostem dochodów zwiększyła się pomoc,  świadczona członkom"Spójni" czy to w formie zapomóg,  czy pożyczek. Prowadzono również starania o koncesje indywidualne dla poszczególnych ociemniałych żołnierzyi pomagano im w zakładaniu własnych przedsiębiorstw handlowych, widząc w tym najwłaściwszy sposób zapewnienia godziwych środków utrzymania.Przedsiębiorstwa takie przynosiły większy dochód i wymagały mniejszegozachodu, niż warsztaty rzemieślnicze czy przydzielane przez Urzędy Ziemskie inwalidom wojennym osady rolne, toteż ta forma zatrudnienia stawała się wśród ociemniałych żołnierzy coraz popularniejsza.

    Jednocześnie mjr Wagner obserwował uważnie wszystko,  co działo się w ruchu niewidomych w kraju i za granicą. Jeszcze w roku 1921 nawiązał kontakt z miss Winifred Holt, która bawiła w Polsce jako reprezentantka amerykańskiego Towarzystwa Pomocy Ociemniałym Ofiarom Wojny "Phare" /^Latarnia"/, To ona umożliwiła Wagnerowi wyjazd do Paryża, gdzie spędził przeszło rok, na przełomie lat 1922-1923. Robiono mu pewne nadzieje na przywrócenie wzroku w jedynym, które posiadał, lewym oku - niestety, leczenie nie dało żadnych rezultatów. Natomiast studia nad sytuacja, i metodami reedukacji osób ociemniałych na Zachodzie powiodły się całkowicie.Nawiązał bliskie kontakty z wieloma wybitnymi działaczami i organizacjami,w tym również z "Phare de France" /"Latarnia Francji"/. Po krajuwrócił pełen nowych myśli i planów.

 

3y Na drodze do zjednoczenia

    Na Pierwszy Krajowy Zjazd Małopolskiego Związku Ociemniałego Żołnierzaw kwietniu 1925 roku, zaszczyconą/ przez wiele czołowych osobistości miejscowego życia publicznego, zjechało 130 członków z całej Małopolski. Podjęto na nim rezolucję ujmującą problem opieki nad ociemniałymi żołnierzamiw programową całość,  co było dużym krokiem naprzód. Postulowano w niej ustawowe uregulowanie bytu tej grupy inwalidów i wdrożenie szereguakcji mających na celu ulżenie ich niedoli. W Zjeździe uczestniczyła

także delegacja Związku Ociemniałych Wojaków oraz przedstawiciele nie zrzeszonych jeszcze kolegów z Warszawy. Nie był to przypadek, gdyż wśród, poruszanych spraw znalazła się od dawna kiełkująca idea zjednoczeniaruchu ociemniałych żołnierzy, rozumiana przez wszystkich jako życiowa konieczność.

    Prezesem "Spójni*1 na następną kadencję został por, Stanisław Kłak, gdyż mjr Wagner ustąpił, obdarzony w uznaniu zasług tytułem prezesa honorowego. W tym czasie zrezygnował z osady rolniczej na Wołyniu, gdzie gospodarował wraz z żoną od trzech lat. kursując między tą osadą a Lwowem,Objął inną. osadę rolna, - na Kujawach, nieopodal Inowrocławia - co było korzystne dla jego dalszych związkowych planów. Podjął się roli koordynatora akcji zjednoczeniowej, do czego predestynował go ogromny i wciąż rosnący autorytet,  jakim się cieszył nie tylko we własnym środowisku.Przewyższał innych działaczy swoim zaangażowaniem i wybitnymi zdolnościami i był przez wszystkich zgodnie uważany za duchowego i faktycznegoprzywódcę ruchu, toteż podejmując się owej roli samorzutnie, spełniał jedynie powszechne oczekiwania. Miała ona polegać na zbliżaniudo siebie organizacji ociemniałych żołnierzy przez prowadzenie wspólnych akcji oraz wspólne występowanie do władz we wszystkich sprawach,by przyzwyczaić opinie publiczną do jej ideowej i praktycznej jedności. Właśnie te problemy poruszał mjr Wagner w rozmowach z inż. Perzyńskim, z którym teraz widywał się często, korzystając z bliskości Bydgoszczy. Wspólnie omawiali plany dalszych posunięć, zwłaszcza na obszarze działania Związku Ociemniałych Wojaków, gdyż ten,  jako najstarszyi organizacyjnie najbardziej rozwinięty, miał odegrać rolę wiodącą. Wiele troski poświęcał także rodzącemu się właśnie w Warszawie Związkowi Ociemniałych Inwalidów Wojennych i Ofiar Wojny z zasięgiem działania na ziemie byłego zaboru rosyjskiego. Powstanie tego stowarzyszenia usuwało główną przeszkodę stojącą na drodze do utworzenia organizacji ogólnokrajowej.

Ośrodkiem konsolidacji dla nowej organizacji stał się założony w roku 1923 Zakład. Reedukacyjny Towarzystwa pomocy Ociemniałym Ofiarom Wojny "Latarnia". Towarzystwo to powstało dwa lata wcześniej w wyniku zabiegów wspomnianej już miss Winifred Helt. W zakładzie uczono kursantów szczotkarstwa, koszykarstwa. i dziewiarstwa, a potem pomagano w tworzeniu własnychwarsztatów lub zapewniano pracę w warsztatach zakładowych. Ujemną stronę stanowił niewłaściwy stosunek widzącego kierownictwa zakładu do ociemniałych, podyktowany przekonaniem, że są. oni niezdolni do działalności społecznej i że nigdy nie przestaną, być dla społeczeństwa ciężą-

rem. Zmuszało to zwolenników utworzenia własnej organizacji samopomocowej do ukrywania swoich dążeń, na których kształtowanie miał duży wpływ kpt. Jan Silhan, docierający tu. ze Lwowa, z ramienia "Spójni" i z polecenia majora Wagnera, Mimo tych utrudnień idee związkowe rozprzestrzeniały się na całą. Warszawę i jej okolice, doprowadzając w roku1926 do założenia Związku Ociemniałych Inwalidów Wojennych i Ofiar Wojny z siedzibą, w Warszawie, obejmującego obszarem działania województwacentralne i wschodnie.

    Na czele organizacji stanął jej założyciel, kpt. Mikołaj Wroczyński, któremu udało się skupić wokół siebie 50 inwalidów wojennych i 25 ofiar wojny, przeważnie inwalidów wojennych nie zarejestrowanych w porę i pozbawionych przez to należnych im praw. Z właściwą sobie energią przystąpił kpt. Wroczyński do pracy związkowej w bardzo trudnym terenie, gdzie trzeba było wyszukiwać innych towarzyszy niedoli, zagubionych i najczęściej rehabilitacyjnie zaniedbanych z powodu braku odpowiedniej opieki przez wiele lat. lak odnalezionym inwalidom udzielano zapomóg i pożyczek, kierowano na bezpłatne przeszkolenie zawodowe, starano się o przydział koncesji i osad rolnych, a potem pomagano w usamodzielnieniusię i prowadzeniu własnych przedsiębiorstw/. Dużej pomocy w tych poczynaniach udzielały działaczki Koła Polek, które zorganizowały specjalną sekcję opieki nad ociemniałymi kołnierzami. Jej członkinie yy weszły do władz Związku i załatwiły wiele trudnych spraw, między innymi zapewniły mu własny lokal.

Osoby widzące we władzach miał również Związek Ociemniałych Wojaków - i to nieraz wysoce ustosunkowane, z racji zajmowanych stanowisk państwowychi samorządowych. Poza tym kraj był zasobny , a mieszkańcy uspołecznieni,co stwarzało ruchowi ociemniałych żołnierzy doskonałe warunki rozwoju - nic zatem dziwnego, że mjr Wagner pragnął je wykorzystać w swojej akcji zjednoczeniowej, sugerując inżynierowi Perzyńskiemu pewne posunięcia i wspierając go potem, czynnie przy ich realizacji. Takim ważnym posunięciem, stało się założenie, w wyniku starań tego Związku, ośrodka tresury psów przewodników, które od. 1927 roku przydzielano bezpłatnie ociemniałym żołnierzom w całym kraju.

Wspomnieć też należy o sławnych zjazdach gwiazdkowych, organizowanych tradycyjnie co roku w różnych, miastach Wielkopolski i Pomorza w ramach. dbałości o utrzymanie bliskich więzów koleżeńskich i. mających charakter walnych zjazdów. Zaczęto na nie zapraszać także członków obu bratnich organizacji regionalnych,  co stwarzało doskonałą okazję do wzajemnego poznania się i polaryzacji poglądów. Temu samemu celowi zaczęło służyć założone w roku 1928 Letnisko Ociemniałych Żołnierzy Rzeczypospolitej w Ziemnicach Nowych k/Kościana. Przyjeżdżali tu na bezpłatny wypoczynek, wraz z rodzinami, ociemniali żołnierze z całej Polski, zaś związkowy aktyw miałokazję do kształtowania właściwych postaw patriotycznych i obywatelskich. W ten sposób pojawił się w życiu związkowym nowy duch, który w miarę rozwoju stał się spoiwem i siłą zjednoczonego ruchu. W roku 1926 mjr Wagner przeniósł się do Lwowa, wydzierżawiwszy przedtem swoją osadę rolną najbliższemu sąsiadowi, gen. Władysławowi Sikorskiemu. Został mianowany komendantem Domu Inwalidy - placówki opiekuńczej dla najciężej poszkodowanych, powstałej po zlikwidowaniu Szkoły Ociemniałych Żołnierzy. Znalazł się więć znowu w bliskości spraw „Spójni', kierowanej nadal bardzo prężnie przez por. Kłaka.Jej dochody rosły w miarę uzyskiwania nowych koncesji, takich jak koncesja „spirytusowa' czy „krześlana', uzyskana do spółki z lwowskim oddziałem TPOOW „Latarnia'. Wpływ majora Wagnera na te postępy jest niewątpliwy, jego uwagę pochłaniały jednak głównie prace nad projektem statutu. Jako pierwsza z trzech organizacji regionalnych, przyjęła go właśnie „Spójnia' na swoim drugim Walnym Zjeździe, który się odbył w październiku 1928 roku w Krakowie, przy dużym poparciu  społeczeństwa i władz państwowych. Depesze powitalne z wyrazami wielkiego uznania przysłali Prezydent RP prof. dr Ignacy Mościcki i Marszałek Polski Józef Piłsudski. Pozostała do przezwyciężenia jeszcze jedna przeszkoda w postaci sprzeciwu władz Związku Inwalidów Wojennych RP, który całą tę działalność uważał za rozbijanie jedności ruchu inwalidów. I tu mjr Wagner znowu okazał się niezawodny. Potrafił przekonać oponentów, że czynny udział w życiu ogółu inwalidów jest wielkim pragnieniem ociemniałych żołnierzy - mogą to jednak robić tylko w zwartej grupie, gdyż w rozproszeniu nie są w stanie zaspokoić swoich specyficznych potrzeb, co więcej, potrafił oponentów nie tylko przekonać, ale pozyskać ich dla swojej sprawy. Odtąd popierali ideę zjednoczenia ruchu ociemniałych żołnierzy, widząc w ich ogólnokrajowej organizacji cennego partnera.

 

4.Znów w pierwszym szeregu    

 Zjazd zjednoczeniowy odbył się 11 maja 1929 roku w Warszawie, a powstała na nim organizacja przyjęła nazwę Związek Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy Rzeczypospolitej Polskiej, zmienioną w roku 1934 na Związek ociemniałych Żołnierzy Rzeczypospolitej Polskiej. O wadze wydarzenia świadczą słowa wydrukowane w wydawanym przez tę organizację i redagowanym przez kapitana Mikołaja Wroczyńskiego miesięczniku „Ociemniały Żołnierz': „Fakt ten miał doniosłe znaczenie dla ogółu ociemniałych żołnierzy którzy w ten sposób utworzyli jedno skonsolidowane i świadome swych celów zrzeszenie, posiadające wobec Władz i społeczeństwa niezbędny autorytet i tym samym nowe możliwości rozwojowe'. Nowo powstała organizacja była federacją trzech związków regionalnych, które zachowały swoją organizacyjną odrębność i kontynuowały działalność dotychczasowymi metodami, korzystając jedynie z opieki i pomocy władz centralnych oraz świadcząc pewne usługi na rzecz całego środowiska. Stąd specyficzny skład zarządu, mający na celu zabezpieczenie interesów każdego z owych związków, a zarazem ogółu ociemniałych żołnierzy. Prezes mjr Edwin Wagner, sekretarz Zygmunt Wojdaliński i skarbnik Kazimierz Mroczkiewicz weszli do niego z wyboru, natomiast Czesław Perzyński, Stanisław Kłak i Mikołaj Mroczyński znaleźli się w nim z urzędu, jako przedstawiciele działów regionalnych. Zadania władz Związku Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy RP mjr Wagner określił następująco:

„uzgodnienie i wzmożenie działalności przynależnych związków i ściślejsze ich zespolenie.

Występowanie wobec władz państwowych i społecznych we wszystkich sprawach zasadniczych i ogólnej natury, dotyczących interesów organizacji związkowych w zakresie poszczególnych działań przez nie podejmowanych.

Inicjowanie nowych dróg działania w dziedzinie zadań ogólnych Związku i organizacji związkowych.

Czuwanie nad prawidłową działalnością i gospodarką organizacji związkowych'.

Rezultaty tak pojętej działalności nie dały na siebie długo czekać. Związki regionalne otrzymały stałe i wciąż rosnące subwencje, przeznaczone na różnego rodzaju zapomogi i pożyczki. Uzyskano wysokie rekompensaty dla najciężej poszkodowanych, będące wyrównaniem zaległych wypłat rentowych. Wywalczono 50% zniżki na przejazdy koleją i specjalną odznakę sanitarną dla ociemniałych żołnierzy. Zapewniono im bezpłatną opiekę lekarską dla rodzin. Ponadto Związek przydzielał bezpłatnie narzędzia pracy, zegarki brajlowskie, maszyny do pisania /czarnodrukowe i brajlowskie/, radioodbiorniki i psy przewodniki. Duża zasobność organizacji opierała się tradycyjnie na uzyskaniu koncesji monopolowych. Cennym nabytkiem były koncesje na hurtownie Państwowego Monopolu Solnego, których administrację, na korzyść cale] organizacji, przejęła spółdzielnia handlowa "Spójni1?. Pewne sum/ y/pływały także z innych źródeł,  jak choćby z opodatkowania przez Ministerstwo Skarbu na rzecz Związku Hurtowni należących do osób nieuprzywilejowanych. lecz nie te sumy decydowały o jogo materialnej sytuacji. Najważniejszabyła własna działalność gospodarcza, której dochodowość uniezależniała organizację od wymuszonych i z zasady ograniczonych subwencji państwowych czy samorządowych. Do głosu mogła dojść inwencja i operatywność zainteresowanego wzrostem dochodów związkowego kierownictwa, toteż dochody te rosły systematycznie, chociaż odbywało się to w warunkach wolnego rynku,  dotkniętego największym w dziejach kryzysem ekonomicznym lat 1929-35,gdzie rządziły twarde prawa konkurencji i kalkulacji,  i gdzie za każdą nieudolność płaciło się - mimo uprzywilejowania - stratamiw gotówce a nawet bankructwem. To,  że ociemniali potrafili tak wspanialewszystkiemu sprostać,  świadczyło wymownie o ich życiowej przydatności i było potwierdzeniem słuszności przyjętej przez mjr Wagnera linii postępowania,  jego wielkim sukcesem rehabilitacyjnym i propagandowym.

    Rezultatem tak ugruntowanej niezależności finansowej była swoboda w rozchodowaniu wypracowanych sum według własnego, wolnego od sugestii ewentualnych ofiarodawców, rozumienia potrzeb środowiska. Zapewniało to Związkowi wśród innych organizacji społecznych pozycję równorzędnego partnera a współpracę z nimi czyniło prawdziwie skuteczną. Nie występował bowiem w roli ubiegającego się o darmowe świadczenia petenta. Wnosił do podejmowanych wspólnie z innymi organizacjami akcji swój finansowy wkład lub wspierał finansowo te organizacje, których działalność wyraźniesłużyła jego interesom. Przykładem może być współpraca z Federacją Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, której prezesem był wielki przyjacielociemniałych żołnierzy, gen. dr Roman Górecki.  ZOZ należał do tej Federacji i na jej cele nie szczędził środków - nie tylko ze względu na zupełnie realne korzyści,  jak choćby tę, że organizacja ta opłacała wszystkim ociemniałym żołnierzom składki ubezpieczeniowe. Federacja, była wyrazicielem patriotyczno-obywatelskich dążeń całego kombatanckiego środowiska,a takie właśnie zaangażowanie wysunęło się w działalności ZOZ-u na plan pierwszy.

Ten nieustanny postęp dotyczył także poszczególnych członków Związku, których było około 700 - tzn. 310 w ogniwie lwowskim, 250 w warszawskim i 130 w bydgoskim. Prawie wszyscy prowadzili jakieś przedsiębiorstwa rolne, rzemieślnicze, -czy handlowe lub mieli udziały dzięki posiadanym koncesjom w przedsiębiorstwach osób widzących. Ich. otoczenie widziało to,

imponowali swoją mężną postawą i budzili poważanie - tym bardziej, że

stały za nimi ich wojenne zasługi i ofiara poniesiona dla wspólnego dobra. Naturalnym tego następstwem musiało być pragnienie dalszej służby dotychczasowym ideałom, do czego ociemniali żołnierze czuli sio moralnie zobowiązani. Chcieli służyć krajowi nie tylko swoje, codzienną prace,, ale także brać czynny udział w życiu społeczeństwa przez wyrażanie swego poparcialub sprzeciwu również dla spraw publicznych. Byli przecież nosicielamiwielkich moralnych wartości, przez co siła ich zbiorowego głosu była ogromna. Nie szczędzili go też przy okazji różnych spotkań związkowychczy państwowych uroczystości. V ten sposób ujawniły się wyniki długoletniejpracy wychowawczej majora Wagnera., który o konieczności dochowaniawiary patriotycznym ideałom przypominał kolegom od. początku swojej związkowej działalności, dobrze rozumiejąc że pozbawiona ideologii organizacjaszybko skarleje i stanie się jedynie zgromadzeniem ludzi pobierających procenty od minionych zasług. Tym samym nadał swojej organizacjimoralny status wyższej publicznej użyteczności,  co wyraził tymi słowami: "Przychodzące z pomocą w potrzebie materialnej i broniąc bytu ociemniałych żołnierzy,  Związek Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy,  jako organizacja naczelna skupiająca wszystkich inwalidów ociemniałych w całej Polsce,  stoi na straży godności i honoru swoich członków i pracę swoją prowadzi w myśl hasła: Dobro Najjaśniejszej Rzeczypospolitej niechaj będzie dla nas najwyższym prawem".

    Najwymowniejszym przejawem uspołecznienia i manifestacja, zbiorowej siły członków tej organizacji stała się budowa Domu Związku Ociemniałych Żołnierzy RO im. Józefa Piłsudskiego w Muszynie, letnisko w Ziemnicach Nowych i założony w roku 1930 Dom Zdrowia Z30Z w Zakopanem już nie wystarczały, wobec czego mjr Wagner wystąpił z projektem wzniesienia, nowego ośrodka, specjalnie dostosowanego do potrzeb ociemniałych. Ogłoszono zbiórkę wśród członków Związku i zebrano w ciągu czterech lat ponad. 50 000,-zł, co dało rezultat imponujący. Suma na owe czasy była ogromna i do tego zebrana w okresie największego w dziejach kryzysu, kiedy nie przelewało się nikomu.

Uroczystość poświęcenia muszyńskiego ośrodka stała, się wielką manifestacją, poparcia tamtejszego społeczeństwa i naczelnych władz państwowychdla ociemniałych żołnierzy i reprezentowanych przez nich ideałów. Między innymi odbyła się defilada, którą odebrał przedstawiciel PrezydentaRP, minister Pracy i Opieki Społecznej Marian Zyndram-Kościałkow-ski. Uchylił z szacunkiem kapelusza, gdy   po wielu, różnych organizacjach i młodzieży szkolnej nadeszła długa kolumna 230 ociemniałych żołnierzy,

prowadzonych przez tyluż przewodników. Powiewał nad nimi ich sztandar a wypisana na nim dewiza "Światłem naszera1 dobro niepodległej Ojczyzny" mówił dobitnie? kim są.

    Wymowne też były wygłoszone na tej uroczystości przemówienia, obrazujące najlepiej rodzaj i sens nurtujących te środowisko dążeń i nastrojów, przy czym pamiętać trzeba, że były to już czasy wyraźnego zagrożeniaze strony hitlerowskich Niemiec i budzenie narodowego ducha stało się zadaniem chwili.

Ks. kanclerz Duszpasterstwa Wojska Polskiego, kapelan Jan Mauersberger, powiedział:  "Potrafiliście w poczuciu odpowiedzialności społecznej dźwignąć ten dom.  Sami jesteście budynkiem, gdyż wasze myśli i uczucia nie tylko was rozwijają, ale służą innym za pokarm".

Wiceminister Opieki Społecznej dr Eugeniusz Piestrzyński stwierdził: "Dom stanął ku chwale i pożytkowi Ojczyzny. Zamelduję panu Prezydentowi,że stanął wysiłkiem samych ociemniałych żołnierzy z małą pomocą Rządu. Dom ten niech będzie przykładem, że w najcięższych warunkach można przy dobrych chęciach wielkiego dzieła dokonać".

   Minister Pracy i Opieki Społecznej M.  Zyndram-Kościałkowski: "Życzę wam, abyście w tym domu mogli krzepić wiarę, że z trudów waszych i ran powstała wielka Rzeczypospolita. W swej dalszej,  twórczej pracy twórzcie razem z nami świetlaną przyszłość Polski".

    Wiceprezes Związku. Inwalidów Wojennych RP, poseł Pająk: "posłannictwo naszych żołnierzy nie skończyło się. Stawiając dom na granicach Rzeczypospolitej faktem tym składamy ślubowanie, że zawsze stać będziemy na straszyć całości granic naszej Ojczyzny".

Major Edwin. Wagner:  "Budowa domu dała nam poznać, jaką życzliwością otacza, nas Rząd i społeczeństwo, uznając w nas tych, którzy chcą żyć i pracować dla dobra Ojczyzny. Jesteśmy żołnierzami i dla dobra i chwały Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wykonamy każdy rozkaz, otrzymany od. jej włodarzy Pana Prezydenta Rzeczypospo1itej i Naczelnego Wodza".

 

5. Na forum publicznym

     

    Zabiegając o sprawy swojej organizacji mjr Wagner szybko dał się poznać i czynnikom oficjalnym jako człowiek o nieprzeciętnych możliwościach,wobec których, jego inwalidztwo stawało się nieistotne. Był znakomicie zorientowany w problematyce życia państwowego i społecznego, i umiał w tej gmatwaninie nic zawsze sprzyjających okoliczności z powodzeniem realizować postawione przed, sobą. cele, robiąc to taktownie i bez zadrażnień. Okazał się zatem zdolny do ponoszenia większej niż dotąd

odpowiedzialności, a nawet niezastąpiony, bo przewyższał ewentualnych kontrkandydatów swoim autorytetem, energią i umiejętnościami. Otwierało mu to drogę na coraz wyższe szczeble w hierarchii społecznej, stwarzając możność bezpośredniego wpływania na bieg wielu ważnych spraw publicznych.Wstąpił na tę drogę tym łatwiej, że zdobywając wpływy i nabierając osobistego znaczenia mógł nie tylko służyć ogółowi obywateli, lecz także leniej zaspokajać potrzeby swoich,  zawsze najbardziej go obchodzących towarzyszy niedoliy

    Najważniejszym polem publicznego działania stał się dla majora Wagnera Sejm Rzeczypospolitej Polskiej , do którego wybrano go posłem z okręgu lwowskiego dwukrotnie - w roku 1930 oraz w 1935. Kandydował z ramienia stronnictwa rządowego, wychodząc z założenia, że jeśli chce się coś osiągnąć dla reprezentowanego przez siebie środowiska, dokonać tego można jedynie w ścisłej współpracy z władzami. Stąd. jego wielkie osiągnięcia na arenie sejmowej,  gdzie działał w trzech komisjach: Budżetowej,  Społecznej i Wojskowej. Był stałym referentem budżetu emeryturi rent inwalidzkich oraz referentem wielu ustaw dotyczących opieki społecznej i wojskowej. Jego poselskie wystąpienia i usilne interwencjeuchroniły najciężej poszkodowanych inwalidów wojennych od poważnych obniżek rent, gdy w związku z trudną sytuacją finansową, wywołaną  kryzysemchciano je zmniejszyć. Również i on między innymi, przyczynił się do późniejszego stałego wzrostu tych rent, które w wypadku ociemniałych żołnierzy doszły do wysokiej, jak na owe czasy, kwoty 325,-zł.

Te wybitne osiągnięcia zapewniły majorowi Wagnerowi wysoką pozycję w środowisku kombatanckim.  Został prezesem lwowskiego Zarządu Okręgowej go Związku POW-iaków, wiceprezesem Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, a 16 grudnia 1933 roku - przewodniczącym Zarządu Głównego Związku Inwalidów Wojennych RP, będąc wybrany na to stanowisko przez aklamację. Objęcie bezpośredniego kierownictwa nad tak dużą, bo liczącą 200 tys.  członków organizacją, miało wymowę szczególną, co "Ociemniały Żołnierz" ze stycznia 1934 roku skomentował następująco: "Wybór ten jest wielkim sukcesem pod kątem widzenia sprawy ogółu niewidomych,gdyż wnosi jednego z ich grona na stanowisko bardzo zaszczytne, rzadko spotykane wśród społeczeństw innych krajów. Tylko we Włoszech i Jugosławii na czele silnych liczebnie organizacji byłych wojskowych stoją ociemniali inwalidzi, przewodząc swym widzącym kolegom".

Równoległe do tego,  działał w międzynarodowym ruchu inwalidzkim i kombatanckim jako przewodniczący sekcji ociemniałych, żołnierzy a potem wiceprzewodniczący CIAMAC oraz wiceprzewodniczący FIDAC. Występował tam z ramienia Związku Ociemniałych żołnierzy RP i Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, które należały do tych obu organizacji i odgrywały w nich ważną rolę, popierając ich statutowe poczynania w zakresie niesienia pomocy inwalidom wojennym i głoszenia idei pokojowych. Zwłaszczaw tym ostatnim zakresie aktywność delegacji polskiej i samego majora Wagnera była bardzo duża, w związku z niepokojącymi zabiegami delegacji niemieckiej,. Korzystając z politycznej naiwności przedstawicieli byłych państw alianckich , prowadziła ona za pośrednictwem tych organizacji szerokozakrojoną- propagandę rewizjonistyczną, domagające się anulowania Traktatu Wersalskiego i usprawiedliwiając po dojściu Hitlera do władzy jego zbrojenia", i aneks je. Znamienne jest przy tym, że już u progu lat trzydziestych mjr Wagner widział w tych poczynaniach groźbę światowego konfliktu, toteż występował przeciwko nim z całą mocą., zwłaszcza że. bardzoczęsto były zwykłym wtrącaniem się w wewnętrzne sprawy Polski pod pretekstem obrony rzekomo prześladowanej narodowej -mniejszości niemieckiej..Znamienne są także poglądy, jakimi się w tych wystąpieniach kierował: "Pokój zabezpieczyć może światu jedynie bratnie współżycie wszystkichnarodów i do pokoju należy dążyć tymi drogami, które by wszystkim narodom świata owo bratnie współżycie zabezpieczyło".

Był ponadto prezesem Społecznego Komitetu Radiofonizacji Kraju i członkiem Rady. Miejskiej Lwowa. Na wszystkich powierzonych sobie odcinkach4działał z równym zaangażowaniem, wszędzie znajdując uznanie, któregozewnętrznym wyrazem były liczne odznaczenia. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski dekorował go osobiście Prezydent RzeczypospolitejIgnacy Mościcki a Krzyżem Oficerskim Legii Honorowej ambasador francuski Leon No¸l. posiadał poza tyra Kawalerski- Oficerski Krzyż OrderuOdrodzenia Polski, Krzyż Orderu Virtuti Militari V kl., Krzyż Walecznych,Krzyż Niepodległości i wiele innych.

Wśród rozlicznych zainteresowań nie zapominał o sprawie swoich cywil-nych niewidomych kolegów,, których los zawsze leżał mu na sercu. Wyrazswoim przekonaniom na ten temat dał na łamach "Świata Niewidomych", nr 1z 1936 roku:

"Najbardziej rzucająca się w oczy wada w dziedzinie wykonywania opiekinad. niewidomymi w Polsce leży przede wszystkim w nieskoordynowaniu tych prac przez naczelne organa, zobowiązane do sprawowania opieki. Na myśli, mam przede wszystkim Ministerstwo Opieki Społecznej i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Brak skoordynowania prac tych dwóch naczelnych organów-, skupiających u siebie opiekę nad niewidomymi,daje w konsekwencji smutne rezultaty55*

"Nikt w Polsce nie myśli o tym, by niewidomemu, który przeszedł specjalneprzeszkolenie i -zdobył jakiś fach, dać odpowiadającą jego umiejętnościom pracę- Wyjątki w tej dziedzinie są nieliczne, należ/ ta schroniskoniewidomych w Bydgoszczy oraz Zjednoczenie Pracowników Niewidomych w Warszawie. W tym stanie pieniądz wydany na specjalne szkolnictwo dla  niewidomych przez rząd względnie samorząd nie jest należycie zamortyzowanyi-często idzie na marne ".

"W Polsce przeważa typ organizacji opiekuńczych nad organizacjami samopomocowymi, przy czym wielką wadą-jest niemal wyłącznie lokalny charakterdziałania. Sprawa konsolidacji organizacji niewidomych ma w Polscejuż zapisaną kartą. Z inicjatywy kpt. Jana Silhana ze Związku Ociemniałych Żołnierzy RP został wyłoniony w roku 1953 komitet Porozumiewawczy który pod auspicjami Ministerstwa Opieki Społecznej prze współudziale szeregu organizacji niewidomych po licznych i mozolnych konferencjach opracował statut Głównego Komitetu pomocy Niewidomym w Polsce".

Sprawa, niestety, pozostała na papierze. y    "Idea konsolidacji i korzyści z tej idei płynące nie dotarły jeszcze widocznie do świadomości tych obywateli, którzy siłą. przyzwyczajenia pozostają w dalszym ciągu na ciasnym podwórku dotychczasowych metod pracy. Mam jednak nadzieję, że rzeczywistość potrzeb niewidomych przezwycięży te trudności i że w najbliższym czasie zrozumienie tej sprawy znajdzie "swój oddźwięk w społeczeństwie polskimi15*

 

6. Zwykły dzień niezwykłego człowieka

     

    "Miał przyjemną, powierzchowność" - mówi o majorze Wagnerze jego sekretarkaHelena Jaruzelska,  zatrudniona w Zarządzie Głównym ZOZ w latach 1930-1.944.  "Blondyn, wysokiego wzrostu, o dość ciężkich ruchach, twarz bez oczu nie była jednak smutna. Jego urodą był szczery, polski uśmiech i bezpośredniość w obcowaniu"*

"łatwo nawiązywał kontakty i był bardzo lubiany" - dodaje jego córka Aleksandra.  "Zawsze pogodny - kontynuuje Helena Jaruzelska - dla każdego serdeczny, życzliwy, opiekuńczy i gotów z rzetelną, ^poradą i pomocą". Wielu ociemniałych żołnierzy wspominało później ze wzruszeniem jego powiedzenie,którym starał się dodać im otuchy, gdy zgnębieni zwracali się do niego ze swoimi troskami:  "Głowa do góry, kolego! Przez życie trzeba iść z uśmiechem!". Promieniował przy tym taką. pewnością, siebie i optymizmem,że przekonywał najoporniejszych, przywracając im nadzieję i siłę do dalszej walki.

Opiekowanie się innymi uważał za swój moralny obowiązek i nigdy nie zawodził tych, którzy na niego liczyli. Ozuł się od innych silniejszy i dlatego to on powinien zabiegać o pomyślność innych, a nie odwrotnie.

Nie lubił- też, gdy się o niego zbytnio troszczono i przyjmował tylko tę pomoc, bez której z braku wzroku obejść się nie mógł. Pył przy tym człowiekiem wyzutym z wszelkiego materializmu, niezdolnym .do zabiegania o osobiste zyski czy zaszczyty, wszystkie swoje rozliczne .funkcje społecznespracował honorowo, dokładając nieraz do sprawy z własnej kieszeni. Swoje-wysokie poselskie diety /czyli poselską pensję/ w całości przeznaczał na cele- społeczne     nu in. na pokrycie kosztów bardzo częstych podróży służbowych, wymownie jest to, że wolał pobierać emeryturę majora ni znacznie od niej wyższą rentę inwalidy wojennego. Ta ostatnia kojarzyła mu się z ofiarą poniesioną, dla Ojczyzny z bezinteresownych pobudek patriotycznych,wobec czego wypracowana latami solidnej służby emerytura wojskowa wydawała się stosowniejsza. Jeszcze wymowniejsza była jego rezygnacjaz wojskowej osady rolnej na Wołyniu. Otrzymał ją od Państwa po powrocie z niewoli jako mienie opuszczone przez zaginionych na .wojnie właścicieli. Gdy nieoczekiwanie wrócili po wieloletniej tułaczce, przekazał im gospodarstwo w formie potwierdzonej aktem notarialnym darowizny .Stracił przez to prawo do uzyskania innej wojskowej osady, gdyż otrzymać ją można było tylko raz. Saro je drugie gospodarstwo rolne we wsi Tarchaniekoło Inowrocławia musiał już- kupić od Państwowego Funduszu Ziemi na spłaty.

    Nic zatem dziwnego, że o majorze Wagnerze mówiono iż ma charakter katoński, nawiązując, tym do słynnego od czasów starożytnych Katona wzoru prawości i niezłomności w dotrzymywaniu wiary przyjętym ideałom. Ale mimo tej surowości "zasad major Wagner wciąż pozostawał człowiekiem wrażliwym i zdolnym do wzruszeń, chociaż powściągliwym w ich wyrażaniu. Niech o tym świadczy fragment pewnego listu, już z okresu okupacji, w którym dziękuje za okazaną pomoc:  n0d wielu lat uważałem za cel mojego życia opiekować się drugimi i nie odczuwałem potrzeby opieki lub troski ze strony kogoś. Lecz jako człowiek nie różnię się niczym od innych. Gdy

 ciężkie przeżycia w obecnych warunkach osłabiły stan mego zdrowia, to gdy czyjaś myśl i czyjeś serce zapukały dla mnie, to najpierw, w pierwszej chwili zdziwiłem się, lecz potem wytłumaczyłem sobie, że są ludzie dobrzy-i życzliwi"y

    Możność sprostania tak licznym- obowiązkom zawdzięczał narzuconej sobie dyscyplinie i systematyczności. W siedzibie Związku przy ul. Hożej 1  zjawiał się zawsze o godzinie ósmej rano, tj. w chwili otwarcia biura. Nigy nie robił niczego sam, w przekonaniu że jego zadaniem jest inicjowanie,, koordynowanie i kontrolowanie pracy podległych mu i działających według jego zamysłów współpracowników. Był szefem bardzo wymagającymi, zawsze pamiętał kto,  co i kiedy miał załatwić i egzekwował to z całą. stanowczością. Mimo to jednak cieszył się ogromnym przywiązaniem podwładnych -również i dlatego, że najwięcej wymagał od siebie. .

W pracy opierał się na fenomenalnej pamięci. Obszerne dane liczbowe, nazwiska, adresy czy numery telefonów zapamiętywał po dwukrotnym-powtórzeniui operował nimi potem bezbłędnie, W związku z tym nigdy nie robił notatek, chociaż znał brajla. Swoje wystąpienia przygotowywał w myśli, a następnie wygłaszał z pamięci, nawet jeśli referował rojący się od danychliczbowych, budżet Komisji Zaopatrzeniowej, Podobnie przygotowywał swoje listy i artykuły prasowe, które później dyktował sekretarce. Szczególnie często wypowiadał się na łamach. "Ociemniałego Żołnierza11, doceniając rolę, jaką. to czasopismo odgrywało w kształtowaniu opinii i utrzymaniu łączności środowiskowej.

Swoją, wielką, pracę mjr Wagner wykonywał mimo ciągłych podróży - nie tylko służbowych - krajowych i zagranicznych. Zanim przeniósł się ze Lwowa do Warszawy w roku 1938, przez 10 lat kursował między tymi dwoma miastami, gdyż w pierwszym z nich miał rodzinę i pracował zawodowo jako komendant domu inwalidy, w drugim zaś znajdowała się siedziba sejmu i biura kierowanych przez niego organizacji. Podróżował najchętniej bez przewodnika, na co pozwalała mu znakomita orientacja przestrzenna i umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji-. Nie używał przy tym ani białej laski, ani psa przewodnika, nie lubił zwracać na siebie zbytniej uwagi. Na dworcu kolejowym korzystał z pomocy bagażowego, który za opłatę odprowadzał go taksówki. Do swego warszawskiego mieszkania na Kole przy ul. Bolecha 50 i na Hożą 1 też jeździł sam - tyle tylko , że zawsze ktoś na niego czekał o umówionej porze na przystanku tramwajowym.

Swoją żonę Kazimierę mjr Wagner poznał w drodze na front, a więc jeszcze przed utratą, wzroku. Była mu zawsze wierną, towarzyszką życia, szczerze zainteresowaną jego działalnością,  chociaż większość trudów związanych z prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci musiała - ze zrozumiałych, względów - ponosić sama. Niejednokrotnie uczestniczyła bezpośredniow działalności męża, m.in. załatwiała z jego .polecenia interwencje poselskie w miejscowych urzędach w sprawach, zgłaszanych przez wyborców. Grodna uwagi jest także jej działalność okupacyjna. Aresztowana w listopadzie1940 roku jako podejrzana o przynależność do organizacji podziemnej,spędziła na Pawiaku 2 lata i mimo okrutnych badani w al. Szucha nie wydała nikogo. W tym czasie działała konspiracyjnie w komórce więziennej jako łączniczka siatki wewnętrznej, a ponadto przemycała żywność do pilniestrzeżonych, izolatek, gdzie trzymano więźniów skazanych na głodówkę.

Major Wagner był ojcem bardzo wymagającym, ale zarazem troskliwym i uwielbianym przez dzieci. Do największych, przyjemności należały wycieczkikrajoznawcze po Polsce z ojcem w roli przewodnika, przy czym każde z trojga dzieci jeździło pojedynczo, według z góry określonej kolejności.Mimo braku wzroku Edwin Wagner był znakomitym przewodnikiem, widzianekiedyś miejsca pamiętał bowiem doskonale. Poza tym, stawiając dzieci wobec konieczności opiekowania się nim jako ociemniałymi, uczył je samodzielności i odpowiedzialności, oczywiście stawiając wymagania na miarę ich możliwości. Był na tyle samodzielny, że mógł trudności dozować, otaczając jednak dziecko należytą opieką. Pomagał również w nauce, zwłaszczajęzyków obcych, - znał bowiem biegle francuski i niemiecki, słabiej angielski, a poza tym łacinę i grekę. W duchu patriotycznym wychowywał swoim przykładem dzieci wiedziały dużo o jego działalności, wynikającej właśnie z pobudek patriotycznych. 0 skuteczności tego oddziaływania świadczą okupacyjne dzieje- jego dzieci. Obie córki uczyły się na tajnych kompletach i należały do harcerstwa, a w czasie powstania warszawskie go pracowały w Społecznym Punkcie Sanitarnym. Syn Jerzy też walczył w powstaniu,w zgrupowaniu "Krybarw na Powiślu, jako członek załogi słynnego samochodu pancernego "Kubuś". Zginął mając lat 20 w dniu 23 sierpnia 1944 roku podczas ataku na Uniwersytet Warszawski.  

 

7. W obronie ludzkiej .godności

     

    Klęska wrześniowa 1939 roku była dla majora Wagnera ciosem bolesnym, ale nie druzgocącym. Rozumiał że zmienione przez wojnę warunki stawiają przed nim nowe zadania, w których wypełnieniu nikt go nie zastąpi, toteż działał z całą. energią. Należało zaopiekować się nie tylko dotychczasowy mi członkami Związku w sytuacji, kiedy wraz z szybko postępującą inflacją wszelkie stałe dochody, w tym. nadal wypłacane renty inwalidzkie, traciły swoją, wartość i do okien zaczęła pukać wojenna bieda. Trzeba było także zaopiekować się sporą, gromadą nowo. ociemniałych, inwalidów z kampaniiwrześniowej, podtrzymać na duchu, zrehabilitować i dać chleb do ręki Go więcej, już wkrótce zaczęli napływać do Warszawy i innych miast GeneralnegoGubernatorstwa ociemniali żołnierze wysiedleni z terenów wcielonychdo Rzeszy i im także należało zapewnić chleb i dach nad głową. Ten ciągły napływ potrzebujących trwał przez całą okupację, bo z czasem zaczęli się zjawiać nowo ociemniali inwalidzi wojenni z ruchu oporu, przyjmowani do Związku jako rzekomi inwalidzi z kampanii wrześniowej - bo tylko w ten sposób można ich było zalegalizować.

Swoją, działalność mjr Wagner wznowił ozie ja lnic w listopadzie 1939 roku, kiedy się okazało, że takie organizacje jak Związek Ociemniałych Żołnierzy i Związek Inwalidów Wojennych będą mogły nadal istnieć legalnie,oczywiście przy odpowiednim ograniczeniu zakresu działania. Przejawemtego było wprowadzenie do tej ostatniej organizacji niemieckiego Ireuhfindera, pełnomocnika, co stało się jedną z przyczyn rezygnacji Edwina Wagnera ze stanowiska jej prezesa. Skupił się na sprawach: Związku. Ociemniałych Żołnierzy, gdzie hitlerowskiego nadzorcy nie było, dzięki, czemu miał pełną, swobodę działania, niezbędną w czasach, gdy metodami -Legalnymi nie osiągało się zbyt wiele. Okupant narzucił społeczeństwu polskiemu tyle najróżniejszych, .najczęściej zagrożonych karą śmierci ograniczeń, że większość spraw można było przeprowadzić jedynie w głębokiejkonspiracji, choć również załatwiane legalnie zwykle kryły w sobie coś, co nie za bardzo się zgadzało z hitlerowskimi zarządzeniami.

Świadczona przez Związek pomoc materialna polegała, na wypłacaniu zapomóg i przydzielaniu deputatów żywno ś c i owych, cenniejszych wówczas od pieniędzy. W związku z tym biuro przy Hożej 1 zmieniło się w rozdzielnię takich produktów, jak mąka, marmolada i margaryna, po odbiór których zgłaszali się zainteresowani z Warszawy i jej okolic... Przekradały, się  także z getta dzieci uwięzionych tam ociemniał/eh żołnierzy, co zwiększało zagrożenie, w jakim stale pracował personel związkowy. Obok żywności skupowano także marki, niemieckie, przeznaczono na pomoc kolegom, zamieszkałym na terenach włączonych do Rzeszy. Przerzucano je przez zieloną granicę do Bydgoszczy specjalnie zorganizowaną przez mjr Wagnera tajną .drogą, działającą sprawnie od roku 1940 do chwili jego drugiego,aresztowania, tj. do- stycznia 1944 roku. Pieniądze te przejmował I rozprowadzał w ścisłej konspiracji. Leon Leninowski, prezes zlikwidowanegoprzez Niemców Związku Ociemniałych. Wojaków, który przejął to stanowiskopo zmarłym inż. Perzyńskim jeszcze przed -wojną..

Byt materialny Związku opierał się na wykorzystaniu koncesji monopolu, spirytusowego, które udało się utrzymać. Wysokość i regularność wpływów zależała jednak w bardzo dużej mierze od dobrej woli i społecznego zaangażowania ybezpośrednich użytkowników koncesji i tu na szczególne wyróżnienie zasługują bracia Rokicińscy i Jóźwiak, właściciele hurtowni w Skierniewicach, Grodzisku i Pruszkowie. Potwierdza to list majora Wagnera, w którym daje ponadto wyraz swoim przekonaniom na temat Istoty postawy społecznej i jej znaczenia dla przyszłości kraju.:  "Wojna jest sprawdzianem, wzajemnych stosunków ludzi, ich  i ujemne jej skutki odkrywają nie tylko wady, lecz i tę prawdę, czy współpracujący ze sobą. obywatele

pracowali tylko dla zysku i materialnej korzyści, czy też łączyło ich coś więcej. Otóż z prawdziwym zadowoleniem podkreślam, że zacny Pan i Jego Brat Józef Rokiciński oraz Pan Jóźwiak w czasie obecnych trudnych warunków stwierdzili całością swego postępowania, że łączyło nas coś więcej i wierzę, że w lepszych warunkach z tym większą energią będziemy pracować nie tylko dla dobra naszego osobistego, ale przede wszystkim dla kraju. Bo przecież po tej wojnie,czeka nas wielka, pożyteczne praca dla odbudowy naszego życia gospodarczogo ".

    Niestety, liczba oddanych przyjaciół ociemniałych żołnierzy nieustanniemalała, wciąż bowiem trwały aresztowania i napływały wiadomości o czyjejś męczeńskie śmierci. Tak zginęli m.in. dawni, naczelnicy Wydziałów Inwalidzkich różnych instytucji - Henryk Rudowski, Gustaw Czaja i Wacław Pankowski oraz kierownik schroniska przy ul. Pięknej, Popiołek. W ten sposób Związek tracił cenne kontakty i poparcie dla swoich spraw , wszędzie tam, gdzie podobni ludzie nadal coś znaczyli, a wraz z tym niejednaakcja opiekuńcza utknęła w martwym punkcie.

"Wiadomo, jakie było nastawienie władz okupacyjnych do działalności    Polaków, cóż dopiero mówić o niesieniu pomocy ociemniałym żołnierzem" -wspomina Helena Jeruzalska. "Ogromna żywotność i upór w dążeniu do celu majora Wagnera, niebywały hart ducha, którym to bakcylem zarażał swoich kolegów, doprowadziły do większego zwarcia szeregów ociemniałych żołnierzy.Nikt nie był osamotniony, wszyscy czuli się jedną wielką polską, rodziną. Major Wagner każdemu dodawał otuchy, że Polska będzie krajem wolnym. Największą jego troską stali się ci, którzy niedawno stracili wzrok. Otoczył ich specjalną opieką, kiedy jeszcze przebywali w szpitalach.Nie tylko pomagał finansowo, ale i uczył żyć w nowych warunkach. Trzeba było poświęcić dużo czasu i energii na kontakty z nowymi kolegami, aby zdobyli przeświadczenie, że jeszcze będą potrzebni dla kraju i nie zostaną zepchnięci na margines życia. Major Wagner dokonywał wprost cudów, a jedyną zapłatą był uśmiech na twarzy".

"Podniósł bardzo morale ofiar wojny, oni poczuli swoją pełną, wartość" - wspomina z kolei jego córka, Aleksandra. "Mój ojciec wymagał dużo nie tylko od siebie, ale także od nich,  jeśli chodzi, o etykę. Nie dopuszczał na przykład możliwości żebrania na ulicy, co czasem zdarzało się podczas okupacji. Jeśli się dowiedział, że ktoś z ociemniałych, członków Związku  stoi na ulicy i żebrze, to to już była sprawa najgorsza.  Żądał, by każdy z honorom i ambicją znosił swój los i mało tego,- nie "tylko znosił, lecz także dawał coś z siebie innym".

Jednym ze szpitali, gdzie przebywali nowo ociemniali żołnierze z

kampanii wrześniowej, "był Szpital Ujazdowski. ."Działała tam mgr Zofia Rybicka, której pomoc dla tych inwalidów była ogromna i która pomaga im do dziś. Na terenie tego szpitala mjr Wagner prowadził nie tylko akcję opiekuńczą, ale także uczył walki podziemnej. Do swoich poczynań wciągał ociemniałych żołnierzy w przekonaniu, że brak wzroku nie zwalnia od obowiązku obrony ojczyzny i przychodzenia z pomocą potrzebującym i zagrożonym.Stąd. udział wielu, ociemniałych żołnierzy z Warszawy i prowincji w  ruchu oporu, zwłaszcza w kolportażu prasy podziemnej. Ich nazwiska poszły, niestety, w zapomnienie i wymienić można zaledwie kilka: Szczepan Wołowicz ps. "Jasnowidz", Władysław Banucha ps. "Longinus" i Szymon Fiołek ps. "Skalny". Na specjalne wspomnienie zasługuje zamieszkały w Krakowie Jan Kamiński ps. "Gbur", który ukrywał cztery rodziny żydowskie a jednej z nich zorganizował przejście przez zieloną granicę na Węgry. W jego mieszkaniu mieścił się konspiracyjny punkt kontaktowy i często zatrzymywał się mjr Wagner, gdy przyjeżdżał do Krakowa w sprawach związkowychlub konspiracyjnych. Wspomnieć też należy sporą grupę młodych kobiet, przeważnie fizycznych pracownic Państwowego Monopolu Tytoniowego i fabryki Wedla. Opiekowały się one nie tylko ociemniałymi żołnierzami ze Szpitala Ujazdowskiego, ale także zamieszkałymi w schronisku przy ul. Floriańskiej lub skierowanymi przez Edwina Wagnera na przeszkolenie zawodowe do Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Zaopatrywały swoich podopiecznych w żywność i papierosy, podtrzymywały ich na duchu służąc swoim towarzystwem, a zawiązane w ten sposób przyjaźnie zakończyłay się w paru przypadkach małżeństwem.

    Siedziba Z0Z-u przy ul. Hożej 1 była nieraz wykorzystywana jako(miejscezebrań konspiracyjnych Polskiego Związku Wolności, organizacji powstałej z inicjatywy Edwina Wagnera już w listopadzie- 1939 roku, na bazie Koła Pułkowego 36 p.p. Legii Akademickiej. Na zebraniu organizacyjnym wybranogo jednomyślnie na komendanta tej organizacji. Zrezygnował jednak ze względu na swoje inwalidzkie ograniczenia. Komendantem został Antoni Szadkowski, były pracownik Ministerstwa Opieki Społecznej i działacz robotniczy,zaś mjr Wagner był jego zastępcą. Wywarł wielki wpływ na rozwój i efektywną działalność PZW, zawsze postępując z właściwą sobie, przedsiębiorczością, energią, i odwagą.

Liczebnie nie za duży Polski Związek Wolności, działał na obszarze całego kraju, w tym również na odcinku najtrudniejszym,  jakim były ziemie wcielone do Rzeszy. Już od początku roku 1940 związek ten współpracował w ramach akcji scaleniowej ze Związkiem Walki Zbrojnej, przekształconym później w Armię Krajową. W jej skład wszedł formalnie w połowie roku 1943 - dotyczyło to jednak w większym stopniu kierowniczej "góry" niż "dołów" organizacji, które nadal zachowały sporą odrębność i działały po dawnemu. W zakresie walki bezpośredniej były to akcje sabotażowe i dywersyjne w fabrykach i na kolei, a ponadto likwidowanie wyjątkowo szkodliwychprzedstawicieli hitlerowskiego aparatu terroru. Lecz największe zasługi organizacja ta miała w dziedzinie propagandy, nastawionej na zagrzewaniewszystkich polskich obywateli do walki ze śmiertelnym wrogiem,, w duchu, jedności narodowej i bratniej współpracy z wszystkimi narodami słowiańskimi. Idee te szerzyły bardzo liczne podziemne gazety, wydawane już od roku 1939 - kolejno:  „Za Wolność",  "Głos Pracy",  "Radło",  "Głos Prawdy",  "Kilof Śląski" oraz "Biuletyn Społeczno-Gospodarczy". Wydawano też czasopisma, w języku niemieckim w ramach słynnej "akcji N", mającej na celu szerzenie w armii niemieckiej defetyzmu i nastrojów antyhitlerowskich.Akcję tę prowadzono tak umiejętnie, że Niemcy do końca wojny myśleli, że czasopisma te publikuje jakaś antyfaszystowska organizacja na terenie Rzeszy. Wspomnieć wreszcie wypada o radiostacji "Błyskawica" z okresu Powstania Warszawskiego, wyprodukowanej i dostarczonej do Warszawyprzez częstochowski okręg PZW. Z Komendy -Głównej tej organizacji wywodził się także płk  Karol Ziemski ps. "Wachnowski", dowódca Grupy Północw czasie Powstania Warszawskiego.

Tę odpowiedzialną i niebezpieczną pracę Edwin Wagner prowadził w warunkachciężkich przeżyć osobistych, w związku z aresztowaniem żony i jej dwuletnim pobytem, na Pawiaku, upadły na niego kłopoty z prowadzeniem gospodarstwa, domowego, z którymi musiał sobie radzić przy pomocy kilkunastoletnich dzieci. W tym czasie zresztą Niemcy aresztowali i jego przesiedział na Pawiaku dwamiesiące - od 12 stycznia do 15 marca 1941 roku. Został zwolniony w wyniku interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i prezesa CIAMAC-u w Berlinie, do których z prośbą o pomoc zwróciła się rodzina. Charakterystyczne dla jego postawy było to, że już następnego dnia po opuszczeniu, więzienia przystąpił do pracy.

Po raz drugi aresztowano majora Wagnera 13 stycznia 1944 roku i chodziło tym razem, o coś więcej niż tylko o jego przedwojenne antyhitlerowskiewystąpienia. Jak wspomniałem, Edwin Wagner przemycał nielegalnie do Rzeszy marki niemieckie przeznaczone na pomoc ociemniałym, żołnierzom. Podobne operacje pieniężne prowadził jego przyjaciel, płk Stanisław Tym, szef komórki finansowej Komendy Głównej Armii Krajowej. Słabo zorientowanydenuncjator przypisał obie te sprawy majorowi Wagnerowi, co było oskarżeniem zbyt poważnym., by mogła tu pomóc interwencja międzynarodowegoCzerwonego Krzyża i CIAMAO-u,  chociaż rodzina zwróciła, się do nich ponownie. Dla zachowania pozorów zwolniono go z. Pawiaka 25 lutego 1944. roku - oficjalny akt zwolnienia" znaleziono później w archiwum gestapo, przy al. Szucha. Do domu jednał: nie wrócił nigdy. W chwile po przekroczeniu przez niego więzienia w towarzystwie dwóch gestapowców, w więzieniu usłyszano strzały dochodzące z ruin Getta, i tak powstało domniemanie, że go wtedy zamordowano.

   Wersję tę podważył ostatnio pułk. Piotr Wojciszewski, który oświadczył, że przebywał wraz z Edwinem Wagnerem w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Przytoczył tyle przekonywujących faktów, że obie córki majoraWagnera dają mu wiarę, chociaż w archiwum Państwowego Muzeum Oświęcim-Brzezinka nazwisko ich ojca nie figuruje. Według relacji płk Wojciszewskiegomjr Wagner zginął dopiero pod koniec roku 1944, skierowany wraz z kilkoma więźniami na blok 11, blok śmierci. Przedtem przebywał w, szpitalu obozowym pod opieką, pełniącego tam, funkcję pielęgniarza dotora Jana Zieliny, który zapoznał go z życiem konspiracyjnym obozu.  Odtąd brał w nim czynny udział, a że często leżał,  jego prycza służyła, jako tajna skrytka na dokumenty. Swoją relację płk Wojciszewski kończy tak:  "W rozmowach mjr Wagner, wierząc w klęskę Niemiec, nie podzielał naszych nadziei, że jej dożyje, twierdząc, że będzie zlikwidowany. Przyjmował to z godnością, i bohaterskim spokojem.  Zginął wspaniały człowiek,wzór oficera i Polaka. Cześć Jego Pamięci!"

 

 

 

8. Non omnis moriar

   

  -"Ponieważ przez cały czas. byłam jego oczami - wspomina Helena Jeruzalska- miałam możliwość bliższego poznania tego wspaniałego człowieka. Major Wagner do ostatniej chwili pracował dla ociemniałych, za nich i dla   "nich     stracił swoje życie. Jako przekazanie dla historii-idei nie pospolitej pracy społecznej i głębokiej miłości swego kraju w 1965 roku na ścianie dużej sali Muzeum dawnego Pawiaka, powieszono fotografię majoraEdwina Wagnera, zamordowanego przez hitlerowskich zbrodniarzy. Jestem przeświadczona, że pamięć o nim pozostanie na zawsze we wdzięcznych sercachociemniałych inwalidów. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że po dwudziestu pięciu latach niejednokrotnie w rozmowach ociemniali żołnierzewspominają ze czcią swego opiekuna, a już najbardziej wzruszyła mnie wypowiedź jednego z ociemniałych, żołnierzy, że podejmując decyzję myśli o tym, jak by tę sprawę załatwił mjr Wagner".

   y"Majora Edwina Wagnera osobiście nie znałem - pisze Alfons Cyrzon, obecnie prezes Spółdzielni Ociemniałych Żołnierzy w Warszawie. - Po utracie wzroku, po wojnie, osiedliłem się w Słupsku, gdzie poznałem współpracownika majora Wagnera, kol. Ludwika Stacheckiego, inwalidę wojennego. Kol. Stachecki towarzyszył mu we wszystkich wyjazdach krajowych i zagranicznychna kongresy, spotkania i zebrania. 0 pracy i zasługach majora Wagnera na rzecz środowiska ociemniałych dowiedziałem się od niego. Biorąc pod uwagę to wszystko, co usłyszałem o majorze Wagnerze, zostałem przekonany, że aby uczcić jego pamięć, Wojewódzka Spółdzielnia Inwalidów Niewidomych w Słupsku powinna nosić, jego imię i sprawę tę doprowadziłem do końca. Portret Wagnera w mundurze wojskowym wisiał w świetlicy i gabinecieprezesa spółdzielni, kiedy byłem prezesem tej spółdzielni. Gdy byłem prezesem w Słupsku, odwiedziłem matkę Wagnera, staruszkę mieszkającą w Krakowie, gdzie delegacja Spółdzielni złożyła jej wizytę, wręczając jednocześnie pamiątkowe upominki. Uchwałą Walnego Zgromadzenia członków Spółdzielni co roku, aż do śmierci, otrzymywała ona z czystej nadwyżki pewne kwoty pieniężne"-.

    Dziś, nazwisko majora Wagnera nie mówi, niestety, nic przeciętnemu inwalidzie wzroku,  jeśli nawet   je kiedykolwiek słyszał. Zaważyła na tym powszechna nieznajomość dziejów ruchu niewidomych i wieloletnie przemilczaniezasług tego wybitnego działacza, zgodnie z panująca, w swoim czasie tendencją, potępiania wszystkiego, co przedwojenne. Tymczasem dzieło majora Wagnera nie zginęło wraz z nim, żyło nadal i wywarło wyraźny wpływ nie tylko na powojenne środowisko ociemniałych żołnierzy.

Zlikwidowany, ostatecznie przez kataklizm Powstania Warszawskiego ZwiązekOciemniałych Żołnierzy. RP   został reaktywowany już w maju 1945 roku a na jego czele stanął,  jako pierwszy powojenny prezes, wspomniany już bliski współpracownik Edwina Wagnera z okresu okupacji, Jan Kamiński z Krakowa. Nie obeszło się bez trudności,, gdyż swój sprzeciw ponownie zgłosił Związek Inwalidów Wojennych RP, występując w obronie jakoby zagrożonejjedności ruchu inwalidzkiego. Utworzono konkurencyjną Sekcję Ociemniałych Żołnierzy, by perspektywa, pozornej odrębności i prowadzoną przez nią akcją zapomogową odciągnąć od Związku Ociemniałych żołnierzy jego szeregowych członków.- Już w samym fakcie powołania podobnej komórki było zwycięstwo Wagnerowskiej zasady odrębności potrzeb tej grupy inwalidów, zasada ta zresztą zwyciężyła wkrótce na całej linii, gdyż Związek Ociemniałych Żołnierzy ostał się jako samodzielna organizacja i nadal otaczał opieką i wychowywał swoich członków, zgodnie z moralnym, testamentem majora Wagnera.

     Związek korzystał wtedy z subwencji różnych instytucji państwowych, samorządowych i prywatnych, wypłacał zapomogi stałe i doraźne, przydzielał żywność i odzież. Natomiast poszczególni ociemniali żołnierze porzucilidziałalność handlową, zamieniając ją na pracę rękodzielniczą. Wymagały tego nowe, zmienione stosunki ekonomiczno-społeczne. Nie naruszało

to jednak zasady pełnej przydatności dla kraju, tak jak wciąż ważne były patriotyczne przesłanki tej obywatelskiej postawy. Odnosiło się to również do sporej gromady nowo ociemniałych inwalidów ostatniej wojny, którzy - co prawda - majora Wagnera nie znali, ale nieraz o nim słyszeli od starszych kolegów. A jeśli nawet wiedzieli o nim niewiele,  jeśli nawetbył dla nich, tylko bladą postacią, historyczną - i tak postępowali według jego zaleceń, unoszeni nurtem ogólnego nastroju. Zewnętrznym, tego przejawem stało się powołanie do życia dwóch spółdzielni pracy ociemniałych żołnierzy - w Warszawie i Poznaniu - w których znaleźli zatrudnienie również niewidomi cywilni. Spółdzielnia poznańska, powstała w 1949 roku, była jedną, z pierwszych tego typu placówek w kraju. Założyli ją wychowankowie kierowanego przez Dyr. Henryka Ruszczyca Zakładu Rehabilitacyjnego dla Ociemniałych Żołnierzy w Surhowie i Głuchowie - Jarogniewicach, gdzie w postaci Edwina Wagnera widziano godny naśladowania wzorzec osobowy.

    Z tą świadomością, weszli ociemniali żołnierze  do Polskiego ZwiązkuNiewidomych, gdy powstał w roku 1951  ze zjednoczenia Związku PracownikówNiewidomych RP ze Związkiem Ociemniałych Żołnierzy RP. Wyróżniali się oniaktywnością i spynołecznym zaangażowaniem i wpłynęli znacząco na rozwójtej nowej organizacji, jak również spółdzielczości niewidomych. Wielu znich pełniło - i nadal pełni - poważne funkcje w centralnych i terenowych władzach Polskiego Związku Niewidomych, nie szczędząc dla wspólnejsprawy czasu i sił. Sztandarowym   przykładom może tu być kpt. Jan Silhan,który wspierał swoich   cywilnych kolegów z ramienia Związku OciemniałychŻołnierzy RP jeszcze przed wojną i który robił to ofiarnie przez wielepowojennych lat.

   Słuszna skądinąd idea jedności wszystkich inwalidów wzroku została jednak wypaczona przez narzuconą z góry, bez żadnego rozumienia sprany, jedność organizacyjną, pozbawiającą, jedną ze stron możliwości zaspokajania bardzo istotnych potrzeb. Pozbawieni reprezentacji grupowej ociemniali żołnierze nie mieli szans na rozszerzenie, należnej im od państwa opieki z racji oddanych zasług, nie stanowili też żadnej społecznej siły zdolnej do zamanifestowania nurtujących ich środowisko patriotycznych i obywatelskich przekonani i dążeń. Toteż gdy się tylko nadarzyła okazja,  pragnienia te znalazły wyraz w reaktywowaniu w roku 1957 Związku Ociemniałych Żołnierzy PRL.

    Wpływy ociemniałych żołnierzy na obecną sytuację całego środowiska inwalidów wzroku nie ograniczają się do działań, bezpośrednich, w ramach przynależności, do Polskiego Związku Niewidomych. Tak się składa, że większość przywilejów, z jakich korzystają niewidomi cywilni, zapewniło sobieprzedtem środowisko ociemniałych inwalidów wojennych, mieli, oczywiście, drogę ułatwioną, lecz to oni stwarzali precedensy, dzięki którym uzyskane przez nich przywileje stawały się potem przywilejami wszystkich niewidomych. Zaszczepiali przy tym w świadomości administracji i społeczeństwa-ideę konieczności przyznania inwalidom, udogodnień rozumianych jako sprawiedliwe wyrównanie życiowych szans obniżonych przez fizyczne upośledzenie. Kiedy zaczynali tę działalność przed sześćdziesięciu laty, takiego rozumienia społecznego jeszcze nie było nawet dla nich, zasłużonych,musieli je wypracować długoletnim kołataniem do różnych drzwi.

Na początku tej drogi, na czele kroczących nią ociemniałych żołnierzy znalazł się major Edwin Norbert Wagner, człowiek wielki przez wielkość sprawy, której służył. Było niespokojne i dostatnie życie wszystkich obywateli w wolnej, bezpiecznej ojczyźnie, a przede wszystkim - dostatniei godne życie jej obywateli niewidzących.   Toteż gdyby  istniał jego grób, choćby tylko symboliczny, należałoby na nim wyryć słowa następujące:

"Światłem moim było dobro niepodległej Ojczyzny. Dla niej się urodziłem, żyłem i umarłem. Przechodniu, powiedz mym kolegom, że Ich kochałem tak,  jak oni mnie kochali, bo byli cząstką Ojczyzny memu sercu najbliższą.