Biografia prasowa  

 

Maria Urbanowa  

Jedna z głównych  założycieli Szkoły  Masażu dla Niewidomych w Krakowie

 Wykładowczyni i dyrektor szkoły  

 

   

 

W środowisku niewidomych naszego kraju znana jest dobrze sylwetka pani Marii Urban. Była współzałożycielką krakowskiej szkoły masażu i przez osiemnaście lat, aż do końca grudnia 1970 roku, pracowała na stanowisku dyrektora tej placówki. Wychowała około pięciuset niewidomych masażystów, którzy pracują w ośrodkach zdrowia w całej Polsce. Pani Maria Urban była wytrwałym pedagogiem i prawdziwym przyjacielem ludzi niemających wzroku. Szanowali i cenili ją wychowankowie - cieszyła się ich głębokim przywiązaniem. Ceniły ją również władze państwowe, czego wyrazem jest przyznanie jej  Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski i wielu innych odznaczeń.

5 czerwca 1973  roku Maria Urbanowa odeszła od nas na zawsze. Chcąc   choć w bardzo ogólnym zarysie  przedstawić   sylwetkę Marii Urbanowej,  zamieszczam poniżej  kilka bardzo krótkich fragmentów   eseju biograficznego   opublikowanego   w książce  :" Widzący - Niewidomym   wydanej w druku  przez  Fundację Pomocy Niewidomym i Słabo Widzącym "Trakt" w 2010 roku.  

Józef Szczurek  

   *   *   *

Na świat przyszła w Kijowie 23 czerwca 1900 roku. Uczęszczała do rosyjskiej szkoły. W jej sposobie mówienia pozostał do końca życia dość wyraźny wschodni akcent. Ojciec Marii, Michał Kolcow był lekarzem internistą. Jego powodzenie w pracy zawodowej wynikało zarówno z profesjonalnych umiejętności, jak i z postawy społecznika. Niezamożnych pacjentów leczył bezpłatnie a tam, gdzie zachodziła potrzeba, udzielał materialnego wsparcia. Matka Marii, Olga z Iwanowow, pochodziła z polskiej rodziny Jaworskich. Według wspomnień Marii, dziadek Olgi był polskim zesłańcem politycznym po roku 1863.  

   Dom Kolcowów, względnie zasobny i szczęśliwy, znajdował się przy jednej z głównych ulic Kijowa - Krieszczatik. Tutaj mała Marylka spędziła beztroskie lata w dostatku materialnym i - co ważniejsze dla prawidłowego kształtowania się osobowości dziecka - w dostatku uczuć rodzinnych: miłości rodziców, piastunek, bliźniaczego brata oraz przyjaciół domu. W siódmym roku życia zaczęła uczęszczać do szkoły stopnia elementarnego.

      *   *   *

Ciemny listopadowy wieczór1953 roku.  wszystkie pomieszczenia należące do Krakowskiej Szkoły Masażu  jasno oświetlone. Uroczystość otwarcia zakładu. Słuchacze stoją w zwartej grupie, w przeważającej części całkowicie niewidomi. Duża rozpiętość wieku i wykształcenia. Wielkie stare, zniszczone stoły obite kwiecistym perkalem, z tej samej tkaniny zasłony na oszklonej ścianie sali wykładowej. Przemówienie kierowniczki kursu - pani Marii Urbanowej,   która wita, dziękuje, życzy... Jest wyraźnie wzruszona. Po kierowniczce przemawiają inni: kpt. Jan Silhan, przedstawiciele urzędów resortowych, grona nauczycielskiego, słuchaczy.  

W niemałym trudzie minął pierwszy rok pracy. Maria była kierowniczką kursu, instruktorką masażu oraz wykładowcą teorii tegoż przedmiotu. 31 sierpnia 1954 r. opuścili szkołę pierwsi absolwenci. Większość z nich otrzymała pracę w wyniku starań kierowniczki kursu. Z mieszanymi uczuciami, nie bez lęku, pożegnali szkołę i weszli w samodzielne życie.  

   Sława i uznanie dla krakowskiego ośrodka masażu z każdym rokiem zataczały coraz większe kręgi. Na jednym z zebrań, profesor Akademii Medycznej - prof. Wojciech Sokołowski, oceniając przebieg egzaminów oraz na podstawie wyników z praktyki szpitalnej, stwierdził, że poziom nauczania w szkole masażu, szczególnie w przedmiotach praktycznych, jest bardzo wysoki. Uczniowie mają dobre podejście do pacjentów, wpływają na nich dodatnio, i prosił, aby kierownictwo kursu w dalszym ciągu zechciało kierować uczniów na praktykę do Kliniki Reumatologicznej. Podczas tego samego zebrania, kpt. Jan Silhan podkreślił, że Ośrodek krakowski jest wzorcowy, uzyskał pierwsze miejsce nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Na wzór tego Ośrodka powstały podobne zakłady w Związku Radzieckim, na Węgrzech, w Rumunii i Czechosłowacji.  

*   *  *

Szczególnie miłą formą uznania, potrzebną dla instynktu społecznego macierzyństwa Marii, były bezpośrednie lub pośrednie kontakty z absolwentami. Tych, którzy odwiedzali szkołę, witała i gościła W różnych porach roku. Z okazji Dnia Nauczyciela, otrzymywała wiele kartek, listów, telegramów. Były to życzenia okolicznościowe, pozdrowienia z wyjazdów urlopowych, informacje o ważniejszych wydarzeniach z życia osobistego absolwentów. Otwierając koperty, uśmiechała się i mówiła: „Popatrzmy, co te dzieci napisały?”. Korespondencję tę starannie przechowywała. Gromadziła również przysyłane jej fotografie upamiętniające ważniejsze wydarzenia z życia byłych wychowanków. Układała je pod szklaną płytą biurka tak, aby pracując, mogła na nie spoglądać. Kiedy opuszczała szkołę, zabrała je ze sobą, traktując je jako prywatną własność.  

*   *   *

5 maja 1973 r. Maria Urbanowa  rozpoczęła leczenie w Klinice Chorób Wewnętrznych w Krakowie. Odwiedzało ją mnóstwo osób. Każdego witała bladym już uśmiechem. Nadal dbała o swój zewnętrzny wygląd i o estetykę zacieśnionego do minimum środowiska. Nie skarżyła się, choć widać było, że cierpi. Czuła, że zbliża się kres, bo gdy jedna z koleżanek, chcąc być z Marią sam na sam, rozmyślnie odwiedziła ją o nietypowej porze, Maria objęła ją ramionami i boleśnie szlochała.  

Zmarła 5 czerwca około godziny piątej. Umierała przytomnie. Dogasała w brzasku letniego dnia. Trzy dni później, w deszczowe przedpołudnie w długim kondukcie, wśród żałobnych pieśni i dźwięku dzwonów, szli za trumną członkowie rodziny, przedstawiciele środowisk związanych z działalnością zawodową i społeczną zmarłej, uczniowie szkoły masażu i absolwenci, przyjaciele - wieńce, wieńce i kwiaty. Spoczęła na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.  

 

Maria Urban odeszła, ale zostało jej wspaniałe dzieło - Krakowska Szkoła Masażu Leczniczego. Mijają lata, a setki niewidomych absolwentów nadal pochylają się nad ludźmi chorymi i utrwalają piękną ideę, jaką im zaszczepiła - ideę służenia człowiekowi, niesienia mu ulgi w cierpieniu i pomagania w  wejściu na drogę twórczego, radosnego życia.