Stefana Tuszera pasje

      Michał Kaziów

Listonosz z pewną ostentacją w głosie powiedział:

- Panie, taki dziwny list przynoszę. Żadna litera na kopercie nie jest do odczytania. Tylko ten numer kodu jest wyraźny. To do Pana, aż z Japonii ten list.

Istotnie, nikt by nie odczytał adresu napisanego bardzo niewyraźnie. Za sprawą kodu pocztowego jednak dotarł do rąk Stefana Tuszera - kierownika okręgu PZN w Elblągu. Jakiś zapalony niewidomy zwolennik języka esperanto, mieszkający daleko w Japonii, zaprenumerował sobie wydawane w Polsce czasopismo "Pola Stelo", drukowane w brajlu. I tak poprzez to wydawnictwo trafił ze swoim listem do naszego działacza - Stefana Tuszera. Można rzec, iż świat jest mały. Ów Japończyk, znając esperanto, a także alfabet Braille'a, który jest przecież oparty na alfabecie łacińskim, może bez trudu porozumieć się z każdym Europejczykiem lub Amerykaninem. Wiadomo jednak, że Japończycy posługują się pismem obrazkowym i mogą mieć pewne trudności z morfologią alfabetu łacińskiego. Stąd też zapewne dużo trudności musiał mieć ktoś, komu przyszło adresować list do Polski, gdyż koperta nie mogła być zaadresowana brajlem. Niewidomy Japończyk dyktował osobie adresującej kopertę też zapewne dość nieprecyzyjnie, stąd efekt na niej - prócz kodu - mógł się wydać listonoszowi właściwie niemal obrazkowy. No ale wszystko dobrze się złożyło i list dotarł gdzie trzeba. Taka niby zwyczajna rzecz, a jednak może wydać się niemal zabawna.

Stefan Tuszer z ogromną pasją mówi o swoich korespondentach piszących do niego. Twierdzi z uporem, że język esperanto jest bardzo łatwy do nauczenia, a przez to daje szansę porozumienia się ze sobą ludzi z różnych krajów. Niewidomy, jadąc do Turcji, Włoch czy gdziekolwiek indziej, znając wyłącznie ten język, w środowisku esperanckim nie będzie miał żadnych problemów z nawiązaniem kontaktów. Takiej argumentacji trudno nie przyznać racji.

Chętnie więc z wielkim oddaniem właśnie z tych powodów Tuszer organizuje kursy nauki języka esperanto dla niewidomych. Zakłada kółka esperantystów. Prowadzi naukę języka na różnych wczasach rehabilitacyjnych. Dzięki esperanto zdołał przezwyciężyć różne trudności w życiu osobistym i w pracy społecznej.  

Na szczęście ta pasja nie zawęża pola jego zainteresowań. Interesuje Tuszera na przykład historia bursztynu, jego powstanie i rozwój. O tym minerale może opowiadać całymi godzinami. O jego właściwościach leczniczych, handlowych i estetycznych, czyli tak jak przystało na pasjonata. Można przy nim usiąść i słuchać opowieści tak barwnych, że niemal się widzi to, co Tuszer mówi. Jego pasją są też dzieje Kaszubów - historia, rozwój, a także ich bolesne losy w Polsce Ludowej. Losy niewidomych są mu szczególnie bliskie. Im w znacznej części oddaje swe życie. Tuszer dostrzega różnice między osobą, która traci wzrok wcześnie, a osobą, która później została tym kalectwem dotknięta. Wie na przykład, że utrata wzroku w wyniku cukrzycy bardzo komplikuje życie niewidomego. Nie każdy ociemniały diabetyk ma czucie w palcach. I z tych względów nie jest w stanie nauczyć się brajla. Jest to dodatkowy dramat. Każdy diabetyk musi systematycznie przyjmować leki, które są kosztowne. Wiedząc o tym, Stefan Tuszer w swoim okręgu założył koło niewidomych diabetyków. I to też jest jego pasją. Prowadzi je z tak ogromnym przejęciem, że zebrania członków wykraczają daleko poza zakresy tematyczne choroby. Bliskie jest też Tuszerowi krzewienie czytelnictwa, zarówno w sferze książki mówionej, jak i brajlowskiej. Istnieje więc przy Bibliotece Wojewódzkiej w Elblągu filia książki mówionej, tzw. "Słoneczna fonoteka". Jej funkcjonowanie to kolejny jego sukces. Zaprasza tu na spotkania autorskie pisarzy, poetów i redaktorów.

Byłem tam na spotkaniu autorskim, i na spotkaniu z kołem niewidomych emerytów, a także na spotkaniu ze studentami Studium Nauczycielskiego. Wreszcie mogłem uczestniczyć we mszy świętej odprawianej w języku esperanto. Ksiądz Krzysztof, duszpasterz niewidomych w Elblągu, również poddał się pasji Tuszera i opanował język esperanto. Raz na miesiąc specjalnie dla esperantystów celebruje Eucharystię w tym międzynarodowym języku. Gdy jakiś katolik, niewidomy esperantysta, przyjeżdża z Anglii lub Niemiec do Elbląga, to może uczestniczyć w liturgii bez rozumienia języka polskiego.  

Na koniec chcę dodać, że wszystkie wyżej wymienione pasje Stefana Tuszera nie powodują zaniedbywania pracy w zarządzie okręgu. Dużo więc robi i jeszcze wszystko potrafi ze sobą pogodzić.  

Pochodnia wrzesień 1996