W dwudziestą rocznicę śmierci  

     Władysław Gołąb  

29 czerwca 1972 roku w szpitalu lubelskim zmarł Modest Sękowski, człowiek wielkiego formatu, wybitny działacz społeczny i spółdzielczy środowiska niewidomych. Przed dwudziestu laty pisałem: Modest Sękowski nigdy nie ukrywał swych poglądów. Nie należał do żadnej partii, a mimo to dokonał więcej od innych. Każdego urzekał swym bezpośrednim sposobem zwracania się do ludzi, pełnym zaangażowaniem się w drugiego człowieka i świadczeniem prawdy. Miał on swój styl niepowtarzalny. Szanowali go zarówno ludzie czynu, prawi, o czystych rękach, jak i ludzie małego formatu. Pierwsi cenili go za zdrowy, dobrze wyważony sąd, drudzy bali się jego sprawiedliwej oceny. Nawet ludzie władzy zdawali sobie sprawę, że Modest Sękowski zawsze publicznie powie o nich to, co uzna za stosowne, co będzie stało w zgodzie z jego sumieniem. Mimo to niechętnie krytykował, wolał bronić, i to tych słabych, pokonanych. Ileż to razy, zabierając głos na zjazdach Z$s$n czy PZN, swoje przemówienie rozpoczynał od podziękowania tym działaczom, którzy już odeszli, o których, jeżeli mówiono, to wyłącznie źle. Należy pamiętać, że były to czasy, kiedy za podobną postawę płaciło się nieraz własną karierą. Modest Sękowski urodził się 25 grudnia 1920 roku w niewielkiej wiosce Luberadz, położonej nad rzeczką Łydania, 187km od Ciechanowa, gmina Młock (obecnie Ojrzeń). Ojciec jego, Stanisław, był z zawodu stelmachem-kołodziejem. Na utrzymanie rodziny zarabiał, wykonując i naprawiając wozy w pobliskich majątkach. Dopiero w r. 1928 osiadł na odziedziczonym po teściach gospodarstwie we wsi Barnin gmina Lubraniec (obecne województwo włocławskie). Matka, Czesława z Wieszczyńskich, zmarła w roku 1925, osierocając troje dzieci. Stanisław Sękowski ożenił się po raz drugi i miał znów kilkoro dzieci. Modest w jedenastym roku życia uległ wypadkowi - gorące wapno zniszczyło mu obie gałki oczne. Nie pomogła kuracja w Szpitalu Ujazdowskim w Warszawie. Chłopcu pozostało w oczach jedynie poczucie światła i wspomnienie straszliwego bólu, gdy mu odrywano powieki od spalonych gałek ocznych. Ze szpitala zabrano Modesta do Lasek, gdzie przyjęła go siostra Martyna, którą wspominał bardzo serdecznie. W zakładzie szybko zasymilował się z grupą rówieśników. Był ambitny i lubił przewodzić. W r. 1934 zmarł ojciec Modesta, a macocha doszła do wniosku, że nie ma pieniędzy na dalsze kształcenie pasierba. Wtedy to zrozpaczony chłopiec napisał brajlem list do swego wychowawcy, Henryka Ruszczyca: - "Nie wrócę do Lasek, bo macocha nie ma pieniędzy, żeby płacić. Co to będzie?" Reakcja była natychmiastowa - Ruszczyc pojechał do Branina i przywiózł Modesta do Lasek, składając oświadczenie, że koszt kształcenia w całości będzie pokrywało Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Zdarzenie to związało serdeczną przyjaźnią Sękowskiego z Henrykiem Ruszczycem. Być może przyczyniło się także do wytworzenia w nim ogromnej wrażliwości na potrzeby ludzkie. Po ukończeniu szkoły powszechnej i zawodowej w r. 1938 Modest Sękowski podjął dalszą naukę w Gimnazjum Reytana w Warszawie. Przez cały ten okres, aż do r. 1945 mieszkał w Laskach, pracował w szczotkarni zakładowej i pomagał w zajęciach wychowawczych. Maturę uzyskał jako ekstern na tajnych kompletach. W roku 1943 przeszedł pierwszą operację resekcji żołądka. Był to przypuszczalnie początek jego choroby nowotworowej. Podczas powstania warszawskiego Matka Elżbieta Czacka cały zakład włączyła w akcję niesienia pomocy walczącej Warszawie. Modest Sękowski od świtu do nocy pracował w piekarni przy wypieku chleba dla wygłodzonych uciekinierów, a ponadto jako sanitariusz nosił rannych, kopał groby i robił to, co było w danej chwili konieczne. 2 października 1945 roku Modest Sękowski za namową Ruszczyca wyjechał z Lasek do Lublina, gdzie zapisał się na wydział humanistyczny KUL-u oraz podjął działalność organizacyjną dla powołania pierwszej w Polsce spółdzielni niewidomych. "...Gdyśmy przybyli do Lublina w październiku 1945 roku - opowiadał Jan Wachowicz - było nas tylko dziesięciu. Mieliśmy lokal przy ul. 1 Maja 41, składający się z pięciu izb. Prezes Sękowski był wtedy nic nie znaczącym niewidomym, który postanowił zorganizować spółdzielnię i zapewnić chleb swoim kolegom. To wszystko co osiągnął, zawdzięcza tylko swojemu wysiłkowi i uporowi. Krok po kroku zdobywał uznanie i szacunek (...) zjednywał sobie wszędzie przyjaciół". I rzeczywiście, w chwili jego śmierci Lubelska Spółdzielnia Niewidomych zatrudniała przeszło 700 osób, posiadała dwa duże bloki (produkcyjny i socjalny), wzniosła dwa bloki mieszkalne i pawilon produkcyjny w Żułowie. We wrześniu 1948 r. Sękowski zorganizował oddział Związku Pracowników Niewidomych, późniejszego Polskiego Związku Niewidomych, którego prezesem był aż do chwili śmierci. Przeprowadził na Lubelszczyźnie pierwszy spis niewidomych wciągając w tę akcję Polski Czerwony Krzyż, parafie, Samopomoc Chłopską i Służbę Zdrowia. W późniejszych latach był dwukrotnie wybierany do wojewódzkiej Rady Narodowej. Na terenie tego niemrawego organizmu władzy terenowej, przeprowadził wiele niezwykle ważnych inicjatyw społecznych. Włączył się także do pracy w centralnych organizacjach działających na rzecz i wśród niewidomych. Był członkiem Zarządu Głównego PZN, członkiem Rady CZSP i ZSI. W r. 1957 został wybrany na prezesa Związku Spółdzielni Niewidomych. Po dwóch miesiącach zrezygnował z tej funkcji nie widząc życzliwego klimatu w Warszawie. Przez kilka kadencji był członkiem Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Laski uznawał za swój drugi dom i wszystko co dotyczyło Zakładu było mu niezwykle bliskie. Wiosną 1972 roku poważnie zastanawiał się nad przeniesieniem do Lasek i włączeniem do pracy w kierownictwie Zakładu. Po jego śmierci, przełożona z Żułowa siostra Rajmunda powiedziała do mnie ze łzami w oczach: "Straciliśmy naszego ojca!". Za zasługi społeczne i zawodowe, Modest Sękowski był odznaczony: Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz licznymi odznaczeniami i odznakami państwowymi oraz społecznymi. W r. 1948 Modest Sękowski ożenił się z uroczą studentką panią Zofią Braunszweig, dziś profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Lubelskiego, autorytetem w dziedzinie pedagogiki specjalnej. Państwo Sękowscy wychowali czterech synów, którzy swoją postawą społeczną i zawodową dają piękne świadectwo rodzicom. Prezes Sękowski był dla mnie człowiekiem do gruntu ludzkim. Umiał w sposób wyłączny pochylić się nad każdą najdrobniejszą bolączką drugiego człowieka. Mimo to nie tracił perspektywy widzenia spraw w ujęciu możliwie najszerszym. Te ludzkie bolączki nigdy nie wpędzały go w ślepy zaułek, bo do ich rozwiązania szczodrze czerpał z pokładów chrześcijańskiej miłości swego gorącego i wielkiego serca. Znakomity pisarz Leszek Prorok w szkicu poświęconym Modestowi Sękowskiemu pisał: "Rejestr osiągnięć (...) nie oddaje istotnego znamienia, które barwiło każdą z inicjatyw i prac Modesta Sękowskiego, humanistycznej, a bardziej ściśle rzecz ujmując - personalistycznej perspektywy człowieka rozwijającego się w oparciu o społeczność i dla jej pożytku. Nie oddaje też wielkiego zrozumienia tego człowieka dla wartości duchowych, których pielęgnacji nie powinna przesłaniać najbardziej nawet pomyślana działalność ekonomiczna lub socjalna". Dalej Leszek Prorok przytacza słowa samego Sękowskiego: "Dlatego wzrok straciłem, aby ratować innych niewidomych od biedy, załamań, poczucia bezradności". Jakże słowa te przypominają idee jego mistrzyni, Sługi Bożej Matki Elżbiety Róży Czackiej. Dziś, po dwudziestu latach od śmierci Modesta Sękowskiego ukochane jego dziecko - Spółdzielnia Niewidomych w Lublinie, boryka się jak wszystkie inne z trudnościami, walcząc o przetrwanie. Myślę, że gdybym mógł wejść do jego gabinetu w Spółdzielni Lubelskiej i zastać go przy biurku, z zafrasowaniem powiedziałby: "Rozwiązanie na pewno jest, tylko my go nie znamy, a zatem trzeba szukać i wierzyć w zwycięstwo". On był optymistą i tego optymizmu uczył innych. Kapitałem, jaki nam w spadku po sobie zostawił to wiara w człowieka, w jego sprawiedliwość i dążenie do prawdy, to przedkładanie nad wszelkie wartości tych, z których sam czerpał siły - głębokiej wiary w Boga i Ewangelię. Prawdy te głosił całym swoim życiem.

Pochodnia sierpień 1992

 

 

Dwumiesięcznik Laski wrzesień październik 2012