Biografia prasowa  

 

Modest Sękowski   

 

Wybitny działacz społeczny  

 Twórca  i prezes Lubelskiej Spółdzielni Niewidomych  

Przewodniczący Zarządu  Okręgu PZN w Lublinie  

 Członek Wojewódzkiej Rady Narodowej  

 

          Rezultat woli i wytrwałości

   Halina Banaś

Było ich zaledwie dziesięciu. Wszyscy byli wychowankami Zakładu dla Niewidomych w warszawskich Laskach. Z Zakładu tego wynieśli pewien zapas wiadomości nabytych w szkole, dobrze opanowany zawód szczotkarski, a ponadto ogromny ładunek energii i nieprzepartą wolę zmierzenia się z życiem. Osiedlili się w Lublinie i tam rozpoczęli swoje dzieło, które dziś właśnie, czyli 13 lutego, obchodzi dziesięciolecie swojego istnienia i nosi zaszczytne miano jednej z najlepszych spółdzielni w naszym kraju. Spółdzielnia ta posiada obecnie warsztaty produkcyjne, dobrze zaopatrzone magazyny o sprawnie działające biuro. Zatrudnia sto dwadzieścia osiem osób, w tym sto pięć z nich to pracownicy niewidomi.  

Wszystko to, jak mówi prezes Modest Sękowski, powstało "z niczego", to znaczy z ogromnego wysiłku dziesięciu młodych zapaleńców, którzy przybywszy do Lublina nie posiadali ani własnego lokalu, ani też dostatecznych funduszy na zakupienie surowca i zorganizowanie kolektywnej produkcji. Ponadto we wszystkich swoich poczynaniach natrafiali  na wielki opór lubelskiego społeczeństwa, które niewidomych  nie znało, nie rozumiało ani nie wierzyło w żadne ich możliwości. Założyciele spółdzielni wypełnili więc i na tym odcinku pracę pionierską, mającą ogromne znaczenie dla całokształtu sprawy niewidomych w Polsce.  

Najpełniejsze pojęcie o osiągnięciach na tym polu daje wymowne porównanie obywatela Sękowskiego, który stwierdził:  "społeczeństwo lubelskie z ugoru, jakim było dziesięć lat temu, stało się żyzną ziemią". Istotnie, w czasie mojego dwudniowego pobytu w Lublinie niejednokrotnie obserwowałam przyjazny stosunek ludzi widzących do niewidomych oraz ich bezpretensjonalną życzliwość w podejściu do naszych spraw.   Uroczystościach, związanych z dziesięcioleciem spółdzielni niewidomych wiedział cały Lublin, dwukrotnie bowiem pisała o nich prasa, Polskie Radio zaś przysłało swoje mikrofony na akademię, która była centralnym punktem tych uroczystości.  

W przeddzień akademii odbyło się walne zebranie spółdzielni, które, harmonizując z ważnością chwili, miało również charakter poważny i niemal uroczysty. Po zebraniu odbyła się dyskusja nad planem pięcioletnim. We wszystkich wypowiedziach dominowała troska o człowieka i ambitna dążność do tego, by najbliższą pięciolatkę uczynić nowym etapem maksymalnych osiągnięć spółdzielni.  

Sala teatralna w Domu Oficera wypełniała się coraz bardziej. Tu właśnie ma rozpocząć się za chwilę akademia, na którą poza członkami spółdzielni przybyło liczni goście. Są wśród nich przedstawiciele Partii, CZSP, Zarządu Głównego PZN, władz wojewódzkich i miejskich, delegaci wielu organizacji społecznych, a także pracownicy kilku bratnich spółdzielni dla niewidomych. Zasadniczym punktem części oficjalnej był referat prezesa Modesta Sękowskiego. Było to jednak przemówienie, w którym nie można było się dopatrzyć niczego oficjalnego. W prostych i niewyszukanych słowach opowiadał kolega Sękowski historię swojej spółdzielni. Nie szafował pustymi frazesami i nie zasypywał swoich słuchaczy zawrotnymi liczbami. Jego przemówienie tchnęło jakimś opanowanym spokojem, który zdaje się cechować całokształt pracy tej spółdzielni. A jednak z wielkim podziwem słuchało się słów, obrazujących rozwój tej placówki.  

Jej zaczątek tkwi w chałupniczej produkcji szczotek z wziętych w komis surowców. W grudniu 1945 roku dziesięć osób podpisało statut spółdzielni, która rozpoczęła swoją egzystencję  pod patronatem Polskiego Czerwonego Krzyża, zaś od stycznia 1946 roku uzyskała osobowość prawną. Dzięki intensywnie prowadzonej akcji werbunkowej liczba pracowników spółdzielni wzrastała z każdym rokiem. Zarząd spółdzielni dokładał wszelkich starań, aby życie pracowników uczynić coraz łatwiejszym we wszystkich jego dziedzinach. Położono ogromny nacisk na pracę wychowawczą i oświatową, zorganizowano dokształcanie w zakresie szkoły podstawowej. Produkcję realizowano w sposób jak najbardziej planowy, wskutek czego spółdzielnia lubelska nie ma przestojów, daje wystarczające zarobki pracownikom, a ponadto akumulacja kapitału rokrocznie wzrasta. Obniżka kosztów własnych i wielopłaszczyznowe współzawodnictwo to również poważne źródła tej akumulacji. Z końcem sierpnia 1955 roku zysk brutto za rok ubiegły wynosił dwa miliony sześćset pięćdziesiąt siedem tysięcy złotych. Podatku dochodowego zapłacono milion sześćset dwadzieścia cztery tysiące, a obrotowego - dziewięćset osiemdziesiąt tysięcy złotych. Zysk netto wyniósł raz milion trzydzieści trzy tysiące złotych.  

Myślę, że liczby te najdobitniej świadczą o pracy zarówno zarządu spółdzielni, jak o postawie całej załogi. Dlatego też z niekłamanym entuzjazmem powitali zebrani długą listę nagrodzonych pracowników, a szczególnie serdecznie oklaskiwali gratulacyjną depeszę przewodniczącego Zarządu Głównego PZN, który jednocześnie zawiadomił, iż prezydium Zarządu przyznało obywatelowi Modestowi Sękowskiemu nagrodę w postaci radioodbiornika.  

Część artystyczna była jakby uzupełnieniem referatu i udokumentowaniem słów o poważnym traktowaniu pracy kulturalno - oświatowej. Wysłuchaliśmy bogatego repertuaru w wykonaniu zespołu instrumentalnego, wielu piosenek w wykonaniu chóru spółdziepczego i kilku dobrych solowych recytacji. Doskonałym uświetnieniem programu artystycznego były występy zaproszonych gości - Ryszarda Gruszczyńskiego i Edwina Kowalika.  

Milkną ostatnie oklaski, uroczystości skończone. Opuszczając salę, zatrzymujemy się przed tablicą, na której widnieje napis: "Dziesięć lat istnienia spółdzielni niewidomych to poważny wkład w budowę podstaw socjalizmu". Tak, zgadzam się z tym hasłem, lecz jednocześnie nasuwa mi się refleksja o głębokiej współzależności zjawisk, bo przecież właśnie socjalizm warunkuje powstanie i rozwój tej spółdzielni.

Pochodnia  marzec 1956