Zofia Krzemkowska

 

  Drogi Józku!  

Dziękuję ci za trafny wybór ciekawych artykułów o mnie.. Nie pamiętałam ich treści.

Pełnione przeze mnie funkcje społeczne: członek ZG PZN, członek Prezydium ZG PZN, społeczny sekretarz generalny ZG PZN, sekretarz Głównego Sądu Koleżeńskiego, Przewodnicząca  Komisji Wychowawczo-Oświatowej przy ZG PZN, członek Krajowej Rady Niewidomych Kobiet przy ZG PZN.

Otrzymane odznaczenia: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Medal Komisji Edukacji Narodowej, odznaki: złota PZN, Zasłużony Działacz Kultury, Zasłużony dla  Służby Zdrowia.

W 1976 roku zostałam laureatką plebiscytu „Bydgoszczanin Roku” wybranym przez czytelników „Dziennika Wieczornego” - regionalnego pisma. W gronie laureatów zdobyłam drugie miejsce.

W artykule Skonieczki wkradł się błąd. Przepracowałam w Bydgoskim Ośrodku Rehabilitacji 35 lat bez żadnej przerwy, sugeruje ją autorka artykułu zamieszczonego w ”Oku” - mylnie. Pracowałam w Ośrodku od ukończenia studiów do 1999 roku (łącznie cały 1998 rok). Przeszłam na emeryturę w 1999 roku. Zakończenie pracy zawodowej w Ośrodku i „Głosie Kobiety” zbiegły się i dotyczyły tego samego roku 1998.  

Pracowałam najpierw przy ul. Bernardyńskiej, potem przy Powstańców Wlkp. Zmieniały się nazwy Ośrodka. Najpierw: - Rehabilitacji i Szkolenia Zawodowego ZSN, w latach 1981-1990 Krajowe Centrum Kształcenia Niewidomych, a od lipca 1990 Ośrodek przejął ZG PZN. Obecna nazwa brzmi: Ośrodek Rehabilitacji i Szkolenia Niewidomych im. Józefa Buczkowskiego „Homer”.

Fragment artykułu „Oka” o mojej przerwie pracy w Ośrodku należałoby usunąć. Jeśli nie jest to  możliwe, to niech tak zostanie jak jest.

Tematy referatów, o których wspomina Skonieczka brzmiały:

1. - „Niewidomi na Kujawach i Pomorzu - w ujęciu historycznym”,

2. -„Oni torowali drogi niewidomym” - (podobny do Twojej publikacji), ale wcześniejszy. Omówiłam w nim dokonania: Buczkowskiego, Winnickiego, Drata, Graji, Kurzewskiego, Mikołajczaka. Wszyscy nie żyją, całkowicie nie widzieli, przeważali wśród nich nauczyciele. Kiedyś byli  aktywni, liczniejsi, zauważani, środowisko powierzało im do wykonania konkretne zadania.

Wymienione tematy opracowałam i konsultowałam z ówczesnym dyrektorem Okręgu PZN Jerzym Deją. Odczytywałam je z brajla  na szkoleniach aktywu terenowego z udziałem władz danego terenu np. w Prądocinie. Wielu zainteresowały. Miały się ukazać jako załączniki w książce Janiny Śledzikowskiej, takie były ustalenia i obietnice, ale z nieznanych mi przyczyn  nie ukazały się. Interweniowałam w ten sprawie u Prezesów ZO Terpiłowskiego i Janke, ale bez rezultatu. Wówczas było mi przykro, że kolejny mój materiał został zaprzepaszczony, a włożyłam w jego przygotowanie tyle pracy, dotarłam do żyjących  członków rodzin, by zebrać materiał o osobach, o których pisałam.  

Jak wiesz, mam na swoim koncie wiele takich opracowań. Jeden z pierwszych „Działalność kulturalno oświatowa wśród niewidomych” za Kopydlowskiego, konsultowałam z Tobą, gdy wspólnie wypoczywaliśmy w Krzaczynie.

Ciekawych  biografii zasłużonych niewidomych w terenie jest wiele. Np. Może słyszałeś o bydgoskim niewidomym organiście Szczepanie Jankowskim, który przepracował w jednym kościele 65 lat, otrzymał - medal od Papieża Pawła VI za zasługi dla kościoła. Muzykolog, Pracownik Bydgoskiej Akademii Muzycznej - Barbara Gogol-Drożniakiewicz - na podstawie powstałych o nim prac magisterskich -  napisała książkę, ale nie została ona wydana - nie znalazł się  sponsor. Zabiegał o to  syn Szczepana Olaf. Jest rozżalony, że nie pomógł mu PZN w zdobyciu środków. Szczepan ma w Bydgoszczy ulicę nazwaną jego imieniem, na domu w którym mieszkał jest pamiątkowa tablica.  

W „Pochodni”, gdy rządził Więckowski miał być kontynuowany „Kącik historyczny”, ale nic z tego nie wyszło. Poza kilkoma  Twoimi publikacjami i Tomerskiej. Zapędzeni teraźniejszością nie  interesują się przeszłością - dawnym dorobkiem, a szkoda. Dlatego Twoje dzieło biografii należy szczególnie cenić chociaż wymagało to od Ciebie benedyktyńskiej pracy.

Pisałam jeszcze dwukrotnie o starych członkach związku, ich potrzebach, możliwościach i oczekiwaniach - za Spychalskiego - poprzedzone wizytacją Domów Pomocy Społecznej dla Niewidomych i analizą tematycznej ankiety. Spychalski przyjął to życzliwie. I za Szymańską w Ustroniu Morskim też o osobach starszych, ale w oparciu o inne  materiały. Temat został zakończony 14 postulatami pod adresem Związku. Został zaaprobowany, przyjęty życzliwie, ale żaden z postulatów nie był wykonany. Nie otrzymałam też żadnej odpowiedzi na nie.

Pisałam o 50 letniej działalności Ośrodka Rehabilitacyjnego w Bydgoszczy. Informacja na ten temat ukazała się w „Pochodni” za Wojtkiewicz. Nagrane kasety z głosem Buczkowskiego, - autentycznymi wspomnieniami absolwentów i pracowników, przekazałam ówczesnej  Dyrektor BC Teresie Dederko. Dalszych ich losów nie znam.

Jestem tyflopedagogiem i oligofremopedagogiem (o obniżonej sprawności umysłowej) w środowisku często te różne schorzenia występują łącznie  Jest to potwierdzone w dyplomie Państwowego Instytutu Pedagogiki Specjalnej, obecnie Akademia Pedagogiki  Specjalnej w Warszawie. Ośrodek był kopalnią skomplikowanych przypadków. Było tak zwłaszcza wtedy, gdy szkolenie trwało 10 i więcej miesięcy a nie jak teraz 10 dni. Co to za rehabilitacja? Co w tym czasie można zrobić?

Studiowałam zaocznie w  Warszawie w lecie przez 3 lata. Napisałam pracę dyplomową: „Rewalidacja dorosłych ociemniałych z dodatkowymi schorzeniami - zaniedbanych środowiskowo”. Wybrałam kilka szczególnie interesujących mnie osób, pochodzących z zapadłych wsi, „wyciągniętych” przez pracowników do Ośrodka, w celu rozpoczęcia rehabilitacji. Zdiagnozowaliśmy je zespołowo, nakreśliliśmy indywidualny program pobytu, przedłużonego do 2 lat. Współuczestniczyłam w jego realizacji. Przedstawiłam końcowy efekt. Te osoby poprzednio nie uczęszczały do szkoły, wyjazd do Ośrodka był dla niektórych pierwszą jazdą pociągiem. Były jak to się określało: zaniedbane środowiskowo. Trzeba było do nich dotrzeć, potraktować indywidualnie, uwzględniać nie tylko specyfikę schorzenia, ale realne ich możliwości rozwoju, dostrzec nawet najmniejsze osiągnięcia. Buczkowski potrafił stworzyć dobry klimat działania, mimo że warunki przynajmniej na początku - były trudne. Dla mnie była to fascynująca praca dla ludzi i wśród ludzi. Oddałam im wiele godzin mojego prywatnego czasu poza lekcyjnego. Takie były możliwości. Długo po zakończeniu szkolenia utrzymywaliśmy kontakt informując co się  w ich życiu zmieniło?  W czy,m można im pomóc. Ta praca stawiała ciągle nowe wyzwania, coś się działo, byłam im potrzebna. Tak ją oceniam z perspektywy lat.

Może pamiętasz ten okres moich studiów, spotykaliśmy się. Pomógł mi wówczas Żenis, oddelegowując panią, która odwiedzała  mnie przy Placu Trzech Krzyży i na bieżąco pomagała. To samo, tylko w Lublinie u prof. Sękowskiej studiowały  Wojtkiewicz i Oleksiakowa.  

Czy tak było zawsze? Nie. Były też problemy i trudności. Ich codzienne pokonywanie wymagało ode mnie dużej odporności psychicznej. Od 1983 roku - od śmierci mamy, do dziś, bezskutecznie szukam pomocy osoby  widzącej: lektorki,  przewodniczki, wolontariuszki. W Bydgoszczy nie ma chcących  pomagać niewidomym na dłużej, nie tylko akcyjnie, mimo że są organizacje, fundacje, instytucje, działające rzekomo na naszą rzecz. Zatrudnianie odpowiednich , osób to duże obciążenie finansowe.

Były okresy, że podejmowałam się nadmiaru  obowiązków i trudno było im sprostać. Ponieważ poza rehabilitacją podstawową uczyłam różnych przedmiotów w różnych grupach, od szkoły podstawowej do maturzystów,  w licem  masażu, w studium administracyjno biurowym, telefonistów, instruktorów, nauczycieli, członków rodzin  ociemniałych, kadrę dla rehabilitacji środowiskowej, a ponadto: codzienne godzinne audycje w radiowęźle, konkursy: krasomówcze i „Czy znasz czasopisma brajlowskie” - wyszukiwanie w nich  żądanej  informacji, wyjazdy w teren w celu wyszukiwania i nakłaniania do podjęcia rehabilitacji. Było to dużym obciążeniem, wymagało ode mnie koncentracji i czasu na przygotowanie się do prowadzenia zajęć.

Przeszłam przez 6 dyrektorów, każdy miał inną wizję Ośrodka i stawiał inne wymagania pracownikom. Było jeszcze: utrzymywanie kontaktów z absolwentami,  indywidualne praca z tymi, którzy chcieli ją podjąć i potrzebowali jej.

Z okazji Roku Brajl`ea - 200 rocznicy jego  urodzin opracowałam: „Życie i dzieło Louisa Brajle`a” czytane  w Bibliotece Narodowej w Warszawie, w Owińskach, w Bydgoszczy, w Kołach w Świeciu i Toruniu. Także w Bibliotece Pedagogicznej w Bydgoszczy i w bydgoskich szkołach oraz Ośrodku Szkolno Wychowawczym Louisa Brajle`a dla Niewidomych w Bydgoszczy. Zostało zamieszczone  w Internecie i tu wzbudziło zainteresowanie. Trudność polegała na selekcji nadmiaru materiałów.  

Dla Krajowej Rady Niewidomych Kobiet opracowałam: „Sytuacja niewidomych i słabo widzących kobiet w Polsce”, referowałam to wraz z G. Wojtkiewicz - jako tłumaczce na  Międzynarodowej Konferencji Kobiet w Belgradzie w ówczesnej Jugosławii,  „Sukcesy  niewidomych kobiet na wybranych przykładach”, „Cechy i umiejętności niezbędne w pracy społecznej”. Na  sympozja Mendrunia „Rewalidacja nowo ociemniałych z dodatkowymi schorzeniami” współautor Jan Remplewicz, „Kształtowanie postaw przez pedagoga”, - opublikowane w „Zeszytach tyflologicznych”.

Dla prof. Aleksandra Hulka - na konferencję pedagogów w Katowicach  - „Wychowanie przez pracę” - współautor dr Sylwester Nowak - psycholog, były dyrektor Ośrodka - opublikowane w „Dźwiękowym dodatku  ekonomicznym” A. Szyszko i w materiałach po konferencyjnych. Udział w konferencji wzięli m.in. prof. Zofia Sękowska i A. Szyszko, dziekan Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy - Wiatrowski. Padła propozycja pisania przeze mnie doktoratu na tej uczelni.  

Dla Prezesa Towarzystwa Walki z Kalectwem dr S. Nowaka - „Niepełnosprawni - ich potrzeby i oczekiwania a działalność Towarzystwa”, na Zjazd Towarzystwa.

„Jak ich zapamiętałam? O dr Kaziowie, H. Lubicz, M. Kaczmarku - na Ogólnopolskie Spotkanie Niewidomych Seniorów w Olsztynie - za Szymańską.  

Dla Tyflogalerii w Warszawie - Wieczór wspomnień o Kaziowie, przyjęty pozytywnie. „Sami piszemy historię” - I nagroda w konkursie. Jej fragmenty słyszałeś, bo w spotkaniu uczestniczyłeś.

Biografia Władysława Winnickiego - za Mendrunia - wydawnictwa PZN, znasz ją.

Napisałam, nagrałam i wydałam - dzięki sponsorowi z OKATiK`a „Bydgoskie wspomnienia w latach 1948-2013”. Zaprezentowałam je w Bydgoskim Muzeum Okręgowym moim głosem i w Regionalnej TVP w cyklu „Nasze pamiątki”. Przekazałam Ośrodkowi, bo dużo o nim piszę i bezpłatnie zainteresowanych tematem.

Na naradę korespondentów czasopism brajlowskich: „Formy kontaktów z czytelnikami - treść przekazywanych im informacji”.  

To tylko część z niektórych opracowanych przeze mnie tematów

Aktualnie współpracuję z kwartalnikiem  „Laski”, wszystko co nadeślę drukują, ale bezpłatnie - jest opiniowane przez Gołąba. Dotyczy: recenzji książek związanych tematycznie z pismem, działalności duszpasterskiej wśród niewidomych, dorobku twórczego poetek  H. Kuropatnickiej, H. Skonieczko itp. Z miesięcznikiem Kotowskiego „Myśl i wiedza”, wszystko drukuje, ale też bezpłatnie. W kwietniowym numerze ukaże się „Książkowy dorobek” (jeśli nie zmieni tytułu). Piszę w nim o roli książki brajlowskiej dla mnie i nie tylko, o współcześnie piszących a także tych piszących w przeszłości już nieżyjących, o Tobie, co Ci zawdzięczam. Fragmentarycznie o niektórych Twoich książkach, co mi się w nich najbardziej podoba, o Marku Kalbarczyku - jego ostatniej książce: „Smaki na koniuszkach palców” z 2013 roku.

Z „Pochodnią” mam niewielki kontakt, bo drukują tylko materiały  zamawiane, a u mnie się ich nie zamawia. W ubiegłym roku wysłałam: „Wśród brajlowskich wydawnictw”,  „Gdzie i w co można się zaopatrzyć w brajlu” po  likwidacji ZWiN PZN. Chodziło mi szczególnie o brajlowskie pozycje Krajowego Duszpasterstwa Niewidomych, ale wyrzucili je do kosza nie przedstawiając nawet Kolegium Redakcyjnemu. Jest w nim: Dederko, Wysocka, Więckowski. Próbowałam interweniować, ale nic się nie zrobiło. Poco się narażać. Podobno redakcje podlegają Kowalskiej, ale ona nie wyraża żadnego zainteresowania tą tematyką. Sądziłam, że ze względu na katolicki światopogląd Fraszki materiał zyska jej aprobatę, ale niestety nie.  Mamy tyle zasłużonych psychologów niewidomych czemu nie korzysta się z ich wiedzy i doświadczeń, a na zasadzie koleżeństwa wykorzystuje się osoby widzące? np. Ciborowska, - nie jest spokrewniona z Mateuszem. W pierwszym numerze z tego roku pisze: „Bądźmy razem”, bardzo długi, same pouczenia, przecież czytelnicy są dorośli i nie chcą takich pouczeń. Szymańska ogłosiła ankietę w sprawie brajla. Napłynęło wiele odpowiedzi, moja też, ale żadnego podsumowania, nic się na korzyść nie zmienia.. Wysłałam do „Pochodni” w br na nazwisko Fraszki w brajlu i       e-mailem na adres redakcji wykaz propozycji tematów, które mogłabym w tym roku opracować. Chodziło m.in. o Ciechocinek, na ile korzystają z tego Ośrodka niewidomi i dlaczego nie chcą tam jeździć. Jedziemy  do Ciechocinka 19 maja. Żadnych odpowiedzi.  

Współpracuję z kwartalnikiem „Nasze Dzieci” Oleksiakowej. Jest on przeznaczony dla rodziców i nauczyciel. Ona dotąd płaci, wprawdzie z dużym opóźnieniem, ale jednak. W myśl jej sugestii napisałam: „Brajl na całe życie”. Dzielę się tam własnymi doświadczeniami z dzieciństwa, jak uczyłam się tego pisma w Owińskach. Nadal posługuję się zeszytową tabliczką metalową, którą wszędzie zabieram z sobą. Piszę w zeszytach czarno drukowych. Tego nauczyłeś mnie Ty, dziękuję.  Pokazuję - na przykładach -  w czym brajl jest mi nieodzowny.  Daję wskazówki metodyczne rodzicom jak uczyć dzieci brajla, podaję nazwiska instruktorów specjalizujących się w uczeniu tego pisma niewidome dzieci. Przewodniczyłam komisji egzaminacyjnej nadającej certyfikat uczenia brajla, znam więc większość instruktorów. O takie konkretne rady prosiła Oleksiakowa. Czy wykorzysta? Nie wiem, bo  e-maila w tej sprawie nie dostałam. Uważam, że każde niewidome dziecko poza obsługą komputera powinno to pismo znać tak jak widzące uczy się czarnego druku.

Co do „Głosu  Kobiety” to nie zawsze był on kwartalnikiem. Był nim na początku istnienia, jako dodatek do „Pochodni”. Wiem ile zawdzięczam Wam, Tobie i Grażynie za pomoc w redagowaniu tego pisma. Zostanę wdzięczna do końca życia, ale w chwili  jego likwidacji w 1998 r.  od wielu lat był już  dwumiesięcznikiem, wychodzącym w brajlu, w powiększonym druku i na 1 kasecie. Były to wybrane artykuły własne nadesłane przez czytelniczki lub zamówione u fachowców np. anatomopatologa ociemniałego Andrzeja Kossakowskiego z Kielc, który nadsyłał materiały w brajlu i omawiał zagadnienia medyczne proponowane przez same czytelniczki. Hanna Wysocka dotąd pracownik naukowy w WSGW nadal, tym razem na łamach „Pochodni”, redaguje kącik: „Wartość odżywcza pokarmów”. Anna Kaźmierczak udzielała w „Głosie Kobiety” porad psychologicznych, a Maria Ruszkiewicz porad pedagogicznych - jak pomagać dziecku w nauce. Maria Szłatyńska przygotowywała wzory robót ręcznych dostępne do wykonania przez niewidome kobiety. Jak wynikało z narad korespondentów było to pismo cenione przez wielu. Mimo jego nie istnienia już od 15 lat ociemniały jednoręki absolwent Owińsk i  uniwersytetu poznańskiego, filologii polskiej Stanisław Kazuła z Kielc przechowuje w swoim domu kilkanaście numerów „Głosu Kobiety”. Był pracownikiem ds rehabilitacji spółdzielni kieleckiej. To cieszy!

Do biografii możesz dodać tylko 2 zdania na początku tej wypowiedzi. Pełnione funkcje społeczne i otrzymane odznaczenia. Reszta  to tylko wyjaśnienia dla Ciebie. Być może niektóre fakty znasz z przeszłości. W załączeniu przysyłam biografię Krystyny.

Serdecznie pozdrawiamy Ciebie i Lilę. Zofia Krzemkowska

Ps. proszę o potwierdzenie e-mailem odbioru materiału.