"Jeszcze drżą fale..."   

Danuta Tomerska   

   

Od urodzin i śmierci wszystkich ludzi płyną lata, układając się co jakiś czas w liczby okrągłe. I to są rocznice. I okazje do wspomnień, refleksji. Mam przed sobą tomik wierszy Anny Frajlich i odnajduję tam "Tryptyk żałobny", poświęcony pamięci Jerzego Szczygła: "Znużony zostawiłeś ból co w twoim gardle czasem zastygał niemym ptakiem (...) Znużony jak daleko i jakich słów brzmienie jeszcze cię gdzieś dosięga i za tobą biegnie spada gwiazda - w pośpiechu - czy patrzysz za siebie"?   

Jerzy Szczygieł odszedł dziesięć lat temu, 21 sierpnia, mając 51 lat. Był członkiem i działaczem Polskiego Związku Niewidomych, redaktorem naczelnym "Naszego Świata" i "Niewidomego Spółdzielcy" i naszym kolegą redakcyjnym. Ale przede wszystkim Jerzy Szczygieł był pisarzem i ślady tej jego działalności zostaną najtrwalsze. Postanowił zostać literatem już w wieku 13 lat. W różnych wywiadach, rozmowach często odwoływał się do tego ważnego w jego życiu wspomnienia.   

 Był rok 1945. Jerzy przebywał w szpitalu w Puławach, gdzie przywieziono ciężko rannego chłopca nie mającego szans przeżycia. Usiadł kiedyś przy jego łóżku i zaczął improwizować wiersze. Chłopiec przestał jęczeć, zasłuchał się i na chwilę zapomniał o cierpieniu. - "Wtedy zrozumiałem - wspominał Jerzy po latach - że słowo, literatura, może pomóc człowiekowi w najtrudniejszych chwilach i pomyślałem po raz pierwszy, że pisanie będzie moją drogą życiową" Pisanie było nie tylko jego drogą życiową, ale i największym hobby. Pracował nad swymi książkami intensywnie, systematycznie, po kilka, a czasem kilkanaście godzin dziennie. Najchętniej pisał wieczorami. W ciszy, przy szczelnie zamkniętych drzwiach i oknach dyktował tekst powieści swojej żonie, Lucynie. Pracował wyłącznie z żoną, ona więc była pierwszym odbiorcą i w pewnym sensie współtwórcą tej literatury. Ulubionymi bohaterami Jerzego Szczygła były dzieci, choć pisał też powieści dla dorosłych czytelników.

Przemożny  wpływ na jego twórczość wywarło dzieciństwo. Sieroce, smutne, przypadające na "czasy pogardy" - okupację hitlerowską. Ojca stracił wcześnie, starszy brat za udział w konspiracji został wywieziony do obozu zagłady. Już w wieku 11 lat musiał Jurek zdać egzamin samodzielności, opiekując się ciężko chorą matką i walcząc o byt własny i młodszego brata. Jerzy Szczygieł pochodził z Puław, tam się urodził w 1932 roku, tam spędził dzieciństwo, tam przeżył tragiczny wypadek z niewypałem, utratę wzroku i nigdy na dobre nie rozstał się z tym miastem. Tam rozgrywa się akcja większości jego utworów, choć autor świadomie nie wymienia nazwy.  

 W dorobku pisarskim J. Szczygła znajdują się książki: "Tarnina" (1960), "Milczenie" (1962), "Drogi rezygnacji" (1962), "Dopalające się drzewa" (1965), "Sen o brzozowych bucikach" (1966), "Ziemia bez słońca" (1968), "Szare rękawiczki" (1969), "Powódź" (1970), "Nigdy cię nie opuszczę" (1972), "Jak trudno kochać" (1977), "Po kocich łbach" (1976), "Poczekaj błyśnie, poczekaj otworzy się" (1983). Każda z tych książek zawiera inne problemy, wynikające z dramatycznych przeżyć bohaterów, ale łączy je jeden wspólny ton - wiara w człowieka, w jego zdolność do radzenia sobie z przeciwnościami losu. W najtrudniejszych chwilach autor pozostawia swoim bohaterom nadzieję, że człowiek nigdy nie jest sam, że może i powinien liczyć na drugiego człowieka. Są to książki głęboko humanistyczne. Często ukazywał w nich problemy ludzi obarczonych kalectwem. Dwie książki zostały sfilmowane - "Milczenie" i "Sen o brzozowych bucikach". Za   całokształt twórczości literackiej dla dzieci i młodzieży Szczygieł został wyróżniony w 1976 roku nagrodą prezesa Rady Ministrów. Powieść pt. "Nigdy cię nie opuszczę" otrzymała w 1973 roku Harcerską Nagrodę Literacką i wpisano ją później na Listę Honorową im. H. Ch. Andersena. W wywiadzie, jaki z tej okazji udzielił autor red. Grażynie Minkowskiej dla "Płomyka", powiedział: "Wychodzę z założenia, że książka powinna zachęcać do czynu, do pokonywania trudności, do dążenia, by odkrywać najbardziej wartościowe strony życia ludzkiego. Ta postawa wynika z mojej wiary w człowieka, który z każdej, najtragiczniejszej sytuacji potrafi wyjść zwycięsko".  Tym pisarzem był Jerzy Szczygieł.

A jakim był człowiekiem? Poznałam Jurka, gdy po studiach filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, przejął redakcję czasopisma brajlowskiego "Nasz Świat". Były to również początki mojej pracy w redakcji wydawnictw nieperiodycznych. Nasz zespół redakcyjny był niewielki, bo i czasopism dla niewidomych było zaledwie kilka. W tak małym, zamkniętym gronie wszyscy wiedzieli o sobie wszystko. Pamiętam nasze rozmowy, dyskusje, spory, a nawet kłótnie, ale to wszystko nie dzieliło nas, przeciwnie - w jakiś sposób zbliżało do siebie. Byliśmy wszyscy naprawdę zżyci ze sobą i solidarni. I chyba najbardziej w mojej pamięci utkwił obraz Jerzego właśnie z tamtego okresu, a jest to oczywiście obraz bardzo subiektywny Kiedy go poznałam, od początku było w nim coś, co jest cechą ludzi o uzdolnieniach literackich. Był niesamowicie dociekliwy i posiadał umiejętność opowiadania. Mówiąc, starał się zarazić słuchacza własnym widzeniem świata i ludzi. Był człowiekiem o dużej indywidualności, pełnym fantazji i gestu. Natura wyposażyła go w określone aspiracje i marzenia. Mimo słabego zdrowia, miał ogromną siłę wewnętrzną. Był ambitny, wytrwały i uparty w swoich dążeniach. Znał swoją wartość i chciał być doceniany. Nie ulegał wpływom, lubił raczej narzucać swoją wolę.   

 Był kontrowersyjny, a więc różnie przyjmowany przez otoczenie. Jego chłodny często sposób bycia onieśmielał niektórych ludzi i zniechęcał, a jednocześnie wielu go podziwiało. Wydaje mi się, że ten chłód i pewność siebie to były pozory, a może jakaś warstwa ochronna? Bo w gruncie rzeczy Jerzy był osobą wrażliwą, uczuciową i oczekującą uczucia - przyjaźni, solidarności.   

Tę solidarność wykazał sam w trudnym czasie stanu wojennego, kiedy ludzie, określani jako wrogowie ustroju, wyrzuceni z pracy, znajdowali miejsce w redakcji kierowanej przez Szczygła. Kiedy słowa miały swoją wartość, to właśnie w "Niewidomym Spółdzielcy" pisano o sprawach ważnych, o których wysokonakładowa prasa w Polsce milczała. Była w tym geście i odwaga, i głębia buntu, a także odpowiedzialność dziennikarza wobec siebie i społeczeństwa. I to zasługuje na szacunek.

Jerzy  Szczygieł to już biografia zamknięta. Był niewątpliwie osobowością, a ludzi nietuzinkowych jedną linijką zmierzyć nie można. Jak każdy człowiek, miał swoje zalety i wady i jak każdy - był kimś niepowtarzalnym.  Kiedyś, w młodości, na początku swej kariery literackiej, Jerzy powiedział mi, że postanowił sobie napisać w życiu 16, a może 18 (nie pamiętam już ile) powieści. Nie zdążył wypełnić tego zadania, choć pewnie niewiele brakowało. Niespodziewanie przyszła ta chwila, kiedy już o niczym decydować nie można. Absurdalna, przedwczesna śmierć odsunęła go od wszystkich planów na dystans niebotyczny Zamyślam się gorzko i znów pochylam nad wierszem Ani Frajlich, poetki zaprzyjaźnionej z Jerzym.

"Jeszcze drżą fale twoim głosem - jak struną - potrącone a ty odszedłeś i nikt nie wie czy patrzysz w naszą stronę twój śmiech twój grymas i twój krok jeszcze się spiera z nami a ty czy widzisz nas we snach czy wołasz nas nocami a może zmierzch jest świtem i nie masz kiedy o nas śnić zajęty innym byciem może już nie wiesz co to czas i nie wiesz co czekanie nie musisz mijać ani trwać i odrzuciłeś pamięć gdy my schyleni pośród chwil szukając ciepłych śladów odnajdujemy słowo: był, tutaj był.  

   Pochodnia wrzesień 1993