Pamięci Jerzego Szczygła AMA.   

      

Źródło: Publikacja własna "WiM"   

 

W 2012 r. minie osiemdziesiąta rocznica urodzin Jerzego Szczygła (1932-1983), pisarza i publicysty. To bardzo smutne, że wszystkie rocznice związane z tym pisarzem przechodzą ostatnio bez echa. W zapomnienie odchodzi twórczość na wskroś humanistyczna, głosząca przekonanie, że człowiek potrafi pokonać zło dobrem, że pobudki szlachetne zawsze zwyciężą.  

   

Pisarz i dziennikarz   

 

To zadziwiające, iż taki ton nadał swej twórczości człowiek, którego życie boleśnie doświadczyło u samego progu dzieciństwa. - Sierocego, smutnego, przypadającego na "czasy pogardy" - pisała Danuta Tomerska. - Ojca stracił wcześnie, starszy brat za udział w konspiracji został wywieziony do obozu zagłady. W wieku 11 lat musiał Jurek zdać egzamin samodzielności, sprytu i hartu, opiekując się ciężko chorą matką i walcząc o byt własny i młodszego brata, a tuż po wojnie godzić z utratą wzroku, który stracił na skutek wybuchu miny. Urodził się w Puławach, ale po tragicznym wypadku trafił do szkoły dla niewidomych w Laskach pod Warszawą. W stolicy, po ukończeniu polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, osiedlił się na stałe, choć tak naprawdę nigdy nie rozstał się z miastem swego dzieciństwa - tam rozgrywa się akcja większości jego powieści, choć autor świadomie nie wymienia nigdy jego nazwy.  

 W 1960 r. Jerzy Szczygieł wydał pierwszą powieść dla młodzieży pt. "Tarnina". To jedna z najbardziej interesujących książek dla młodzieży, jakie ukazały się w powojennej Polsce. Oparł ją autor na rzetelnej obserwacji i znajomości psychiki młodzieży, jej sposobu myślenia, widzenia rzeczywistości. W odróżnieniu od obecnie propagowanych powieści o magii, strachach, ektodermie i abstrakcyjnych światach, ta książka daje poważną sumę wiedzy z zakresu najnowszej historii, ucząc myślenia i samodzielnego wnioskowania. I, co warte podkreślenia, język tej książki to piękna polszczyzna, bogactwo słownictwa. Walory, do których przykładamy - niestety - coraz mniejszą uwagę.   

Do młodzieży adresowane były kolejne powieści pisarza: "Ziemia bez słońca", "Nigdy cię nie opuszczę", "Po kocich łbach", "Nie jesteś inny". Za całokształt twórczości literackiej dla dzieci i młodzieży Szczygieł został wyróżniony w 1976 r. nagrodą prezesa rady ministrów. Powieść "Nigdy cię nie opuszczę" otrzymała w 1973 r. Harcerską Nagrodę Literacką i wpisano ją później na Listę Honorową im. H.Ch. Andersena. Jerzy Szczygieł wydał w sumie dwanaście książek, w tym kilka znakomitych, wysoko ocenionych przez krytykę. Obdarzony wyobraźnią filmową, w powieściach tworzył żywe obrazy, które bez trudu można było przenosić na ekran. Na podstawie "Milczenia" Kazimierz Kutz nakręcił film, który reprezentował polską kinematografię na festiwalu w Wenecji w 1963 r. Filmowany był również "Sen o brzozowych bucikach" oraz "Poczekaj, błyśnie, poczekaj, otworzy się", ostatnia książka Jerzego, która ukazała się, gdy już nieprzytomny przebywał w szpitalu. Również z "Tarniny" miał powstać telewizyjny serial dla młodzieży - niestety, stan wojenny przerwał rozpoczęte prace.   

Pisarz bardzo wiele zawdzięczał żonie. Poznali się w sanatorium przeciwgruźliczym w Otwocku, gdzie oboje zdawali maturę. Jerzy pisał wówczas wiersze, Lucyna opowiadania. Wspólne zainteresowanie zbliżyło ich do siebie. Potem, gdy on zaczął pisać powieści, dyktując żonie, ona stwierdziła, że ma większy od niej talent. Wówczas złożyła przyrzeczenie Bogu, że cały swój czas poświęci twórczości męża. Wierzyła, że jego twórczość jest tak bardzo ważna, że żadne wyrzeczenie z jej strony nie będzie dla niej ciężkie.   

Przez trzydzieści lat małżeństwa Lucyna i Jerzy byli w sobie niezmiennie zakochani. Łączyły ich dwie miłości - do trójki dzieci i do twórczości literackiej Jerzego. - Jerzy był ojcem czułym i troskliwym - wspomina Lucyna. - Gdy dzieci były małe, opowiadał im długie, nie kończące się bajki. Lubił przynosić prezenty, załatwiał wyjazdy na wakacje. Wszelkie ich niepowodzenia bardzo mocno przeżywał.   

Jak dla każdego pisarza, praca dziennikarska (piastował stanowisko naczelnego miesięczników "Niewidomego Spółdzielcy" i "Naszego Świata", czasopism dla osób z dysfunkcją wzroku) była dla Jerzego Szczygła zajęciem drugorzędnym, częściowo źródłem utrzymania. I - co istotne - ujściem dla ogromnej życiowej energii. Dawała możliwość zabierania głosu w sprawach bieżących, istotnych dla środowiska.  

 

Chciał być "widomym" świadkiem  

 

 Po 13 grudnia 1980 r. (stan wojenny) Jerzy Szczygieł stanął murem po stronie zwalnianych z pracy dziennikarzy, którzy odmówili współpracy z reżimem komunistycznym. Po odwieszeniu, na początku stycznia 1981 r., tytułów prasowych, redakcja "Niewidomego Spółdzielcy" stała się dla nich oazą. Stefan Bratkowski - prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Dariusz Fikus - sekretarz redakcji tygodnika "Polityka" i wielu innych znakomitych dziennikarzy, m.in. Jacek Maziarski, Jacek Kalabiński, Danuta Zagrodzka, Ewa Szemplińska, Bożena Wawrzewska dostali od Jerzego propozycję stałej współpracy. Fikus został zatrudniony na etacie (sekretarza redakcji), inni mieli możliwość zamieszczania w czasopiśmie artykułów. Na łamach miesięcznika zaczęły pojawiać się dziennikarskie perełki. Skromny środowiskowy periodyk "Niewidomy Spółdzielca" stał się czasopismem z "wyższej półki", jednym z najbardziej poszukiwanych tytułów na rynku. Egzemplarze miesięcznika osiągały na bazarach horrendalne ceny. Mimo szykan ze strony ówczesnych mocodawców prasy, Jerzy nie uległ naciskom, by "rozgonić" towarzystwo. Odwrotnie. Coraz więcej bezrobotnych dziennikarzy mogło w redakcji wypić herbatę lub kawę, ogrzać się w jej cieple, przedstawić swoje problemy, otrzymać słowa otuchy i wsparcie. Jerzy w walce o prestiż czasopisma był nieugięty. Wywalczył dla "Niewidomego Spółdzielcy" prawo zaznaczania ingerencji cenzury, co było ewenementem w skali kraju - niewiele renomowanych tytułów dostąpiło tego "zaszczytu". A kiedy przyszedł taki moment, gdy cenzura zabroniła zamieszczać na łamach miesięcznika nazwisk autorów tekstów (Bratkowskiego i Kalabińskiego), Jerzy (w uzgodnieniu z prawnikami) wystosował pozew przeciw cenzurze do Sądu Administracyjnego. Na ówczesne czasy to był wyczyn bohaterski. W organach władzy zawrzało! Trzeba było Szczygła złamać. Tylko jak? Prawo prasowe, nawet ówczesne, ułomne, ewidentnie stało po stronie redakcji. Ale Komitet Centralny PZPR miał swoje sposoby, by złamać niepokornych. Użycie politycznego szantażu - albo redakcja wycofa pozew, albo zostanie zamknięta, a Szczygieł wyciszony - było chwytem tyleż diabelskim, co skutecznym. Nie mogliśmy decydować o "być albo nie być" tytułu, jakby był naszą własnością. "Niewidomy Spółdzielca", jak sama nazwa wskazuje, był własnością niewidomych spółdzielców, dla tego środowiska został powołany. I pozew wycofaliśmy. Pamiętam z tego czasu takie wydarzenie, i to nie jest anegdota. Jurka wezwał towarzysz Golwala - ówczesny prezes Centralnego Związku Spółdzielni Niewidomych - na dywanik, by przekonać go o wycofaniu pozwu. Słowa pełne frazesów bardzo zdenerwowały Jurka. Wzburzył się niepomiernie. On zawsze chodził z laską, taką grubą, drewnianą. Kiedy dość już nasłuchał się mowy-trawy, trzasnął lachą o stół i powiedział: - "Mam was wszystkich w dupie". I wyszedł z uszkodzoną podporą. W redakcji powiedział do nas: - "Pakujemy się. Już po nas!" Ale nazajutrz wezwano go do KC PZPR i postawiono wspomniane ultimatum.   

Stan wojenny to był czas przełomowy dla Jerzego Szczygła, cezura w jego życiu. Nie licząc się z konsekwencjami, oddał legitymację członka PZPR i bez reszty zaangażował się w ruch solidarnościowy. Jego aktywność była niesamowita. Koniecznie chciał uczestniczyć w każdym ważnym wydarzeniu, które rozgrywało się na terenie Warszawy. Był pod sądem, gdy toczyła się tam sprawa o odwieszenie NSZZ "Solidarność", pod krzyżem nieopodal Kościoła św. Anny, gdzie kwiaty składali opozycjoniści, na Placu Zamkowym, gdy milicja była w akcji. Czuł głęboką więź z tymi, którzy narażali swoje życie dla wolności - w najważniejszych momentach chciał być wśród nich. Bardzo emocjonalnie przeżył wizytę Ojca Świętego w stolicy na ówczesnym Stadionie Dziesięciolecia. Po raz pierwszy zdradził się przede mną, jak dotkliwie zabolało, że nie mógł Go zobaczyć. Tak bardzo chciał w tych burzliwych czasach być "widomym" świadkiem wydarzeń.   

Dramatyczna sytuacja kraju, niepewność jutra, ciągłe sensacje w redakcji, troska o synów, których stan wojenny zastał za granicą, sprawiły, że ten wrażliwy człowiek nie wytrzymał straszliwego napięcia. W 1983 r. nastąpił wylew.   

Jerzy Szczygieł został pochowany na Cmentarzu Północnym. Nekropolia na Wólce Węglowej od tamtego czasu zmieniła się do niepoznania. Drzewa, rachityczne i słabe na piaskach, podrosły i dają cień krzyżom. Alejki dziś nie przypominają już piaskowych wydm, tylko zamieszkały, wypielęgnowany cmentarz. Nad granitową płytą mogiły Jerzego wznosi się bryła brązowego kamienia z wyrytym nazwiskiem, dwoma datami i jednym słowem:   l i t e r a t - zwięźle określającym wszystkie profesjonalne jego pasje.  

Wiedza i Myśl marzec 2012  

 

 

Pośmiertne odznaczenie Jerzego Szczygła  AMA  

Źródło: Publikacja własna "WiM"   

 

13 grudnia 2012 r. - w rocznicę "Grudnia 81" - podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski wręczył odznaczenia państwowe działaczom opozycji demokratycznej. Za wybitne zasługi we wspieraniu przemian demokratycznych w Polsce odznaczono 41 osób. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, pośmiertnie, uhonorowano Jerzego Szczygła, znakomitego niewidomego pisarza i dziennikarza. W Jego imieniu z rąk głowy państwa wysokie odznaczenie odebrała żona literata, Lucyna Szczygieł. Towarzyszyli jej córka Maria, wnuk Wojciech oraz Justyna i Władysław Gołąbowie.   

- Gratuluję wszystkim odznaczonym i dziękuję w imieniu całej Polski, mając świadomość, że tak naprawdę największą nagrodą, jaka mogła nas spotkać i spotkała jest wolna Polska - powiedział do zebranych prezydent. W dalszej części przemówienia dziękował wszystkim, którzy mieli odwagę walczyć o wolność i ponosić tego konsekwencje. Gratulował tym, którzy dziś mogą się cieszyć wolną Polską, wspominając osoby, które odeszły, dobrze wypełniwszy obowiązek wobec Ojczyzny.  

Jerzy Szczygieł nie doczekał wolnej Polski, ale ostatnie 4 lata swego życia właśnie Ojczyźnie poświęcił wszystkie siły, talent i karierę. Jako naczelny miesięcznika "Niewidomy Spółdzielca", nie zważając na konsekwencje, wspierał niepokornych dziennikarzy wyrzucanych z pracy, zapraszając ich do współredagowania periodyku. W redakcji czasopisma stworzył dla nich niezwykle życzliwą i ciepłą atmosferę. Bez reszty angażując się w ruch solidarnościowy, bardzo głęboko przeżywał wszystkie jego meandry i porażki. Dramatyczna sytuacja kraju, niepewność jutra, ciągłe sensacje w redakcji, troska o synów, których stan wojenny zastał za granicą, sprawiły, że ten wrażliwy człowiek nie wytrzymał straszliwego napięcia. Nastąpił wylew. Zmarł 21 sierpnia 1983 r. Pochowano go na Cmentarzu Północnym w Warszawie.  

Minęło, co prawda, już 29 lat od śmierci Jerzego Szczygła, ale na pamięć nigdy nie jest za późno. Krzyż Oficerski, który został Mu przyznany w tym roku, świadczy, że Jego zasługi zostały docenione przez najwyższe władze w kraju. Wielki to honor dla rodziny zmarłego pisarza, ale również dla środowiska niewidomych, dla których niezmordowanie walczył piórem o prawo do normalnego życia w społeczeństwie. Pozostaje tylko żal, że książki tego znakomitego pisarza, budzące miłość do kraju i poszanowanie tradycji, pełne wiedzy o najnowszej polskiej historii, pisane piękną polszczyzną, są dziś jakby trochę zapomniane, nie wznawiane. Szkoda!  

 Wiedza i Myśl styczeń 2013