Nadać kształt słowu

Andrzej Jakubiczka

Antoniego Szczucińskiego przygoda ze słowem zaczęła się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w nowohuckim ogólniaku. Najpierw próbował pisać wiersze, ale szybko dał sobie z tym spokój, mimo iż udało mu się wygrać w szkolnym konkursie poetyckim z samą Ewą Lipską. Stopniowa i nieuchronna utrata wzroku spowodowała, że zaczął coraz większą uwagę zwracać na słowo mówione. Niewątpliwie przyczyniły się do tego także ukończone studia prawnicze. Po przeprowadzce w 1976 roku do Bielska Białej, związanej z misją utworzenia w tym nowym wówczas województwie okręgu PZN, Szczuciński zainteresował się działającym tam Teatrem Poezji Niewidomych. Nie było to jednak zainteresowanie działacza czy urzędnika, lecz czynnego członka zespołu. Na pierwszy znaczący sukces musiał czekać aż cztery lata, ale opłaciło się. W 1980 roku zajął I miejsce w finale wojewódzkim i wyróżnienie w finale międzywojewódzkim XXV Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego. A potem od razu skok w głęboką wodę: monodram "Gorzki to chleb jest polskość", złożony z wierszy, listów i pism politycznych Cypriana Kamila Norwida, przygotowany z myślą o bardzo prestiżowym wówczas Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim Poezji Romantycznej w Zakopanem. Był to rok 1982, stan wojenny i represyjne działania cenzury. Z półgodzinnego scenariusza bielski cenzor skreślił aż siedemnaście minut. Całe szczęście, że organizatorzy w Zakopanem okazali szacunek dla Norwida i spektakl nie tylko "poleciał" w całości, ale dostał II nagrodę.

X Ogólnopolski Konkurs Recytatorski Niewidomych odbywał się w Bielsku Białej. Na "swoich śmieciach" zajął więc Szczuciński II miejsce, zaraz za Ryszardem Dziewą, który właśnie na tym konkursie zaczął swoją recytatorską karierę. Potem były różne występy, zarówno indywidualne, jak i z Teatrem Poezji. Repertuaru nazbierało się na kilka parogodzinnych recitali. Wreszcie ważny rok 1992 i kolejne wyróżnienie w finale XXXVII Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w Poznaniu. Mówił tam w przejmujący sposób wiersz Adama Zagajewskiego "Jechać do Lwowa". A jak miał mówić, skoro przecież urodził się w tym mieście, z którego jako kilkuletnie dziecko w towarowym wagonie, nie z własnej woli, musiał wyjechać? Ten wiersz był w nim jeszcze na długo przed tym, zanim go pierwszy raz usłyszał.

Gdy w 1993 roku przedstawiciel na Polskę międzynarodowej fundacji "Very Special Arts" Tadeusz Jackowicz-Korczyński zorganizował w Katowicach wielki festiwal i sympozjum naukowe na temat artterapii, Antoni Szczuciński był jednym z gości tej imprezy, prezentując swoje umiejętności recytatorskie. Podobnie było na zorganizowanych w czerwcu br. przez Ośrodek Sztuki w Łodzi II Międzynarodowych Spotkaniach Teatralnych "Terapia i teatr", w których uczestniczyli również wykonawcy z Anglii, Irlandii, Szkocji, Hiszpanii i Belgii. Największym dotychczasowym osiągnięciem Antoniego Szczucińskiego było jednak zdobycie na przełomie maja i czerwca tego roku III miejsca w finale Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego, który odbył się w przepięknych renesansowych salach pałacu w Rydzynie.

I tu znowu jurorzy podkreślali nie tylko perfekcyjność wykonania, ale także znakomity dobór repertuaru. To prawda, że teksty mówione przez Szczucińskiego zawsze są "gorące", zawsze brzmią tak jakby zostały napisane zaledwie wczoraj. Dają słuchaczom tajemne sygnały, że mówiący ma coś naprawdę ważnego do powiedzenia i dlatego warto go posłuchać.

W czasie swojej dwudziestoletniej przygody ze słowem, Antoni Szczuciński dostał wiele nagród i wyróżnień. Jest posiadaczem Srebrnej Odznaki Recytatora, właścicielem dwóch Kluczy do Skarbca Literatury Polskiej (nagroda wojewódzka) oraz Dyplomu Honorowego Prezydenta Bielska Białej. Śledząc drogę jego zmagań ze słowem można powiedzieć, iż jest on jak dobre wino - im starszy - tym lepszy.

Pochodnia listopad    1996