Sytuacja niewidomych kobiet w Polsce

/Referat wygłoszony  na naradzie aktywu PZN w Muszynie w styczniu 1958/   

 

Ze względu na różną konstytucję psycho - fizyczną kobiety i mężczyzny występuje zróżnicowany w pewnym stopniu zakres życiowych działań kobiety i mężczyzny. Z uwagi na ten właśnie zakres działań życiowych, w obecnym układzie stosunków w najogólniejszym znaczeniu, ślepota jest większą degradacją życiową dla kobiety niż dla mężczyzny. Stąd więc sprawa niewidomych kobiet nie mieści się bez reszty w ogólnie dotąd pojmowanym zagadnieniu niewidomych.  

Na jego właśnie tle stanowi zagadnienie specjalne i wymaga zarówno dodatkowych opracowań, jak i działalności związkowej. Uzasadnienie powyższego poglądu jest dość szerokie, gdyż ma źródło swoje w wielu ważnych dziedzinach życia kobiety.  

Kto zna kobiety, ten wie, jak jest im nieznośny jakikolwiek brak czy defekt zewnętrzny i ile poświęcają trudu, aby zlikwidować go czy chociażby ukryć przed światem. Kto choć trochę zna się na sprawach inwalidzkich, ten wie, jak trudno kobiety godzą się z kalectwem, ile cierpią, gdy ich brak fizyczny musi się ujawnić. I tak na przykład począwszy od zewnętrznej postaci niewidomej kobiety. Nawet żeńska połowa ludzi pojmuje słowo "kobieta" przez pryzmat męskich doznań: "kobieta" - to przede wszystkim uroda, wdzięk, seks, urok fizyczny. Stara lub brzydka kobieta, o, to bardzo smutne istoty, które nie posiadają najważniejszych swych atrybutów i powabów cielesnych. Jak wygląda niewidoma kobieta? Zgasłe oczy rzadko kiedy są piękne. Zastygła mimika, zaniedbana cera, nie zawsze dobra i dobrze utrzymana fryzura, często niegustowne w kolorze i kroju, pozbawione efektownych drobiazgów suknie, niepewne ruchy - wszystko to okrada z wdzięków sylwetkę niewidomej kobiety i dystansuje ją w ewentualnym współzawodnictwie z kobietą widzącą.  

Niezależnie od tego strona zewnętrzna nastręcza jej bez porównania więcej trudności niż niewidomemu mężczyźnie. Mężczyzna w porządnym, uważnie noszonym garniturze może bez żadnej obiekcji chodzić kilka lat, gdy tymczasem niewidoma kobieta po jednej tylko wizycie musi się zastanawiać, czy nie poleciały mereżki w pończochach, czy jasna sukienka lub bluzka nadaje się do powtórnego włożenia, czy nie należy przeczesać włosów, itp.  A jakże jest z upragnioną i obfitą w błogosławione dla niewidomego konsekwencje samodzielnością - wszak niewidome kobiety tak rzadko poruszają się samodzielnie. Są mniej odważne, to prawda, ale też bardziej niż mężczyźni narażone. Mająca resztki wzroku Wanda siedzi na ławce i czeka na brata, który w szybkim tempie załatwia sprawunki na mieście, zostawiwszy ją na ławce w parku. Nareszcie, zdaje się, brat wraca, Wanda wytęża wzrok, a potem z uśmiechem podnosi się na jego widok. Tymczasem mniemany brat, mijając ją, rzuca jedno twarde, pogardliwe słowo: "k...a!". Wanda opada z wrażenia na ławkę.  

Ela ma siedemnaście lat i dużo zewnętrznego wdzięku, traci niestety wzrok w bardzo szybkim tempie na tle schorzenia nerwów. Wszelka zmiana oświetlenia bardzo ją męczy. Wyszła ze sklepu i uderzona powodzią słonecznego światła, przymyka oczy. Wtem nieznajomy mężczyzna chwyta ją pod ramię i mówi: "dobrze, dobrze, kotuniu, ale mam tylko dwadzieścia złotych, pójdziesz ze mną za tyle?"

Henia nosi okulary, ale mimo to bardzo źle widzi. Przystanęła na skraju potrójnej jezdni, upatrzyła sobie czarną, odcinającą się na tle zimowego krajobrazu wydatną sylwetkę mężczyzny i szybko za nim pomyka na drugą stronę. Niestety, nadeptuje mu na piętę. Mężczyzna odwraca się i zirytowany krzyczy: "ty taka i taka... odczep się ode mnie, nie leź za mną!". Określenie jest mocne, wrażenie piorunujące. Henia idzie ulicą i płacze, a łzy jak perełki przymarzają jej do oprawy okularów.  

Przy wrażliwym usposobieniu przypadki takie nie należą do przyjemności. Nie trzeba się nimi oczywiście przejmować, niemniej jednak są to sygnały o grożących kobietom niebezpieczeństwach. Niewidomi mężczyźni nie mają takich trudności - widzące kobiety nie są na ogół tak brutalne, częściej i chętniej świadczą na rzecz niewidomego mężczyzny, a jeśli czynią intymne propozycje, to raczej w takim kontekście sytuacyjnym, że niewidomy mężczyzna poczytuje je  sobie za sukces osobisty. Poza tym niewidomy mężczyzna może w drastycznych wypadkach bronić się, może użyć fizycznej siły, której nie posiada niewidoma kobieta.  

Tak więc sprawa jej usamodzielnienia jest trudniejsza.  

A teraz rozpatrzmy sprawę kontaktów zewnętrznych i pomocy ze strony osób widzących.  

Kobiety mają na ogół wrażliwe serce, są bardziej ofiarne i skłonne do pomocy niewidomym. Często jednak zdarza się, że chętnie łączą szlachetne z przyjemnym i pomagają raczej mężczyznom. Przykład: na wycieczce zauważyłam, że przystojni niewidomi panowie mają po dwie przewodniczki, a przeciętni ledwie po jednej. Natomiast na dwie lub trzy kobiety przypada także jedna przewodniczka. W biurze referatu pracy i opieki społecznej Dzielnicowej Rady Narodowej w Krakowie, przychodzę w sprawie ankietyzacji; kiedy urzędniczka dowiaduje się że jestem niewidoma, przestaje mi mówić per pani i mimo przyzwoitego wyglądu i zachowania się, traktuje mnie jak matoła: "zaprowadźcie ją do krzesła". Jako votum nieufności dla moich zeznań: "sprawdź, czy ona się wtedy urodziła, skontroluj, czy ona tam faktycznie mieszka", itp.  

Niezależnie od tego, taka sama pani potrafiła być kulturalna i miła dla przystojnego kolegi, który wypełnił ankietę krótko przede mną.  

Na uczelni: podczas jednego z minionych lat szkolnych, w Państwowym Studium Pedagogiki Specjalnej, w jedenastoosobowej sekcji niewidomych były cztery bardzo źle widzące osoby, które potrzebowały pomocy widzących kolegów. Jedyny w tej czwórce mężczyzna już od początku został otoczony bardzo serdeczną i troskliwą opieką widzącej koleżanki, a z pozostałą trójką dziewcząt bywało różnie; jedna z nich, najwięcej widząca, znalazła przyjaciółkę i ta pomogła jej przejść przez studia. Druga miała własną rodzinę w Warszawie. Moja sytuacja była najgorsza. Niejeden raz chodziłam od pokoju do pokoju, aby usłyszeć wymijającą na moją prośbę odpowiedź: "źle się czuję, wybieram się do kina teatru, na przechadzkę", itp. Niejeden raz powtarzałam po raz nie wiadomo który znany mi już materiał, gdyż to odpowiadało koleżance, z którą się uczyłam. Gdy po zakończeniu Studium na zebraniu odważyłam się powiedzieć, że nie miałam pomocy ze strony koleżanek, wybuchnął prawdziwy wulkan oburzenia. Jedna z nich, mieszkająca w tym samym pokoju, która najmniej mi pomagała, najbliżej przyglądała się mojej męce, a którą kłuły w oczy moje wyniki, oświadczyła: "gdybyśmy pani nie pomagały, nie skończyłaby pani PIPS - u z drugą lokatą".  

Mam specjalny powód do wdzięczności dla niej, bo gdyby mnie nie uświadomiła, do dzisiaj nie wiedziałabym, komu zawdzięczam ukończenie tej uczelni.  

Z kolei zamieszczam wypowiedzi koleżanek, które studiowały w wyższych uczelniach, na temat: o ile niewidomej kobiecie jest trudniej kształcić się niż niewidomemu mężczyźnie? Po pierwsze dlatego, że kobiecie trudniej się samodzielnie poruszać, stąd automatycznie zmniejszają się jej wszystkie możliwości, gdyż w każdym przypadku potrzebuje przewodnika. Po drugie przy sprawie świadczeń na rzecz niewidomego należy uwzględnić czynnik psychologiczny. Kobiety są z natury rzeczy bardziej ofiarne niż mężczyźni, mogą również zająć się potrzebami niewidomych kobiet, jak i mężczyzn, ale chętniej realizują swą ofiarność, pomagając niewidomym kolegom. Rzadko się zdarzy, aby widzący student na serio i przez dłuższy czas zajmował się potrzebami niewidomej koleżanki. Natomiast takie przypadki, gdzie widząca studentka przez długi okres troskliwie i ofiarnie pomaga niewidomemu koledze, zdarzają się często.  

Niezmiernie trudną i skomplikowaną jest sytuacja niewidomej kobiety w dziedzinie życia osobistego. Nie chodzi sama, jak większość mężczyzn, zatem jej kontakty towarzyskie są dorywcze i bardzo ograniczone. Na ogół jest skazana na jałową wegetację wśród najbliższego otoczenia, najczęściej internatowego otoczenia. Jeśli chodzi o możliwość założenia rodziny, to niewidomy mężczyzna ma możność związania się zarówno z niewidomą, jak i widzącą kobietą, zaś niewidome kobiety rzadko kiedy wiążą się z widzącymi mężczyznami, i jak dotąd tylko nieliczne wychodzą za mąż za niewidomych. Tu możliwości niewidomej kobiety są niewspółmiernie mniejsze niż szanse niewidomego mężczyzny.  

Podobnie jest tam, gdzie chodzi o zakres działań w rodzinie. Łatwiej jest wypełnić obowiązki małżonka i ojca niewidomemu mężczyźnie, niż obowiązki żony, matki i gospodyni niewidomej kobiecie. Jeśli niewidomy mężczyzna ma nieślubne dziecko, co najwyżej zobowiązany jest do alimentacji. Znam przypadki, gdzie sąd zobowiązał w tym względzie niewidomego mężczyznę do płacenia symbolicznej złotówki. Jeśli zaś niewidoma kobieta ma nieprawne potomstwo, jest narażona nie tylko na utratę opinii, ale na cierpienia moralne, fizyczne, na konsekwencje materialne. Niejednokrotnie następstwami takiego przypadku jest ruina zdrowia i życia, zarówno samej niewidomej kobiety, jak i jej dziecka.  

Z powyższych przykładów wynika, że życie niewidomej kobiety w wielu dziedzinach jest niewspółmiernie trudniejsze niż, i tak już wystarczająco ciężkie, życie niewidomego mężczyzny. Wobec tego wymaga ona dodatkowej troski, opieki i pomocy, zarówno ze strony Związku, jak i  

niewidomych mężczyzn oraz pomocy osób widzących.