Spółdzielnie naszą chlubą

 

ANDRZEJ KASZTA  

Powierzając mi zadanie rozpoczęcia dyskusji na temat znaczenia spółdzielczości niewidomych w Polsce,  organizatorzy naszej konferencji zapewne wzięli pod uwagę fakt, że spółdzielczość ta odegrała w moim życiu bardzo ważną rolę i byłem z nią związany   w różnoraki sposób przez długi czas.  W latach 1975-1981 pracowałem na stanowisku prezesa spółdzielni niewidomych w Elblągu. W trzech następnych latach miałem możliwość pracy w Centralnym Związku Spółdzielni Niewidomych, gdzie kierowałem pionem rehabilitacji. Powierzono mi również funkcję    prezesa Spółdzielni "Metal" w Warszawie.  Ten fakt szczególnie mocno zapadł mi w pamięć, ponieważ po dwudziestu latach budowy udało się inwestycję zakończyć. Spółdzielczość stworzyła mi możliwość pracy twórczej, w której mogłem wykorzystać ekonomiczne wykształcenie zdobyte podczas studiów w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, a także przyswoić sobie wiedzę o potrzebach, trudnościach i szansach niewidomych.

 Chcę wyrazić przekonanie, a zarazem zadowolenie i satysfakcję, że dzięki spółdzielni wielu naszych kolegów założyło rodziny, wychowało i wykształciło dzieci,  znalazło swoje miejsce w życiu. I jest to moim zdaniem bezsporna   i wielka wartość tej dziedziny działalności na rzecz niewidomych.

 Bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych, już od 1945 roku, obserwujemy duży ruch dotyczący zatrudnienia niewidomych i organizowania różnego rodzaju zakładów pracy. Na ten temat chciałbym polecić książkę  pt: "W stronę światła", autorstwa Iwony Śledzińskiej -Katarasińskiej . Książka została wydana przez Centralny Związek Spółdzielni Niewidomych w 1989 roku, jakby ktoś przewidywał, że zbliża się końcówka tego zorganizowanego ruchu. Autorka omawia historię każdej spółdzielni z osobna. We wstępie zawierającym  rys historyczny działalności niewidomych w XIX wieku i w okresie międzywojennym, przedstawione są dążenia i konkretne przedsięwzięcia zmierzające do   zatrudnienia.  

 Początek  spółdzielczości niewidomych w Polsce dała spółdzielnia lubelska, założona  przez absolwentów szkoły w Laskach, której prezesem był jeden z najwybitniejszych działaczy - Modest Sękowski. Najwięcej spółdzielni powstało w latach  czterdziestych i  pięćdziesiątych. W 1949 roku  rozpoczął się proces centralizacji spółdzielni. Pięć lat później nastąpił kolejny, jeszcze większy, krok na tej drodze w wyniku czego powstał dużych rozmiarów konglomerat - Centralny Związek Spółdzielczości Pracy,  ale pod koniec 1956  roku pojawiły się możliwości podziału tego wielkiego organizmu i niewidomi w znacznym stopniu z tej szansy skorzystali. W szczytowym okresie spółdzielczość niewidomych zatrudniała ponad 17 tysięcy osób, w tym 12 tysięcy niewidomych pierwszej i drugiej grupy.

Warto przypomnieć, jak na początku 1990 roku rozstrzygnięte zostały sprawy podziału majątku spółdzielni niewidomych. Decyzją Sejmu zostały rozwiązane wszystkie centralne związki, a wśród nich również Centralny Związek Spółdzielni Niewidomych. Dzięki ówczesnemu ministrowi pracy - Jackowi Kuroniowi , przyjęto zasadę, że  wspólny majątek spółdzielni niewidomych zostaje w rękach środowiska. Z tamtego okresu datuje się postanowienie o przekazaniu ośrodka rehabilitacji i szkolenia w Bydgoszczy Polskiemu Związkowi Niewidomych.  Ponadto PZN otrzymał majątek w postaci maszyn i innych urządzeń, zaplecza technicznego zakładów w Warszawie i te dobra służą naszemu środowisku do dziś. Również siedziba CZSN-u na ulicy Jasnej w Warszawie jest w dalszym ciągu użytkowana przez Związek.

 Po przełomie społeczno-politycznym sprzed kilku lat różnie słyszy się o spółdzielczości, ale jeszcze raz pragnę podkreślić, że odegrała ona i nadal  odgrywa bardzo istotną rolę w zatrudnieniu osób niepełnosprawnych wzrokowo. Jesteśmy  w dalszym ciągu postrzegani, również i za granicą, bardzo pozytywnie, jeżeli chodzi o dorobek spółdzielczości niewidomych. Ostatnio sytuacja ta zmieniła się na niekorzyść inwalidów. Wielu naszych przyjaciół zagranicą z troską wypowiada się o fakcie, że tyle ludzi utraciło pracę. Pytają jak zamierzamy rozwiązać te problemy. Szkoda, że jak na razie, nie mamy żadnej w sensownej wizji działania na najbliższą przyszłość .