W hołdzie dla Jego dzieła

Józef Szczurek

 

Przez ponad pięćdziesiąt lat był obecny w życiu niewidomych w Polsce tą obecnością aktywną, twórczą, z której rodzą się korzystne przemiany w losach ludzi, powstają domy, szkoły, ośrodki.  

Ledwie wyleczył się z ran odniesionych już na początku pierwszej wojny światowej na froncie austriacko - serbskim,  bez zwłoki zapisuje się na studia na uniwersytecie wiedeńskim, z myślą o tym, aby jak najprędzej pomagać innym niewidomym, uczyć ich, przystosowywać do samodzielnego życia.  

Minęło już więcej niż trzy lata od chwili, kiedy serce kapitana Jana Silhana przestało bić, ale ci, którzy znali go bliżej, a było ich tak wielu, ciągle odnoszą wrażenie, iż jest wśród nas, gdzieś z daleka czuwa nad biegiem spraw niewidomych, że niewidzialna ręka wytycza kierunki dalszego rozwoju. Jakże wiele dziedzin życia było w sferze  jego zainteresowań, w centrum uwagi, a w każdej z nich zostawił jakiś niezniszczalny, stały znak. To właśnie Jan Silhan w latach dwudziestych prowadził we Lwowie pierwszy ośrodek rehabilitacyjny dla ociemniałych żołnierzy. Opuściło go ponad dwustu absolwentów, przygotowanych do samodzielnego życia i pracy zawodowej.  

A ileż energii i wysiłku poświęcił w tamtym trudnym, przedwojennym okresie zbliżeniu do siebie małych, regionalnych organizacji  niewidomych, aby w ten sposób zwiększyć ich oddziaływanie na kształtowanie własnych losów. Nie koniec na tym. Idea zbliżania ludzi nie mających wzroku wykraczała daleko poza granice kraju. Kapitan Silhan był jednym z organizatorów ruchu niewidomych w Europie, a środek wiodący do tego celu upatrywał w języku esperanto, traktując ten język szerzej, jako ideę zbliżenia, wymiany myśli, doświadczeń, pogłębienia przyjaźni poprzez granice, dzielące narody.  

21 listopada ubiegłego roku w Muszynie odbyła się piękna uroczystość  - nadanie ośrodkowi wypoczynkowo - rehabilitacyjnemu PZN imienia kapitana Jana Silhana i odsłonięcia pamiątkowej tablicy na frontonie budynku. W tej  podniosłej uroczystości uczestniczyło wielu zaproszonych gości z Warszawy i Krakowa i spośród miejscowych władz. Wzięli w niej również udział niewidomi, przebywający w tym czasie w Muszynie, na kursie rehabilitacji podstawowej.  

       Jak wiadomo, ośrodek muszyński wybudowany został przez Związek Ociemniałych Żołnierzy w 1936 roku ze składek społecznych, w których niemały udział mieli sami ociemniali żołnierze, a obok majora Edwina Wagnera,  Jan Silhan należał do tych, którzy najbardziej przyczynili się do jego powstania. Słusznie więc, realizując uchwałę VI Zjazdu PZN, nasz dom nazwano jego imieniem, utrwalając w ten sposób pamięć o wielkim, żarliwym działaczu społecznym, gorącym patriocie, prawdziwym przyjacielu niewidomych. Tę właśnie prawdę podkreślił prezes Dobrosław Spychalski, odsłaniając tablicę z podobizną Jana Silhana. Jakież wielkie wzruszenie ogarnęło wszystkich, kiedy pani Margit Silhan, zwracając się do swego męża, ze łzami w oczach mówiła: „Cieszę się, Janku, że będziesz mógł nadal patrzeć na te zielone zbocza gór i doliny, na ten płynący Poprad, na te piękne okolice, które tak bardzo kochałeś. To właśnie tu jakże często mówiłeś, że życie jest piękne i świat jest piękny…”

Potem uczestnicy uroczystości przenieśli się do jednej z sal ośrodka i tutaj wspominali różne momenty z życia Jana Silhana, gdzie autor niniejszego artykułu w dłuższej wypowiedzi podkreślił jego wielkie zasługi w rozwoju spraw niewidomych w Polsce i na świecie. Mgr Władysław Poleski - prezes krakowskiego Okręgu PZN i tamtejszej spółdzielni przypomniał, iż Jan Silhan zainicjował powołanie do życia w Krakowie szkoły masażu i muzycznej szkoły dla niewidomych dzieci. Przyczynił się również do powstania spółdzielni niewidomych w Krakowie.  

Mec Władysław Gołąb - sekretarz Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy - uwypuklił rolę kpt. Jana Silhana w wybudowaniu ośrodka wypoczynkowego w Muszynie oraz jego zasługi w utworzeniu jednolitej ogólnokrajowej organizacji niewidomych w Polsce.  

W czynnym życiu Jana Silhana nigdy nie zabrakło czasu na rozległą działalność publicystyczną. Zawsze doceniał jej twórcze i społeczne znaczenie. Nasi Czytelnicy pamiętają jego pełne ważkich treści artykuły, zamieszczane w „Pochodni” i w innych czasopismach. Sam był inicjatorem i redaktorem prawie do ostatnich dni swego życia „Niewidomego Masażysty”,  

 i esperanckiego czasopisma „Pola Stelo”.  A któż nie czytał pięknej, niewielkiej książki „Czytające palce” o Ludwiku Braille'u, którą Jan Silhan, za zgodą francuskiego autora, przetłumaczył na język polski. Godzi się  tym przypomnieć w roku, w którym na całym świecie obchodzimy 150 - lecie pisma Braille'a.  

Radykalnie zmieniła się sytuacja niewidomych w ludowej Polsce. O tej prawdzie nie trzeba nikogo przekonywać, ale pozytywne przemiany nie dokonały się same. Zawierają one wielki ładunek konsekwentnego działania, mądrego uporu, wysiłku wielu ludzi, a wśród nich kapitana Jana Silhana. Jak wiadomo, był on bliskim współpracownikiem dra Włodzimierza Dolańskiego i majora Leona Wrzoska, pierwszego prezesa PZN. Czynnie uczestniczył w przygotowaniu wielu ważnych memoriałów do władz państwowych, a także brał udział  w konsultacjach i rozmowach z przedstawicielami władz państwowych i partyjnych na najwyższym szczeblu. Służył radą, znajomością spraw niewidomych i dalekosiężnym ich widzeniem.  

Uroczystość nadania ośrodkowi PZN w Muszynie imienia Jana Silhana i odsłonięcia tablicy pamiątkowej uświetnił bardzo dobry zespół estradowy „Pogodna Jesień”, który z tej okazji przyjechał tu z Krakowa. W skład zespołu wchodzą wyłącznie ludzie starsi, przeważnie emeryci, ale wielu młodych mogłoby pozazdrościć im werwy, ruchu i osiągnięć artystycznych. Pełne dowcipu monologi i skecze, piosenki i tańce budzą spontaniczny aplauz widowni.  

Kiedy mówimy  o osiągnięciach, zasługach, o życiu kapitana Silhana, zawsze na myśl przychodzi jego wierna, nieodłączna towarzyszka życia - pani Margit  Silhan. Byłą nie tylko jego oczami, natchnieniem, ale przede wszystkim oddanym bez reszty przyjacielem.  Z okazji tak pięknej uroczystości na jej ręce składamy szczere, serdeczne gratulacje, wyrazy głębokiego szacunku  i uznania dla wspólnego ich dzieła.  

Pochodnia Styczeń 1975