Pochodnia Czerwiec 1972

 

       Idee Jana Silhana wciąż żywe

Michał Kaziów

Już piętnaście lat nie ma wśród nas wybitnego i cenionego działacza ruchu niewidomych - kapitana Jana Silhana. Nie ma go, ale przy różnych okazjach o nim się mówi tak, jakby nadal żył i działał w naszych szeregach.  Kim więc był i czego dokonał, że pozostała po nim serdeczna pamięć? Jan Silhan był przede wszystkim niezwykle wrażliwy i żywo reagował na los człowieka pokrzywdzonego. Jego reakcja była zawsze subtelna, kulturalna, pozbawiona upokarzającej litości. Zamiast niej Jan Silhan zawsze znajdował pokrzepiającą radę, wskazówki, propozycje, zarówno natury psychicznej, jak i konkretne, realistyczne rozwiązanie. Taka postawa wypływała po pierwsze z jego osobowości, po drugie - z bardzo rozległej wiedzy z dziedziny rehabilitacji niewidomych.  

Jan Silhan miał pogodne usposobienie, był optymistą, a nawet entuzjastą. Nigdy nie załamywał się trudnościami, wierzył gorąco, że dadzą się one pokonać, jeżeli będzie nas stać na cierpliwość i wytrwałość. Dążył więc z uporem do zrealizowania różnego rodzaju pomysłów, których celem było polepszenie losu niewidomych.  

Jego upór nigdy nie był przykry dla przeciwnika, gdyż tezy swojej bronił wprawdzie twardo, ale mądrymi, przemyślanymi argumentami, które wygłaszał kulturalnie, subtelnie i choć przeważnie mówił z pasją, gorąco, to nie było w tym zacietrzewienia. Miał być inżynierem, ale podczas pierwszej wojny światowej w 1914 roku, będąc w armii austriackiej został ciężko ranny i stracił wzrok w wieku 25 lat. W wojskowym szpitalu w Budapeszcie zetknął się z działaczem ruchu niewidomych, tyflopedagogiem - Halarewiczem, który wprowadził go w problematykę niewidomych. Bezpośrednio po opuszczeniu szpitala Jan Silhan podjął pracę w instytucie wychowawczym dla dzieci niewidomych w Wiedniu.  

Niezwykle przejmował się losem swoich podopiecznych, był otwarty na zagadnienia życia i kształcenia niewidomych. Jego wrażliwość i solidne podejście do spraw spowodowało, że  w 1917 roku został skierowany do Lwowa, w celu zorganizowania zakładu szkoleniowo - rehabilitacyjnego dla ociemniałych żołnierzy. Zakładem tym kierował do roku 1926. Stanowisko to jeszcze bardziej pogłębiło jego wiedzę o psychice ociemniałych, ich potrzebach rehabilitacyjnych i materialnych. Jan Silhan znał kilka języków, dzięki czemu łatwo mu było nawiązywać kontakty z różnymi europejskimi i amerykańskimi instytucjami dla niewidomych.  

W codziennym aktywnym życiu Janowi Silhanowi sekundowała małżonka Margit, z którą ożenił się w 1916 roku. Drobna, subtelna, służyła swymi oczami i sercem w jego trudnym, lecz bogatym działaniu. Żeby móc oddać się bez reszty sprawom niewidomych, z pełną świadomością wyrzekli się posiadania własnego potomstwa, pomimo, że bardzo kochali dzieci. Po śmierci ubóstwianego Janka pani Margit zwierzyła się Jerzemu Szczygłowi: „Domyśla się pan na pewno, panie Jerzyku, że świadomie zrezygnowaliśmy z osobistego szczęścia, bo dziećmi dla nas byli wszyscy niewidomi”.  

Nasuwa się po tych słowach gorzka refleksja o tych niewidomych, którzy decydują się na dzieci, nawet kiedy są uświadomieni, kiedy wiedzą, że urodzą dziecko w wadą wzroku lub całkowicie niewidome. Obce jest im szczęście innych, są okrutnymi, bezmyślnymi egoistami.  

Nad tym ubolewał też Jan Silhan, zwłaszcza wówczas, kiedy zachodziła potrzeba roztoczenia opieki nad niewidomymi z dodatkowymi obciążeniami, wynikającymi z dziedziczenia chorób rodziców. Cierpiał, lecz nie wyrażał się o tym złośliwie, ale z głębokim smutkiem i żalem, że istnieje jeszcze tak niski poziom wiedzy genetycznej wśród polskich niewidomych, a także nieodpowiedzialność moralna i społeczna.   

W okresie międzywojennym nie było ogólnopolskiej organizacji niewidomych  i Jan Silhan różnymi drogami dążył do jej powstania. Jedną z takich dróg było nawiązywanie kontaktów z organizacjami niewidomych działających za granicą. Jan Silhan był współorganizatorem Powszechnej Federacji Samopomocowych Związków Niewidomych (skrót UABO) z siedzibą w Szwecji, której przewodniczył od 1936 do 1939 roku.  

W Polsce po wojnie podjął i zrealizował wiele inicjatyw: był współorganizatorem Ogólnopolskiego Związku Pracowników Niewidomych RP, współzałożycielem oddziału tego Związku w Krakowie i jego pierwszym prezesem, współzałożycielem Krakowskiej Spółdzielni Niewidomych, szkoły muzycznej dla niewidomych i szkoły masażu w Krakowie, współtwórcą i redaktorem kwartalnika „Niewidomy Masażysta” i esperanckiego kwartalnika „Pola Stelo”, redaktorem rubryki „Pochodni” - „Z zagranicy”, żarliwym orędownikiem spraw masażystów i współzałożycielem Krajowej Sekcji Niewidomych Masażystów. Ponadto nieustannie walczył o szkolenie i rehabilitację głuchoniewidomych, i choć wciąż tej wielce humanitarnej idei nie mógł doprowadzić do końca, wracał do niej z uporem maniaka, wierząc, że znajdą się dla tej sprawy zaangażowani ludzie, pieniądze i przepisy.  

Nie sposób wymienić w tak krótkim artykule wszystkich kierunków działania Jana Silhana, ale wyżej wymienione świadczą, że czego się raz podjął, z tego nie rezygnował do końca. Właśnie dzięki temu zaangażowaniu i uporowi Polski Związek Niewidomych mógł wiele z jego inicjatyw zrealizować w swojej działalności, zaś niewidomi zawdzięczają mu to, że mogli uwierzyć w swoje siły, podjąć naukę i pracę.  

Jan Silhan zmarł 29 czerwca 1971 roku, w wieku 82 lat, i spoczął na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Każdego roku w rocznicę jego śmierci niewidomi, wdzięczni za serce i pracę, składają na jego grobie wieńce i zapalają znicze.  

„Niewidomy Masażysta” 1986 r.  

       Pochodnia  - czerwiec 1986