Nad tym, jakie znaczenie niesie ze sobą określenie "bycie niewidomym"

zastanawia się psycholog - Izabela Szwarocka

Przynajmniej część osób niewidzących wolałoby pomyśleć o sobie jako o kimś, kto nie widzi, a nie - kto jest niewidomy. I nie chodzi tu naprawdę jedynie  o słowa, ale o to, co one znaczą - o pewną perspektywę patrzenia i o to, że niedostrzeganie jej implikuje tworzenie przez same osoby niewidzące, jak i  widzące, uogólnień prowadzących zazwyczaj do etykietyzacji osób niepełnosprawnych i odbierania ich głównie przez pryzmat łatwo zewnętrznie dostrzeganego

problemu niepełnosprawności, np. przez pryzmat "bycia niewidomym".

Kiedy osoba niewidząca zdaje sobie sprawę z tego, że nie widzi, ma przede wszystkim świadomość odmienności funkcjonowania w pewnych sferach życia. Czasem  inaczej bawi się niż jej rówieśnicy potem czyta i pisze brajlem opowiadając o wiośnie skupia się na zapachach, kształtach roślin, a nie na kolorach...

Ale w życiu osoby niewidzącej jest taki moment, kiedy fakt, że nie widzi, zaczyna nabierać jakiegoś bardziej ogólnego znaczenia, które może ukształtować  się w postać jednego z najgłębszych przekonań o sobie samej: "jestem niewidoma/niewidomy". Dzieje się to wtedy, kiedy następuje - często bardzo trudna  dla niej - konfrontacja z wyobrażeniami osób widzących o tym, jak strasznie czuliby się nie widząc i co wydaje się niemożliwe do osiągnięcia, gdy się nie

widzi. Początkiem nabywania przekonania o "byciu niewidomym" mogą też być doświadczenia związane z sytuacją, kiedy odmienność w sposobie funkcjonowania - rażąc tzw. zdrowe otoczenie - uwidacznia osobie niewidzącej jej inność, obnażając tym samym ułomność i słabość, często bezradność wobec niewidzenia, a przede wszystkim to, jak będzie spostrzegana przez tzw. normalne otoczenie. Może być to ten moment, kiedy bywa nazwana "ślepakiem", bo jest przez kogoś prowadzona.

Podstawowe przekonania wyróżnia cecha utrwalania. Ktoś, kto często słyszy, że jest kochany, zdolny, skuteczny i sprawny w działaniu, ma szansę na rozwój zdrowej struktury osobowości ktoś taki - świadom swoich zdolności - nie boi się zobaczyć także tego, co jest jego ograniczeniem. Osoby niewidzące wychowują się w różnych warunkach społeczno-kulturowych i nie zawsze mogą dostać wsparcie potrzebne do dojrzałego i twórczego przekraczania schematu, z jakim zbyt  często jeszcze kojarzy się "bycie niewidomym". Mogą zatem w większym lub mniejszym stopniu odczuwać samotność, która jest formą ucieczki od widzącego otoczenia

i prowadzi w świat niezrozumianych do końca emocji i zagubienia. Bardzo istotnym jej aspektem staje się samotność psychiczna. Często ta samotność jest nazywana "osamotnieniem" i traktowana bywa jako subiektywne, indywidualne odczucie osoby. Najczęściej jest ona definiowana jako "spostrzegany przez tę osobę deficyt pozytywnych uczuć ze strony innych ludzi, szczególnie ludzi darzonych przez nią uczuciami, a także spostrzeganie swojej izolacji czy własnej przedmiotowości".

Zachęcam do zastanowienia się nad tym, co sprawia, że osoba niewidząca może czuć się traktowana niekiedy bardziej jako przedmiot niż osoba warto odpowiedzieć na pytanie, co w samym postrzeganiu przez otoczenie tego, czym jest "bycie niewidomym", może wzmacniać w osobie niewidzącej odczuwany przez nią - być może czasem subiektywnie - deficyt uczuć pozytywnych ze strony otoczenia.

" Bycie niewidomym" oznacza często dla kogoś widzącego doświadczenie budzące litość, a kiedy indziej podziw, ponieważ osoba niewidząca dokonała czegoś, czego nie spodziewał się po niej. U osób myślących o sobie w kategoriach "bycia niewidomym" doświadczenie to może nabierać cech pewnego rodzaju postawy, której istotnymi elementami są: roszczeniowość w stosunku do otoczenia, poczucie bycia niezrozumianym oraz niechęć do przełamywania barier a w końcu - zamykanie się w środowisku osób niewidzących i oczekiwanie, że inni domyślą się - lub wręcz powinni wiedzieć - czego osoby niewidzące potrzebują.

Część z zarysowanych tu postaw ma swoje źródło w doświadczeniach odrzucenia czy niezrozumienia przez tzw. zdrowe otoczenie. Może nazbyt często przeżycia te - choć niewątpliwie trudne - pozostają nieweryfikowalne w konkrecie nowych sytuacji, dzięki czemu mogłoby właśnie następować przekraczanie granic między osobami widzącymi i niewidzącymi tak, by niewidzenie mogło być postrzegane jako cecha wymagająca po prostu dostosowania pewnych rozwiązań do konkretnych sytuacji życiowych. I myślę naprawdę o prozie życia - o tym chociażby, że kiedy idę na koncert czy do teatru, mogłabym dostać program wydrukowany brajlem    i nie wiązałoby się to z jakąś nadzwyczajną akcją na rzecz niewidomych.

  Biuletyn "Promocje i Kariery Zawodowe" 8 2008 Laski