Nad relacjami z osobami niewidzącymi zastanawia się psycholog - Izabela Szwarocka

Każda relacja międzyludzka to przede wszystkim relacja z konkretną osobą i w zależności od charakteru tej relacji zwracamy uwagę na bardzo różne jej przejawy. Dotyczy to zarówno relacji, jakie aktualnie nawiązujemy, jak i tych, które pragniemy nawiązać. Kiedy myślimy o spotkaniu z kimś bliskim, angażujemy zwykle nasze najgłębsze uczucia i myśli gdy spotykamy się z kimś na gruncie zawodowym, staramy się być profesjonalistami w relacji z kimś, kogo postrzegamy jako autorytet, koncentrujemy się na tym, by go słuchać, pozwalamy mu niejako prowadzić nasze myśli czy decyzje. A co wywołuje w nas myśl o relacji z osobami, które nie widzą? Czy wiedząc, że mamy spotkać się z kimś, kto nie widzi, myślimy: to ten, niewidomy czy raczej: o Krzyśku Kowalskim, zwanym Pająkiem lub o człowieku, z którym chce się być, bo zwykle ma coś ciekawego albo ważnego do powiedzenia. Wydaje się, że już nasze postrzeganie osoby, która nie widzi, nadawać będzie szczególne znaczenie relacji z tą osobą. Może zakładać bowiem naszą bezpośrednią odpowiedzialność za tę relację zarówno za to, jak sami będziemy się w niej czuli, jak też za to, jak odnajdzie się w niej osoba niewidząca - tzn. czy będzie czuła się na równi z nami, czy raczej jako przedmiot naszych działań albo niespełnionych w inny sposób ambicji. Z drugiej strony, nie do przecenienia jest wkład samych osób niewidzących w relacje, jakie nawiązują z otoczeniem. Sądzę, że składa się na to kilka czynników. Ogromną rolę odgrywają warunki rozwoju - swego rodzaju inteligencja emocjonalna i obycie społeczne - osoby niewidzącej kształtowane w okresie dzieciństwa i dojrzewania, ale też- i to jest może nawet pierwszoplanowe - jakie znaczenie ma dla takiej osoby fakt jej niewidzenia. Czy jest to fakt, z którym trzeba coś zrobić, np. nauczyć się z tym żyć, a przede wszystkim zobaczyć sens swojego życia w takiej rzeczywistości, czy też raczej doświadczenie, które piętnuje, naznacza, zamyka, coś odbiera i wiele uniemożliwia? Może warto odpowiedzieć sobie na te pytania albo postawić takie, które w poczuciu konkretnej osoby niewidzącej pozwolą lepiej przyjrzeć się doświadczeniu swojego niewidzenia może to okazać się ważne w budowaniu istotnych, zdrowych relacji z otoczeniem, jak też w określeniu obszarów i przyczyn ewentualnych trudności w tych relacjach. Wydaje się, że gdy niewidzenie jest faktem, czyli problemem do podjęcia - rozumiem przez to opanowanie technicznej strony życia - staje się ono jednym z wielu problemów, który z czasem traci swoją ostrość. Codzienne trudności już nie dotykają całości niewidzenia ograniczają się raczej do jakiegoś bardzo konkretnego wycinka życia, np. jak przeczytać książkę, jak przedstawić się pracodawcy, aby pomimo niewidzenia zwiększyć swoje szanse na przyjęcie do pracy itd. Stwarza to możliwość nawiązywania takich relacji, w których obie strony - zarówno osoba widząca, jak i niewidząca - biorą pod uwagę pewną odmienność funkcjonowania osoby niewidzącej w różnych sytuacjach, jednak fakt niewidzenia nie dominuje w kontakcie. Równie dobrze można porozmawiać o innych problemach albo po prostu przeżywać wspólnie codzienność z jej radościami i troskami. Niewidzenie będzie się wiązało w takiej sytuacji z dobraniem pewnego sposobu czy techniki, umożliwiającego osobie niewidzącej pełniejszy udział w konkretnych sytuacjach życiowych. Osoba widząca nie będzie więc kontaktowała się z niewidomą Anką, ale raczej z Anką, która jest kimś ważnym świetnie robi ciasto, które bardzo lubimy chętnie, podobnie, jak my, chodzi na koncerty lub do kina ma dla nas czas i wielkie serce nie widzi, więc łatwiej jej będzie posprzątać dom na święta przy naszej pomocy, bo nie każdy brud da się wyczuć ręką. Kiedy niewidzenie determinuje całość lub większość obszarów życia osoby niewidzącej, może to być źródłem istotnych trudności w relacjach z jej widzącym otoczeniem. Osoby widzące mogą wtedy dominować albo spełniać wszystkie oczekiwania osoby niewidzącej. Obie strony mogą też wypracować różne strategie, np. unikanie trudnych rozmów. Jakość i różnorodność wzajemnych kontaktów może stać się coraz bardziej ograniczona, zawężona do perspektywy i pewnego rodzaju roli niewidomego. Taki charakter kontaktów osoby niewidzącej ze światem, - zwłaszcza, gdy towarzyszą temu niekorzystne warunki środowiskowe - może sprzyjać powstawaniu u niej zaburzeń osobowości, które już same w sobie bywają źródłem trudności w relacjach z otoczeniem. Psychologowie i psychiatrzy zajmujący się badaniem tego tematu mówią, że u osób niepełnosprawnych mogą więc, chociaż nie muszą, powstać zaburzenia osobowości jako rezultat niesprzyjających warunków środowiskowych), np. w związku z ciągłym przeżywaniem skutków swojego kalectwa w obcowaniu zbyt opiekuńczym, odrzucającym, wyszydzającym, a niekiedy wręcz okrutnym środowiskiem. Osoby z zaburzeniami osobowości charakteryzowałaby więc niepewność, niewiara we własne możliwości, obniżona samoocena (często kompleks niższości), niski poziom samoakceptacji, nadwrażliwość, nieufność, ostrożność, poczucie zagrożenia, zaburzony obraz własnej osoby, poczucie kontroli zewnętrznej, zmienność nastroju, słabość ego, nadmierna koncentracja na ciele, przypisywanie otoczeniu wrogich zamiarów (czasem nastawienie urojeniowe), postawa cierpiętnicza i męczeńskiego godzenia się z losem, a w stosunku do środowiska - zachowania złośliwe, agresywne lub nawet antyspołeczne. Osoby takie mogą żyć zawiścią, buntem, nienawidzieć zdrowych i szczęśliwych, życzyć im źle lub czynnie starać się drugim szkodzić. Prawdopodobnie w wypadku większości osób niewidzących nie występuje pełen wachlarz opisanych zaburzeń myślę jednak, że część z wymienionych reakcji, czy trudnych niekiedy dla otoczenia, a nawet dla nich samych zachowań, może być związana z określonymi zakłóceniami w zakresie spostrzegania czy interpretowania zdarzeń. Wynika to z niepełnego, tzn. pozbawionego zmysłu wzroku, odbioru rzeczywistości. Osoba niewidząca, która nie czuje się na co dzień akceptowana przez swoje otoczenie, przekonana o swojej mniejszej wartości, może - nawet w sytuacjach neutralnych - interpretować czyjś niechętny lub podenerwowany ton głosu jako wyraz niechęci skierowanej właśnie na jej osobę, nie rejestrując jednocześnie, że rozmówca nerwowo patrzy na zegarek i prawdopodobnie gdzieś się spieszy. Można by tu podać wiele przykładów pokazujących, jak pozbawiony oglądu wzrokowego odbiór sytuacji może sprzyjać tworzeniu i utrwalaniu się zniekształconych czy błędnych spostrzeżeń i wyobrażeń. Nieocenioną rolę może w takich sytuacjach odegrać pełna komunikacja, gdzie będzie miejsce i czas na wyartykułowanie i wyjaśnienie obaw i wątpliwości. W atmosferze budowanego na niej zaufania, osoba niewidząca będzie mogła traktować uzyskane informacje jako poszerzenie swojej perspektywy, a nie jako pocieszenie lub proste zanegowanie jej wyobrażeń. Wydaje się też, że odpowiedź, jakiej sama osoba niewidząca mogłaby sobie udzielić na pytanie o sens swojego cierpienia może być czymś, co uzdrawia i wzbogaca relacje z otoczeniem. Nie trzeba już będzie sobie nawzajem udowadniać, czy jakoś szczególnie traktować sytuacje niewidzenia. Oby stało się ono dla większości osób niewidzących po prostu brakiem jednego analizatora, a w perspektywie duchowej - przyjęciem Krzyża, nie zaś przekleństwem, naznaczeniem i ograniczeniem. Dla relacji z innymi ludźmi oznacza to chyba jakąś pełnię tych spotkań. Oznacza też jakąś wewnętrzną wolność obu stron i swobodę we wspólnym przeżywaniu tak pięknych, jak i trudnych zdarzeń. Odpowiadając najbardziej wprost na pytanie: czy człowiek w sytuacji niewidzenia potrzebuje jakiejś innej niż wszyscy relacji z ludźmi, powiem: nie potrzebuje, ale wymaga to pewnej dojrzałości od osób niewidzących i zmierzenia się z faktem własnego niewidzenia tak, by stało się ono częścią życia, a nie jego determinantą.  

Tyflologowie i psychologowie powszechnie zgadzają się na jedno, mianowicie, że w zasadzie nie ma psychologii niewidomego, że jest tylko psychologia człowieka, który nie widzi, a więc jest pozbawiony jednego narzędzia dla poznania otaczającego go świata. Znaczy to, że jeśli niewidomy jest skądinąd normalny, nie ma innych kalectw lub obarczeń dziedzicznych i otrzymał od początku właściwe wychowanie i wykształcenie, to jego psychika będzie się różnić od psychiki widzącego tylko brakiem tych wrażeń i wyobrażeń, które ściśle otrzymuje się za pośrednictwem wzroku oraz pewnym ograniczeniem sfery aktywnej, które brak wzroku wywołuje u niego. (M. Elżbieta Czacka, s.. Teresa Landy "Dziecko niewidome",1938)  

Promocja 5-2007