Biografia prasowa  

 

Kazimierz Szczepański  

Profesor nauk Rolniczych

   pracownik naukowy  Instytutu Sadownictwa  w Skierniewicach

 Działacz społeczny  Polskiego Związku Niewidomych  

 W latach 1966-1970 przewodniczący Rady Naukowej  PZN a do końca jej działalności - członek jej  prezydium  

 

         Naukowiec, społecznik i nauczyciel

       Józef Szczurek  

 W Wielki Piątek, 28 marca  1997 roku , na skutek pogrypowych powikłań,  zmarł prof. Kazimierz Szczepański.  

 Sześć dni później, w wiosenne przedpołudnie,  na komunalnym cmentarzu w Skierniewicach,

 Jego ciało złożono do grobu.  Oprócz członków rodziny i przyjaciół,  w pogrzebie uczestniczyli pracownicy Instytutu Sadowniczego, współpracownicy pokrewnych instytucji naukowych  oraz liczni mieszkańcy Skierniewic. Polski Związek Niewidomych  reprezentował wiceprzewodniczący Zarządu Głównego - Andrzej Kaszta oraz zespół pracowników.

   W pożegnalnych wypowiedziach  nad grobem mówcy, głównie z Instytutu ,podkreślali uczciwość  profesora Szczepańskiego, Jego   wielką życzliwość wobec ludzi,  rzadko spotykaną pracowitość i  intuicję naukową  .Świeżą mogiłę pokryły liczne wieńce i wiązanki kwiatów.  

Prof. Szczepański - niewidomy naukowiec,  matematyk - mimo podeszłego wieku,  do ostatnich dni swego życia  pracował w Instytucie Sadowniczym. Tam  miał swój pokój, setki notatek, maszynę do pisania, komputer. Rzadko kiedy był sam. Przychodzili do niego z prośbą o konsultację młodsi pracownicy naukowi, a on wszystkim pomagał, radził, naprowadzał na właściwe ścieżki,  szczodrze dzielił się swym bogatym doświadczeniem nagromadzonym w czasie czterdziestu lat pracy w Instytucie. Droga, która Go tu przywiodła była długa i trudna. Oto krótki rys biograficzny nakreślony przez bohatera naszych wspomnień.  

i    i    i    i    i    i   i   i   i   i   i   i

 -  Urodziłem się w 1915 roku na wsi położonej  w północnej części Mazowsza. W moim domu były bardzo ciężkie warunki materialne Podstawę utrzymania stanowiła uprawa roli. Miałem sześcioro rodzeństwa  . Po ukończeniu szkoły powszechnej, rodzice wysłali mnie do gimnazjum w Pułtusku. Wtedy nie istniało bezpłatne nauczanie na poziomie średnim. Ojciec sprzeda półtora hektara lasu,   aby opłacić  pierwsze trzy lata mojej  nauki, a  Opłata była bardzo wysoka,    do tego dochodziła jeszcze stancja,   dlatego rodzice tylko jedno ze swych dzieci mogli wysłać do szkoły średniej.  Jestem im wdzięczny,  że obdarzyli mnie zaufaniem. Później już sam zarabiałem korepetycjami na opłacanie szkoły i własne utrzymanie.        

Egzamin dojrzałości zdałem z bardzo dobrymi wynikami , dlatego, po wstąpieniu na Politechnikę Warszawską-  na wydział mechaniczny, otrzymałem stypendium państwowe, które, przy skromnych wydatkach, wystarczało na zaspokojenie  potrzeb.  Niestety, po trzech latach nauki, wojna przerwała studia.  

Na początku 1940  roku Niemcy przesiedlili rodziców  na teren dzisiejszego województwa skierniewickiego. Musiałem podjąć pracę zarobkową, aby zapewnić utrzymanie rodzicom i trójce młodszego rodzeństwa. Wkrótce nawiązałem współpracę z oddziałami  Armii Krajowej, a następnie - Batalionów Chłopskich.Za działalność w ruchu zbrojnym otrzymałem Krzyż Virtuti Militari V Klasy. Przez całą okupację opiekowałem się żydowską rodziną- dzięki czemu udało się jej uniknąć zagłady.   Czynnie uczestniczyłem w tajnym nauczaniu na poziomie podstawowym i średnim. 50moich uczniów z tajnych kompletów ukończyło później studia wyższe.

Po  wojnie rodzice powrócili na swoją ziemię, dwie młodsze siostry dostały się do Akademii  medycznej, a ja mogłem znowu  pomyśleć o swych studiach. Na Politechnikę już nie wróciłem,  natomiast w 1947 roku rozpocząłem naukę w   Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie   na wydziale  ogrodniczym. W tej uczelni, po ukończeniu studiów, podjąłem pracę  jako asystent. Niestety, nie cieszyłem się nią długo.  

W 1951 roku zaatakowała mnie gruźlica siatkówki. Zacząłem tracić wzrok. Było to dla mnie niezmiernie bolesne przeżycie. Liczne wizyty u okulistów, pobyty w szpitalu , rozmaite metody leczenia - nie dawały oczekiwanych rezultatów. Trwało to kilka lat.    

 W 1957 roku wzrok utraciłem całkowicie. Ogarniały mnie najczarniejsze myśli. Najbardziej dręczyłem się  przeżyciami mojej żony i kilkuletniego synka Adama.   W szpitalu odwiedzali mnie przyjaciele i znajomi. Wszyscy serdecznie współczuli, jednak nikt nie widział dla mnie możliwości pracy  i powrotu do aktywnego życia. Nie mogłem się z tym pogodzić.  

Odwiedzili mnie również państwo Pieniążkowie. Prof. Szczepan Pieniążek już wtedy był szefem Instytutu Sadowniczego w Skierniewicach, który sześć lat wcześniej założył. Nie rozczulali się nade mną, lecz po prostu zapytali  kiedy wrócę do pracy. Zaskoczenie graniczyło z szokiem. Powiedziałem, że nie mam gdzie wracać, a oni na to, że czeka na mnie Instytut,że tak wielkie umiejętności teoretyczne i praktyczne nie mogą się zmarnować. Tak wyglądało moje wybawienie i początek nowej, pięknej drogi.  

i     i     i    i    i    i    i    i  

 Przez cały okres 40-letniej pracy w Instytucie Sadowniczym prof. Kazimierz Szczepański cieszył się wielkim uznaniem kierownictwa i współpracowników . Imponuje Jego dorobek naukowy. Był   konsultantem bardzo dużej liczby prac magisterskich,   kilkudziesięciu prac doktorskich i habilitacyjnych,  recenzentem pięciu  prac doktorskich i    trzech prac habilitacyjnych.  Wystąpił także, jako  autor lub współautor sześćdziesięciu  publikacji naukowych.  Najważniejszą pozycją jest, pierwszy w Polsce,   podręcznik  - "Metodyka badań sadowniczych".  Prof. Szczepański był jego głównym współautorem    .

 Pracując na SGGW   Kazimierz Szczepański  podjął temat pracy doktorskiej, ale wkrótce, z powodu choroby oczu, musiał z niego zrezygnować.  Nie zrezygnował jednak z pracy nad sobą. W 1964 już w Instytucie , obronił pracę doktorską, a w siedem lat później- uzyskał stopień docenta. Potem przyszły wyższe zaszczyty i tytuły  naukowe - w 1978 roku  profesora nadzwyczajnego , a w 1985 - profesora zwyczajnego. Otrzymał wiele odznaczeń, ale za najcenniejsze uznawał Medal Edukacji Narodowej - za kilkudziesięcioletnią pracę nauczycielską i oświatową oraz Srebrny Krzyż Zasługi - za działalność społeczną.

 Bezinteresowną pracę w służbie ludziom prof. Szczepański  cenił bardzo wysoko.  Poświęcił jej wiele lat swego życia. Sprawy niewidomych były mu szczególnie bliskie.  służył im z całym oddaniem swoją wiedzą i żarliwością. W 1966 roku został przewodniczącym Rady Naukowej PZN. Funkcję   tę  pełnił przez cztery lata,  a  do prezydium Rady należał do końca jej istnienia. Wierzył, że Rada Naukowa może pomóc władzom PZN w racjonalnym i skutecznym działaniu, ale, jak nieraz podkreślał, Związek nie chce,  albo  nie potrafi, skorzystać z jej usług.

 Przez jedną kadencję kierował pracami Głównej Komisji Rewizyjnej. Co najmniej dwa razy w tygodniu przyjeżdżał ze Skierniewic do Warszawy, oczywiście nie samochodem, aby włączać się w rozwiązywanie najtrudniejszych  problemów niewidomych w skali kraju, a także w wymiarze indywidualnym.  

  Prof. Szczepański uważał, iż podstawą pracy  Związku musi być  działalność społeczna Niejednokrotnie dawał temu wyraz publicznie. W wywiadzie zamieszczonym w "Pochodni" z października 1985 mówił: Do pracy społecznej trzeba mieć wewnętrzną inklinację, chęć wychodzenia naprzeciw.  Stroiński, gdy się dowiedział,  że jakiemuś niewidomemu  w terenie dzieje się krzywda, to wszystko rzucił, jechał, skakał do oczu  wójtom, urzędnikom. Miał szacunek, wszyscy go cenili, bo pracował dla środowiska bezinteresownie.  Z własnej kieszeni się rozliczał,  to był działacz w wielkim wydaniu, podobnie jak Silhan, Dolański czy Ruszczyc.   

Niełatwo jest zamknąć tak bogate życie w jednym, niewielkim artykule toteż z  konieczności musiałem się ograniczyć do dość pobieżnego nakreślenia , dążeń i  osiągnięć  prof. Kazimierza Szczepańskiego, który,  jako niewidomy,   pierwszy w Polsce uzyskał tytuł profesora zwyczajnego. Niech więc ten rys biograficzny zakończy krótki  fragment  Jego ostatniego listu skierowanego do mnie jeszcze w lutym br.  

 " Bardzo dużą rolę w moim życiu po utracie wzroku  odegrała moja żona. Los chciał, że nie miała ze mną normalnego życia, ale nigdy nie załamała się, w chwilachl najtrudniejszych była dla mnie prawdziwą podporą. Jej też zawdzięczam w dużym stopniu wszystkie moje osiągnięcia  po utracie wzroku".          

Pochodnia, kwiecień 1997  

/

Rozmowa z Kazimierzem Szczepańskim odbyła się 4 stycznia 1997/ roku.