Prof. Kazimierz Szczepański  

Nauczyciel w szkołach powszechnych, średnich i wyższych    

pracowik naukowy  Instytutu Sadownictwa  w Skierniewicach  

Działacz Polskiego Związku Niewidomych  

 

 

       Nasze rozmowy  

Józef Szczurek

Od października 1963 roku, czyli od ostatniego Krajowego Zjazdu PZN, funkcję przewodniczącego Głównej Komisji Rewizyjnej pełni społecznie dr Kazimierz Szczepański, zamieszkały w Skierniewicach . Jest on wysoko cenionym działaczem ruchu niewidomych. Praca zawodowa i naukowa pochłania wiele energii, mimo to dr Szczepański znajduje czas na pracę społeczną. Komisja Rewizyjna pod jego kierownictwem jest organem, odgrywającym poważną i pozytywną rolę w działalności naszej organizacji. Kolega Kazimierz Szczepański czynnie uczestniczy również w każdym posiedzeniu prezydium Zarządu Głównego PZN, a jego szczere i mocne wystąpienia w sprawach nawet najbardziej drażliwych niejednokrotnie kierują rozmowę na właściwe tory.  

 

Kazimierz Szczepański urodził się w roku 1915. W czasie wojny związany był z Batalionami Chłopskimi i za tę działalność w ubiegłym roku otrzymał Srebrny Krzyż Virtuti Militari. Po zakończeniu wojny studiuje w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie (tu interesują go zagadnienia związane z sadownictwem) oraz matematykę na Uniwersytecie Warszawskim. Studia dr Szczepański ukończył w roku 1951. W tymże czasie rozpoczyna pracę jako asystent, a następnie adiunkt w SGGW. Jeszcze wcześniej rozpoczął pracę w Instytucie Sadownictwa i Ogrodnictwa w Skierniewicach.  

W roku 1957 Kazimierz Szczepański definitywnie utracił wzrok. Wycofał się z SGGW. Przeżywał głęboką depresję, jak prawie każdy człowiek, dla którego świat barw został definitywnie zamknięty. Po krótkiej przerwie, spowodowanej leczeniem, powrócił do pracy naukowej w Instytucie Sadownictwa i już jako niewidomy pracuje tam do dziś. W Instytucie dr Szczepański kieruje pracownią metodyki doświadczeń. Opracowuje metody dla prowadzenia badań naukowych i kieruje metodami opracowań statystycznych, zebranych w czasie badań. Jednocześnie prowadzi samodzielne badania nad metodami oceny wzrostu i owocowania drzew owocowych i krzewów jagodowych. W grudniu ubiegłego roku, przy olbrzymim zainteresowaniu sfer naukowych,   Kazimierz Szczepański obronił pracę doktorską. Jej temat to: „Studia nad metodami oceny wzrostu i owocowania jabłoni na podstawie pomiaru długości rocznych pędów”. W uroczystości, związanej z uzyskaniem tytułu doktora, uczestniczyli również przedstawiciele ZG PZN.  

Kiedy już, w ogromnym skrócie, poznaliśmy sylwetkę kolegi Szczepańskiego, możemy mu zadać kilka pytań, dotyczących jego pracy zawodowej i społecznej.  

- Często ludzie, którzy tracą wzrok w sile wieku,  nie potrafią wrócić do zawodu, wykonywanego przedtem. U Pana natomiast, Doktorze, utrata wzroku nie spowodowała przerwania pracy. Czy nie miał Pan trudności i jak w ogóle ta sprawa wyglądała w Pana wypadku?  

- Utrata wzroku była dla mnie bardzo poważnym wstrząsem. Spowodowała głębokie załamanie. Nie widziałem dalszej swej przyszłości, nie wierzyłem w swoje siły. Wtedy przyszli do mnie do domu - profesor Szczepan  Pieniążek (wybitny naukowiec i dyrektor Instytutu Sadownictwa) i jego żona (także naukowiec) i zaczęli mnie namawiać do powrotu do pracy w Instytucie. Nie wierzyłem w swoje możliwości w nowych warunkach, lecz profesor Pieniążek ściągnął mnie do pracy prawie siłą. Twierdził, że moja przydatność do pracy przy wiedzy, jaką zdobyłem, absolutnie nie zmalała, przeciwnie - wzrosła, ponieważ zerwałem z pracą w SGGW.  

W czasie mojej nieobecności pracy w Instytucie nazbierało się tak wiele, że nie miałem chwili czasu na myślenie o kalectwie. Moi koledzy po prostu stali do mnie w kolejce, czekając na pomoc w opracowaniach metodologicznych i statystycznych. Tak wielka praca wyleczyła mnie z depresji, a jednocześnie przekonałem się, że mimo utraty wzroku mogę pracować wcale nie gorzej niż przedtem. Do dzisiaj zresztą koledzy w Instytucie traktują mnie tak, jak gdybym nie miał żadnego kalectwa, przeciwnie, często wymagają ode mnie więcej niż od siebie. I to jest dobre. Tak właśnie powinno być.  

Zaraz po utracie wzroku nauczyłem się pisać na maszynie czarnodrukowej. Odbyło się to w ten sposób, że przyszedł do mnie jeden z kolegów i przyniósł maszynę. Prawie siłą zmusił mnie do tego, aby nauczyć się pisać. Dziś jestem mu za to wdzięczny. Trzeba stwierdzić, że w takich trudnych momentach rzeczowość, a nawet pozorna szorstkość osób drugich jest rzeczą bardzo pozytywną. Pomaga wyrwać się z depresji.

Niedawno Zarząd Główny przydzielił mi dyktafon. Jest to bardzo dobre urządzenie, daje niewidomemu duże możliwości samodzielnej pracy. Prostota i łatwość obsługi sprawia, że można się nim posługiwać bez większych przygotowań. Dotychczas jednak brakuje u nas specjalistów, którzy umieliby naprawić dyktafon i z jego naprawą są poważne kłopoty. Sądzę jednak, że w najbliższej przyszłości staną się bardziej dostępne i wtedy powinni go mieć wszyscy niewidomi uczący się lub pracujący umysłowo. Na specjalne podkreślenie zasługuje fakt, że dyktafon znakomicie ułatwia naukę języków obcych oraz prace związane z przekładami.  

- Panie Doktorze, jako przewodniczący GKR tkwi Pan głęboko w problematyce niewidomych. Jakie, Pana zdaniem, Związek ma do wykonania najważniejsze zadania w najbliższej przyszłości?

- Do spraw zasadniczych należy generalne uporządkowanie i ustawienie rehabilitacji dla osób tracących wzrok w wieku dojrzałym, mam oczywiście na myśli rehabilitację społeczną i zawodową.  

Drugim, nie mniej ważnym zagadnieniem jest problem oświaty dla dzieci niewidomych i słabo widzących. Dziecko nie powinno cierpieć z powodu nieświadomości rodziców. Chodzi mi o takie ustawienie szkolnictwa specjalnego, aby stosowany był w tej dziedzinie faktyczny przymus nauczania. W konsekwencji tego każdy młody niewidomy miałby minimum wykształcenia,  co ułatwiłoby mu dalszy start życiowy.  

Bardzo ważnym zadaniem na najbliższą przyszłość jest załatwienie stałej renty dla niewidomych w starszym wieku oraz dla tych wszystkich, którzy są niezdolni do pracy. Dopóki ta sprawa nie będzie załatwiona, nie można będzie mówić o zlikwidowaniu nędzy i upokorzenia niewidomych, a zjawisk tych w Polsce Ludowej nie powinniśmy spotykać.  

       Pochodnia kwiecień 1965