„zawsze redaktor”
Ta jedna, jedyna Andrzej Szymański O Sylwii Pogwizd usłyszałem po ostatnim kieleckim festiwalu. Zdobyła "Grand Prix" i podobno stała się odkryciem piosenkarskim, niespotykanym od lat w muzycznym środowisku niewidomych. Wsiadłem więc w samochód i wio do Lubina. Kilkudziesięciotysięczne miasto jest stolicą Zagłębia Miedziowego. Dookoła dużo przestrzeni i bardzo wiele koszmarnych bloków z szarej płyty, rodem z ostatnich dekad PRL. W jednym z takich tasiemców mieszka Sylwia Pogwizd wraz z rodzicami i starszą siostrą. Ma 19 lat i jest niewidomą od przyjścia na świat. Urodziła się w 6 miesiącu ciąży. Siostra bliźniaczka zmarła przy porodzie. Sylwia szkołę podstawową ukończyła we Wrocławiu, na Kasztanowej. Przez pięć dni w tygodniu mieszkała w internacie i bardzo źle znosiła rozłąkę rodzinną. W siódmej i ósmej klasie już się przyzwyczaiła, bowiem bliżej poznała koleżanki i kolegów i miała z kim porozmawiać. Jej ulubionymi nauczycielami w szkole były: pani dyrektor Helena Zapalska, która nauczyła ją pisać i czytać brajlem oraz wychowawczyni - Agnieszka Adamczyk. Sylwia wspomina: " Bardzo lubiłam język polski, biologię, a nigdy matematyki i fizyki. Miałam zacięcie humanistyczne i zostało mi ono do dziś." Nie można powiedzieć, by ta młoda dziewczyna miała lekkie dzieciństwo. Oprócz tego strasznego kalectwa, Sylwię gnębiły nieustanne kłopoty z nogami. Jej schorzenie nazywało się "chód Chaplina". Pierwszy zabieg na zwyrodnienie stawu biodrowego miała w wieku 4 lat. Poprawy nie zanotowano. Było coraz gorzej. Bolały nogi, nie mogła chodzić po schodach. Groził jej wózek inwalidzki. Pod koniec podstawówki pomógł jej doktor Tomasz Ukaniec z Trzebnicy. W Wojewódzkim Szpitalu Schorzeń Narządów Ruchu w Trzebnicy spędziła prawie rok. Miała trzy operacje, w tym dwie bardzo skomplikowane. Polegały na przecięciu kości udowych i przeciwnym ich ustawieniu. Namordowała się strasznie. Mama Sylwii mówi. - "Jej dzieciństwo to pasmo bólu. Bardzo długo leżała w domu w gipsie. W szpitalu byłam z nią przez cały czas. Wtedy, cztery lata temu, mieliśmy spore kłopoty finansowe, bo tylko mąż zarabiał na rodzinę, a i operacja była kosztowna. Najważniejsze, że udała się i córka może chodzić, stawiając nogi prosto." Ojciec Sylwii pracuje w kopalni miedzi, mama w szkolnej administracji. Na zmianę dowożą córkę do Zespołu Szkół Budowlanych w Lubinie. Jest w klasie wielozawodowej. Jej rówieśnicy uczą się zawodu blacharza samochodowego, piekarza, cukiernika, fryzjera, lutnika. Ona uczy się stroicielstwa. Pan Jerzy Maćkowski prowadzi z nią zajęcia w Legnickiej Fabryce Fortepianów. Teraz, w III klasie, Sylwia ma siedem godzin dziennie praktyki z korektury i strojenia. Wybrała tę szkołę, by uczyć się z widzącymi rówieśnikami. Kiedy przyszła 1 września do szkoły, pani wychowawczyni powiedziała wszystkim uczniom: - "Jest z nami dziewczyna, taka sama jak wy, tylko nie widzi. Zaopiekujcie się nią." Na przerwie nie podszedł do niej nikt. Potem dopiero zaczęła z nią rozmawiać koleżanka. - "I tylko ona do dziś jest moją przyjaciółką" - mówi Sylwia. "Myślę, że widzący po prostu nas się boją. Nie mają z nami żadnych kontaktów i stąd ta ogromna samotność w tłumie." Do tej pory w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Lubinie nie uczyła się jeszcze niewidoma osoba. Na początku nauczyciele byli bardzo zaskoczeni. Zaczęły się problemy z odpytywaniem. Sylwia uspokajała nauczycieli, że wszystko będzie O.K. Tłumaczyła: - "Proszę mnie pytać tak jak pozostałych. Pisemne klasówki mogę zdawać ustnie. Zadania matematyczne będę rozwiązywać w domu. Nie chciałabym, aby stosowano wobec mnie taryfę ulgową." Muzyką i śpiewem interesowała się od przedszkola. W szkole na Kasztanowej śpiewała na akademiach. Śpiewu uczył jej Stefan Wantuch, a później Leszek Kopeć. Na kieleckie Muzyczne Przeglądy Niewidomych trafiła przez przypadek. A było to tak: będąc na wczasach w Muszynie w lipcu 1991 roku poznała kierownika okręgu kieleckiego, pana Janusza Jagodzińskiego. Za namową kierownika domu w Muszynie, Aleksandra Żabińskiego, wystąpiła na wieczorku, a Jagodziński entuzjastycznie zaprosił ją do Kielc na IV Ogólnopolskie Spotkania Niewidomych - "Widzieć muzyką". - "Pojechałam tam z bratem i wujkiem, który mi akompaniował na syntezatorze. Nie znałam nikogo. Śpiewałam dwie własne kompozycje i trzecią, z repertuaru Eleni - "Tu nie zawinił nikt". I za to wykonanie otrzymałam pierwszą nagrodę za najlepszy debiut. Dostałam puchar i walkmana. Byłam naprawdę szczęśliwa." W ten sposób zaczął się ścisły kontakt Sylwii z Krajowym Centrum Kultury Niewidomych. Warsztaty muzyczne, biesiady literacko_wigilijne, które wspomina jako piękne, ciepłe atmosferą i dobrocią ludzi. W Kielcach brała też udział w sesji nagraniowej, śpiewając kolędy i pastorałki. Sylwia koncertując (oczywiście z innymi niewidomymi artystami) zjeździła Ziemię Kielecką. Śpiewała podczas zakończenia Europejskiej Unii Niewidomych w "Orlim Gnieździe" w Szczyrku w październiku 1993 roku. Poprzez kieleckie Centrum poznała wielu wspaniałych ludzi, między innymi Romka Roczenia i Mariusza Wołkowicza z Lublina. Bardzo jej pomaga w pracy Jerzy Szczyrba. Pytam się, czy odczuwa tremę podczas występów? - "Mam ją, ale schowaną gdzieś głęboko, w środku. Na zewnątrz staram się jej nie okazywać. W dużej sali czuję się inaczej niż w kameralnej. Tam jest przestrzeń, a ja lubię śpiewać dla wielu ludzi. Muzyką i śpiewem można wyrazić radość, żal, miłość - wszystko." Szczęśliwy traf chciał, że kaseta nagrana na koncercie w Szczyrku dostała się w ręce Katarzyny Gaertner. Znana kompozytorka powiedziała, że najbardziej przypadł jej do gustu głos Sylwii Pogwizd. Na ostatnim Przeglądzie Muzycznym w Kielcach Sylwia dowiaduje się, że zainteresowała się nią pani Gaertner. - "A kto to jest pani Gaertner?" - pyta ona. No więc wytłumaczono, że to znana kompozytorka, obsługująca dawniej festiwale w Opolu, Sopocie, Kołobrzegu. Specjalnie dla Sylwii przyjechała do Kielc i zasiadła w jury. Za utwór Bogusława Harendarczyka i Jerzego Silskiego - "Postanowiłam" Sylwia Pogwizd otrzymuje nagrodę "Grand Prix". Wśród kilku nagród był też radiomagnetofon "Panasonic" ufundowany przez dyrektora Zakładu Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych w Warszawie, Jana Rodańskiego. Przygoda z panią Katarzyną dopiero się zaczęła. Sylwia została w grudniu zaproszona do jej domu na Kielecczyźnie. Kompozytorka napisze dla niej nowe piosenki, włączy też do repertuaru dawne, których nie zdążyła już zaśpiewać Anna German. Na razie Sylwia ma w swoim repertuarze dopiero cztery piosenki. Ma nadzieję, że współpraca z tak sławną osobą wzbogaci jej repertuar, szczególnie w szybkie, rytmiczne utwory, w których jej głos lepiej się prezentuje. aJeśli jakiś talent zamierza się poświęcić śpiewaniu na estradzie, to oprócz wielkiej pracy, musi mieć dużo kontaktów "w branży". W październiku Sylwia brała udział w festiwalu "Sprawni inaczej", zorganizowanym przez Krzysztofa Cwynara. Poznała tam dyrektora Jarocińskiego Domu Kultury, który jej bardzo pomaga. Pisze nowe teksty piosenek, aranżuje je. Sylwia występuje też na swoim podwórku: w Lubinie i Legnicy. W konkursie talentów młodzieżowych zajęła I miejsce. Mama Sylwii jest dumna z córki: - "To dobrze, że ona śpiewa i prezentuje się na scenie. Szkoda, by jej głos marnował się jedynie w czterech ścianach domu. Powinna śpiewać na estradzie muzykę popularną, a nie operową, jak jej doradzano. Pani Gaertner (i nie tylko ona) stanowczo sprzeciwiła się temu, mówiąc o zmianie głosu na niekorzyść." Sylwia jest zwykłą, nie zmanierowaną dziewczyną. Martwi się, że jest słabo zrehabilitowana. Marzy jej się kurs orientacji przestrzennej na miejscu, w Legnicy i Lubinie. Ale czy kierownik okręgu wrocławskiego pomoże jej w tym? Nie wie. Sylwia dużo czyta w brajlu, również "Pochodnię" i "Życiu naprzeciw". Od piątej klasy szkoły podstawowej pisze pamiętniki, dużo słucha audycji radiowych, muzycznych i szczególnie uwielbia długie podróże pociągiem. W przyszłości chciałaby skończyć średnią szkołę muzyczną, a potem zająć się zawodowo piosenkarstwem. - "Nie wiem, czy te plany się zrealizują, ale będę próbowała. Jeśli nie, to zostanę stroicielką, chociaż nie słyszałam, aby ten ciężki zawód wykonywały dziewczyny." Mama przyglądając się jej, po krótkiej chwili dodaje: - "To będziesz tą jedną, jedyną!" Pochodnia styczeń 1995 |