Biografia prasowa  

 

Andrzej Skóra

Zastępca prezesa   do spraw  rehabilitacji w "Nowej Pracy Niewidomych"

 Pierwszy przewodniczący zarządu  Środowiskowej Spółdzielni Mieszkaniowej  dla Niewidomych w Warszawie  

    

                   Żył dla innych

                                   Józef Szczurek  

  10 września br., po trwającej prawie sześć tygodni chorobie, odszedł od nas na zawsze znany warszawski działacz związkowy i spółdzielczy - mgr  Andrzej Skóra. Miał wielu oddanych przyjaciół. Najsilniejszą cechą Jego charakteru była  chęć  pomagania mniej zaradnym, a także spokój i pogoda ducha. Gdziekolwiek się znalazł, zarażał otoczenie  swym optymizmem. Cieszył się więc zaufaniem i powszechnym szacunkiem. Nierzadko podkreślał, że takie wartości wyniósł ze szkoły w Laskach. Tam też wpojono mu wiarę w siebie, dzięki czemu wszedł w życie bez lęku, z przekonaniem, że trudności istnieją po to, by je pokonywać. Tym zasadom był wierny do końca.   

Urodził się w maju 1933 r. we wsi Wysoka koło Zawiercia. Jego ojciec, policjant, po wybuchu wojny, chcąc uniknąć represji, zgłosił się ochotniczo na wyjazd do Niemiec i podjął pracę jako robotnik.  

Wiosną 1945 r. Andrzej wraz z kolegami uczestniczył w zabawie polegającej na układaniu w ognisku niewypałów, których w owym czasie wszędzie było pełno. Na skutek wybuchu odniósł liczne rany i stracił wzrok.  

 Pod koniec tego samego roku został przyjęty do szkoły w Laskach, gdzie uczył się przez siedem lat. Tutaj, w serdecznej, a zarazem intelektualnej atmosferze, wśród kolegów i mądrych pedagogów, czuł się jak w rodzinnym domu. Ukończył szkołę podstawową, a w zawodowej zdobył  dwa dyplomy czeladnicze - w szczotkarstwie i dziewiarstwie.

 Po ukończeniu szkoły chciał być blisko swoich stron rodzinnych, toteż podjął pracę w chorzowskiej spółdzielni niewidomych, jako szczotkarz. Jednak nie był tam długo. Po roku wrócił do Warszawy. Zapisał się na kurs masażu, zorganizowany przez prof. Jana Zaorskiego. Pociągała Go  praca wśród ludzi,chęć służenia im każdego dnia. To pragnienie się spełniło, ale płace w służbie zdrowia były tak niskie, że nie mogły zapewnić utrzymania, opłacenia mieszkania i rozwoju kulturalnego. Przeszedł więc po roku do Spółdzielni Ociemniałych Żołnierzy w Warszawie, gdzie wynagrodzenie było kilka razy wyższe niż w przychodni lekarskiej.

Szukanie swego miejsca w życiu zawodowym i społecznym trwało pięć lat, aż wreszcie je znalazł. W 1957 r. Andrzej Skóra przeniósł się do nowo powstałej spółdzielni dziewiarstwa artystycznego w Warszawie: "Nowa Praca Niewidomych". Tu osiadł na ponad trzydzieści lat. Przez rok pracował jako dziewiarz. Potem powierzano Mu różne czynności związane z działalnością socjalną, a w 1972 r. został zastęcą prezesa do spraw rehabilitacji. I to stanowisko odpowiadało najbardziej Jego predyspozycjom psychicznym i intelektualnym. Sprzyjały także  pomyślne okoliczności, gdyż  wtedy właśnie powstał Fundusz Rehabilitacji Inwalidów, pozwalający na bogatą działalność ułatwiającą życie   ludziom niepełnosprawnym. Andrzej Skóra organizował więc dla pracowmików swojej spółdzielni wczasy wypoczynkowe w kraju i zagranicą, turnusy rehabilitacyjne, zapewniał niewidomym i słabowidzącym dotacje na zakup sprzętu ułatwiającego pracę domową, zawodową i naukę, przyznawał zasiłki lektorskie uczącym się, a także niewidomym małżeństwom mającym dzieci w wieku szkolnym. Mniej interesowała Go teoria, za to w rozwiązaniach praktycznych był niezwykle kompetentny.  

Najwięcej jednak czasu poświęcał na załatwianie mieszkań dla pracowników gdyż uważał, że samodzielne mieszkanie jest dla niewidomych podstawą rehabilitacji i egzystencji. O tej prawdzie potrafił przekonać władze kwaterunkowe miasta i zarządy spółdzielni mieszkaniowych. Dzięki temu w okresie prawie dwudziestu lat, załatwił dla pracowników spółdzielni przyznanie ponad 80 mieszkań. Takim osiągnięciem w Warszawie , mieście prawie całkowicie zburzonym w czasie okupacji, nikt inny nie mógł się poszczycić.   

Rehabilitacja niewidomych i słabowidzących we wszystich aspektach stanowiła Jego żywioł, znał ją dogłębnie i realizował każdego dnia. Jednym z jej ważnych odniesień było podnoszenie poziomu wiedzy, kultury, stałe poszerzanie horyzontów myślowych. Kiedy osiągnął minimalny stopień stabilizacji materialnej, jesienią 1956 r. zapisał się do  jedenastej klasy liceum ogólnokształcącego dla pracujących. Trzeba było niemało zaparcia, aby godzić obowiązki zawodowe z nauką. Po roku otrzymał świadectwo dojrzałości. Teraz już  nic nie stało na przeszkodzie, by startować na studia.  Rozpoczął je w październiku 1959 r. na Wydziale Handlu Wewnętrznego SGPiS. Wiedzę zdobywaną na uczelni wykorzystywał w pracy zawodowej. Studia ukończył egzaminem magisterskim w 1966 roku.     

Działalność w zakładzie pracy oraz nauka nie wyczerpywały zainteresowań Andrzeja. Nie pozwalał na to Jego społecznikowski charakter i może nawet nie w pełni uświadamiana potrzeba służenia innym. Od 1959 do 1963 r., mimo młodego wieku, pełnił funkcję przewodniczącego zarządu Warszawskiego Okręgu PZN.  Wybrano Go też na członka rady nadzorczej Związku Spółdzielni Niewidomych i chyba dobrze  wypełniał swoje obowiązki, gdyż do rady należał przez trzy kadencje.   

Pod koniec lat 60. przeszedł pierwszy  zawał serca. Leczenie było skuteczne, ale choroba  w znacznej mierze wytrąciła Go z dotychczasowego rytmu pracy. Nie oznacza to, że się  poddał. Przyjął funkcję  przewodniczącego zarządu Koła PZN Warszawa Śródmieście, liczącego  prawie 700 osób, a więc problemów na co dzień nie brakowało. Dużą wagę przywiązywał do wyszukiwania i szkolenia opiekunów społecznych dla niewidomych, zwłaszcza w starszym wieku. Funkcję przewodniczącego koła pełnił dwanaście lat.  

Zainteresowania sprawami mieszkaniowymi  były jednak najsilniejsze, toteż kiedy w 1984 r. powołano w Warszawie Środowiskową Spółdzielnię Mieszkaniową dla niewidomych i członków  ich rodzin - prezesem jej zarządu został Andrzej Skóra. Wziął na siebie trudne zadanie, bo w tamtym czasie  brakowało materiałów, a przede wszystkim - wykonawców, ale nowym obowiązkom  podołał. W 1992  r. przy ulicy Wilczej w Warszawie został oddany nowy blok, w którym zamieszkało 39 rodzin. Przez sześć lat funkcję prezesa pełnił społecznie, dopiero w dziewięćdziesiątym roku  przyjął etat. W tym też roku, ze względu na  nadmiar obowiązków w spółdzielni mieszkaniowej, rozstał się z "Nową Pracą Niewidomych" .  

Nie skończyło się na oddaniu jednego budynku. Prezes Skóra podejmuje nowe zadanie - budowę bloku mieszkalnego  w innej części Warszawy. I to przedsięwzięcie zakończyło się powodzeniem. W nowym obiekcie, oddanym do użytku w 1997 r., również zamieszkało 39 rodzin. Najbardziej dumny był z tego, że mieszkania w blokach budowanych przez Niego miały wysoki syandart i znacznie niższą cenę niż w innych spółdzielniach.

Za swą ofiarną pracę otrzymał liczne odznaczenia, wśród nich Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

 W 1997 r. Andrzej Skóra przeszedł na emeryturę. Uznał, że nadeszła pora uwolnienia się od ciągłych napięć związanych z odpowiedzialnym stanowiskiem. Wreszcie będzie czas na działkę z letnim domkiem, na książki, muzykę, kontakty towarzyskie. Cieszyła się z tego rodzina - żona Janina i syn Marcin z żoną i trójką dzieci.  

 Lubił śpiewać. Miał dźwięczny, silny głos, dlatego był atrakcją wszelkich spotkań, zwłaszcza przy ogniskach. Od  przeszło trzydziestu lat występował w chórze niewidomych przy Kościele św. Marcina w Warszawie. Był dumny z osiągnięć artystycznych zespołu. Przyjaciół obdarowywał nowymi nagraniami kompaktowymi. Jak teraz poradzi sobie chór "Od Marcina" bez tak wspaniałego basa.    

1 sierpnia Andrzej Skóra przyjechał do "Nowej Pracy Niewidomych". Spotkał się z przyjaciółmi. Wypił kawę. Jak zawsze był ożywiony mówił o swych planach urlopowyh. Na drugi dzień zamierzał pojechać w swe rodzinne strony, na Śląsk. Nie pojechał. W drodze do domu nastąpił kolejny zawał.     

            *                   *               *

Pogrzeb na cmentarzu w Laskach odbył się 15 września br. W czasie mszy w laskowskiej kaplicy śpiewał chór od św. Marcina. Urnę z prochami całkowicie zakryły kwiaty. Spoczął wśród swych dawnych ulubionych pedagogów, wychowawców, przyjaciół,którzy, jak On, przeszli już na drugi brzeg.  Swoim życiem Andrzej Skóra zasłużył, aby na zawsze został w naszej pamięci i naszych sercach.    

Pochodnia  październik 2001