Na dobrej drodze

Warszawski okręg PZN ma 5000 członków, jest więc dużo pracy dla aktywu społecznego i etatowego. Niestety, w ostatnich latach o tym właśnie okręgu nie słyszało się dobrych opinii - nieporozumienia i konflikty wśród działaczy, nieustanne skargi do władz zwierzchnich, odchodzenie zdezorientowanych i zniechęconych pracowników, mała aktywność przejawiająca się w nieuczestniczeniu w imprezach kulturalnych i ogólnopolskich akcjach związkowych - to niezbyt chlubna wizytówka. W połowie maja bieżącego roku odbył się XIII zjazd delegatów  okręgu. Wybrano prezydium w całkowicie nowym składzie. Jego przewodniczącym został Zdzisław Silecki - działacz znany nie tylko w środowisku warszawskim. Z nim też, na początku nowej kadencji, redakcja postanowiła przeprowadzić rozmowę na temat pracy i zamierzeń władz okręgu.  

 

- Panie Przewodniczący, od trzech miesięcy, z woli delegatów, kieruje Pan pracami zarządu okręgu warszawskiego. Okręg ten od dłuższego czasu nie cieszył się dobrą sławą. Jakie Pana zdaniem mogą być tego przyczyny?

- Jest to trudne pytanie, ale spróbuję znaleźć wyjaśnienie. Chciałbym zacząć od tego, że tak zawsze nie było, dopiero w ostatniej kadencji wystąpiło nasilenie niekorzystnych objawów. W Warszawie jest sporo działaczy mających własne koncepcje i ambicje. Prawdopodobnie prezydium nie potrafiło skorzystać z tych ambicji, właściwie ich ukierunkować i nad nimi zapanować. Innych przyczyn nie znajduję. Ja osobiście nie mogę zrozumieć, dlaczego te szkodliwe dla środowiska objawy właśnie występowały. Wiadomo przecież, że ludzie w naszym Związku są różni - opanowani i działający bardziej gwałtownie. Członkowie prezydium zarządu, a zwłaszcza jego przewodniczący, powinni starać się dogadać ze wszystkimi. Tego wymaga dobro niewidomych, którym mamy służyć. Jeżeli spojrzymy na wykonaną już pracę, na sprawozdanie odczytane na zjeździe, to widać przecież, że zrobiono dużo pożytecznych rzeczy. I gdyby nie było tych nieporozumień, wszystko mogłoby inaczej wyglądać. Jako przewodniczący zarządu uczynię wszystko, aby nasza działalność w bieżącej kadencji miała charakter spokojny, twórczy, aby była harmonijna,  nastawiona na dobro ludzi, którym mamy pomagać, bez jałowych sporów i konfliktów. Myślę, że nam się to uda. W przeciwnym wypadku swoją  pracę społeczną na tym stanowisku uważałbym za zmarnowaną.  

-  Jak ocenia Pan XIII zjazd okręgu? Czy wytyczył on kierunki działania dla warszawskiej organizacji związkowej?

- Ważne jest, że wybrano całkowicie nowe prezydium. Potrafimy się we wszystkim porozumieć i wzajemnie sobie pomagamy.  Jestem przekonany, że tak będzie dalej, bo nie mamy innego interesu oraz celu, jak służba niewidomym. Jest koniec sierpnia. Nie wybraliśmy jeszcze sekretarza, ale jesteśmy przekonani, że ten nowy - piąty członek prezydium musi się dostosować do całości.  

Z uchwały zjazdowej nie bardzo jestem zadowolony. To prawda, że niektóre sprawy przechodzą z kadencji na kadencję, i tak pewnie być musi, ale program nie został zbyt dobrze i konsekwentnie przemyślany. I tak na przykład przyjęto punkt, że sekretarzem nie może być kierownik okręgu, a przecież statut Związku mówi, że sekretarzem może być każdy członek PZN, a więc i kierownik także. Statut może zmienić jedynie zjazd krajowy. Wydaje mi się, że komisja wnioskowa  do uchwały wcisnęła wszystko, o czym mówili dyskutanci, a do obowiązków tej komisji należy sumienne i rozważne przygotowanie uchwały. Sprawy mniej istotne lub wątpliwe powinny być przedstawione w formie wniosków do późniejszego rozważenia przez kierownictwo. Program działania musimy wzbogacać, dostosowywać do ciągle zmieniających się potrzeb i tak właśnie będzie działał aktyw okręgu warszawskiego.  

- Jeszcze niedawno z biura okręgu odchodzili pracownicy. Były bardzo duże niedobory kadrowe. Jak to się teraz przedstawia?  

- Zupełnie dobrze. Mamy obsadzone wszystkie etaty. W zespole panuje harmonia i chęć sumiennej pracy. Jest to zresztą pochodna ogólnie dobrego klimatu.  

Uważam, że pracę biura musi organizować kierownik, a nie prezes czy inny członek prezydium. Prezes powinien domagać się konsekwentnego realizowania uchwał. Jeżeli uchwały prezydium i plenum nie będą właściwie realizowane, to znaczy, że kierownik i zespół pracowniczy nie spełniają swego podstawowego zadania. Oczywiście uchwały muszą być realne, ale to już jest zadanie władz.  

Powołaliśmy niektóre komisje, na przykład socjalną, rehabilitacji i kultury, do spraw odznaczeń. Myślę, że uda nam się ożywić niektóre rady i sekcje. Mam tu na myśli okręgową radę kobiet, sekcję młodzieży. Ważna jest komisja sportu i turystyki, zwłaszcza, że zerwaliśmy umowę o współpracy ze „Startem”. Po prostu nie stać nas na taką współpracę. Tylko w tym roku narzuty na działalność „Startu” wynosiły dużo ponad dwa miliony złotych, a my mamy mało pieniędzy. Sport i turystykę będziemy organizować sami.  

Mówiąc o sprawach organizacyjnych, chcę poinformować, że począwszy od września, jako przewodniczący zarządu, rozpoczynam stałe dyżury w okręgu - raz w tygodniu, dwie godziny, a jak trzeba, to i więcej. Przeznaczone one będą na spotkania z członkami PZN, aby każdy mógł przedstawić mi sprawy, które uważa za niewłaściwe lub krzywdzące. Taki kontakt z niewidomymi uważam za niezbędny.  

- Współpraca z różnymi instytucjami ma dla PZN duże znaczenie. Z kim zamierzacie najbliżej współpracować?  

 - Oczywiście z władzami miasta. Tu już tradycyjnie atmosferę mamy dobrą. Tę współpracę będziemy jeszcze pogłębiać, chcemy  nadać jej bardziej przemyślany i celowy charakter. Zresztą sytuacja społeczno - ekonomiczna kraju tak szybko się zmienia, że i formy współpracy także  muszą się zmieniać i być elastyczne.  

Bardzo nam zależy na ścisłym współdziałaniu ze spółdzielniami niewidomych, jest ich w Warszawie cztery. Liczymy na ich pomoc materialną i organizacyjną. Oczywiście, my także będziemy im pomagać, zależnie od aktualnych potrzeb. Już rozpoczęliśmy spotkania z władzami spółdzielni, aby z każdą omówić formy współpracy i atmosfera jest bardzo życzliwa.  

Chcielibyśmy także nawiązać bliższe kontakty z dużymi zakładami pracy, których w Warszawie jest sporo, choć tutaj więcej liczymy na aktywność zarządów kół dzielnicowych.  

- W miesiącach poprzedzających zjazd było sporo niepokojów w niektórych warszawskich kołach PZN. Znajdowało to nawet odbicie na łamach „Pochodni”. Jak nowe władze zamierzają zlikwidować tego rodzaju zaburzenia?  

- Rzeczywiście, były problemy i w dodatku zupełnie niepotrzebne, bez trudu można było ich uniknąć. Trudności wystąpiły w kołach Praga - Południe i Śródmieście, a przede wszystkim w tym ostatnim. Ówczesne prezydium zarządu okręgu nie uznało zarządu wybranego przez wolne zebranie członków koła, a właściwie nie uznał przewodniczącego zarządu koła Śródmieście. Przez to rozpadł się cały zarząd.   I tak było przez kilka miesięcy. Na szczęście ta niedobra sytuacja została zażegnana. Nowe władze okręgu powołały tymczasowy zarząd w składzie , w którym wybrało go walne zebranie. Jestem przekonany, że postąpiliśmy słusznie. Najważniejsze jest, aby dobrze szła praca. Prezydium bardzo interesuje się pracą kół. Uczestniczę w zebraniach zarządów wszystkich kół, bo chcę jako przewodniczący mieć kontakt ze wszystkimi, niezależnie od tego, że każdy z członków prezydium opiekuje się poszczególnymi kołami. Przy okazji chciałbym podkreślić, że niektóre z nich pracują bardzo dobrze, jak na przykład koło na Żoliborzu, na Woli, na Pradze - Południu czy ma Ochocie. Jestem pełen podziwu dla tych działaczy. Organizują społecznie bardzo wiele prelekcji i imprez kulturalnych. Będziemy dążyli do tego, aby część z nich odbywała się w większych salach, co umożliwi udział w imprezach niewidomym z całej Warszawy.  

- I ostatni już temat. Cała Polska, a więc i Związek, znajduje się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Jak się przedstawiają sprawy finansowe warszawskiego okręgu?  

- Po prostu fatalnie, ale nie gorzej niż w innych okręgach. Wszystko w ogromnym tempie drożeje. Zrobiliśmy więc korektę planu na drugie półrocze i wystąpiliśmy do Zarządu Głównego o 44 miliony złotych. Powiedziano nam, że możemy liczyć jedynie na 15. W nich są też płace pracowników. A więc na działalność zostaje bardzo mało.  Niektórych planowanych akcji musieliśmy zrezygnować, przede wszystkim z turnusów rehabilitacyjnych, bo są one, zwłaszcza teraz, bardzo kosztowne, z imprez turystycznych i kursów. Zostawimy jedynie te, które będziemy mogli załatwić siłami społecznymi. Wszystko musimy robić oszczędniej i taniej, dlatego też, jak już wspomniałem, zrezygnowaliśmy ze współpracy ze „Startem”.  

Najwięcej pieniędzy planujemy przeznaczyć na akcję socjalną, bo wszyscy wiemy, jak wiele niedostatku jest wśród niewidomych. Będziemy występować do innych instytucji o pomoc finansową, ale czy to się uda i jakie będą rezultaty, nie wiadomo. Na pewno w tym roku praca jest trudna, bo na wszystko brakuje funduszów, nie trzeba jednak załamywać rąk.  

Mamy wiele ciekawych planów. Dotyczą one głównie  usprawnienia pracy zawodowej niewidomych, zdobycia nowego lokalu dla okręgu, zwiększenia pomocy socjalnej i rozwinięcia pracy kulturalnej. Jestem optymistą. Nowe władze okręgu mają dużo zapału do pracy, wiedzą, czego chcą i liczą na życzliwość innych ludzi. Myślę, że gdy spotkamy się po czterech latach, nasze dokonania będą bardziej adekwatne do aspiracji i potrzeb warszawskiego środowiska niewidomych.  

 

Rozmawiał:

Józef Szczurek

Pochodnia  Październik 1989